Strony

wtorek, 30 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 5

"Gdzie ten cholerny autobus" - pomyślałam sobie. Stałam na przystanku i modliłam się, żeby przyjechał za chwilę. Felix będzie na miejscu lada moment, a ja co? Godzina drogi. Muszę mu napisać, że się spóźnię. Wyjęłam telefon z kieszeni swoimi zamarzniętymi palcami. Na dworze było ledwie 2 stopnie, zaczynała się zima, czyli pora roku, za którą nie przepadam. W tym okresie zawsze jestem zmęczona i na nic, nie mam ochoty. Jednak na dzisiaj muszę mieć dużo siły, bo wydaję mi się, że to będzie długi dzień.
Wciskałam z trudem każdy przycisk. Wiadomość była krótka:
"Spóźnię się, czekam na autobus.
xx" 
Chciałam go zobaczyć, miałam tę świadomość, że mnie kocha. Dodawało mi to odwagi. Moje policzki zrobiły się czerwone na samą myśl o nim. W tej chwili, w głowie miałam różne scenariusze naszego spotkania. Mogło się to zakończyć dobrze, jak i źle. "Ashley myśl pozytywnie, musi się udać" usłyszałam głos w mojej głowie. Moja mama zawsze mi tak powtarza, kiedy stresuję się czymś.
                                              *************
- Ashley, spóźnisz się! - krzyczała moja mama z dołu.
- Już idę, tylko ...
- Nie ma już "tylko" 
Zeszłam po schodach z książkami w ręku. Gdy mama mnie zobaczyła, od razu zaczęła się śmiać.
- Co ci jest? - zapytałam.
- Po co ci to wszystko? 
- Muszę sobie powtórzyć przed sprawdzianami - oznajmiłam, poprawiając spódniczkę. W tym momencie wszystko mi zleciało z rąk.
- Widzisz, to wszystko przez ten galowy strój - skomentowałam.
Schyliłyśmy się z mamą, aby to pozbierać.
- Mamo, a co jeśli nie zdam, albo ...
- Ashley myśl pozytywnie, musi się udać - powiedziała z uśmiechem.

                                                 ***********

 Obudziłam się z zamyślenia i spojrzałam na drogę. W oddali zobaczyłam ... 
- Autobus - szepnęłam.

~*~

"Szybciej no, jeszcze tylko jeden przystanek"
Ludzi było w pojeździe zdecydowanie za dużo. Większość to starzy ludzie lub pijaki. Jeden stał obok mnie, powstrzymywałam odruchy wymiotne przez całą jazdę. Cieszmy się, że zaraz wysiadam. Widzę już mój przystanek, tylko teraz największy problem. Muszę się dostać do drzwi, żeby to zrobić, popchnęłam kilka pań. Wysiadając, usłyszałam krzyki kilku osób. Chyba przewróciłam komuś torebki. Mówi się trudno. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie pojadę autobusem. 

Rozejrzałam się i w oddali zobaczyłam ciemną postać. Przez chwilę zastanawiałam się, czy to na pewno on. Jeśli się pomylę i to jest ktoś inny. Poczułam wibrację w kieszeni, spojrzałam na telefon. Był to sms od Felixa:
"Co tak stoisz? Chodź tutaj!". Nie potrzebowałam większego potwierdzenia. Pobiegłam najszybciej, jak tylko umiałam. Gdy byłam już blisko, zwolniłam, aż w końcu rzuciłam mu się na szyję. Był zaskoczony, ale objął mnie mocno. Stalibyśmy tak o wiele dłużej, gdyby nie Felix. Który zdjął ze mnie swoje ręce, a ja odruchowo zrobiłam to samo.
- No to hej - przywitał się.
- Cześć - zaskoczona, opuściłam głowę, jak małe dziecko.
Na chwilę zrobiło się niezręcznie.
- Wiesz, chciałem ci coś oddać. - powiedział.
- Co takiego? - zapytałam.
Wyciągnął zza pleców mój pamiętnik i podał go mi.
- Czyli to ty? - odebrałam swoją własność i zachciało mi się płakać.
- Tak ... przepraszam - odpowiedział.
Czemu to zrobił? Jak chciał mnie poznać, to trzeba było się zapytać. Nie robi się takich rzeczy, jeśli się kogoś kocha.
- Dlaczego?
- Moja głupota i tyle, ale przysięgam, nic nie przeczytałem. Nie mógłbym ... na prawdę.
- Mam ci uwierzyć? Jak?
Zamknęłam oczy, a łzy same zaczęły mi spływać po policzku. Nagle jego ręka dotknęła mojej twarzy.
- Uwierz, bo cię kocham, jak nigdy nikogo.
Podniosłam powieki i spojrzałam na niego. 
- Nawet z tym rozmazanym tuszem po oczami, wyglądasz przepięknie - powiedział i uśmiechnął się.
Przetarłam palcem, skórę pod okiem i zobaczyłam, że opuszek jest cały czarny. 
- Na opakowaniu pisało wodoodporny - oznajmiłam i zaczęłam się śmiać.
Felix zrobił to samo.
Pogładził mnie delikatnie po policzku. Przeszły mnie ciarki. 
- Zimno ci? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam.
Nasze twarze zbliżyły się. Nagle poczułam ciepło, które mnie wypełnia. Całowaliśmy się i było to najlepsze uczucie, jakie do tej pory miałam.
Mogę powiedzieć, że Felix umie się całować.

