Strony

sobota, 6 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 23

Dzisiejsza noc była spokojna, bez żadnych dziwnych snów. Nie obudziłam się spocona w nocy, więc jest jakiś postęp. Rano czekałam na przyjście Oscara. Wydawał się dobrym człowiekiem, przeprosił mnie za wszystko, co się zdarzyło przed wypadkiem, mimo że tego nie pamiętam. Chciałabym sobie wszystko przypomnieć, ale pewnie zajmie to mi dużo czasu. Na pewno pomoc Oscara się przyda. O dziewiątej rano przyszła do mnie pielęgniarka, zapytała jak się czuję i przyniosła mi śniadanie. Na talerzu leżała jajecznica, spróbowałam ją, po czym wyplułam. Była strasznie słona i nie dało się jej nawet przełknąć. Odłożyłam moje jedzenie na półkę i wstałam z łóżka. Wydaję mi się, że od wczoraj jest lepiej, dużo łatwiej poruszam moimi nogami. Podeszłam do okna i popatrzyłam na podwórko szpitalne. Nie było ono za duże, mieściło się na nim tylko kilka samochodów, należących do lekarzy. Cały budynek szpitalny, był w kształcie litery "U", dlatego z mojego okna, widziałam dwa sąsiednie oddziały. Nagle zza chmur wyszło słońce, którego tak bardzo potrzebowałam. Zamknęłam oczy i podniosłam głowę. Chciałam, żeby jak najwięcej promieni dostało się na moją twarz.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, odwróciłam się, a w progu stał Oscar. Dzisiaj miał na sobie dżinsową koszulę i czarne rurki. Jego włosy były w nieładzie, a na oczach miał czarne okulary. Znowu poczułam się przy nim nie swojo, ponieważ kolejny dzień z rzędu miałam na sobie koszulę szpitalną, która nie była za piękna. Jemu to chyba nie przeszkadzało. Podszedł do mnie i przytulił mnie, mówiąc:
- Witaj piękna
- Cześć, jaka piękna? Cały czas taka sama, nic nawet z włosami nie robiłam.
- Widać - zaśmiał się.
Szturchnęłam go łokciem i uśmiechnęłam się.
- Mam coś dla ciebie - zakomunikował.
- Co takiego? - ucieszyłam się.
Nagle zza pleców wyjął bukiet kwiatów. To miły gest z jego strony. Fajnie, że o mnie pamięta.
- Dziękuję, są śliczne - powiedziałam i wzięłam od niego, moją niespodziankę.
Włożyłam je do tego samego wazonu, co wczorajsze kwiaty. Nie wiem, czy tak można, ale w sumie kto mi zabroni.
- Jak tam ci minęła noc? - spytał się mnie, kiedy usiadłam na łóżku.
Oscar zajął to samo miejsce, co wczoraj.
- Całkiem nieźle, przynajmniej nic mi się nie śniło...
Wtedy przypomniało mi się...

Jestem na ulicy, nikogo nie ma. Nagle widzę ciemną postać. Zaczynam biec, nie wiem dlaczego... Biegnę do tej osoby, wiem, że chcę ją przytulić.
Ciemność...
Czuję jego ciepłe wargi na swoich, próbuję na niego spojrzeć...
Ciemność...

