Strony

piątek, 13 lutego 2015

ROZDZIAŁ 8

W wozie policyjnym, nie pachniało jakoś wspaniale. Po podłodze walały się śmieci. Okna były pokryte brudem, na fotelu obok mnie leżała czyjaś kurtka.
Z radia leciała "wiejska" muzyka, ja nie wiem skąd pochodzili ci policjanci, ale gustu do muzyki to oni zupełnie nie mieli.
Ręce zaczęły mi mrowieć, modliłam się o to, abyśmy, jak najszybciej dojechali do komisariatu. Nie miałam nawet torebki na widoku, wszystkie moje rzeczy wzięli i schowali. Dobrze, że przynajmniej w nich nie grzebią. 
Podróż nie należała do najprzyjemniejszych, mężczyźni w mundurach nie okazali się najlepsi do rozmowy. Nawet jak wysiadałam, szarpnęli mnie mocniej niż podejrzewałam. Zaprowadzili mnie najpierw do małego szarego pomieszczenia z jednym krzesłem i stołem. Czułam się jak przestępca, a w sumie nic takiego wielkiego nie zrobiłam. Tak sądzę... Żałowałam, że kurtkę schowałam do torebki, w pokoju nie było za ciepło. Nie wiedziałam, jak ludzie wytrzymują w podobnych miejscach, kilka lat. Co jeśli to zepsuję mi szanse na przyszłość? Przez ten głupi wybryk wszystko sobie zrujnowałam. Może nie dostane się do dobrego colleg'u. Bałam się, tego, co się stanie. Konsekwencję mogą być poważne. Głupia jestem, że o tym nie pomyślałam. "To był jedyny i ostatni raz, kiedy tutaj trafiasz".
Usiadłam spokojnie na krzesło, położyłam ręce na stół i czekałam. W sumie niedługo zjawił się policjant, który kazał kierować mi się do pokoju nr 17 na przesłuchanie.
Otwierając drzwi, moje serce biło jak szalone. Chciałam się rozpłakać, nie chce mieć problemów, a szczególnie z policją. Powstrzymałam się od płaczu, jednak poleciała mi jedna mała łezka, kiedy weszłam. 
- Dzień Dobry - mężczyzna zza biurkiem, nawet na mnie nie spojrzał, gdy to powiedział. Czytał coś w papierach.
Otarłam szybko swój policzek i usiadłam na krześle przed nim.
- Nazywam się Komisarz Finn i jak wiesz jesteś na przesłuchaniu.
Na te słowa zaczęłam się trząść. Znowu naszła mnie ochota na płacz. Mężczyzna chyba to zauważył, bo od razu powiedział:
- Nie denerwuj się! Nic się nie stanie. Nie będzie żadnych konsekwencji. Chcemy po prostu porozmawiać. Nie masz się o co martwić, bo nie byłaś pod wpływem alkoholu.
Przełknęłam mocno ślinę i zaczęłam mówić.
- Jestem Ashley Kien.
- Może coś więcej opowiesz? - zachęcał mnie komisarz.
- Mam 18 lat. Uczęszczam do szkoły na Middleroad 45. Jestem na ostatnim roku. Mieszkam...
- Dobrze dziękuję. Resztę wiem. - powiedział z uśmiechem.
- To po co, to Panu było? - zapytałam oskarżycielskim tonem.
Pan Finn spojrzał się na mnie i pokręcił głową, po czym spojrzał w komputer i zaczął coś wpisywać.
- No dobrze panienko Kien, proszę powiedzieć mi, co robiłaś w parku Roosiping?
Nie wiedziałam do końca, co mam powiedzieć. Mówić to co, trzeba czy iść w zaparte. Czy jeśli nic nie powiem, coś się stanie.
Popatrzyłam na swoje nogi, tak jak to robię w stresowych sytuacjach. 
- Cóż - mój głos był niewyraźny i ledwo słyszalny.
- Proszę podnieść głowę i mówić do mnie, a nie do nóg.