                                            Oscar pov

Czemu ona woli jego? Co on ma takiego w sobie? - rozmyślałem sobie, idąc w stronę domu - Staram się jak mogę, ale ona i tak, tego nie zauważa. Co takiego źle robię?
- Hejka Oscar.
Kiedy usłyszałem swoje imię, od razu się ocknąłem i rozejrzałem. Koło mnie, na ławce siedziała Rebecca i Anna. Dwie parszywe żmije, nie chciałem z nimi rozmawiać. Szczególnie z Rebeccą, z którą kiedyś byłem.
- Cześć dziewczyny - przywitałem się i poszedłem dalej. 
Jednak nie przeszedłem kilku kroków,a znowu usłyszałem:
- Jesteś zły na Felixa prawda? - głos mojej byłej.
- Może, a co cię to? - zapytałem.
- Wiesz bo ja ... - w tym momencie, szturchnęła ją Anna - tzn. my jesteśmy złe na Ashley. Czyli, może połączymy swoje siły?
Zainteresowało mnie to co mówi, może uda mi się ich rozdzielić, dzięki nim.
- Zależy ... - odpowiedziałem.
- Może cię zainteresuję to, że mamy telefon Ash.
Dziewczyny są niezłe, jednak, skoro zwróciły się do mnie o pomoc tzn., że same niczego w nim nie znalazły. Chyba, że coś przeoczyły.
- Mogę go zobaczyć? - zapytałem.
Anna wyjęła go z kurtki i podała mi. Telefon nie miał żadnego kodu ani blokady. Zacząłem szukać czegoś podejrzanego, aż nagle zauważyłem jej notatnik. Było tam to czego się obawiałem ... Od razu skasowałem tą notatkę i wszystkie jej kopię.
- Nic tutaj, nie widzę dziewczyny
- Nie potrzebnie go ukradłyśmy - westchnęła Anna.
- Ale na pewno, nic tam nie ma? - zapytała dla pewności Rebecca.
- Na 100%, poza tym jestem zły na Felixa, a nie na Ashley. Więc nie będę wam pomagać. 
- To po co chciałeś jej telefon? - dopytywała się moja była - chciałeś sprawdzić, czy nie ma tam czegoś o Felixie, albo czy jest tam jakiś jej sekret. 
- Posłuchaj, już wolę, żeby byli razem niż dogadywać się z wami. - skomentowałem i odszedłem. 
- Takim sposobem, ona na pewno nie będzie twoja. - krzyknęła Rebecca.
Odwróciłem się i pokazałem jej środkowy palec. Może tym sposobem zrozumie, że nie chce mieć z nią nic wspólnego. Włożyłem ręce do kieszeni i poszedłem dalej. Nie chciało mi się, już wracać do domu. Skręciłem w stronę parku,a tam zobaczyłem ich - Ashley i jego. Tego idiotę, który może mieć każdą, a chce właśnie ją. Szli za rękę, czy oni są już razem? Moje serce o mało co, nie wyskoczyło, a po sekundzie czułem się tak, jakby ktoś zrzucił na mnie cegłę. Byłem przybity i wkurzony. Chyba najwyższy czas się spotkać z Felixem i wytłumaczyć, dlaczego Ashley należy się mnie.


