Strony

sobota, 29 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 32

Chodziłam po kuchni i zastanawiałam się, gdzie on może być. Dochodziła dziesiąta wieczorem, a jego jeszcze nie było w domu. Nigdy nie siedział tak długo w pracy, jeżeli w ogóle do niej chodził. Może coś się stało, powoli zaczynałam się denerwować. Nie odpowiada na sms, a kiedy dzwonie włącza się poczta. To dziwne jak na niego. Co jeśli robi coś z inną kobietą? Mimo tego, co dzisiaj się wydarzyło, wciąż mi na nim zależy w jakimś stopniu. Usiadłam na krześle przy stole, a łokcie oparłam na blacie. Co powinnam zrobić? Co jeśli mu się coś stało?
Nagle usłyszałam dźwięk kluczy. Po chwili do mieszkania wpadło światło z korytarza, dopiero wtedy zorientowałam się, że siedziałam przez cały ten czas po ciemku. Oscar wszedł, zamknął za sobą drzwi i zdjął kurtkę. Podeszłam do niego z rękami skrzyżowanymi na piersi, byłam strasznie zła.
- Gdzie ty byłeś?! Dlaczego nie odbierałeś?!
Nic nie odpowiedział, stał przy wieszaku, odwrócony tyłem do mnie.
- Możesz mi wyjaśnić! - nalegałam.
Usłyszałam ciche westchnienie i nagle Oscar zaczął iść w kierunku pokoju.
- Czy to takie trudne odpowiedzieć mi?! - byłam w tym momencie strasznie wkurzona, ale poszłam za nim. Bardziej niż złość zżerała mnie ciekawość.
On w połowie drogi zatrzymał się i wreszcie powiedział:
- Możesz zostawić mnie samego?
- Nie - odpowiedziałam sztywno.
Wtedy odwrócił się i złapał mnie za nadgarstki, podniósł je do góry i krzyknął:
- Do cholery! Zostaw mnie samego! 
Popchnął mnie na podłogę i poszedł.
Nie chciałam teraz płakać, bo pokazałabym mu jaka jestem słaba. Poza tym co mu się stało? Przecież zmienił się, prawda? Wtedy jak na mnie krzyczał w jego oczach widziałam złość, to nie był ten sam wzrok co zawsze. To już nie był ten sam kochany Oscar, coś się wydarzyło, a ja muszę wiedzieć co. W końcu jestem jego dziewczyną i chce mu pomóc.
Wstałam z podłogi, przełknęłam ślinę i powiedziałam na głos:
- Skoro mnie kochasz, czemu mnie tak traktujesz? To że coś się stało, nie znaczy, że jestem twoim workiem treningowym i możesz się na mnie wyżywać. Nie jestem jakąś twoją zabawką Oscar. - zabrzmiało to groźniej niż myślałam.
Usłyszałam jego kroki, nie wiedziałam co robić, czułam zagrożenie, ale nie powinnam mieć powodu.
- Mam powód żeby taki być. - odpowiedział.
Stanął przede mną. Bałam się go, wyglądał jakby był w stanie zrobić wszystko. Nie mogę mu pokazać, że jestem słaba, bo od razu zrobi z tego użytek.
- To powiedz mi o co chodzi - błagałam.
Kiedy dotknęłam swoimi dłońmi jego rąk on momentalnie je odsunął.
- Nie dotykaj, mnie ty szmato! - krzyknął.
Podniósł rękę i uderzył mnie w twarz. Był to tak silny cios, że znowu upadłam na podłogę. Tym razem zaczęłam płakać, spojrzałam na niego spod łez i zapytałam:
- Za co?
Pogładził swoją dłoń i spojrzał na mnie z uśmieszkiem.
- Za to, że jesteś zwykłą szmatą i jeżeli kiedykolwiek jeszcze dotkniesz mnie bez mojego pozwolenie, to będzie cię bardziej bolało kochanie. - uśmiechnął się.
Nie wiedziałam już z kim mam do czynienia, czy to  na pewno ten sam Oscar, który wczoraj mówił, że mnie kocha?
Zakryłam twarz włosami i zaczęłam płakać, trzymałam ręką swój policzek, strasznie mnie bolał. Na pewno jest cały czerwony i powinnam go czymś posmarować, ale dopóki on tu stoi, nie zamierzam się nigdzie ruszać.
Nagle podszedł do mnie i przykucnął.
- A teraz udawajmy, że to się nie stało. Skarbie! Co ci się stało? Dlaczego upadłaś?
Nie rozumiałam, co to za chora gierka. Przecież to popieprzone. Mamy udawać, że nic się nie stało, a ja zwyczajnie upadłam. Po co?
- Odpowiadaj! - krzyknął.
Na jego głos ciarki przeszły mnie po plecach.
- Upadłam, bo podłoga jest śliska w tym miejscu - wyszeptałam.
Schyliłam głowę, to wszystko mnie przerasta. Teraz czuję się jak jego własność.
- To czekaj, pomogę ci wstać.
I jak powiedział tak zrobił, znowu był miły. Kiedy staliśmy obok siebie, ja nie mogłam się nawet patrzeć na niego, straciłam szacunek do niego i chciałam jak najszybciej od niego uciec. Najlepiej będzie już jutro z samego rana.
- Ashley! - przytulił mnie. 
Nie odwzajemniłam tego, czułam obrzydzenie.
- Posłuchaj teraz uważnie skarbie. Masz się od dzisiaj mnie słuchać, nigdzie nie wychodzić. Nawet do sklepu nie możesz, ja będę robić zakupy. Będziemy szczęśliwi, a jeśli będziesz coś źle robić, to powiedzmy będzie kara - poczułam jak jego ręka dotyka moich włosów. Pociągnął za nie, a ja poczułam straszliwy ból. Znowu zaczęły lecieć mi łzy.
- Zgadzasz się z warunkami umowy? - zapytał.
- T-t-tak - powiedziałam.
- Grzeczna dziewczynka - pocałował mnie w głowę.
- Jeszcze jedno Ashley. Oddasz mi swój telefon i kluczę.
Nie chciałam się zgadzać, ale nie miałam wyboru. On był zdolny do wszystkiego. Bałam się, co jeszcze może mi zrobić. Chyba naprawdę wolę spełnić jego warunki. Nie mogę też uciec, znajdzie mnie, a nawet jeśli mu się to nie uda, zrobi coś moim najbliższym. Nie mam za bardzo wyjścia. Muszę być teraz jego zabawką.
- Pamiętaj, żeby nikogo nie wpuszczać do mieszkania. Portier powie mi również jeśli wyjdziesz z budynku, więc radziłbym przestrzegać zasad. Teraz idź się umyj!
Zrobiłam, co kazał. W łazience spojrzałam na swoje odbicie, wyglądałam potwornie. Mój policzek był spuchnięty, oczy całe czarne od tuszu który mi się rozmazał. Myślałam, że to będzie najlepszy dzień w moim życiu, a okazało się zupełnie inaczej. Nie wiem nawet dlaczego Oscar się tak zachowuję. Może jutro mnie za wszystko przeprosi i będzie lepiej. Powtarzałam sobie tą myśl w duchu przez całą kąpiel. Po umyciu się, ubrałam się w piżamę i korzystałam z okazji, że jestem sama w pomieszczeniu. Wyjęłam z kieszeni spodni swój telefon, na szczęście nie oddałam go jeszcze, więc może uda mi się napisać sms do kogoś. Jednak nie zrobię tego, moje jedyne urządzenie, które łączyło mnie ze światem, padło. Miałam ochotę teraz sama w coś uderzyć. Jeśli Oscar jutro rano się zmieni, ucieknę od niego jak najszybciej. Nie zamierzam mu wybaczyć po czymś takim. W sumie to jest moje mieszkanie, powinnam spakować Oscara i kazać portierowi wzywać policję, kiedy wejdzie do budynku. To jest dobry pomysł. No chyba, że się nie zmieni i zrobi mi coś jeszcze gorszego niż pobicie. Na razie muszę zachować spokój i modlić się o dobry sen. 
Wyszłam z łazienki i zauważyłam, że nie ma go w sypialni. Podeszłam szybko do mojej szafeczki przy łóżku i wyciągnęłam z niej ładowarkę.
