Strony

sobota, 29 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 32

Chodziłam po kuchni i zastanawiałam się, gdzie on może być. Dochodziła dziesiąta wieczorem, a jego jeszcze nie było w domu. Nigdy nie siedział tak długo w pracy, jeżeli w ogóle do niej chodził. Może coś się stało, powoli zaczynałam się denerwować. Nie odpowiada na sms, a kiedy dzwonie włącza się poczta. To dziwne jak na niego. Co jeśli robi coś z inną kobietą? Mimo tego, co dzisiaj się wydarzyło, wciąż mi na nim zależy w jakimś stopniu. Usiadłam na krześle przy stole, a łokcie oparłam na blacie. Co powinnam zrobić? Co jeśli mu się coś stało?
Nagle usłyszałam dźwięk kluczy. Po chwili do mieszkania wpadło światło z korytarza, dopiero wtedy zorientowałam się, że siedziałam przez cały ten czas po ciemku. Oscar wszedł, zamknął za sobą drzwi i zdjął kurtkę. Podeszłam do niego z rękami skrzyżowanymi na piersi, byłam strasznie zła.
- Gdzie ty byłeś?! Dlaczego nie odbierałeś?!
Nic nie odpowiedział, stał przy wieszaku, odwrócony tyłem do mnie.
- Możesz mi wyjaśnić! - nalegałam.
Usłyszałam ciche westchnienie i nagle Oscar zaczął iść w kierunku pokoju.
- Czy to takie trudne odpowiedzieć mi?! - byłam w tym momencie strasznie wkurzona, ale poszłam za nim. Bardziej niż złość zżerała mnie ciekawość.
On w połowie drogi zatrzymał się i wreszcie powiedział:
- Możesz zostawić mnie samego?
- Nie - odpowiedziałam sztywno.
Wtedy odwrócił się i złapał mnie za nadgarstki, podniósł je do góry i krzyknął:
- Do cholery! Zostaw mnie samego! 
Popchnął mnie na podłogę i poszedł.
Nie chciałam teraz płakać, bo pokazałabym mu jaka jestem słaba. Poza tym co mu się stało? Przecież zmienił się, prawda? Wtedy jak na mnie krzyczał w jego oczach widziałam złość, to nie był ten sam wzrok co zawsze. To już nie był ten sam kochany Oscar, coś się wydarzyło, a ja muszę wiedzieć co. W końcu jestem jego dziewczyną i chce mu pomóc.
Wstałam z podłogi, przełknęłam ślinę i powiedziałam na głos:
- Skoro mnie kochasz, czemu mnie tak traktujesz? To że coś się stało, nie znaczy, że jestem twoim workiem treningowym i możesz się na mnie wyżywać. Nie jestem jakąś twoją zabawką Oscar. - zabrzmiało to groźniej niż myślałam.
Usłyszałam jego kroki, nie wiedziałam co robić, czułam zagrożenie, ale nie powinnam mieć powodu.
- Mam powód żeby taki być. - odpowiedział.
Stanął przede mną. Bałam się go, wyglądał jakby był w stanie zrobić wszystko. Nie mogę mu pokazać, że jestem słaba, bo od razu zrobi z tego użytek.
- To powiedz mi o co chodzi - błagałam.
Kiedy dotknęłam swoimi dłońmi jego rąk on momentalnie je odsunął.
- Nie dotykaj, mnie ty szmato! - krzyknął.
Podniósł rękę i uderzył mnie w twarz. Był to tak silny cios, że znowu upadłam na podłogę. Tym razem zaczęłam płakać, spojrzałam na niego spod łez i zapytałam:
- Za co?
Pogładził swoją dłoń i spojrzał na mnie z uśmieszkiem.
- Za to, że jesteś zwykłą szmatą i jeżeli kiedykolwiek jeszcze dotkniesz mnie bez mojego pozwolenie, to będzie cię bardziej bolało kochanie. - uśmiechnął się.
Nie wiedziałam już z kim mam do czynienia, czy to  na pewno ten sam Oscar, który wczoraj mówił, że mnie kocha?
Zakryłam twarz włosami i zaczęłam płakać, trzymałam ręką swój policzek, strasznie mnie bolał. Na pewno jest cały czerwony i powinnam go czymś posmarować, ale dopóki on tu stoi, nie zamierzam się nigdzie ruszać.
Nagle podszedł do mnie i przykucnął.