Oparłam nogę na nogę i wreszcie odpowiedziałam komisarzowi.
- Kolega mnie tam przywiózł i to on wyprowadził mnie ze szkoły.
Wiem, że nie postąpiłam po koleżeńsku, ale on był tchórzem i powinien wreszcie ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. 
- Jaki kolega?
- Oscar Enestad - odpowiedziałam bez żadnego poczucia winy.
- W sumie to nie całkiem jego wina, bo gdybyś nie zgodziła się pójść, nie siedziałabyś tutaj.
On miał rację, gdyby nie moja głupota. Wszystko byłoby normalnie. 
- Dobrze muszę zawiadomić twoją mamę.
Tylko nie to. Jeśli by się o wszystkim dowiedziała, miałabym szlaban do końca życia. Zrobiło mi się gorąco, na samą myśl o tym, że mama przyjeżdża mnie odbierać z komisariatu.
- Czy musi być to koniecznie moja matka? - zapytałam.
Mężczyzna zdziwił się tym pytaniem. Myślę, że po raz pierwszy je słyszy. Nie wiem, skąd nagle mam tą odwagę. Jednak wolę, żeby nie było nie potrzebnego stresu u mnie w domu. Przecież musiałabym wysłuchiwać tej jej całej gadaniny.
- No dobrze - dziwne było, że się zgodził. Zwykle policjanci z filmów są strasznie chamscy. W sumie, po co, nad tym jeszcze myślę.
- Felix Sandman, do niego proszę zadzwonić - ciarki mnie przeszły po plecach, gdy wypowiedziałam jego nazwisko. Tylko on, jako jedyny zrozumie mnie i do tego nakrzyczy. Moje serce chciało go zobaczyć, ale mózg wiedział, że mamy, jeszcze jedną nie wyjaśnioną sprawę ze sobą. 
Pan Finn wybierał numer, a ja siedziałam na krześle i czułam bardzo dziwne uczucie w brzuchu. Byłam zdenerowowana, ręce mi drżały, puls się zwiększył,a płuca nie nadążały z pobieraniem tlenu.
- Jest pani wolna - usłyszałam.
Na te słowa, wstałam z krzesła i jak najszybciej wyszłam z pokoju. Odetchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się na korytarzu. Tylko jeszcze, jak mam wyjaśnić wszystko Felixowi. Nawet nie wiem, czy mam na to siłę. Jestem zmęczona, liczyłam na udany i wspaniały dzień, a skończy się tym, że dostanę szlaban. Zapewne "mój chłopak" wypapla wszystko mamie. 
Nagle podszedł do mnie młody policjant. Modliłam się tylko o to, aby nie wezwali mnie na kolejne przesłuchania.
- To pani torebka - powiedział i podał mi moją własność.
Szybkim ruchem ręki, wyrwałam mu ją i jak najszybciej ruszyłam w stronę wyjścia. Nie chciałam zostawać tu, ani minuty dłużej. 
Nabrałam powietrza, kiedy tylko znalazłam się na świeżym powietrzu. Czułam się, jakby więzili mnie tam kilka lat. Wyjęłam telefon z torebki i nic. Żadnego głupiego nieodebranego połączenie, ani zasranej wiadomości. Myślałam, że Oscar się zainteresuję, a on nic. Nie wiem, dlaczego, aż tak źle się z tym czułam. Przecież wiedziałam, od momentu, kiedy zwiał, że nie mogę liczyć na jego pomoc. Jednak miałam jakąś maleńką nadzieję, na jego zainteresowanie.
- Cholera - krzyknęłam na cały głos.
- Czyżby coś się stało? - usłyszałam głos, którego się najbardziej bałam.
Spojrzałam w prawo. Stał tam, patrząc w ziemię z skrzyżowanymi rękoma na piersi. Nie wydawał się zły, w sumie nie wydawał z siebie żadnych emocji. Podeszłam do niego, dalej na mnie nie patrzał.
- Jedziemy? - zapytałam.