- Ashley! - machał mi ręką przed oczami Oscar.
- C-co?
- Nie mówiłaś nic przez około - popatrzył na zegarek - dwie minuty. Na pewno nic ci się nie śniło?
- Nie - odpowiedziałam najszybciej jak potrafiłam - A co u ciebie?
- W sumie to nic ciekawego.
- Twoi rodzice nie pytali się ciebie, dlaczego tak późno wróciłeś?
- Moich rodziców to zbytnio nie obchodzi.
- Jak to?
- Nie ważne. Nie mówmy o tym. Dalej chcesz zobaczyć Felixa?
- Tak! - oznajmiłam - Ale wiesz w jakiej on jest sali?
- Już u niego byłem trzy razy - odpowiedział, schylając głowę.
- Aha, w jakim jest stanie? Pamięta coś?
- Dalej leży w śpiączce.
Mimo że nie pamiętam tego człowieka, zachciało mi się płakać. Czyżby moje serce pamiętało o wszystkim?
- Zaprowadź mnie do niego! - rozkazałam.
- To chodź za mną.
Najpierw poszliśmy przez korytarz z gabinetami lekarskimi, w połowie drogi nie miałam już siły (a raczej moje nogi) i upadłam. Oscar pomógł mi wstać i kazał oprzeć mi się na nim. Dziękowałam mu przez resztę drogi za pomoc. Następny korytarz, w który skręciliśmy, był zapełniony pacjentami. Wszędzie widziałam biegające dzieci, smutno mi się zrobiło na myśl, o tym że muszą spędzać czas w tym ponurym miejscu. Na ich miejscu uciekłabym. Ostatnia sala z pacjentem należała do Felixa. Jego pokój wyglądał trochę inaczej niż mój, ponieważ w większości był przeszklony i zanim się weszło, można było zobaczyć w jakim jest stanie. Ten chłopak leżał, a maszyna robiła za niego resztę, ten widok był straszny. Jego twarz była blada, wyglądał jakby zaraz miał iść do trumny, tylko garnituru mu brakowało.
Kiedy weszliśmy, podeszłam bliżej, żeby ujrzeć jego twarz.
Po chwili wszystko wróciło...
- Dobrze, pierwsza para to Felix i ...
Było mi obojętne, kto to będzie. Chciałam przejść do momentu, kiedy ja będę się ścigać.
- Ashley.
Czy ja usłyszałam swoje imię?

****
- KOCHAM CIĘ! Śpij dobrze słońce. 
Leżałam w łóżku, kiedy zadzwonił do mnie Felix. Nie odebrałam, jednak odsłuchałam wiadomości. Na ostatnie słowa uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Ja ciebie też

***
Pogładził mnie delikatnie po policzku. Przeszły mnie ciarki. 
- Zimno ci? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam.
Nasze twarze zbliżyły się. Nagle poczułam ciepło, które mnie wypełnia. Całowaliśmy się i było to najlepsze uczucie, jakie do tej pory miałam.
Mogę powiedzieć, że Felix umie się całować.

***
- Mam - krzyknęłam do Naomi.
- Co takiego? - zapytała się.

***
- Nie wiem, w którym momencie sobie poszłaś, ale zacznę od tego, że całowałam się z Oscarem i w tym momencie przyszedł Felix. Pokłóciliśmy się i mnie uderzył.
- Co? Jak to? - zdziwiła się.
- No tak było i...
- Ashley - przerwała mi - przepraszam to moja wina.
- Co twoja wina!? - zdenerwowałam się.
- To ja zadzwoniłam po Felixa.
Byłam w szoku, ale w sumie to nie jej wina, że on mnie uderzył, nie wiedziała, że tak się stanie. Martwiła się i to wszystko.

***
- Jestem Ashley Kien.
- Może coś więcej opowiesz? - zachęcał mnie komisarz.

***
- Bawi cię to?! - zapytał z wściekłością.
- Nie, ale cieszę się, że wróciłeś - powiedziałam.
Widziałam, jak po jego twarzy przebiegł niewinny uśmiech.
- Dość mam tego! Wróciłem dla tego, żebyś nie narobiła sobie, jeszcze większego syfu.

