Strony

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 14

Tego ranka pogoda nie należała do najlepszych. Padał deszcz i wiał straszny wiatr. Natomiast ja stałam na przystanku już od pół godziny, czekając na autobus. Spojrzałam na zegarek dochodziła 7:30, jeśli zaraz nie przyjedzie, to się spóźnie do szkoły. Do tego, byłam wkurzona, że nie założyłam cieplejszej kurtki i jakiegoś szala. "Czemu nie sprawdziłam pogody na dzisiaj?" - zapytałam sama siebie w myślach. Wyszłam z domu w zwykłej bluzie i teraz mam tego konsekwencje. 
Po kolejnych pięciu minutach stania, westchnęłam i ruszyłam w kierunku domu. Pomyślałam, że skoro i tak się spóźnie, to wolę mieć na sobie chociaż ciepłe ubranie. Wychodząc ponownie z domu, zastanawiałam się czy moja mama słyszała wczorajsze krzyki. W pewnym momencie usłyszałam głos klaksonu. Obróciłam się i zobaczyłam przed sobą czarny samochód. Przez przyciemnione szyby, nie mogłam zobaczyć kto jest w środku. Kiedy boczne okno zaczęło się otwierać, po kolorze skóry już wiedziałam z kim mam doczynienia. 
- Omar!? - wydałam z siebie okrzyk.
Od czasów,kiedy chodziliśmy razem do szkoły, go nie widziałam. 
- Nie powinnaś być w szkole młoda damo - roześmiał się.
- Powinnam, ale autobus nie przyjechał - mimo, że rozmawiałam z nim tylko raz, czuję się przy nim swobodnie. 
- Podrzucić cię, przy okazji powiesz, jak z Felixem? - zapytał.
- Chętnie - odpowiedziałam.
Teraz zrozumiałam, jak wyciąga informacje od ludzi.
Gdy jechaliśmy, przez chwilę rozmawialiśmy na temat jego i jego byłych kumpli. Nie udało mi się z niego wyciągnąć, dlaczego Oscar i Felix się nie lubią. Wiem, że nie powinnam pytać o te sprawy, ale zżera mnie ciekawość. Poza tym powinnam wiedzieć. Znajdę odpowiedź, choćby nie wiem, jak było trudno. Z drugiej strony, nie mam siły na kłótnie z moim chłopakiem. Skomplikowane to wszystko. Mówię Omarowi, żeby nie wspominał o całej rozmowie nikomu. Odpowiedział mi zwykle "okej", po czym dalej jechaliśmy w milczeniu. Kiedy dojeżdżaliśmy do znajomych mi rejonów, powiedziałam:
- Wysadź mnie przy tym murku. - pokazałampalcem.
- Dobrze, tylko czemu nie pod szkołą? 
- Pójdę sobie po kawę, do drugiej lekcji mam jeszcze 20 minut. Zdążę! - obiecuję mu. 
Zaparkował tam gdzie chciałam. Pożegnałam się z nim i popatrzyłam, jak odjeżdża. Idąc w stronę najbliższej kawiarni (która znajdowała się za rogiem), rozmyślałam nad wyborem napoju. To mało istotna sprawa pod względem innych problemów, które siedzą mi w głowie. 
- Cześć Ashley - usłyszałam głos za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam Anne i Rebecce siedzącą na murku. Mijałam je i nie zwróciłam na nie zupełnie uwagi. Może tym razem znowu powinnam zaryzykować i wypytać się. Czy powinnam im zaufać, że powiedzą mi prawdę?Może skłamią i polecą wypaplać wszystko Oscarowi, a ten powie Felixowi. Czy powinnam zaryzykować? Przekonajmy się.
- Cześć wam - powiedziałam moim najsłodszym głosikiem.
Obie spojrzały na siebie, potem na mnie, chyba nie takiej reakcji oczekiwały. Myślały, że popsują mi dzień, ale to ja mam plan na tą rozmowę. 
- Może pogadamy? - zasugerowałam.
Znowu zrobiły to samo. Przeraziło mnie to trochę.
- No dobra - powiedziała Rebecca.
Mogłam się założyć, że ona będzie w całej rozmowie gadać, jak to zawsze robi.
- Najpierw obiecajcie mi, że nie powiecie o tym nikomu - wiem, że nie powinnam im ufać. Czułam się bardzo nie pewnie, jednak dla zachowania pozorów skrzyżowałam ręce na piersi.
Nic nie odpowiedziały. Chyba jednak potrafią dotrzymać obietnicy, jeśli ją składają, ponieważ nie odpowiedziały mi teraz.
- Sama powiem o tym Felixowi, jeśli go spotkam - powiedziałam, przerwacając oczami.
- Na to się zgadzamy.
W głębi serca właśnie oddychałam z ulgą, ale na zewnątrz nie mogłam dać tego po sobie poznać. 
- Słuchamy! - powiedziała, jak zwykle jedna z nich.
- Czy mogłybyście mi wyjaśnić to, o co ostatnio się pytałam?
Przez chwilę nic nie odpowiadały. Jednak po chwili odezwała się Anna:
- Same mało, co wiemy. Mama Felixa zginęła w wypadku samochodowym, a reszta jest tajemnicą. Podobno po śmierci chłopcy stracili kontakt. - kiedy to mówiła spuściła wzrok.
W pierwszej chwili zamarłam nie wiedziałam, co odpowiedzieć na to. Skoro nie żyje, to mógł mi o tym powiedzieć. Wydawało mi się, że w tym musi być drugie dno. Chłopcy nie znienawidzili by się z takiego powodu. 
- A-ale t-t-to nie może... być powód.
- Ashley tyle wiemy nie naciskaj nas - oznajmiła ze smutkiem Rebecca.
Pierwszy raz widziałam je w takim stanie. Chyba mają uczucia. Chociaż śmierć człowieka zawsze boli. Mnie też coś ukuło, mimo, że nie znałam tej kobiety.
- Sama się dowiedz, twój chłopak ci prędzej powie niż nam. 
- Dziękuję wam - powiedziałam i poszłam sobie.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, to nie był dla mnie ktoś bliski. W pewnym stopniu teraz zrozumiałam, czemu on taki jest. 


-----------------------------------------------------------------------
Rozdział 14 
3/3 rozdziały dodane w święta. Ktoś dumny? Mam nadzieję, że w małym stopniu przybliżyłam wam tajemnice. Myślicie, że kryję się cos jeszcze? 

Mam jedną ważną wiadomość. Nie wiem czy będe w stanie w weekend dodać rozdział, dlatego może on, dopiero pojawić się za 2 tygodnie. Nie będziecie źli? 
Komentujcie, to bardzo motywuje. 

Myślicie, że rozdziały powinny być dłuższe? 




3 komentarze:

  1. To bylo swietne <3 jestem bardzo dumna z ciebie! Mysle ze w ten tajemnicy jest cos jeszcze ;) na nowy rozdzial Bede czekac tyle ile Bede musiala :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty sobie chyba żartujesz!!!
    musimy pogadać młoda damo na temat znaczenia słowa troche!!!
    Swietny rozdział i czekam na next ;*
    ~KG

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać dzisiaj tego bloga i przyznam że podoba mi się :D Masz fajny styl pisania i ciekawe pomysły ;) Czekam na next

    OdpowiedzUsuń