Strony

środa, 27 maja 2015

ROZDZIAŁ 21

Jest ostatnią osobą, którą bym się spodziewała w tym domu. Mam ochotę pobiec i wtulić się w niego z całych sił. Jednak coś mi na to nie pozwala. Udaję mi się tylko zejść powoli ze schodów i patrzeć w jego zaskoczone oczy. Cała nasz trójka stała, jakby porażona prądem. Nikt z nas nie miał odwagi czegoś powiedzieć. Wreszcie moja ciekawość i emocje dały o sobie znać.
- Co tu do cholery jasnej się dzieję? Dlaczego tu jesteś? - zapytałam, kierując swój wzrok na Felixa.
Nic nie odpowiedział, patrzył się na swoje buty, jakby tylko to się teraz liczyło.
"Dupek" - pomyślałam. Jest moim chłopakiem i nie umie mi wyjaśnić pewnych rzeczy?! Nawet nie umie powiedzieć głupiego "hej"? Czy to jest takie trudne? Jeszcze tydzień temu kochał mnie całym sercem, a teraz woli zadawać się z Oscarem, którego tak nienawidził. Cała złość, która się chowała za smutkiem, teraz się ujawniła. Podeszłam do niego i krzyknęłam:
- Jesteś idiotą! 
Dalej nic nie powiedział, ale był postęp popatrzył się na mnie. Jego oczy nie wyrażały żadnych uczuć, tak jakby miał gdzieś to co przed chwilą powiedziałam. Nie zniosłam tego i po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Schyliłam głowę, nie chciałam żadnemu z nich pokazywać, że jestem słaba.
- Nienawidzę cię Felix - powiedziałam na tyle cicho, żeby usłyszeli.
Po chwili przywaliłam mu w twarz. Był tym tak samo zaskoczony jak ja i Oscar. Nikt z nas nie spodziewał się, że mogę to zrobić. Prawdopodobnie mój rozum dobrze wie co mam robić. Chciałam żeby choć w małym stopniu poczuł to co ja. Wcale go nie nienawidziłam, chociaż może powinnam. Powiedziałam to tylko po to, żeby poczuł się zraniony. Sama do końca nie wiem, czy coś mu to zrobiło, bo nie wiem czy dalej mnie kocha. Natomiast policzek był za cały ten tydzień, za to, że mnie zostawił i to w takim stanie, bez nikogo do pomocy.
- Ashley możemy porozmawiać - zaproponował Felix.
Wyrwało mnie to z moich myśli. Nie mogę z nim pójść, to jeszcze bardziej mnie zniszczy. Będę miała przez to więcej wspomnień i doprowadzi mnie to do większego płaczu, kiedy będę już sama.
- Nie, nie możemy porozmawiać. - odpowiedziałam - Oscar co on w ogóle tu robi? Dlaczego mi nic nie powiedziałeś o tym?
Oczekiwałam na wyjaśnienia, jednak nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
- To chyba jego dom i może sobie zapraszać kogo chce nie?! Chodź stary idziemy do chłopaków pograć. - rzucił Felix, jakby nie przejmował się moją obecnością. 
Nie spodziewałam się, że tak mnie potraktuję. Byłam wkurzona i oczywiścię zaczęłam płakać. Jak najszybciej pobiegłam do pokoju Oscara, trzasnęłam drzwiami i krzyknęłam na cały dom. Oparłam się o ścianę i zaczęłam zastanawiać się, co mam teraz zrobić. Siedzieć tu dalej i czekać na moment aż znowu zacznę płakać? Do domu nie mogę pojechać, ze względu na to, że powinnam być w szkole i dlatego, że jest tam za dużo wspomnień. Od pierwszego dnia poznania go, wiedziałam, że to dupek. Niestety zakochałam się w nim jak głupia. Nie dostrzegałam jego wad i to był błąd. Powinnam o nim teraz zapomnieć, ale nie mogę to zbyt trudne. Jednak mam na tyle siły, żeby zachowywać się jak on. Niech teraz myśli, że ma przewagę nade mną. 
- Boże Ashley, ty go kochasz - podpowiadał mi głos w głowie.