***
- Felix... - powiedziałam, po czym złapałam go za ramię.
W tym momencie wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Moje usta zrobiły się ciepłe, a całe ciało zaczęło drżeć. Poczułam jego wargi na moich. Pocałował mnie. Ręce położył na moje biodra i przesunął mnie bliżej siebie. Kiedy złapaliśmy oddech, przytulił mnie, a głowę oparł na moim ramieniu.
- Nigdy więcej, nie mów takich rzeczy. Czasami potrzebuję małej chwilki tylko dla siebie. Kocham cię i jesteś moim skarbem, który jest tylko dla mnie. - wyszeptał mi do ucha. Po czym złożył mały pocałunek na mojej szyi. 
Po chwili przybliżył swoje usta do moich. Czułam jego oddech, był bardzo nieregularny, zupełnie jakby stresował się przed bliskością. 
- Pocałuj mnie - szepnął.
Zrobiłam to co kazał. Tym razem pocałunek był inny. Bardziej namiętny ale jednocześnie czuły. Nie da się tego wyrazić słowami. Po prostu potrzebowaliśmy tego, tak bardzo jak narkotyku. Jego usta, były uzależnieniem, nie dało się od nich oderwać. Moje serce szalało, a w jego ramionach zapominałam o wszystkim. Skupiałam się na jego gorących wargach, które muskały moje usta. Ten pocałunek był najlepszy w moim życiu, kiedy położyłam swoje ręce na jego karku, Felix oddalił głowę i powiedział:
- Chyba trzeba już ruszać do domu.

***
- Wiesz, co dlatego pojechałam do Oscara dzisiaj. On nie ma tyle tajemnic, co ty i może jest dupkiem, ale zawsze jest ze mną, kiedy tego potrzebuję. W tym jest od ciebie lepszy.
Widziałam jak napinają mu się wszystkie mięśnie na rękach. Widziałam też jak naciska pedał gazu.
- Felix jedź wolniej! - krzyknęłam w pewnym momencie.
***

Zakręciło mi się w głowie, upadłam, poczułam ręce Oscara. Nie zdążył mnie złapać...
Co się właśnie stało?
Chyba wiem, już wszystko. Całą prawdę o moim życiu. Wszystko, co kochałam straciłam w tym wypadku. Powróciły mi uczucia, miałam ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się w tym samym czasie. To jest tak jakbyś nagle włączył sobie guzik z człowieczeństwem. Każde twoje kłamstwo, rozmowa, kłótnia, przemyślenie wraca. W tym momencie uznaję, że nieświadomość jest lepsza od tego bólu, co przyszedł. Zniknęło w ciągu sekundy i powróciło w ciągu sekundy. To jest o wiele silniejsze niż najpotężniejszy huragan czy trzęsienie ziemi.
A najgorsze, że to co się teraz dzieję, może być z mojej winy. Felix, który leży w śpiączce...
- Felix! - krzyknęłam i łzy same zaczęły mi spływać po policzku.
Chciałam do niego podbiec, przytulić go i przeprosić za wszystko.
Zamiast tego poczułam jak Oscar mnie trzymał za ręce i nie pozwalał mi się ruszyć.
- Zostaw mnie! Ja musze do niego podejść! - szarpałam się, a łzy leciały jeszcze szybciej.
Nagle do pokoju przyszła ochrona. Złapali mnie za ręce i kazali mi iść do pokoju.
- Wy nie rozumiecie ja muszę go przeprosić! Muszę po prostu go przytulić! - próbowałam się wydostać z całych sił. Kopałam ich i wyrywałam się, co chwilę.
Oni nic nie rozumieli. Kiedy wszystko ci wraca i wiesz, że straciłeś ukochaną osobę, stoisz bezczynnie czy próbujesz jak najszybciej być przy niej? Stańcie na moim miejscu i zastanówcie się, co wy byście zrobili? Szczególnie, że to moja wina...
- Felix! - krzyknęłam z całych sił.
Płakałam tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu. W pewnej chwili poczułam jak ktoś wbija mi coś w ramię.
- Ał - syknęłam z bólu.
Z pod swoich zapłakanych oczu, ujrzałam strzykawkę na moim ramieniu.
Wiedziałam, że to na pewno jakiś środek usypiający. Opuściłam głowę, a włosy zasłoniły mi twarz.
- Felix, proszę obudź się - szepnęłam.