*czcionka pochyła - wspomnienia Ashley
************************************************


Więc mamy rozdział 5, długo mi to zajęło. Przepraszam, ale sami rozumiecie. Był ostatni tydzień szkoły, więc sprawdziany. Potem okres przed świąteczny, na koniec same święta, które u mnie w rodzinie trwały 5 dni. No niestety. 
Osobiście chciałam 6 rozdział dodać jutro, aby wynagrodzić wam moją nie obecność, niestety nie wiem, czy mi się uda. 
Jeśli nie to myślę, że pojawi się w tym tygodniu.

ogłoszenia:

1. Pojawiła się strona na blogu pt."Bohaterowie". Możecie tam zaglądać i zobaczyć, jak wyglądają nasze postacie. Kiedy pojawi się ktoś nowy w opowiadaniu, naturalnie zostanie dodany do tej strony.
2. Ostatnio pojawiły się kolejne miłe komentarze na blogu. Za które oczywiście dziękuję. Wszystkie czytam i mam nadzieję, że będzie ich więcej.
3. Specjalnie podziękowanie należą się też stronce The Fooo Poland, która udostępniła mojego bloga.
4. Piszcie mi w komentarzach, co jeszcze mam ulepszyć lub dodać na bloga.
5. Poprosiłam moją koleżankę o zrobienie obrazka do mojego bloga, na którym będzie Felix i Ashley z opowiadania. Sama nie jestem w stanie tego zrobić. Oczywiście przydałoby mi się kilka takich obrazków, więc jak ktoś jest chętny niech pisze w komentarzu lub przesyła od razu swoje prace na mój e-mail Fooomylove@gmail.pl 
To chyba wszystko co chciałam i dziękuję za dużą aktywność na blogu.



środa, 10 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 4

Od tamtej wiadomości minęło kilka dni, a ja wciąż, nie mogę o niej zapomnieć. Czułam się tak, jakbym miała skrzydła i potrafiła latać. Wszystkie moje emocje odczuwałam 3-krotnie bardziej. Chodziłam zakochana i teraz mogę to powiedzieć otwarcie "Kocham Felixa". Tylko, była jeszcze sprawa pamiętnika. 
Nie byłam do końca pewna, czy to na pewno on zrobił. Jednak wszystko wskazywało na to. On tylko był u mnie w ten dzień.
- Co za miła niespodzianka Ashley! - od razu poznałam ten głos.
- Hejka Oscar - przywitałam się - Masz jakieś wieści od Felixa?
- Co? A co z nim nie tak?
- W sumie to tyle, że się nie odzywa.
- Wiesz to chyba dobrze - zdziwiło mnie to, co powiedział. 
- Dla ciebie, bo go nie lubisz - podniosłam głos.
- Nie, to nie prawda 
- Nie kłam, a zresztą, po co ja z tobą rozmawiam - powiedziałam i odeszłam.
Nagle ktoś ścisnął moją rękę i szarpnął mnie tak, że o mało, co się nie przewróciłam. 
- Nie skończyliśmy chyba gadać! - warknął na mnie.
Przestraszyłam się, nie wiedziałam, że on taki jest. Felix miał rację, co do niego. Nie trzeba ufać wszystkim.
- Puść! - krzyknęłam.
- Ym przepraszam.
"CO DO CHOLERY?" - pomyślałam. Nagle miły? Ja chyba wariuję. Może mi się to tylko śni. W sekundę mnie puścił, a ja skorzystałam z okazji i zaczęłam uciekać.
Biegłam, nie patrząc w tył. Nie słyszałam, żeby mnie gonił, dlatego stanęłam po chwili i obejrzałam się. Stał dalej w tym samym miejscu, z ręką nad głową i spuszczonym wzrokiem. Było mi go szkoda, bo w sumie przeprosił. Postanowiłam, że wrócę do niego i porozmawiam. Każdy zasługuję na drugą szanse. Po chwili stałam już obok Oscara. Spojrzał się na mnie ze smutkiem. Zraniłam go swoją ucieczką, było mi go w tym momencie szkoda.
- Oscar, ja ... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie, nic nie mów. Zachowałem się jak najgorszy drań i cię za to przepraszam.
- Ja też postąpiłam głupio ...
- Nie, każdy by w tej sytuacji tak postąpił. Zraziłaś się do mnie teraz - powiedział to tak, że czułam jakby, to całe zamieszanie było moją winą.
- Wydawałeś się taki miły ...
- To wszystko przez to, jaki kiedyś byłem. Możemy pójdziemy na kawę to wszystko ci opowiem?
Nie byłam przekonana, co do tego pomysłu.
- No proszę zgódź się! - nalegał.
"Ashley, nie rób tego" 
- No dobra - powiedziałam, co innego niż myślałam.
                                     ************************       
                                           Felix Pov