- Ashley! - usłyszałam jego głos, dobiegał z salonu - Chodź tutaj!
Odłożyłam ładowarkę i telefon na łóżko, po czym powoli zaczęłam iść w kierunku Oscara. Kiedy go zobaczyłam, siedział na fotelu z czymś metalowym w ręku, znajdowałam się za daleko, żeby dokładnie określić co to jest. Jednak po kilku minutach już wiedziałam, że jest to nóż.
- C-co masz zamiar z tym zrobić? - zapytałam, cała przerażona.
- To będzie zależeć od ciebie. Teraz usiądź na przeciwko mnie.
Cała się trzęsłam, dopiero uświadomiłam sobie, że tak naprawdę w ogóle go nie znam. 
Patrzyłam na niego, światło księżyca padało idealnie na niego. Oscar bawił się ostrzem, jak jakąś nową zabawką.
Żadne z nas nic nie mówiło, siedzieliśmy w milczeniu. Mogłabym przysiąc, że robi to specjalnie. Chyba chce żebym zaczęła to wszystko.
- Oscar ...?
- Tak? - odpowiedział z uśmiechem. 
Spojrzał na mnie, a ja nie umiałam dostrzec niczego groźnego w jego oczach. Jest niezłym kłamcą i bardzo dobrze ukrywa swoją prawdziwą naturę.
- Dlaczego taki jesteś?
On wstał, podszedł do mnie i powiedział:
- Powinnaś się chyba domyślić - usiadł dokładnie obok mnie.
Objął ręką moje ramiona i przyłożył nóż do mojego policzka.
- Jesteś małą szmatą, która jak ma okazje ucieka do Felixa. Tak, tak wszystko wiem i widziałem. Uprzedzę twoje pytania, tak śledziłem cię dzisiaj. Wiesz nie lubię, kiedy dziewczyna taka jest. No bo skoro mnie kochasz, to czemu uganiasz się za Felixem? - przycisnął ostrze do mojej skóry.
Poczułam jak krew zaczyna mi płynąć.
- Czemu po prostu ze mną nie zerwiesz?
- To by było zbyt proste, ułatwiłbym ci tylko życie skarbie. Chcę żebyś cierpiała jak ja, żebyś poczuła jak boli zdrada ukochanej osoby. Poza tym dalej jesteś moja i powinnaś zrozumieć, co to znaczy.
Płakałam, nie miałam pojęcia, że Oscar jest takim psychopatą.
- Jesteś chory! - krzyknęłam.
- Tak uważasz? - roześmiał się.
Jego śmiech w tej sytuacji był przerażający, jak z jakiegoś horroru. Tylko dlaczego muszę być główną bohaterką?
Poczułam jak nóż przesuwa się po moim policzku.
- To jest taka "przypominajka". Jesteś moja i masz przestrzegać zasad.
Wstał i poszedł do naszego pokoju. Ja natomiast doznałam szoku, nie wiedziałam co mam zrobić. Czy rana jest głęboka? 
Poleciałam do najbliższego lustra w salonie, nie mogłam nic stwierdzić, ponieważ już połowę twarzy i koszulki miałam we krwi. Co teraz? Trzeba lecieć po apteczkę, dobrze, że jest jedna w kuchni. Otworzyłam wszystkie szafki i oczywiście ostatnia musiała zawierać to czego szukam. Wyjęłam z niej wodę utlenioną, jakiś ogromny plaster i na wszelki wypadek bandaż. Wiem, że jeśli rana jest głęboka, to trzeba będzie szyć ale na razie to musi wystarczyć.
Po trzydziestu minutach doszłam do wniosku, że wszystko jest w porządku bo krew już nie leci, więc w tym wypadku miałam szczęście. 
Położyłam się na kanapie w salonie, bo za nic w świecie nie pójdę spać z nim w jednym łóżku. Przykryłam się kocem i zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłem Ashley - powiedział swoim najsłodszym głosikiem Oscar. 
Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Chyba według "mojego Pana" musiałam już wstać. Złożyłam szybko koc i położyłam go na jednym z foteli. Potem poszłam zobaczyć, co muszę sprzątnąć przez niego. Kiedy weszłam do kuchni, zauważyłam, że on siedział przy stole i jadł płatki. Nagle usłyszałam cichy śmiech.
- Co cię tak bawi? - zapytałam bezczelnie.
- To co masz na twarzy - zaśmiał się.
- Ciekawe, przez kogo to mam? A no tak przez jakiegoś głupiego psychopatę, który traktuję ludzi jak zabawki - oświadczyłam i spojrzałam na niego groźnie.
Stanęłam tyłem do niego, ale wiedziałam, że nie spodobało mu się to, co powiedziałam. Trudno. Wczoraj dałam mu się podejść dzisiaj tak nie zrobię.
Wyjęłam miseczkę i postanowiłam, że też zjem płatki, ale na pewno nie tutaj przy nim. Nasypałam płatki, a potem nalałam mleko, wzięłam łyżkę i pomaszerowałam do salonu. Jednak nie udało mi się przejść obojętnie obok Oscara. Chwycił mnie za nadgarstek i powiedział:
- Gdzie idziesz?! Myślisz, że przejdziesz tak obojętnie obok mnie, po tym co powiedziałaś? Nie powinnaś była się tak do mnie odnosić, teraz dostaniesz karę.
Przestraszyłam się, jednak nie zamierzałam ulec.
- Puść mnie! Daj mi w spokoju zjeść, chyba nie chcesz żebym umarła z głodu.
Wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.
Dziwne, podziałało to na niego. Może muszę być taka chamska jak on. Nie mówię, że zacznę go kopać, ale po prostu będę mu odpowiadać bezczelnie. 
Usiadłam na kanapie, na której wcześnie spałam, włączyłam telewizor i zaczęłam jeść. 
Po chwili, przyszedł Oscar i krzyknął:
- Wstań!
- Po co? - odpowiedziałam, nie patrząc się na niego.
On złapał mnie za rękę i pociągnął do góry.
- Nie mówiłem, że masz pyskować. Więc siedź cicho i słuchaj, co mam ci do powiedzenia szmato.
- Nie odzywaj się tak do mnie! - krzyknęłam.
Już nic nie odpowiedział. Pociągnął mnie za sobą, żebyśmy byli z dala od mebli i  wtedy popchnął mnie na podłogę. Dokładnie mną rzucił.
- Posłuchaj idiotko, kurwa mówiłem, że masz nie pyskować i się słuchać. Mówiłem też o karze, ale ty jesteś taka głupia, że to się kurwa w głowie nie mieści. Ja pierdole.
Kopnął mnie w brzuch. Był to taki ból, że nie mogłam tego znieść. Czułam jak moje narządy pękają, rozrywają się i zaczyna się wszystko z nich rozlewać. Wyplułam trochę krwi na podłogę, Oscar mnie uszkodził i w tym momencie naprawdę potrzebowałam do szpitala.
- Proszę - wyszeptałam.
- Nie kurwa, o nic już nie prosisz głupia suko. Sama na to zasłużyłaś! Teraz wychodzę, a ty masz nikomu nie otwierać, bo inaczej będzie bardziej bolało skarbie.
Przykucnął do mnie i wziął mi włosy z twarzy.
- Są tu kamery - szepnął mi do ucha.
Momentalnie rozejrzałam się po domu.
- Widzisz? - zapytał.
Kiwnęłam głową.
- No to świetnie, ja idę skarbie.
Nie patrzyłam na to, co robi. Leżałam na podłodze i modliłam się o to żebym nie musiała jechać do szpitala.
- A właśnie, możesz tu jeszcze posprzątać, strasznie tu brudno.
Gdybym mogła wstać, przywaliłabym mu w ryj.
Jednak nie mogę, jestem sparaliżowana na ten moment, przez ból brzucha. 
Przez następną godzinę, leżałam tak w bez ruchu. Wszystko mnie bolało. Nie mogłam w ogóle wstać, a gdy tylko próbowałam, plułam krwią na podłogę.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szkoda tylko, że nie mogłam otworzyć.
- Ashley jesteś tam? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki Naomi.