Szłam ulicą, godzina dwudziesta trzecia. Jeszcze tylko kilka przecznic i będę w domu. Nagle słyszę krzyk...
Podbiegam, widzę kobietę...

Budzę się, znowu jestem cała mokra. Dlaczego te okropne sny mam w tym szpitalu? Chcę swoje dawne życie, szkoda, że ono nie wróci...
Słyszę jak ktoś puka i widzę moją mamę w progu.
- Mogę wejść? - pyta.
- Mamo! - krzyczę i rzucam się jej na szyję.
Odwzajemnia mój gest i po chwili obie siadamy na łóżko.
- Wiesz byłam tu, kiedy się obudziłaś ale nie poznałaś mnie. - oznajmiła i odgarnęła mi kosmyk z włosów.
- Wiem już pamiętam - wzdycham.
- Co się stało w sali Felixa? - pyta mnie.
Nie umiem wydusić z siebie słowa, tam wszystko wróciło. A ja...
Zaczynam płakać i nie odpowiadam mamie na pytanie, tylko wtulam się w nią.
- No już kochanie - głaszczę mnie - wróciła ci tam pamięć tak?
- P-p-powiedzieli c-ci?
- Tak skarbie, ale już wszystko w porządku nie płacz. Felix się obudzi i będzie jak dawniej.
- Ale ten wypadek to moja wina mamo - przyznaje.
Wiem, że ją to zdziwiło. Pewnie nie spodziewała się takich słów od własnej córki.
- Wiesz mamo, chciałabym żeby całe moje życie było normalne. Umawiać się z Felixem na randki, chodzić do jego domu i poznać jego rodziców. Nie przejmować się tym, że z dnia na dzień zmieni swoje uczucia do mnie ani jego podłymi koleżankami. Jeszcze Oscar...
- Córeczko życie nastolatki nie jest proste, sama przez to przechodziłam. Musisz jakoś dać radę. Zobaczysz, gdy oboje z Felixem wyjdziecie ze szpitala wszystko będzie dobrze. A jak wyglądał wasz wypadek?
- Nie chce o tym rozmawiać - powiedziałam.
Łzy już mi nie leciały, chciałam teraz porozmawiać z Felixem jednak to było nie możliwe.
Siedziałam tak z mamą jeszcze przez pół godziny.
- Słoneczko, ja się już muszę zbierać. Ale właśnie! Mam coś dla ciebie! - krzyknęła.
Zaczęła wyjmować z torebki moje różne kosmetyki, szczotkę i co najważniejsze telefon.
- Znaleźli to wszystko w aucie Felixa po wypadku. Masz szczęście, że telefon był przykryty ubraniami i się nie potłukł.
- Dzięki mamuś - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
Zanim wyszła spojrzała jeszcze raz na szafkę. Po chwili zapytała:
- Od kogo masz te ładne kwiaty?
- Od Oscara - odpowiedziałam.
Kobieta uśmiechnęła się tylko, po czym wyszła.
Właśnie Oscar...
Przeprosił mnie za wszystko, pomógł mi we wszystkim po wypadku. Może się zmienił i trzeba dać mu drugą szansę?


-----------------------------------------------------------------------

Rozdział 23!!!! Już tu jesteśmy!
Jak wam się podoba? Liczę na wasze opinie! Jak widzicie Ashley odzyskała swoje wspomnienia. Mam nadzieję, że się cieszycie :). Dzisiaj jeszcze postaram się dodać nowe piosenki na ten pasek, żeby było coś nowego, bo pewnie te wam się już znudziły. Teraz pytanie do was chcecie spokojne nutki czy jakieś energiczne?
Przy okazji możecie wejść na bloga mojej koleżanki:
http://zazakretemas.blogspot.com/
Jest świetny polecam wam go!
Widzimy się z następnym rozdziałem za tydzień (jak zawsze w sumie)! Komentujcie!
 




1 komentarz:

  1. Boże jaki smutny rozdział płakałam jak go czytałam
    on musi się obudzić b nie wyrobie!!!
    czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń