Strony

sobota, 9 maja 2015

ROZDZIAŁ 18

Oscar pov

 Znowu są razem? Dlaczego? Jakim cudem? To prawda, przez dłuższy czas nie miałem z nimi kontaktu, ale myślałem, że ona nie chce go znać. Najpierw myślałem, że wyjdzie mi akcja z pamiętnikiem, jednak nic z tego. Miałem, chociaż nadzieję, że uda mi się ich skłócić przez Felixa i powiedzeniu mu, żeby jego dziewczyna nie wtykała nosa w nie swoje sprawy. Okazuję się, że to też nie wyszło. Zastanawiam się czemu?  Zrobiłem wszystko, co trzeba było. Może nie mam u niej szans? Może oni na prawdę się kochają? 
"Nie możesz tak myślec Oscar" - usłyszałem w swojej głowie.
Właśnie nie mogę się poddać, muszę ...
Muszę zrobić, to po swojemu. Trzeba dążyć do swoich celów i się nie poddawać. Ja po prostu muszę...
Rozpłakałem się. Z jakiego powodu? Nie wiem. Łzy przestały lecieć, kiedy usłyszałem jakiś szelest. Siedziałem na ławce i przyglądałem się wszystkiemu wokół mnie. Kilka domów i drzew nic nadzwyczajnego. Jednak jest to osiedle Ashley. Odkąd urwaliśmy kontakt, przychodzę tu każdego wieczoru i obserwuję jej dom. Do tej pory mnie nie zauważyła, może i lepiej. Dzisiaj widziałem jak wysiada z Felixem i wchodzą razem do jej domu. Domyślam się, że pewnie zostanie na noc. Doprowadza mnie to do szału, ona powinna być moja, a nie jego. 
"Przyszedł ten czas Oscar" - powiedział głos z mojego umysłu. 
Tak, wreszcie muszę mu, to opowiedzieć. Może wreszcie,to coś zmieni, może dzięki temu ją zostawi. To musi zadziałać, przyjdę tu z rana i będe czekać na moment, aż Felix będzie wychodził. 
Ziewnąłem i rozciągnąłem się, po czym wstałem i ruszyłem w kierunku swojego domu. W drodze wiele myślałem o tym, jak może potoczyć się jutrzejsza rozmowa. Jest wiele możliwości. Po pierwsze, Felix może mnie zwyczajnie ominąć i olać. Kolejna opcja to zwyzywanie mnie na środku ulicy, chociaż nie zrobiłby tego, bo w pobliżu jest Ashley. 
- Oscar, co się martwisz - szepnąłem. 
Jak dobrze, że o tej porze nikt nie chodzi po ulicach. Uznali by go za wariata, psychopatę, który chodzi po chodnikach tak pięknego miasta i zatruwa życie społeczności. 
"Wróćmy do spraw ważnych" - pomyślałem.
Nie mogę myśleć, że coś pójdzie źle. To ja ustalam reguły tej gry, nikt inny nie może. Ma się potoczyć po mojej myśli. W końcu jestem Oscar Enestad, nie boję się nikogo i mam w dupie uczucia innych lub ich zdanie na mój temat. Biorę to co chce, nie ograniczam się. Taki jestem i od dziecka chciałem taki być. 
Nagle zadzwonił mi telefon. Popatrzyłem na wyświetlacz i zobaczyłem napis "mama
- Jezu - prychnąłem.
Przyłożyłem komórkę do ucha i powiedziałem:
- Czego?!
- Gdzie jesteś i za, ile będziesz? - usłyszałem.
- Nie twój zasrany interes. Jak będe, to będe. 
Zaczęła płakać, nie za bardzo mnie, to obchodziło w tym momencie. Po chwili domyśliłem się, że słuchawkę przejął mój ojciec. 
- Jak ty się gówniarzu do matki odzywasz. Wracaj do domu! - krzyknął.
- Dobra easy! Zaraz będę! - nacisnąłem czerwoną słuchawkę. 
Boże, jak ja ich nienawidzę. Mam już 20 lat, a oni dalej traktują mnie jak dziecko. Ile razy mam, im udowadniać, że, nim nie jestem? Ah tak, skończy się to wszystko, gdy w końcu pójdę na jakieś studia. Tata wiele razy mi mówił:
"Oscar zrób coś ze swoim życiem, idź na studia, znajdź pracę, a skończy się to wszystko, nie będziesz już dla nas gówniarzem"
 Natomiast mama mówiła:
"Robimy to, bo cię kochamy skarbie".
Jednak nie wiedzieli, że ja mam pracę. Nie potrzebuję, jakiś zasranych studiów. Już dawno mógłbym się wyprowadzić i to na drugi koniec świata. Mam sporo kasy, jednak mieszkam u nich, ponieważ mam w tym mieście niedokończone sprawy, które muszę załatwić. Jedną z nich jest Ashley. Gdy to wszystko się skończy mam w planach wyjechać i już nigdy tu nie wracać. Nie chce mieć kontaktu z rodzicami. Przez wszystkie lata traktowali mnie jak śmiecia, tłumacząc się, że to dla mojego dobra. Gówno prawda. Teraz, kiedy jestem samodzielny, mam w dupie ich troskę i to jak się do nich odnoszę. Przez te 20 lat zasłużyli sobie na to. 
Tak długo myślałem nad tym wszystkim, że nie zauważyłem jak znalazłem się przed drzwiami domu. Wszedłem do środka i poczułem zapach papierosów i alkoholu. Nic sobie z tego nie zrobiłem od dzieciństwa ojciec rozwiązywał tak swoje problemy, a raczej stres. Matka pewnie płacze na górze w sypialni. Ja nie zamierzałem nawet wchodzić do salonu i informować kogokolwiek, że jestem. Pewnie i tak już słyszeli. Zdjąłem kurtkę i buty, po czym od razu poszedłem do góry. Jak wchodziłem usłyszałem z pokoju na dole ciche:
- Ja pierdole.
Nie przejąłem się tym, dotarłem do swojego pokoju i od razu położyłem się na łóżko. Po chwili leżenia, zdjąłem spodnie, koszulkę i skarpetki. Wziąłem telefon do ręki i nastawiłem budzik na siódmą rano. Felix wstaje około dziesiątej, co oznacza, że, zanim się zbierze będzie jedenasta. Odłożyłem komórkę na szafkę obok i wreszcie poszedłem spać. 

*****************************
Kilka godzin później

Usłyszałem dźwięk budzika i już wiedziałem, że się nie wyspałem. Przetarłem oczy i wyłączyłem urządzenie. Po kilku minutach wstałem i podszedłem do lustra sprawdzić stan moich włosów. Okazało się, że jedynie co da się z nimi zrobić, to umyć. Poszedłem, więc do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Okryłem się ręcznikiem, a krople wody spływały po moim ciele. Zanim się ubrałem poszedłem zrobić sobie śniadanie. Na podłodze w kuchni leżały potłuczone kieliszki, a na blacie stołu był porozlewany alkohol. To nie nowość, prawie każdego ranka taki obraz ukazuję mi się, gdy chce coś zjeść. To się już robi, po 
prostu nudne. Westchnąłem po cichu i otworzyłem lodówkę. Wyjąłem z niej jajka i na szybko zrobiłem sobie jajecznice. Usiadłem przy stole i w spokoju zjadłem swoje śniadanie. Cieszę się, że, chociaż rano jest cisza, kiedy rodzice śpią w weekendy do jedenastej, ja mam święty spokój. Muszę wyjść przed ich wstaniem. Nie chce porannej awantury, wydaje mi się, że oni też tego nie chcą. Kiedy zjadłem wstawiłem naczynia do zmywarki i poszedłem do pokoju się ubrać. Po 15 minutach byłem gotowy do wyjścia. Było koło ósmej, miałem jeszcze czas, żeby podjechać do Starbucks'a po kawę. Więc wyszedłem z domu i pojechałem autem do mojej ulubionej kawiarni. Kupiłem to, co chciałem i ruszyłem pod dom Ashley. Oczywiście, nie mogłem zaparkować blisko budynku, ponieważ któreś z nich mogłoby rozpoznać mój samochód, a wtedy nic, by z mojego planu nie wyszło. W takim razie zostawiłem samochód dwie przecznice dalej i spokojnie poszedłem ku mojemu celowi. Po kilkunastu minutach już siedziałem na ławeczce i piłem moją ulubioną kawę. Sam jej zapach pobudzał mnie. Spojrzałem na zegarek w telefonie było za piętnaście dziewiąta, więc stwierdziłem, że posłucham sobie przez ten czas muzyki i jeszcze raz pomyśle o tym, co mam powiedzieć. Musze dzisiaj być dobrym aktorem. 
Włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem sobie Becky G i od razu przypomniał mi się OG, który uwielbia jej piosenki. Ja w sumie też lubię ją słuchać. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się tą chwilą. 

Gdy dochodziło w pół do jedenastej, wyczekiwałem Felixa. Patrzyłem się cały czas na drzwi frontowe, miałem zaraz zobaczyć go i powiedzieć mu wszystko. Denerwowałem się, serce omal mi nie wypadło, a nogi i ręce drżały. W myślach powtarzałem sobie "dasz radę", "walcz o swoje marzenia", jednak to nie wiele pomagało. Kiedy wreszcie zobaczyłem ich żegnających się (czyli ich pocałunek) całe zdenerwowanie mi przeszło, wkurzyłem się i wiedziałem, co muszę zrobić. Gdy Ashley weszła już do domu, ja przystąpiłem do działania i ruszyłem w stronę Felixa. Ten zauważył mnie chwilę później, nie był zadowolony z tego, ale mało mnie to  obchodziło. Przed oczami miałem ich pocałunek. 
- Witaj kumplu - wyszczerzyłem się.
- Czego znów chcesz? Zawsze jak się pojawiasz są kłopoty! - powiedział z irytacją, poprawiając włosy.
- Musimy o czymś bardzo ważnym porozmawiać - odpowiedziałem.
Widać, że chce wiedzieć o co chodzi.

-----------------------------------------------------------------

Mamy kolejny rozdział jej!!!
Nie napisze długiej notatki, ponieważ telefon mi się już trochę wiesza. Przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i jest wystarczająco długi. Komentujcie i piszcie mi, co sądzicie. Na blogu nic nowego nie ma, niestety. Dziękuje, że jesteście ze mną! 


1 komentarz:

  1. Łał... brak mi słów ale jak możesz kończyć w takim momencie???
    czekam na next
    ~KG

    OdpowiedzUsuń