Leżę na łóżku i myślę, co mam zrobić? Zadzwonić? Może zaczekać aż sama to zrobi? Sięgam po telefon i nic.
- Ashley, Ashley, Ashley ...
Biorę w ręce jej pamiętnik i przypomina mi się to, co zrobiłem. 
                                         ********************
Idę ulicą, nie ma nikogo. Tylko ja i ciemność. Na szczęście znam drogę na pamięć. Bywałem u niego zawsze po lekcjach. Jeszcze tylko 2 domy i będę na miejscu. Patrzę na telefon, dochodzi północ, o tej porze na pewno go nie ma. Jego rodziców pewnie też nie. Tym lepiej dla mnie.
Stoję przed furtką, moment zawahania, ale wchodzę. Zakładam kaptur, aby na pewno nikt z przechodzących, nie odróżnił mnie od cienia. Przeskakuję trzy pierwsze schodki i znajduję się na ganku. Teraz najgorsza część roboty - drzwi.
Wyjmuję z kieszeni kurtki jedną wsuwkę, którą ukradłem przed wyjściem mamie. Zamki po chwili puszczają, a ja mogę wejść do środka. Wszystko tu jest mi znajome, dlatego nawet po ciemku, wiem, gdzie co leży. Schody na góry są po prawej stronie i tam się udaję. Wchodzę ostrożnie, próbując nie zostawiać śladów. Pokój, którego szukam jest na przeciwko mnie. Kieruję się tam i wszystko jest umeblowane, jak przed dwoma laty. Łóżko w centralnej części, po bokach szafki, a przy oknie biurko. Nic nadzwyczajnego. Światło z ulicy wpada do pokoju, idealnie oświetlając szufladę, którą chce otworzyć. Podchodzę do niej i po woli ją wysuwam. W środku leży jeden, jedyny przedmiot. Pamiętnik Ashley (nie chciałem go czytać, to są jej wspomnienia).Została mi tylko jedna rzecz do zrobienia. Zabrać go i wyjść. Byłoby to łatwe, gdyby nie fakt, parkującego samochodu przed domem. Jego rodzice wrócili. Musiałem wymyślać plan awaryjny. Wyjść przez okno? Dobre, tylko nie mam liny, a wyskoczyć się nie da. Słyszę ich głosy, moja adrenalina rośnie. Wyjmuję szybko to, po co przyszedłem. W tym momencie słyszę przekręcanie klucza. Weszli. Co teraz? "Myśl" - podpowiadał mi głos w głowie. 
- Idę zrobić nam coś na kolację - mówi jego mama.
- To ja pójdę do piwnicy po wino - oświadczył tata Oscara.
To był idealny moment, żeby się wymknąć. Zszedłem po cichu ze schodów, a następnie uchyliłem lekko drzwi. Błyskawicznie wyszedłem i zacząłem biec, jak najszybciej mogłem. Po kilku minutach zaczęło brakować mi tchu. Kiedy zobaczyłem, co trzymam w ręce, uśmiechnąłem się sam do siebie. 
- Niezły jestem - powiedziałem, po czym poszedłem w kierunku domu.
Byłem z siebie bardzo dumny.
                                         ******************
Muszę się z nią zobaczyć i pogodzić. Od razu powiem jej co czuję i mam nadzieję, że przez to się ode mnie nie odsunie. Biorę w rękę telefon, wybieram jej numer i dzwonie. Oczywiście słyszę:
Z tej strony Ashley Kien, niestety nie mogę teraz odebrać, zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału. PIB.
- Cholera
Nie zastanawiam się dłużej, zabieram najpotrzebniejsze rzeczy i wychodzę. Udaję się w kierunku jej domu. To pół godziny piechotą, muszę pójść na przystanek, będzie szybciej. Przebiegam przez ulicę i po chwili docieram do celu.
                                           *******************
                                           Ashley Pov

Siedziałam z nim w kawiarni, słuchając jego opowieści o swoim życiu. Nie obchodził mnie on. Myślałam tylko o Felixie. Chciałam się z nim tak bardzo zobaczyć.
- Ashley słuchasz mnie? - zapytał Oscar.
- Pewnie - powiedziałam.
- Nie kłam, wiem, że o nim myślisz.
- Dobra przyznaję się. Tylko nie bij - zażartowałam.
- Nie, spokojnie. Zazdroszczę mu.
- Czego? - zdziwiłam się.
- W sumie niczego ... Zadzwoń do niego.
Wyjęłam telefon i zobaczyłam Jedno nieodebrane połączenie: Felix.
- Kurde
- Co się dzieję?
- Nic, ale muszę już iść. Odezwę się jutro. Pa.
Zdjęłam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z kawiarni. Zaczęłam dzwonić do Felixa, jednak nie odbierał. 
- Gdzie on teraz może być? - powiedziałam po cichu.
Nagle usłyszałam znajomą mi piosenkę Shawn Mendes Something Big. Mój telefon! Natychmiast odebrałam.
- Halo?! - byłam tak przejęta, że zapomniałam spojrzeć, kto dzwoni.
- Ashley. Twój dom. Teraz! - oznajmił Felix.
- Okey.
Byłam godzinę drogi od miejsca spotkania. Nie miałam innego wyjścia, jak pobiec na autobus.

-------------------------------------------------------------------------
I mamy 4 rozdział. Kto się cieszy? Nie jest zbyt długi i ciekawy, ale musiał być on stworzony. Ponieważ bez niego, nie byłoby całej historii. Przepraszam za wszystkie błędy, starałam się go napisać jak najszybciej

INFORMACJĘ:
1. Chce podziękować wszystkim, za to, że doceniają moją pracę. Nie jestem im obojętna. Jeśli komentujecie to na prawdę jest mi bardzo miło.
2. Jeśli widzicie tytuły piosenek, klikajcie w nie! Odtworzy się wam ten kawałek. W tym rozdziale jest to Shawn, którego bardzo kocham. I oczywiście piosenka pasuję mi bardzo do tego momentu, ponieważ jest to chwila kiedy Ashley i Felix są bardzo podekscytowani spotkaniem i adrenalina w nich skaczę.
3. Chcę stworzyć na blogu ZAKŁADKĘ: BOHATEROWIE, aby lepiej ich wam przybliżyć. Jednak nie wiem, czy ktoś będzie chciał to czytać?
4. Czy chcielibyście dostawać jakieś małe spojlery przed pojawieniem się rozdziału?
Chodzi mi o np. jakąś linijkę tekstu.
To chyba wszystko jak na razie. Tak myślę. 
Jeszcze jedno:
Jeśli macie jakieś pomysły, co do ulepszenia bloga lub też, co mogę poprawić, śmiało piszcie. 
Dziękuję. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie za nie długo.



niedziela, 7 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 3

Godzina 19, a my siedzimy z Felixem na łóżku i opowiadamy sobie, nasze historię z dzieciństwa. Na prawdę dobrze mi się z nim gada. Myślałam, że jest rozpieszczonym dzieckiem, jednak okazało się zupełnie inaczej. Jego rodzice się rozwiedli, jak był mały. Od tamtej pory musiał opiekować się młodszym rodzeństwem, ponieważ jego mama pracowała na dwie zmiany. Kiedy mi to wszystko opowiadał, nie wydawał się smutny, ani przygnębiony, wręcz przeciwnie był cały czas uśmiechnięty. Nagle w pokoju zapadła cisza, nie śmialiśmy się już, tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Czas stanął i zostaliśmy tylko my, to było dziwne, a zarazem bardzo magiczne. Można by uznać, to za scenę, jak z filmu. Nie, nie chciałam tego. "Ashley" - słyszałam głos w mojej głowie. W tym momencie zamknęłam oczy i powiedziałam:
- Przepraszam.
- Ale za co? - zapytał, zdziwiony Felix
Widział, że było to dla mnie niezręczne. Zbliżył się do mnie, myślałam, że chce mnie przytulić, a on zaczął mnie gilgotać.
- Przestań - krzyczałam, śmiejąc się.
- Chciałabyś
Kiedy skończyliśmy się śmiać, okazało się, że Felix na mnie leży. Był to kolejny moment, którego na pewno nie zapomnę. Nasze głowy powoli zbliżały się do siebie. To nie była kwestia, czy tego chcemy, tu kierowały nami nasze uczucia. Wszystko to zmierzało, ku jednej rzeczy, milimetry dzieliły nas od siebie. 
- Słoneczko, jestem - usłyszałam głos mamy.
Wtedy ocknęliśmy się i oboje się zarumieniliśmy. Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do lustra, patrząc, czy wyglądam jakoś podejrzanie. Felix stanął za mną i patrząc na nasze odbicia zaczął mówić:
- Wiesz to było dziwne i trochę głupie.
- Ta - odpowiedziałam.
- Chyba już pójdę - oświadczył.
Odwróciłam się do niego i oznajmiłam:
- Jesteś tu zawsze mile widziany.

Zeszliśmy na dół razem, zdziwienie mojej mamy, było nieuniknione.
- Dobry wieczór - przywitała się - Mama tej, o to młodej panny, a ty to ...
- Felix, miło mi panią poznać.
- Nawzajem, napijesz się czegoś może? - zapytała.
- Nie dziękuję, ja już muszę uciekać. Do widzenia proszę pani.
- Do widzenia, miłego wieczoru - odpowiedziała.
- Mamo, odprowadzę go do drzwi - oznajmiłam.
- Przystojny - szepnęła.
Zrobiłam minę, jakbym zjadła kwaśną cytrynę. Wiem, że ona chce, abym miała chłopaka. Jednak nie chce go mieć na siłę.
Podeszliśmy do furtki i tam musieliśmy się pożegnać. U normalnych osób wystarczyło by "pa, do jutra". U nas to była cisza i gapienie się w swoje buty.
- No więc - zaczęłam - to do zobaczenia.
- Ashley...
- Tak!? - ożywiłam się.
- Mogę cię przytulić? - zapytał.
Spojrzałam się na niego i nie musiałam odpowiadać. Rzuciliśmy się na siebie, Felix lekko mnie podniósł 
- Przyjdziesz jutro?
- Kiedy tylko będziesz chciała, Ash.
Postawił mnie i odszedł, zamykając za sobą furtkę. Patrzyłam jeszcze chwilę, dopóki nie zniknął z mojego pola widzenia.
Wróciłam do domu i od razu od progu, przywitał mnie wzrok mojej mamy.
- No co? - zapytałam.
Wzięła mnie pod rękę i pokierowała w stronę kuchni. Tam na blacie leżały dwa talerzyki z pysznym ciastem czekoladowym. 
- To teraz usiądź i opowiadaj słońce.
                              