-----------------------------------------------------
JEJ! ROZDZIAŁ 32!
Rozdział troszeczkę dłuższy, ale mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Komentujemy! Lots of love xx

sobota, 22 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 31

Jak codziennie rano zrobiłam śniadanie sobie i Oscarowi. Nie było ono jakieś duże, bo ja zjadłam trochę płatków z mlekiem, a mój chłopak dwie grzanki z miodem. Następnie poszłam się umyć, gdy siedziałam w wannie i jak zawsze bawiłam się pianą, myślałam trochę nad dzisiejszym spotkaniem. Zastanawiałam się, czy Felix się jakoś mega zmienił np. z wyglądu albo charakteru. W końcu minęły dwa miesiące, czas w którym uświadomiłam sobie jak ważny jest Oscar i jak mi jest z nim dobrze. Ten dzień nie powinien tego zmienić. 
Zanurzyłam się cała pod wodę. Po kilku sekundkach wstałam i powiedziałam:
- Boże Ashley jaka ty głupia jesteś, kochasz Oscara i skoro tak jest, to po co zawsze jak o nim mówisz w rozmyślaniach pojawia się Felix? Musisz zacząć myśleć tylko o jednym! - rozkazałam sobie.
Tylko jak wybrać tego jednego? Oto jest pytanie. 

Po piętnastu minutach stałam przed lustrem nad umywalką w ręczniku i parzyłam na swoje odbicie. Jak tacy chłopacy jak oni, mogli się we mnie zakochać, co mam w sobie takiego? Nigdy nie pomyślałabym, że jestem aż tak ładna, tak chuda czy tak interesująca. Zwykle jako nastolatka wyobrażałam sobie, że nie będę miała nikogo w przyszłości. Miałam wrażenie, że nikt mnie nie zechce. Czasami chciałabym żeby tak było. Chociaż na jeden dzień oderwałabym się od tego wszystkiego. Może jakby to się stało, pewne sprawy wyglądały by dzisiaj inaczej ...
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ashley! Ja wychodzę! - krzyknął Oscar
- Dobrze - odpowiedziałam.
Znowu idzie dokądś i jak zwykle nie mam bladego pojęcia gdzie idzie i z kim. To trudne być jego dziewczyną, gdy ma przede mną tajemnice. Możliwe, że idzie do pracy ale w stu procentach pewności nie mam. Tak wiem jestem nie uczciwa, bo też mu nie mówię wszystkiego, ale ja robię to w słusznej sprawie.
Poszłam w ręczniku do garderoby, wzięłam stamtąd szarą bluzę i takiego samego koloru dresy. Ubrałam się, następnie pomalowałam, a na koniec spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że mam trzy nowe wiadomości od Omara.

07.07.2015 9:08
Od:Omar
Hej Ashley, jednak przesuwam godzinę. Spotkasz się z Felixem o 12:30, a nie 14:30, oki?

07.07.2015 9:35
Od: Omar
Ashley halo? Odpisz mi.

07.07.2015 10:01
Od: Omar
Mam nadzieję, że przyjdziesz na 12:30. Park Zone pamiętaj!

Szybko spojrzałam na godzinę. Cholera ... Za pięć dwunasta. Jeśli wyjdę teraz zdążę, ale ja nawet gotowa nie jestem. Dobra trudno, nie mogę się spóźnić na coś tak ważnego. 
Pobiegłam szybko do pokoju po torebkę, a w szafeczce przy łóżku znalazłam jakieś kartki i długopisy, więc szybko napisałam do Oscara karteczkę, że wyszłam. Następnie udałam się do drzwi, założyłam buty i poszłam do windy. 
Na dole portier poinformował mnie, że ma dla mnie pocztę, ale ja w pośpiechu powiedziałam mu, że odbiorę kiedy wrócę, ponieważ teraz bardzo się śpieszę.
Dokładnie nie wiedziałam o której mam autobus, dlatego żyłam w nadziei, że przyjedzie po kilku minutach. Oczywiście się nie zawiodłam, akurat w ten dzień miałam szczęście, co do komunikacji miejskiej. Niestety w środku nie było miejsc siedzących, a co gorsza nie było też prawie w ogóle miejsca dla osób, które stały. No trudno trzeba się czasami pomęczyć w zatłoczonych autobusach.
Jechałam dwadzieścia minut i wysiadłam na przedostatnim przystanku. Oczywiście musiałam jeszcze kilka minut iść do mojego celu, bo nic nie ma przystanku naprzeciwko parku Green Zone.
Dotarłam na czas, była idealnie 12:30. W pierwszej chwili byłam tak podekscytowana, że nie mogłam rozejrzeć się dookoła i sprawdzić, czy on tam gdzieś stoi. Jednak dodałam sobie trochę otuchy i spojrzałam na to, co mnie otacza. Widziałam kilka rodzin, dwie pary i pięć pojedynczych osób, ale nigdzie go.
Po kilku minutach zdecydowałam się przejść, może stoi gdzieś dalej, tak samo podenerwowany jak ja. No chyba, że mnie wystawił albo Omar zażartował sobie ze mnie. 
Kilka metrów dalej, zauważyłam go. Stał tyłem, miał na sobie czerwoną czapkę, czarną kurtkę i niebieskie dżinsy. Moje serce stanęło, co powinnam zrobić? Ashley co robić? Nie! Nie mogę tam iść, to za wiele. Chociaż on tam czeka i zgodził się przyjść, więc może to coś oznacza. Powinnam iść i potwierdzić to wszystko co czuję do Oscara. To jest spotkanie pożegnalne, przez które raz na zawsze zapomnę o Felixie. Po prostu muszę do niego podejść. 
Nagle zobaczyłam go z profilu, wyglądał tak samo idealnie jak zawsze. Nie, to wszystko nie powinno tak wyglądać. Nie powinnam zachwycać się nim tak łatwo. Trzeba pamiętać, że mnie skrzywdził.
Chociaż muszę stwierdzić, że trochę schudł. To pewnie przez szpital i na pewno nie odzyskał też dawnej formy.
Kurde Ashley ogarnij się, to normalne spotkanie! Idź tam i już, nie wahaj się!
Moje nogi same zaczęły iść do niego. Chciałam się na niego rzucić i się wtulić z całych sił, ale mam chłopaka, poza tym nie wiem co Felix do mnie czuję i czy na pewno przyszedł tu z własnej woli.
Po chwili Felix mnie zauważył, jego policzki zrobiły się czerwone, spuścił głowę i schował ręce w kieszeni.
- No cz-cześć - przywitał się.
Ten głos... Już zapomniałam jak on brzmi i jaki jest idealny. Dlaczego on mi to robi, dlaczego miesza mi w głowie?
- H-hej - odpowiedziałam.
Słychać było, że oboje byliśmy spięci. Żadne z nas nie wiedziało, co teraz zrobić ani powiedzieć. Patrzyliśmy się na własne buty. Czułam się jakby to był mój pierwszy dzień w szkole i  jakbym właśnie poznawała nową osobę.
Po chwili w tym samym momencie unieśliśmy lekko głowy i spojrzeliśmy na siebie.
- Mogę ym? - zapytał.
- Pewnie - odpowiedziałam.
Rzuciliśmy się na siebie, objęłam swoimi dłońmi jego kark, a on jak zwykle objął mnie w pasie. Nagle poczułam, że żyję. Tego właśnie od bardzo dłuższego czasu potrzebowałam. Moje płuca zaczęły łapać więcej tlenu, jakby przez 2 miesiące połowa płuc się zamknęła, a teraz na nowo otworzyła. Tak właśnie się czułam, jakbym przez ten cały czas była w śnie i nagle się z niego przebudziła.
Poczułam jego oddech na sobie, był nieregularny jak mój. 
Wtuliłam się w niego najbardziej jak potrafiłam, on odwzajemnił mój gest, a nawet mnie uniósł w powietrze. Czy był tak samo szczęśliwy jak ja?
Myślę, że tak. W sumie wszystko na to wskazuję.
- Tak bardzo za Tobą tęskniłam - wyszeptałam.
- Ja za Tobą też kochanie - oznajmił.
To były słowa, które chciałam usłyszeć. Wrócił mój stary kochany Felix, mój jedyny i najlepszy. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Choć usiądziemy i pogadamy - zaproponował Felix.
Tak więc odkleiliśmy się od siebie i podeszliśmy do najbliższej ławki. 
- Przepraszam, nie wyglądam dzisiaj najlepiej, ale wiesz ... - zaczęłam.
- Wyglądasz cudownie jak zawsze - powiedział zanim skończyłam mówić.
Uśmiechnęłam się pod nosem, a Felix w tym samym czasie odgarnął mi włosy z twarzy.
- Po co zakrywasz tak piękną twarz? I to jeszcze przede mną - zaśmiał się.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. To na pewno nie był ten Felix, który leżał w szpitalu ani ten, z którym się kłóciłam w dniu wypadku.
- M-m-mam pytanie - zaczęłam - Sam chciałeś tu przyjść, czy Omar cię jakoś zmusił?
- Co? Ty serio myślisz, że...? Nie! Nikt mnie do niczego nie zmuszał, a szczególnie do spotkania z Tobą - położył swoją dłoń na mojej - Muszę ci wiele wyjaśnić i powiedzieć.
- Ja Tobie też.
- No w sumie to ja wiem, co się u ciebie działo, jak mnie przy Tobie nie było - odpowiedział.
- Co? Jak to? - zapytałam zaskoczona.
- No normalnie, przez Omara. 
- A nie mogłeś sam przyjść do mnie i odnowić kontakt?
Wiem, że wkraczam teraz w te trudne tematy, ale chyba najwyższa pora wyjaśnić sobie wszystko.
- Posłuchaj bałem się ...
- Czego?! - krzyknęłam.
Wiedziałam, że zaraz polecą mi łzy.
- No czego?! Odpowiedz! Bałeś się mnie, Oscara czy kogo?!
- No właśnie Ash, dlaczego z nim jesteś? - zapytał, zmieniając kompletnie temat.
- Nie! Nie rozmawiamy o mnie i Oscarze. Odpowiedz czego się bałeś?
- Po prostu nie wiedziałem, czy dalej chcesz mnie znać po tym wszystkim. Wolałem się odsunąć. Szczególnie, gdy dowiedziałem się, że jesteś szczęśliwa z Oscarem. 
- Nawet nie wiesz, jak ciężko było mi bez ciebie. Kocham Cię i ...
I nagle zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam.
- Ashley? - usłyszałam jego głos.
Patrzyłam się na swoje nogi, nie wiedząc co teraz zrobić. Co ja w ogóle powiedziałam? Przecież to Oscar jest dla mnie teraz najważniejszą osobą w życiu. 
Poczułam jak Felix bierze w dłonie moją twarz i odwraca do siebie. 
- Ashley, czy ty mnie dalej kochasz? - był bardzo spokojny.
Łzy zaczęły mi lecieć po policzku. 
- J-ja n-nie wiem - odpowiedziałam.
Wstałam z ławki i odwróciłam się plecami do chłopaka.
Najchętniej w tym momencie zapadłabym się pod ziemię. 
Poczułam jak obejmuję mnie od tyłu i szepczę do ucha:
- Ja też cię kocham i najchętniej bym cię teraz pocałował, ale nie mogę, bo dostanie mi się od Oscara.
- Boisz się go? - zapytałam.
- To trochę bardziej skomplikowane, ponieważ mam coś do stracenia.
- Co? 
- To sprawy między twoim chłopakiem, a mną.
Odwróciłam się do niego, on dalej nie przestawał mnie obejmować.
- Dobrze, rozumiem. Tylko mi jeszcze powiedz jak odzyskałeś pamięć?
Zanim jeszcze udzielił mi odpowiedzi, zorientowałam się jak bezpiecznie czuję się w jego ramionach. Mogłabym tak z nim stać cały dzień.
- Tydzień po wyjściu ze szpitala, ale nie rozmawiajmy o tym, bo to był zły czas dla nas. Nigdy sobie nie wybaczę, że przez to cię straciłem i to jeszcze dla tego ... - westchnął.
- Możliwe, że kiedyś mnie jeszcze odzyskasz.
Teraz już wiedziałam, że powinnam zostawić Oscara i zacząć być z Felixem. Chociaż to nie takie proste.
- Jak ja strasznie chciałbym cię teraz pocałować - oparł się swoim czołem o moje.
Ja nic nie mówiłam, zamknęłam tylko oczy i słuchałam jego głosu.
- Wszystko jest tak popieprzone, że już się gubię. Wiem, że mnie kochasz, a ja kocham ciebie, chociaż nie powinniśmy. Stoimy przytuleni do siebie, chociaż nie powinniśmy. Trzymaliśmy się za rękę, chociaż nie powinniśmy. Czemu to tak wygląda? Przecież powinniśmy teraz być razem i spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Oboje bylibyśmy szczęśliwi.
- Wierzę w to, że jeszcze przyjdzie właściwy czas i będziemy znowu razem. - oznajmiłam.
- Jeśli to kiedyś nadejdzie, to obiecuję ci, że wtedy nigdy cię nikomu nie oddam.
To jest najlepszy dzień w moim życiu. Odkryłam, co tak naprawdę czuję i jednocześnie znalazłam swoją prawdziwą miłość. Tylko, że mieszkam z Oscarem i co mam teraz zrobić?
- Posłuchaj, muszę już chyba wracać do domu - powiedziałam.
Felix spojrzał się na mnie i odpowiedział:
- Dobra zgoda, ale pozwól, że cię odwiozę.
Przez chwilę miałam wątpliwości, bo przecież Oscar może nas zobaczyć. Jednak potem stwierdziłam, że chcę spędzić więcej czasu z chłopakiem, którego kocham.
Tak więc ruszyliśmy w stronę auta. Nie szliśmy za rękę, trochę żałowałam, ale i tak wiedziałam, że zrobiłam dzisiaj dużo rzeczy, których nie powinnam.

Kiedy wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy, Felix położył mi dłoń na udzie i tak jechaliśmy przez całą drogę.
Minęło niecałe dwadzieścia minut i byliśmy na miejscu.
- Tutaj mieszkasz? - zdziwił się.
- Tak, moja mama kupiła mi tu mieszkanie, a ja postanowiłam, że wprowadzę się tu z Oscarem.
Widziałam jak po mojej odpowiedzi, trochę posmutniał.
- Ej my też tak będziemy kiedyś mieszkać z naszymi dziećmi - uśmiechnęłam się do niego - ale na razie muszę już iść. Do zobaczenia - pożegnałam się i dałam mu buziaka w policzek.
Później stałam jeszcze chwilę i patrzyłam jak odjeżdża. To był naprawdę cudowny dzień. 
Kiedy weszłam do środka budynku, podeszłam do portiera i zapytałam o moje listy i czy widział Oscara, żeby wchodził. Na moje szczęście dowiedziałam się, że mój chłopak jeszcze nie wrócił. Dlatego jadąc windą postanowiłam, że zrobię nam dzisiaj jakiś pyszny obiad. Może chcę w jakiś sposób odpokutować za to, co dzisiaj zrobiłam. Sama do końca nie wiem, jak moje życie będzie teraz wyglądać, ale mam nadzieję, że będę szczęśliwa.



-------------------------------------------------------------------
Hejka misiaki! Jest rozdział!
Tamten rozdział strasznie wam się spodobał, nie mam bladego pojęcia czemu ale bardzo się z tego faktu cieszę. Mam nadzieję, że w tym tygodniu was nie zawiodłam. Ja zakończyłam już wszystkie wyjazdy w te wakacje, więc oświadczam, że rozdziały od teraz będą pojawiać się jak zawsze w soboty. W ostatnią sobotę nic nie dodałam, wiem o tym i przepraszam, ale tamtego dnia wracałam od mamy i już naprawdę nie miałam siły na nic. Natomiast poinformowałam was o wszystkim w AKTUALNOŚCIACH i tam zamierzam właśnie was powiadamiać o wszystkim, dlatego sprawdzajcie tą zakładkę jak najczęściej. Do tego mam jeszcze jedno info, więc spojlery będą pojawiać się w piątki zawsze! Nie wiem dokładnie o której ale myślę, że jakoś późnym po południem już powinny być w tej zakładce.
Ogólnie piszcie czy rozdział wam się podoba? Myślicie, że Ashley dobrze robi, że nie mówi prawdy Oskarowi? Też mam dla was pewną ZAGADKĘ! Otóż zastanówcie się co różni Oskara i Felixa, kiedy rozmawiają/odnoszą się do Ashley? Komentujemy!

wtorek, 11 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 30

- Czyli przychodzi do ciebie Naomi? - zapytał Oscar, wchodząc do kuchni.
- Tak - odpowiedziałam.
Robiłam nam śniadanie, kilka naleśników, bita śmietana, truskawki, krem czekoladowy. Miał to być pierwszy posiłek w tym domu. Oczywiście nie mieliśmy jeszcze wszystkich sprzętów kuchennych, ale coś tam udało mi się wykombinować.
Oskar podszedł do mnie, gdy stałam przy kuchence i przytulił mnie od tyłu.
- Jak tu ładnie pachnie skarbie - powiedział i pocałował mnie w policzek.
Kochałam, gdy to robił. Czułam się wtedy kochana i bezpieczna.
- Chcesz sok, herbatę czy kawę? - zapytałam.
- Chyba zapomniałaś o czymś - odwrócił mnie do siebie.
- O czym? - moje serce zaczęło bić szybciej.
Nasze usta dzieliły centymetry. Czułam jego oddech. Patrzyłam mu prosto w oczy. On odgarnął palcami kosmyk włosów z mojej twarzy i po chwili powiedział:
- Nie mamy ani kawy, ani herbaty - zaśmiał się.
Odetchnęłam. Z jednej strony poczułam ulgę, ale z drugiej żałowałam, że mnie nie pocałował. 
Miał rację, mieliśmy tylko sok z czerwonej pomarańczy, trzeba było zrobić wczoraj jakieś zakupy.Westchnęłam tylko i zaczęłam układać talerze na stole. Kiedy wszystko już leżało, zawołałam Oskara i razem zjedliśmy śniadanie. Żadne z nas nie odezwało się podczas posiłku, od czasu do czasu patrzyliśmy się na siebie. Panowała nieręczna cisza. W końcu, kiedy zmywałam naczynia, zapytałam:
- Jakie masz plany na dziś?
Nie usłyszałam odpowiedzi, dlatego odwróciłam się i spojrzałam, czy w zasięgu wzroku widzę Oskara. Stał przy oknie ze szklanką soku, patrzył na to, co się dzieję na zewnątrz.
- Oskar?! Halo?!
Spojrzał się na mnie, poprawił swoją grzywkę i odszedł w kierunku naszego pokoju.
- W sumie nie mam dzisiaj planów. Chociaż ...
- Co? - zaciekawiło mnie.
Wkurza mnie, że ma sekrety. Jesteśmy już trochę razem i do tego mieszkamy razem, nie powinniśmy nic ukrywać. Przecież wtedy nie miało by to sensu. Jednak ja też wczoraj ukryłam przed nim jedną rzecz. Chociaż zrobiłam to dla jego i Felixa dobra, nie chciałabym żeby się pobili czy pokłócili z mojej winy.
- Muszę się z kimś zobaczyć i tyle - odpowiedział, po czym zniknął za drzwiami sypialni.
Jestem ciekawa z kim, ale może wieczorem mi wszystko opowie. Mam tylko nadzieję, że wyjdzie przed przyjściem Naomi. Ona wszystko powiedziałaby przy nim, żeby go tylko wkurzyć. Nie lubi go, mimo że widzi jak on się stara. 

Gdy skończyłam sprzątać, zauważyłam, że Oskar szykuję się do wyjścia.
- Za ile wrócisz? - podeszłam do niego.
Zdejmował koszulę z wieszaka przy drzwiach. Miał na sobie tylko zwykły biały T-shirt i czarne rurki. 
- Nie wiem, ale wyjdziemy wieczorem na kolację i uczcimy twój sukces dobrze? - zapytał, po czym dał mi buziaka w policzek i poprawił włosy.
- Dobrze, tylko zarezerwuj wcześniej jakiś stolik.
Uśmiechnął się do mnie i wyszedł.
Właśnie kolejna rzecz, którą się w ogóle nie przejmowałam. Dostałam e-mail wczoraj wieczorem z informacją, że zostałam przyjęta do szkoły medycznej. Bardzo się z tego faktu cieszę, ponieważ jest to najlepsza szkoła w kraju. Jednak nie widziałam sensu tego oblewać, ja wiem to wielki zaszczyt i bla bla bla... Ale to chyba do mnie jeszcze nie dociera, albo bardziej przejmuję się całą sprawą z Felixem. Niestety muszę jeszcze chwilę poczekać, żeby się czegoś dowiedzieć. Do tego nie daję mi spokoju sprawa z tym jak Oskar zarabia. Nigdy nic mi nie mówił, a sądząc po tym gdzie mnie zabiera, to musi tej kasy trochę mieć. W sumie musi być albo kimś bardzo ważnym w jakiejś firmie, albo pracować na czarno. Zawsze mnie to ciekawiło, ale boję się go o to spytać. Z jednej strony jestem jego dziewczyną i powinnam takie rzeczy wiedzieć, ale z drugiej może po prostu nie lubi o tym gadać i chce to zatrzymać dla siebie. Nie urządzę mu przecież przesłuchania, to nie w moim stylu, a do tego sama czegoś takiego nienawidzę. Lepiej to wszystko zostawię i jeśli nadarzy się okazja to zapytam.
Postanowiłam, że ubiorę się i pójdę po jakieś zakupy do sklepu. W końcu muszę coś dać do jedzenia i do picia Naomi, jak przyjdzie.
W garderobie wyjęłam ubrania, które były pod ręką - biała bluzka z kieszonką na piersi i szare zwykłe dresy z kieszeniami. Upięłam swoje włosy w niezgrabny kok. Przy wyjściu wyjęłam pieniądze ze swojej kurtki i włożyłam je do kieszeni spodni. Następnie zamknęłam drzwi i poszłam w kierunku windy. W recepcji, spytałam się portiera, gdzie znajduję się najbliższy supermarket. Okazało się, że to tylko dwie ulice dalej. W sumie świetnie się złożyło, jest idealna pogoda na mały spacerek.
 Szłam dziesięć minut, a w sklepie spędziłam tylko piętnaście minut. Kupiłam: kawę, herbatę, cukier, mleko, kawałek jakiegoś ciasta, kilka rodzai makaronów, jajka, mąkę, wodę i jakieś dwa sosy w słoiku. Na razie to musi nam wystarczyć, pewnie przez najbliższe dni, zanim się nie za domowimy i nie pójdziemy razem na jakieś większe zakupy, będziemy jedli coś na szybko. Przeważnie będą to makarony lub właśnie rzeczy ze słoików. Nie wiem, czy Oskar będzie na obiedzie, ale kupiłam te składniki, bo może Naomi zgodzi się zostać. Nie chce jeść sama, a z nią będzie mi raźniej i pogadamy o czymś na pewno. Już dawno się nie widziałyśmy, więc wiadomo, że mamy kilka tematów do obgadania. 
W połowie drogi powrotnej zaczęłam zastanawiać się, czy mamy sól w domu. Jednak po pięciu minutach okazało się, że mamy. W sumie tym lepiej, bo nie chciałoby mi się drugi raz lecieć, a z drugiej strony trochę głupio podać niesłony makaron.
W domu powkładałam wszystko do szafek, po chwili nie miałam już nic do roboty, więc usiadłam i włączyłam telewizor. Skakałam chwilę po kanałach, aż wreszcie zostawiłam na Master Chefie. 
Naomi miała przyjść dopiero za dwie godziny.
"I co ja do tej pory będę robić?" - zapytałam sama siebie.
Leżałam przez chwilę, a potem zasnęłam. 
Obudziłam się na dźwięk dzwonka, przetarłam tylko oczy i podeszłam do drzwi. 
W korytarzu stała moja przyjaciółka, trzymając dwa napoje ze Starbucksa.
- Witaj przyszła studentko medycyny - przywitała mnie dziewczyna.
Przytuliłam ją na powitanie, kiedy weszła do środka. 
- ŁAŁ! Ale masz duże mieszkanie i do tego jak pięknie urządzone - oznajmiła Naomi siadając na kanapie w salonie. 
- Chcesz ciasto? Bo widzę, że kawy nie muszę już robić. - uśmiechnęłam się.
Na stoliku leżały dwa Berry Hibiskusy, nasz ulubione napoje. 
- Pewnie dawaj i potem siadaj, bo mam ci dużo do powiedzenia.
Po kilku minutach wróciłam z jedzeniem.
- Proszę, a teraz możesz mówić - powiedziałam i usiadłam obok przyjaciółki.
- Powiedziałam ci wczoraj, że Felix kręcił się obok twojego domu, no więc dzisiaj jak przejeżdżałam tamtędy, on też tam był. 
Nie zdziwiło mnie to zabardzo. W głębi serca przeczuwałam, że tak się stanie. Pewnie czułam lekkie podekscytowanie, jednak wiem, że może się tam kręcić również przez przypadek.
- Może tamtędy chodzi, żeby się z kimś spotkać lub tam gdzieś pracuję. Serio to nie musi niczego oznaczać. - oznajmiłam z przekonaniem.
- Ale posłuchaj do konca, wczoraj stał przed twoim domem chwilę i gapił się w twoje okno od pokoju.
"Może przypomniał sobie coś!" - pomyślałam. Co jeśli on teraz czeka, nie wie gdzie jestem i myśli cały czas o mnie. Co będzie jeśli się dowie, że teraz mieszkam z Oskarem? Będzie wkurzony, ale jak bardzo? Chciałabym mu wszystko wyjaśnić, ale jak? Spotkać się z nim? Musiałabym poprosić Naomi o to, żeby zorganizowała to jakoś. Tylko jak jej o tym powiedzieć, albo nakierować tą rozmowę na ten temat? Poczekam aż wszystko opowie.
- Co było dalej? - zapytałam dziewczyny, kiedy zauważyłam, że ta gapi się w telewizor i je ciasto.
- Mmm - wytarła ręką usta i zaczęła mówić - po kilku minutach patrzenia się, poszedł.
- Gdzie?
Zdziwiła się moją szybką reakcją na jej słowa. Zwykle zajmuję mi chwilę, żeby odpowiedzieć.
- Wiedziałam, że będziesz się pytać - uśmiechnęła się - daj chwilkę napije się i pójdę do toalety.

Przez ten czas, co jej nie było. Mój żołądek zamienił się w karuzele, a serce mało co mi nie wyskoczyło. Minuty zdawały się strasznie dłużyć, bardzo chciałam poznać resztę historii. Tak strasznie chciałam się spotkać z Felixem i go przytulić.
- Już jestem, mogę opowiadać dalej - oznajmiła i usiadła.
- No wreszcie. Mów!
- Ha wiedziałam, że dalej zależy ci na Felixie - zachichotała.
Może ma rację, ale nie przyznam się do tego. Teraz jestem z Oskarem i wszystko jest dobrze, tego powinnam się trzymać. Chociaż brakuję w tym związku czegoś takiego... Sama nie umiem tego wyjaśnić.
- No wiesz poszłam za nim oczywiście, bo to wszystko wydawało się być podejrzane. Okazało się, że spotkał się z Omarem, nie jestem pewna o czym gadali, ale zawsze możesz z niego coś wyciągnąć. Dzisiaj niestety nie widziałam, jak długo stał ani gdzie poszedł, ponieważ jechałam do ciebie.
- To i tak dużo informacji. Dziękuję - powiedziałam.
Tak naprawdę było to bardzo mało wiadomości. Niczego już nie byłam pewna.  Nie wiem, co teraz zrobić. Zaczekać i zobaczyć, czy coś się wydarzy? Czy zadzwonić do Omara? A może od razu spotkanie z Felixem? Każde wyjście pod jakimś stopniem jest dobre. Czemu to wszystko musi być tak cholernie trudne?
- Spotkasz się z nim? Albo co teraz zrobisz? Dalej będziesz z Oskarem? - zapytała Naomi.
- Wow, chwila, oczywiście, że dalej będę z Oskarem. Kocham go i przez to, że Felix się pojawił, to nic w naszym życiu nie zmienia. Nie mam pewności jaki jest teraz mój były, nie widziałam go od dłuższego czasu. Nie mam też pojęcia, co powinnam teraz zrobić. - odpowiedziałam i schyliłam głowę.
- Ej nie przejmuj się - przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu - może zadzwonimy do Omara, spróbujesz się czegoś dowiedzieć od niego, a jak się nie uda to spytasz się o spotkanie z Felixem i tyle. Co ty na to?
- To chyba dobry pomysł - stwierdziłam i wzięłam telefon ze stolika.
Znalazłam numer Omara i od razu nacisnęłam na ekran, żeby do niego zadzwonić.
Odebrał po trzech sygnałach.
- Halo? - usłyszałam.
- Halo, Omar... To ja... Znaczy Ashley.
- O hejka, co tam u ciebie? Żyjesz jakoś? - już widziałam ten jego cudowny uśmiech.
- No żyję, wiesz czego potrzebuję nie? - dziwnie mi się o to pytało.
- Jasne, że wiem. Omarunio zawsze ma najświeższe newsy ze świata. - zachichotał - Czego potrzebujesz moja droga?
- O Felixie, a dokładniej o czym rozmawialiście wczoraj?
Przez chwilę nic nie mówił.
- A skąd ty wiesz, że ... A dobra nie pytam, widzę, że sama masz dobre info - znów zaśmiał się - Więc widzisz nic nie mogę ci powiedzieć.
Wiedziałam, że tak będzie, ale postaram się go trochę pomęczyć.
- No proszę Omarku mój kochany. Wiesz, że jesteś najlepszy, więc powiedz proszę! - wybłagałam najsłodszym głosikiem.
- Zabawne, bo ogólnie on chciał wiedzieć co się u ciebie teraz dzieję i gdzie mieszkasz. Pytacie się o siebie nawzajem, może najlepiej będzie jak się jutro spotkacie i pogadacie co?
- Nie, posłuchaj... - zaczęłam.
- Ej poczekaj chwilkę - odpowiedział, zanim skoczyłam.
Przez kolejne dwie minuty słyszałam jak z kimś rozmawiał.
- Hm wiesz co, ja cię z nim umówię na jutro, a wieczorem napiszę ci godzinę i miejsce spotkania. Niestety teraz muszę lecieć, do zobaczenia.
- Ej chwila... - głucha cisza.
Rozłączył się, nawet nie zdążyłam mu powiedzieć o moich wątpliwościach. Nie wiem czy jutro przyjdę, przecież ja umrę szybciej niż tam pójdę. Z jednej strony zżera mnie ciekawość, chciałabym się wszystkiego dowiedzieć i zobaczyć jak Felix się teraz zachowuję. Jest jeszcze ta druga strona, która ostrzega mnie żeby tam nie iść, bo mam już wspaniałe życie, którego nie chce popsuć. I co teraz? Pójść czy nie?
- Ashley i co? - usłyszałam głos Naomi.
Nawet nie zauważyłam, że ona czeka na moją relację z całej rozmowy. Wzięłam łyka picia, po tym gadaniu zaschło mi strasznie w gardle.
- Mam się z nim spotkać jutro - oznajmiłam spokojnie.
- Z Omarem?
- Nie! Z Felixem.
Nagle usłyszałam brzęk kluczy w drzwiach. Do mieszkania wszedł Oskar, który zdziwił się, że jeszcze jest u mnie moja przyjaciółka. Odłożył koszulę na wieszak i podszedł do mnie. Ja natomiast nie wiedziałam jak mu teraz spojrzeć w oczy. 
- Co się stało skarbie? - zapytał, całując mnie w policzek.
- Nic, nic - skłamałam.
Czemu znowu to robię? Tak trudno mi się przyznać do wszystkiego. Wiem, że potem będzie mi to strasznie ciążyć na sumieniu. Chyba, że Felix okaże się taki jak w szpitalu to może będzie mi łatwiej i nic się nie wyda. Nie chce żeby Oskar był na mnie zły.
- To ja już pójdę - powiedziała Naomi i wstała.
- Już? - zapytałam.
- Tak - stwierdziła - Mam jeszcze dużo pracy, zadzwonię wieczorem.
- Dobra, do zobaczenia.
Uścisnęłam ją na pożegnanie, po czym wyszła.
Wiedziałam, że zrobiła to z powodu mojego chłopaka. Nie lubi spędzać z nim czasu.
- Zjemy coś? - zapytał Oskar.
Przytulił mnie od tyłu i oparł głowę o moje ramię.
- Pewnie - odwróciłam się do niego.
On objął mnie w pasie.
- Słuchaj - zaczęłam - Jutro wyjdę z Naomi, dobrze? 
Kolejne kłamstwo, jeszcze chwila, a nasze całe życie będzie oparte na tym gównie. Niestety teraz nie mam innego wyjścia.
- Dobrze, poza tym nie musisz mi o takich rzeczach mówić. Możesz wychodzić gdzie chcesz i z kim chcesz. Nie mogę ci niczego zabronić, jesteś dorosła. Ja mogę cię chronić, jeśli będziesz tego chciała. - uśmiechnął się - Kocham cię.
Pocałował mnie, ale to był tylko taki buziak. Bez pasji, pożądania czy rozkoszy.
- Ja też cię kocham - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego.
Na koncu języka miałam:
"Idę się jutro spotkać z Felixem."
Jednak nie mogłam. Felix będzie takim moim małym sekretem.
 --------------------------------------------------------------
06.07.2015 23:45
Od: Omar
Jutro o 12:30 przy parku Green Zone, miłej nocy :)
 
---------------------------------------------------------------- 
Jest wreszcie, długo wyczekiwany rozdział!!!
Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego tak długo przeczytajcie sobie zakładkę AKTUALNOŚCI - tam jest wszystko wyjaśnione. Co do samego rozdziału mam nadzieję, że wam się podoba. Moim zdaniem nie jest najgorszy, pisałam go przez kilka dni, bo nie miałam zupełnie weny. Ogólnie wielkie podziękowania dla Karoliny, ona wie dlaczego :).  Całe ff zbliża się do rozwiązania całej zagadki i wszystkiego, co się dzieję (jednak jeszcze kilkanaście rozdziałów przed nami haha). Jak myślicie jaki będzie koniec?  
Komentujcie xx Lots of love xx