To jest prawda, ale to już jest koniec i ja i on o tym wiemy. Dlatego nie mogę teraz siedzieć i ryczeć. Pokażę tym, że jestem słaba i będzie miał z tego polewkę. Już wolę udawać, że nic do niego nie czuję i być chamska, niż ciągle płakać z tego powodu, że chłopak mnie rzucił.
Usiadłam spokojnie na łóżko i zaczęłam kończyć zadania. Około godziny dwudziestej drugiej dostałam sms od mamy:
"O której będziesz w domu? Nocujesz u Felixa lub Naomi?"
Gdyby tylko wiedziała, co teraz dzieję się w moim życiu. Nie napisała by takiej wiadomości, prawdopodobnie nie wypuściła by mnie z domu i zakazała widywania z każdą osobą jaką znam.
Odpisałam jej:
"Będę za godzinę mamo. 
xx"
Po chwili na wyświetlaczy wyskoczyło mi powiadomienie o nowej wiadomości, w której było tylko "ok".
Musiałam poprosić, któregoś z chłopaków, żeby mnie odwiózł. Najlepszym rozwiązaniem byłby w tym wypadku Oscar. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy z jego łóżka, założyłam na siebie kurtkę i wyszłam z pokoju. Udałam się do salonu, w którym na kanapie siedziała grupka chłopaków w wieku Felixa i Oscara. Oczywiście w pierwszej chwili mnie nie zauważyli, za to ja zobaczyłam ich butelki od alkoholu leżące na stole. Modliłam się, żeby tylko Oscar był mnie wstanie odwieźć. 
- Ym, Oscar mógłbyś mnie odwieźć? - zapytałam.
W pierwszym momencie, gdy wstał już widać było, że jest narąbany. 
- Chcesz żebym cię odwiózł tak? A może zostaniesz na noc? - zbliżył się do mnie - E koledzy, czy mogę was prosić na małą naradę - powiedział z uśmiechem. 
Wszyscy z wyjątkiem Felixa, udali się w naszą stronę.
- Widzicie koleżanka ma problem, bo nie wie czy ma zostać, czy jechać do domu - oznajmił.
- Ale ja chce jechać do domu - odpowiedziałam drżącym głosem.
Widocznie to usłyszeli, bo zaczęli się śmiać. Zaczęłam się bardzo denerwować, nie byłam pewna do czego Oscar jest zdolny w tym stanie.
- Ona nie jest do ciebie przekonana - krzyknął któryś z jego kumpli.
- Skoro tak uważacie - odpowiedział im.
Po tych słowach zaczął mnie przysuwać do ściany. Kiedy byłam już o nią oparta, mój oddech przyspieszył, a serce mało co mi nie wyskoczyło. Po chwili poczułam jak dotknął swoją ręką mojego uda i zaczął powoli przesuwać swoją dłoń w górę.
- Nie jesteś taki - mówiłam na tyle cicho, żeby jego koledzy mnie nie słyszeli.
Nic nie odpowiedział, patrzył się na moją szyję, po chwili zaczął ją całować. Próbowałam go odepchnąć, ale nie miałam tyle siły. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć ale to nic nie dawało. Nagle poczułam jego rękę w swoim kroczu, doprowadziło mnie to do płaczu, nie chciałam, żeby mnie zgwałcił.
- Nie krzycz, a sprawie, że będzie ci dobrze - wyszeptał mi w ucho.
Zbliżył swoją dłoń do guzika w moich spodniach, już chciał go rozpiąć, kiedy ktoś szarpnął nim tak, że poleciał do tylu. Spojrzałam na mojego wybawcę, był to Felix. Poczułam się szczęśliwa, chyba jednak o mnie nie zapomniał. 
- Serio musisz być dla niej takim chamem - krzyknął.
Odwrócił się w moją stronę i powoli do mnie podszedł. Wziął moją twarz w swoje ręce i zapytał:
- Nic ci nie jest?
- Teraz już nie - odpowiedziałam i zamknęłam oczy.
Oparł swoje czoło na moim i wtedy poczułam, że wrócił mój Felix, który o mnie dba.
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam jak Oscar wstaje z podłogi i podchodzi do nas. Na sam wyraz jego twarzy krzyknęłam. Nagle to Felix znalazł się na podłodze i wycierał stróżkę krwi spod nosa. 