- Ta, mhm - odpowiedział, po czym odsunął się od auta i poszedł na drugą stronę.
Unikał mnie wzrokiem, dziwiło mnie to. Myślałam, że na mnie nakrzyczy, a przez to, że tego nie zrobił, czuję się jeszcze gorzej. Przez głowę przebiegła mi myśl, skąd on ma ten samochód. Na tę chwilę było mi to obojętne, więc po prostu wsiadłam. Kiedy Felix ruszył, nie mogłam się powstrzymać i spytałam.
- Czemu na mnie nie krzyczysz?
- A czemu miałbym to robić?
W myślach słyszałam, jak krzyczę "Bo jesteś moim cholernym chłopakiem!".
- Za tą akcję z policją - oznajmiłam po prostu.
- Ash jesteś dorosła, sama ponosisz za siebie odpowiedzialność. 
Stanęliśmy na światłach i wtedy popatrzył się na mnie.
- Dobra w dupie mam udawanie takiego idioty. Kurwa Ashley, co ty sobie myślałaś?! Sądzisz, że Oscar jest typem, który się o kogoś martwi?! Ostrzegałem cię przed nim, ale widzę, że gówno to dało!
Wrócił mój dawny Felix, cieszyłam się, że taki jest. Troszczył się o mnie, uśmiechnęłam się z tego powodu.
- Bawi cię to?! - zapytał z wściekłością.
- Nie, ale cieszę się, że wróciłeś - powiedziałam.
Widziałam, jak po jego twarzy przebiegł niewinny uśmiech.
- Dość mam tego! Wróciłem dla tego, żebyś nie narobiła sobie, jeszcze większego syfu.
- Dobra, wiem o tym. Dostałam nauczkę - wyciągnęłam rękę, żeby podgłośnić radio. Jego dłoń była szybsza. Chwycił mnie za nadgarstek i zaczął krzyczeć.
- Jaką nauczkę?! Chcesz ominąć ten temat?! Jakby go nie było?! Słuchaj on jest! Tak samo jak nasza nie wyjaśniona sprawa z twoim pocałunkiem!
Obie dłonie zacisnęłam, jak najmocniej, ale musiałam odpowiedzieć:
- A Z TWOJĄ RĘKĄ NA MOIM POLICZKU, JAKBYŚ ZAPOMNIAŁ!
- MIAŁEM POWÓD! A ty co alkohol, czy po prostu nowa przygoda łóżkowa? - zaśmiał się.
- Nienawidzę cię! Wysadź mnie tutaj! - rozpłakałam się.
Jak on może mnie tak traktować i tak obrażać? Na imprezach robi się różne rzeczy, ale żeby od razu, porównywać mnie do jakiś dziwek, przez jeden niewinny pocałunek.
- No, co chyba nie powiedziałem nie prawdy? - uśmiech nie schodził z jego twarzy - A dzisiaj to co? Też poszłaś z nim z czystej ciekawości? Przyznaj się liczyłaś na coś więcej! - nie mogłam uwierzyć w to, co on mówi.
- Tak jestem dziwką, pasuję ci to! - rozpłakałam się bardziej - Żałuję, że poznałam was obu! - krzyknęłam i otworzyłam drzwi od auta.

------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział za nami!
Jak widzicie udało mi się. Napisałam go w ciągu tygodnia. Jestem z tego powodu bardzo dumna. W ciągu dwóch dni na bloga było dużo odwiedzin. Dobiliśmy, aż do 800 odwiedzin, z czego też jestem dumna i to bardzo. W poniedziałek wracam do szkoły, co oznacza pisanie dla was, tylko weekendami. Niestety mówię wam otwarcie, że będziecie musieli czekać. Otwarcie oznajmiam wam, że rozdziały będą dodawane w weekendy, jeśli się one nie pojawią, znaczyć będzie, że ukażą się w czwartek. 
Jakieś ogłoszenia:
Nie mam ich za wielu. Nowi bohaterzy się pojawili. Nie zrobiłam tej strony, której chciałam,ale może jeszcze przez te 2 dni się uda.
To chyba tyle.


2 komentarze: