Strony

niedziela, 7 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 3

Godzina 19, a my siedzimy z Felixem na łóżku i opowiadamy sobie, nasze historię z dzieciństwa. Na prawdę dobrze mi się z nim gada. Myślałam, że jest rozpieszczonym dzieckiem, jednak okazało się zupełnie inaczej. Jego rodzice się rozwiedli, jak był mały. Od tamtej pory musiał opiekować się młodszym rodzeństwem, ponieważ jego mama pracowała na dwie zmiany. Kiedy mi to wszystko opowiadał, nie wydawał się smutny, ani przygnębiony, wręcz przeciwnie był cały czas uśmiechnięty. Nagle w pokoju zapadła cisza, nie śmialiśmy się już, tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Czas stanął i zostaliśmy tylko my, to było dziwne, a zarazem bardzo magiczne. Można by uznać, to za scenę, jak z filmu. Nie, nie chciałam tego. "Ashley" - słyszałam głos w mojej głowie. W tym momencie zamknęłam oczy i powiedziałam:
- Przepraszam.
- Ale za co? - zapytał, zdziwiony Felix
Widział, że było to dla mnie niezręczne. Zbliżył się do mnie, myślałam, że chce mnie przytulić, a on zaczął mnie gilgotać.
- Przestań - krzyczałam, śmiejąc się.
- Chciałabyś
Kiedy skończyliśmy się śmiać, okazało się, że Felix na mnie leży. Był to kolejny moment, którego na pewno nie zapomnę. Nasze głowy powoli zbliżały się do siebie. To nie była kwestia, czy tego chcemy, tu kierowały nami nasze uczucia. Wszystko to zmierzało, ku jednej rzeczy, milimetry dzieliły nas od siebie. 
- Słoneczko, jestem - usłyszałam głos mamy.
Wtedy ocknęliśmy się i oboje się zarumieniliśmy. Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do lustra, patrząc, czy wyglądam jakoś podejrzanie. Felix stanął za mną i patrząc na nasze odbicia zaczął mówić:
- Wiesz to było dziwne i trochę głupie.
- Ta - odpowiedziałam.
- Chyba już pójdę - oświadczył.
Odwróciłam się do niego i oznajmiłam:
- Jesteś tu zawsze mile widziany.

Zeszliśmy na dół razem, zdziwienie mojej mamy, było nieuniknione.
- Dobry wieczór - przywitała się - Mama tej, o to młodej panny, a ty to ...
- Felix, miło mi panią poznać.
- Nawzajem, napijesz się czegoś może? - zapytała.
- Nie dziękuję, ja już muszę uciekać. Do widzenia proszę pani.
- Do widzenia, miłego wieczoru - odpowiedziała.
- Mamo, odprowadzę go do drzwi - oznajmiłam.
- Przystojny - szepnęła.
Zrobiłam minę, jakbym zjadła kwaśną cytrynę. Wiem, że ona chce, abym miała chłopaka. Jednak nie chce go mieć na siłę.
Podeszliśmy do furtki i tam musieliśmy się pożegnać. U normalnych osób wystarczyło by "pa, do jutra". U nas to była cisza i gapienie się w swoje buty.
- No więc - zaczęłam - to do zobaczenia.
- Ashley...
- Tak!? - ożywiłam się.
- Mogę cię przytulić? - zapytał.
Spojrzałam się na niego i nie musiałam odpowiadać. Rzuciliśmy się na siebie, Felix lekko mnie podniósł 
- Przyjdziesz jutro?
- Kiedy tylko będziesz chciała, Ash.
Postawił mnie i odszedł, zamykając za sobą furtkę. Patrzyłam jeszcze chwilę, dopóki nie zniknął z mojego pola widzenia.
Wróciłam do domu i od razu od progu, przywitał mnie wzrok mojej mamy.
- No co? - zapytałam.
Wzięła mnie pod rękę i pokierowała w stronę kuchni. Tam na blacie leżały dwa talerzyki z pysznym ciastem czekoladowym. 
- To teraz usiądź i opowiadaj słońce.
                              
                                                        ******************************
                                                              Felix pov
Leżałem w łóżku, rozmyślając o Ashley, kiedy, nagle zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, no i zobaczyłem numer mojej pięknej.
- Hejka - odebrałem i przywitałem się.
- Ufałam ci! - usłyszałem krzyk i płacz. 
- Co się dzieję?
- Nie mogę uwierzyć ... Naprawdę ... - płakała, tak bardzo, że musiałem się mocno skupiać, aby coś zrozumieć.
- Co się dzieję? - ponownie zapytałem.
- U-u-ukradłeś moje wspomnienia.
- Ashley, nic nie ukradłem. Uspokój się. Może przyjdę i wszystko ustalimy?
- Nie, nie zbliżaj się do mnie, nigdy więcej. Zabrałeś moją najcenniejszą rzecz, jaką posiadałam. Pamiętnik!
- No proszę cię, o takie głupstwo afera.
- Dla ciebie to nic nie warta rzecz, ale tam było wszystko, co dotyczyło mnie.
- Po pierwsze, nic nie ukradłem, a po drugie: napiszesz nowy.
- To ty jedynie mogłeś zrobić, byłeś u mnie cały dzień. Nawet nie rozumiesz, ile to dla mnie znaczyło. Nie chce cię widzieć.
Rozłączyła się. 
- Kurwa! - krzyknąłem i rzuciłem telefonem o ścianę. 
Usiadłem na łóżko i zacząłem myśleć. To nie mogłem być ja, więc kto? Co mogło być, aż tak ważnego w tym pamiętniku? Zająłem się najpierw odpowiedzią na pierwsze pytanie. Po kilku minutach już wiedziałem, kto za tym stoi.
- Oscar - szepnąłem.
Po co mu to było? Co tam może być, aż tak ważnego? I to skłania mnie do myślenia nad drugą odpowiedzią. "Zadzwoń do niej" podpowiadał mi głos w głowie.
- Nie, jeszcze nie ta pora. Nie mam dowodów. - powiedziałem, sam do siebie.
Dochodziła dziesiąta wieczorem. Była to dobra pora, na nocne śledztwo.
Wziąłem z szafki, czystą koszulkę i założyłem ją na siebie. Był to jakiś zwykły czarny T-shirt. Podniosłem swój telefon z podłogi i mogłem iść. Przy drzwiach, szybko ściągnąłem moją kurtkę z wieszaka i kiedy dotknąłem klamki, usłyszałem bardzo znany mi głos:
- Dokąd się wybierasz, młody człowieku! - to była moja macocha.
- Wychodzę, ciebie to raczej nie za bardzo obchodzi - odpowiedziałem.
- Synu ...
- Nie wrócę późno, po prostu muszę z kimś pogadać i tyle.
- Tylko nie wpakuj się w żadne bagno.
Nie mogłem jej tego potwierdzić, ani obiecać. Dlatego bez słów wyszedłem. Musiałem udać się na plac główny, od mojego domu to jakieś 15 góra 20 minut drogi. O tej porze, prawie nikogo nie było, już na ulicach. Jedynie jakieś nastolatki wychodzące na imprezę lub osoby biegające. Dzisiaj na szczęście było pusto. Dlatego bez wahania, wyjąłem słuchawki i jedną z nich włożyłem do ucha,a druga sobie po protu zwisała. Włączyłem moją ulubioną piosenkę Beyonce Yonce i zacząłem sobie po cichu ją śpiewać. Kiedy się skończyła, przewinąłem ją i słuchałem od początku. I tak przez całą drogę.
Kiedy dotarłem na miejsce, usiadłem na ławce na przeciwko sklepu z biżuterią. Pamiętam jak ojciec kupił mi tutaj mój pierwszy zegarek, miałem wtedy sześć lat.
                                      **********************
Zwykły spacer z tatą w niedzielne popołudnie był tradycją. Był to męski wypad, moi dwaj bracia byli jeszcze na to zbyt mali. Byłem najstarszy z mojego rodzeństwa i byłem z tego dumny.
- Tato, tato, chodźmy na lody - błagałem ojca.
- Nie - mówił stanowczym tonem.
- No ale tato, tam otworzyli nową budkę. Chodźmy proszę!
- Nie synku, dzisiaj mam dla ciebie niespodziankę.
Moje oczy błyszczały jak dwie gwiazdki. Jeśli miała być to niespodzianka, to na pewno, nie będzie to głupia kolejka, czy też nowy samochodzik do zabawy. Tata chciał mi dać, coś wiele cenniejszego i wartościowego. Szedłem przez cały rynek, podekscytowany. Nagle stanęliśmy.
- Tato, no chodźmy szybko!
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił.
Odwróciłem się i spojrzałem w górę. Nade mną znajdował się wielki szyld sklepu jubilerskiego "Jack jewelry".
- Po co tu jesteśmy? - zapytałem zaskoczony.
- Nadszedł czas, abyś dostał to, co każdy mężczyzna z domu Sandmanów.
- Czyli co?
- Zegarek
- Zegarek? A po co mi?
- Zegarek to ważna rzecz w naszej rodzinie. Jest to taka sama tradycja, jak nasze niedzielne spacerki. - mówiąc to, uśmiechnął się.
- Tato ale ja dalej nie rozumiem.
- Przyjdzie czas, a wszystko ci opowiem i wyjaśnię. Na razie to oznacza, że jestem z ciebie dumny synu - poleciała mu pierwsza łza - kiedy podrośniesz zobaczysz, że zegarek będzie oznaką mojego zaufania do ciebie.
- Dziękuję - powiedziałem i mocno się w niego wtuliłem - Kocham cię.
- Ja ciebie też Felix.
                                      ***********************
- Kogo ja tu widzę - usłyszałem znajomy głos.
Od razu wszystkie moje wspomnienia zniknęły. Czekałem aż ten głos sam do mnie podejdzie.
- Sandman, no proszę, proszę
Powoli wstałem z ławki i zacząłem mówić:
- Rudberg, dużo czasu minęło przyjacielu
Podszedł do mnie na tyle blisko, że widziałem jego twarz w mroku. Nic się nie zmienił. Te same czarne kręcone włosy, ta sama ciemna karnacja, to samo spojrzenie.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał chłopak.
- Wiesz, informacje - odpowiedziałem.
- Szukasz czy może jakieś masz?
- Szukam.
- No to dobrze trafiłeś. Co chcesz wiedzieć?
- Po co Oscar wtrąca się w moje życie?
- O stary, jak coś mu zrobiłeś to nie licz na moją pomoc.
- Czemu? - zaskoczyło mnie to, odkąd się z nimi już nie trzymałem, myślałem, że są dalej kumplami.
- Widzisz sprzeciwiliśmy mu się, po twoim odejściu. Nigdy nie chcieliśmy rozłamu naszej paczki.
- Ty i Ogge, może i nie, ale Oscar zawsze coś do mnie miał.
- Słuchaj nie wiem, to co kiedyś było, minęło. Nie pomogę ci.
Omar powoli zaczął się cofać, ale ja nie dałem mu odejść, bez jakichkolwiek informacji.
- Nie, słuchaj, nic mu nie zrobiłem. To on nagle się wpieprza i wszystko rujnuję. Wiem, że nie powinieneś mi pomagać, bo po co w sumie? Ale może wiesz, gdzie Oscar trzyma wszystkie swoje tajemnice.
- Nie mogłeś lepiej trafić, mistrzunio Omarunio, o takich sprawach wie najwięcej. Druga szuflada od góry w jego nocnej szafce. Nie dziękuj. Zawsze do usług.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Najprawdopodobniej byś zginął.
Nastała cisza, obaj nie wiedzieliśmy, co powiedzieć.
- Słuchaj musimy się spotkać i wszystko obgadać - zacząłem.
- Masz racje, ale dalej możesz na mnie liczyć. Dzwoń, jak będzie ci pomoc potrzebna.
- Dzięki Bro. Ja spadam, pozdrów Ogge'go.
Przybiliśmy sobie piątkę i każdy z nas, poszedł w swoją stronę. Dobrze, że ta sprawa chociaż się wyjaśniła. Nie miałem, już dzisiaj nic do roboty, więc poszedłem do domu. W drodze powrotnej zadzwoniłem do Ashley, nie odebrała, jednak nagrałem się jej na pocztę.
- Słuchaj, kiedy wyjaśnię tą sprawę. Nie, przepraszam to głupie. Może mnie teraz słyszysz, może nie. Zależy mi na tobie, dlatego dobranoc i powiem dość dziwną rzecz. KOCHAM CIĘ! Śpij dobrze słońce.
                                   *************************
                                      Ashley pov
- KOCHAM CIĘ! Śpij dobrze słońce. 
Leżałam w łóżku, kiedy zadzwonił do mnie Felix. Nie odebrałam, jednak odsłuchałam wiadomości. Na ostatnie słowa uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Ja ciebie też



******************************************************


Skończyłam rozdział 3.

Jak wam się podoba?

Komentujcie i piszcie, komu kibicujecie Ashley i Felixowi, czy Oscarowi i Ashley?

Nie długo święta, więc myślę, że przed nimi jeszcze coś dodam.

Potem wolne i nie możecie o mnie zapomnieć, bo moja aktywność udzieli się właśnie wtedy.

xx 



3 komentarze:

  1. Świetnie piszesz
    Ashley i Felix <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na swieta i na kolejne rozdzialy! Kocham the fooo conspiracy! Uwielbiam to opowiadanie jak twoje dwa inne :D i czekam na wiecej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje <3 najlepsza jesteś

    OdpowiedzUsuń