                                                        ******************************
                                                              Felix pov
Leżałem w łóżku, rozmyślając o Ashley, kiedy, nagle zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, no i zobaczyłem numer mojej pięknej.
- Hejka - odebrałem i przywitałem się.
- Ufałam ci! - usłyszałem krzyk i płacz. 
- Co się dzieję?
- Nie mogę uwierzyć ... Naprawdę ... - płakała, tak bardzo, że musiałem się mocno skupiać, aby coś zrozumieć.
- Co się dzieję? - ponownie zapytałem.
- U-u-ukradłeś moje wspomnienia.
- Ashley, nic nie ukradłem. Uspokój się. Może przyjdę i wszystko ustalimy?
- Nie, nie zbliżaj się do mnie, nigdy więcej. Zabrałeś moją najcenniejszą rzecz, jaką posiadałam. Pamiętnik!
- No proszę cię, o takie głupstwo afera.
- Dla ciebie to nic nie warta rzecz, ale tam było wszystko, co dotyczyło mnie.
- Po pierwsze, nic nie ukradłem, a po drugie: napiszesz nowy.
- To ty jedynie mogłeś zrobić, byłeś u mnie cały dzień. Nawet nie rozumiesz, ile to dla mnie znaczyło. Nie chce cię widzieć.
Rozłączyła się. 
- Kurwa! - krzyknąłem i rzuciłem telefonem o ścianę. 
Usiadłem na łóżko i zacząłem myśleć. To nie mogłem być ja, więc kto? Co mogło być, aż tak ważnego w tym pamiętniku? Zająłem się najpierw odpowiedzią na pierwsze pytanie. Po kilku minutach już wiedziałem, kto za tym stoi.
- Oscar - szepnąłem.
Po co mu to było? Co tam może być, aż tak ważnego? I to skłania mnie do myślenia nad drugą odpowiedzią. "Zadzwoń do niej" podpowiadał mi głos w głowie.
- Nie, jeszcze nie ta pora. Nie mam dowodów. - powiedziałem, sam do siebie.
Dochodziła dziesiąta wieczorem. Była to dobra pora, na nocne śledztwo.
Wziąłem z szafki, czystą koszulkę i założyłem ją na siebie. Był to jakiś zwykły czarny T-shirt. Podniosłem swój telefon z podłogi i mogłem iść. Przy drzwiach, szybko ściągnąłem moją kurtkę z wieszaka i kiedy dotknąłem klamki, usłyszałem bardzo znany mi głos:
- Dokąd się wybierasz, młody człowieku! - to była moja macocha.
- Wychodzę, ciebie to raczej nie za bardzo obchodzi - odpowiedziałem.
- Synu ...
- Nie wrócę późno, po prostu muszę z kimś pogadać i tyle.
- Tylko nie wpakuj się w żadne bagno.
Nie mogłem jej tego potwierdzić, ani obiecać. Dlatego bez słów wyszedłem. Musiałem udać się na plac główny, od mojego domu to jakieś 15 góra 20 minut drogi. O tej porze, prawie nikogo nie było, już na ulicach. Jedynie jakieś nastolatki wychodzące na imprezę lub osoby biegające. Dzisiaj na szczęście było pusto. Dlatego bez wahania, wyjąłem słuchawki i jedną z nich włożyłem do ucha,a druga sobie po protu zwisała. Włączyłem moją ulubioną piosenkę Beyonce Yonce i zacząłem sobie po cichu ją śpiewać. Kiedy się skończyła, przewinąłem ją i słuchałem od początku. I tak przez całą drogę.
Kiedy dotarłem na miejsce, usiadłem na ławce na przeciwko sklepu z biżuterią. Pamiętam jak ojciec kupił mi tutaj mój pierwszy zegarek, miałem wtedy sześć lat.
                                      **********************
Zwykły spacer z tatą w niedzielne popołudnie był tradycją. Był to męski wypad, moi dwaj bracia byli jeszcze na to zbyt mali. Byłem najstarszy z mojego rodzeństwa i byłem z tego dumny.
- Tato, tato, chodźmy na lody - błagałem ojca.
- Nie - mówił stanowczym tonem.
- No ale tato, tam otworzyli nową budkę. Chodźmy proszę!
- Nie synku, dzisiaj mam dla ciebie niespodziankę.
Moje oczy błyszczały jak dwie gwiazdki. Jeśli miała być to niespodzianka, to na pewno, nie będzie to głupia kolejka, czy też nowy samochodzik do zabawy. Tata chciał mi dać, coś wiele cenniejszego i wartościowego. Szedłem przez cały rynek, podekscytowany. Nagle stanęliśmy.
- Tato, no chodźmy szybko!
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił.
Odwróciłem się i spojrzałem w górę. Nade mną znajdował się wielki szyld sklepu jubilerskiego "Jack jewelry".
- Po co tu jesteśmy? - zapytałem zaskoczony.
- Nadszedł czas, abyś dostał to, co każdy mężczyzna z domu Sandmanów.
- Czyli co?
- Zegarek
- Zegarek? A po co mi?
- Zegarek to ważna rzecz w naszej rodzinie. Jest to taka sama tradycja, jak nasze niedzielne spacerki. - mówiąc to, uśmiechnął się.
- Tato ale ja dalej nie rozumiem.
- Przyjdzie czas, a wszystko ci opowiem i wyjaśnię. Na razie to oznacza, że jestem z ciebie dumny synu - poleciała mu pierwsza łza - kiedy podrośniesz zobaczysz, że zegarek będzie oznaką mojego zaufania do ciebie.
- Dziękuję - powiedziałem i mocno się w niego wtuliłem - Kocham cię.
- Ja ciebie też Felix.
                                      ***********************
- Kogo ja tu widzę - usłyszałem znajomy głos.
Od razu wszystkie moje wspomnienia zniknęły. Czekałem aż ten głos sam do mnie podejdzie.
- Sandman, no proszę, proszę
Powoli wstałem z ławki i zacząłem mówić:
- Rudberg, dużo czasu minęło przyjacielu
Podszedł do mnie na tyle blisko, że widziałem jego twarz w mroku. Nic się nie zmienił. Te same czarne kręcone włosy, ta sama ciemna karnacja, to samo spojrzenie.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał chłopak.
- Wiesz, informacje - odpowiedziałem.
- Szukasz czy może jakieś masz?
- Szukam.
- No to dobrze trafiłeś. Co chcesz wiedzieć?
- Po co Oscar wtrąca się w moje życie?
- O stary, jak coś mu zrobiłeś to nie licz na moją pomoc.
- Czemu? - zaskoczyło mnie to, odkąd się z nimi już nie trzymałem, myślałem, że są dalej kumplami.
- Widzisz sprzeciwiliśmy mu się, po twoim odejściu. Nigdy nie chcieliśmy rozłamu naszej paczki.
- Ty i Ogge, może i nie, ale Oscar zawsze coś do mnie miał.
- Słuchaj nie wiem, to co kiedyś było, minęło. Nie pomogę ci.
Omar powoli zaczął się cofać, ale ja nie dałem mu odejść, bez jakichkolwiek informacji.
- Nie, słuchaj, nic mu nie zrobiłem. To on nagle się wpieprza i wszystko rujnuję. Wiem, że nie powinieneś mi pomagać, bo po co w sumie? Ale może wiesz, gdzie Oscar trzyma wszystkie swoje tajemnice.
- Nie mogłeś lepiej trafić, mistrzunio Omarunio, o takich sprawach wie najwięcej. Druga szuflada od góry w jego nocnej szafce. Nie dziękuj. Zawsze do usług.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Najprawdopodobniej byś zginął.
Nastała cisza, obaj nie wiedzieliśmy, co powiedzieć.
- Słuchaj musimy się spotkać i wszystko obgadać - zacząłem.
- Masz racje, ale dalej możesz na mnie liczyć. Dzwoń, jak będzie ci pomoc potrzebna.
- Dzięki Bro. Ja spadam, pozdrów Ogge'go.
Przybiliśmy sobie piątkę i każdy z nas, poszedł w swoją stronę. Dobrze, że ta sprawa chociaż się wyjaśniła. Nie miałem, już dzisiaj nic do roboty, więc poszedłem do domu. W drodze powrotnej zadzwoniłem do Ashley, nie odebrała, jednak nagrałem się jej na pocztę.
- Słuchaj, kiedy wyjaśnię tą sprawę. Nie, przepraszam to głupie. Może mnie teraz słyszysz, może nie. Zależy mi na tobie, dlatego dobranoc i powiem dość dziwną rzecz. KOCHAM CIĘ! Śpij dobrze słońce.
                                   *************************
                                      Ashley pov
- KOCHAM CIĘ! Śpij dobrze słońce. 
Leżałam w łóżku, kiedy zadzwonił do mnie Felix. Nie odebrałam, jednak odsłuchałam wiadomości. Na ostatnie słowa uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Ja ciebie też



******************************************************


Skończyłam rozdział 3.

Jak wam się podoba?

Komentujcie i piszcie, komu kibicujecie Ashley i Felixowi, czy Oscarowi i Ashley?

Nie długo święta, więc myślę, że przed nimi jeszcze coś dodam.

Potem wolne i nie możecie o mnie zapomnieć, bo moja aktywność udzieli się właśnie wtedy.

xx