- Nie zaczynaj Sandman - krzyknął Enestad.
- Mieliśmy chyba umowę nie? - odpowiedział Felix, wstając.
- O czym wy do cholery mówicie? - wszyscy spojrzeli się na mnie.
- O niczym, dzisiaj to ja cię odwiozę, a Oscar zostanie tu z kolegami prawda? - zapytał mój obrońca.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku drzwi. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, Felix puścił moją dłoń i odsunął się ode mnie. Znów robił dystans między nami. Sprawiał, że znów chciało mi się płakać. W domu było tak dobrze, cała magia prysła, gdy wyszliśmy.
- Możesz mi wyjaśnić o co chodzi? Mam już dosyć tego, że się tak zachowujesz! Chcę znać wszystko! Nawet o tej umowie! - krzyczałam, tylko to powstrzymywało mnie od rozpłakanie się przed nim.
Niestety nie doczekałam się odpowiedzi. Szliśmy do samochodu w milczeniu, tak samo było jak do niego wsiadaliśmy. Jednak nie chciałam, żeby tak zostało do końca, dlatego gdy ruszyliśmy powiedziałam.
- Czy możesz mi teraz powiedzieć?
- Kurwa, co mam ci powiedzieć? To nie są twoje sprawy Ash. 
- Chyba mam prawo wiedzieć dlaczego się do mnie nie odzywasz. Co masz już inną?
Odpowiedzią była tylko głucha cisza. Wjechaliśmy do lasu, od dziecka bałam się przejeżdżać tędy nocą. Zawsze myślę, że zaraz coś wyskoczy i umrzemy. 
Chciałam włączyć muzykę, jednak Felix mi na to nie pozwolił. 
- Czy już radia nie można posłuchać?
Pokręcił tylko głową, a ja ze zdenerwowania przewróciłam oczami i zaczęłam patrzeć przez okno.
- Po co w ogóle tam byłaś? - usłyszałam po chwili.
- Bo mnie zaprosił, jednak nie wiedziałam, że będzie taki - odpowiedziałam ze smutkiem.
- Wiesz, że gdyby mnie tam nie było to... - nie dokończył, spojrzałam na jego dłonie, które zaczęły mocniej ściskać kierownicę.
- Poradziłabym sobie - odparłam.
- Pewnie, zostałabyś zgwałcona przez niego. W sumie nie, bo pewnie tego chciałaś - oznajmił z uśmiechem i spojrzał na mnie.
- Tak chciałam się z nim pieprzyć. Oczywiście. Jeszcze coś ciekawego wymyślisz?!
- No ale przyznaj, kiedy cie dotknął było ci dobrze.
- Patrz na drogę - skomentowałam.
- Czyli jednak chciałaś tego?
- Nawet mnie nie prowokuj.
- Czyli tak?
- Jeżeli ta odpowiedź cię zadowoli, to oczywiście chciałam tego. Uwielbiam, gdy chłopak dotyka mnie w takich miejscach przy kolegach - odpowiedziałam sarkastycznie.
Przez chwilę nic nie mówił.
- Może ty mi wreszcie powiesz, co to za umowa z Oscarem? - przerwałam ciszę.
- Gówno cię to powinno obchodzić.
Wahałam się nad tym, czy powiedzieć, coś czego będę zapewne żałować do końca życia.
- Wiesz, co dlatego pojechałam do Oscara dzisiaj. On nie ma tyle tajemnic, co ty i może jest dupkiem, ale zawsze jest ze mną, kiedy tego potrzebuję. W tym jest od ciebie lepszy.
Widziałam jak napinają mu się wszystkie mięśnie na rękach. Widziałam też jak naciska pedał gazu.
- Felix jedź wolniej! - krzyknęłam w pewnym momencie.
Nagle zza za krętu wyskoczyło nam jakieś zwierzę, Felix próbował zahamować, jednak na to było już za późno. Auto przewruciło się chyba z 5 razy. Niestety ja pamiętam tylko jeden pełny obrót. Następnie zobaczyłam Felixa leżącego pod drzewem. Oboje wypadliśmy z samochodu. Poczułam potworny ból w głowię, a potem nastała ciemność.

1 komentarz:

  1. Nie mozna kończyć w takim momencie!!! Ty chyba zwariowalas!!! Co sie z nimi stanie? Czy przeżyją? Dawaj szybko next!!!
    ~KG

    OdpowiedzUsuń