- A teraz udawajmy, że to się nie stało. Skarbie! Co ci się stało? Dlaczego upadłaś?
Nie rozumiałam, co to za chora gierka. Przecież to popieprzone. Mamy udawać, że nic się nie stało, a ja zwyczajnie upadłam. Po co?
- Odpowiadaj! - krzyknął.
Na jego głos ciarki przeszły mnie po plecach.
- Upadłam, bo podłoga jest śliska w tym miejscu - wyszeptałam.
Schyliłam głowę, to wszystko mnie przerasta. Teraz czuję się jak jego własność.
- To czekaj, pomogę ci wstać.
I jak powiedział tak zrobił, znowu był miły. Kiedy staliśmy obok siebie, ja nie mogłam się nawet patrzeć na niego, straciłam szacunek do niego i chciałam jak najszybciej od niego uciec. Najlepiej będzie już jutro z samego rana.
- Ashley! - przytulił mnie. 
Nie odwzajemniłam tego, czułam obrzydzenie.
- Posłuchaj teraz uważnie skarbie. Masz się od dzisiaj mnie słuchać, nigdzie nie wychodzić. Nawet do sklepu nie możesz, ja będę robić zakupy. Będziemy szczęśliwi, a jeśli będziesz coś źle robić, to powiedzmy będzie kara - poczułam jak jego ręka dotyka moich włosów. Pociągnął za nie, a ja poczułam straszliwy ból. Znowu zaczęły lecieć mi łzy.
- Zgadzasz się z warunkami umowy? - zapytał.
- T-t-tak - powiedziałam.
- Grzeczna dziewczynka - pocałował mnie w głowę.
- Jeszcze jedno Ashley. Oddasz mi swój telefon i kluczę.
Nie chciałam się zgadzać, ale nie miałam wyboru. On był zdolny do wszystkiego. Bałam się, co jeszcze może mi zrobić. Chyba naprawdę wolę spełnić jego warunki. Nie mogę też uciec, znajdzie mnie, a nawet jeśli mu się to nie uda, zrobi coś moim najbliższym. Nie mam za bardzo wyjścia. Muszę być teraz jego zabawką.
- Pamiętaj, żeby nikogo nie wpuszczać do mieszkania. Portier powie mi również jeśli wyjdziesz z budynku, więc radziłbym przestrzegać zasad. Teraz idź się umyj!
Zrobiłam, co kazał. W łazience spojrzałam na swoje odbicie, wyglądałam potwornie. Mój policzek był spuchnięty, oczy całe czarne od tuszu który mi się rozmazał. Myślałam, że to będzie najlepszy dzień w moim życiu, a okazało się zupełnie inaczej. Nie wiem nawet dlaczego Oscar się tak zachowuję. Może jutro mnie za wszystko przeprosi i będzie lepiej. Powtarzałam sobie tą myśl w duchu przez całą kąpiel. Po umyciu się, ubrałam się w piżamę i korzystałam z okazji, że jestem sama w pomieszczeniu. Wyjęłam z kieszeni spodni swój telefon, na szczęście nie oddałam go jeszcze, więc może uda mi się napisać sms do kogoś. Jednak nie zrobię tego, moje jedyne urządzenie, które łączyło mnie ze światem, padło. Miałam ochotę teraz sama w coś uderzyć. Jeśli Oscar jutro rano się zmieni, ucieknę od niego jak najszybciej. Nie zamierzam mu wybaczyć po czymś takim. W sumie to jest moje mieszkanie, powinnam spakować Oscara i kazać portierowi wzywać policję, kiedy wejdzie do budynku. To jest dobry pomysł. No chyba, że się nie zmieni i zrobi mi coś jeszcze gorszego niż pobicie. Na razie muszę zachować spokój i modlić się o dobry sen. 
Wyszłam z łazienki i zauważyłam, że nie ma go w sypialni. Podeszłam szybko do mojej szafeczki przy łóżku i wyciągnęłam z niej ładowarkę.
- Ashley! - usłyszałam jego głos, dobiegał z salonu - Chodź tutaj!
Odłożyłam ładowarkę i telefon na łóżko, po czym powoli zaczęłam iść w kierunku Oscara. Kiedy go zobaczyłam, siedział na fotelu z czymś metalowym w ręku, znajdowałam się za daleko, żeby dokładnie określić co to jest. Jednak po kilku minutach już wiedziałam, że jest to nóż.
- C-co masz zamiar z tym zrobić? - zapytałam, cała przerażona.
- To będzie zależeć od ciebie. Teraz usiądź na przeciwko mnie.
Cała się trzęsłam, dopiero uświadomiłam sobie, że tak naprawdę w ogóle go nie znam. 
Patrzyłam na niego, światło księżyca padało idealnie na niego. Oscar bawił się ostrzem, jak jakąś nową zabawką.
Żadne z nas nic nie mówiło, siedzieliśmy w milczeniu. Mogłabym przysiąc, że robi to specjalnie. Chyba chce żebym zaczęła to wszystko.
- Oscar ...?
- Tak? - odpowiedział z uśmiechem. 
Spojrzał na mnie, a ja nie umiałam dostrzec niczego groźnego w jego oczach. Jest niezłym kłamcą i bardzo dobrze ukrywa swoją prawdziwą naturę.
- Dlaczego taki jesteś?
On wstał, podszedł do mnie i powiedział:
- Powinnaś się chyba domyślić - usiadł dokładnie obok mnie.
Objął ręką moje ramiona i przyłożył nóż do mojego policzka.
- Jesteś małą szmatą, która jak ma okazje ucieka do Felixa. Tak, tak wszystko wiem i widziałem. Uprzedzę twoje pytania, tak śledziłem cię dzisiaj. Wiesz nie lubię, kiedy dziewczyna taka jest. No bo skoro mnie kochasz, to czemu uganiasz się za Felixem? - przycisnął ostrze do mojej skóry.
Poczułam jak krew zaczyna mi płynąć.
- Czemu po prostu ze mną nie zerwiesz?
- To by było zbyt proste, ułatwiłbym ci tylko życie skarbie. Chcę żebyś cierpiała jak ja, żebyś poczuła jak boli zdrada ukochanej osoby. Poza tym dalej jesteś moja i powinnaś zrozumieć, co to znaczy.
Płakałam, nie miałam pojęcia, że Oscar jest takim psychopatą.
- Jesteś chory! - krzyknęłam.
- Tak uważasz? - roześmiał się.
Jego śmiech w tej sytuacji był przerażający, jak z jakiegoś horroru. Tylko dlaczego muszę być główną bohaterką?
Poczułam jak nóż przesuwa się po moim policzku.
- To jest taka "przypominajka". Jesteś moja i masz przestrzegać zasad.
Wstał i poszedł do naszego pokoju. Ja natomiast doznałam szoku, nie wiedziałam co mam zrobić. Czy rana jest głęboka? 
Poleciałam do najbliższego lustra w salonie, nie mogłam nic stwierdzić, ponieważ już połowę twarzy i koszulki miałam we krwi. Co teraz? Trzeba lecieć po apteczkę, dobrze, że jest jedna w kuchni. Otworzyłam wszystkie szafki i oczywiście ostatnia musiała zawierać to czego szukam. Wyjęłam z niej wodę utlenioną, jakiś ogromny plaster i na wszelki wypadek bandaż. Wiem, że jeśli rana jest głęboka, to trzeba będzie szyć ale na razie to musi wystarczyć.
Po trzydziestu minutach doszłam do wniosku, że wszystko jest w porządku bo krew już nie leci, więc w tym wypadku miałam szczęście. 
Położyłam się na kanapie w salonie, bo za nic w świecie nie pójdę spać z nim w jednym łóżku. Przykryłam się kocem i zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłem Ashley - powiedział swoim najsłodszym głosikiem Oscar. 
Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Chyba według "mojego Pana" musiałam już wstać. Złożyłam szybko koc i położyłam go na jednym z foteli. Potem poszłam zobaczyć, co muszę sprzątnąć przez niego. Kiedy weszłam do kuchni, zauważyłam, że on siedział przy stole i jadł płatki. Nagle usłyszałam cichy śmiech.
- Co cię tak bawi? - zapytałam bezczelnie.
- To co masz na twarzy - zaśmiał się.
- Ciekawe, przez kogo to mam? A no tak przez jakiegoś głupiego psychopatę, który traktuję ludzi jak zabawki - oświadczyłam i spojrzałam na niego groźnie.
Stanęłam tyłem do niego, ale wiedziałam, że nie spodobało mu się to, co powiedziałam. Trudno. Wczoraj dałam mu się podejść dzisiaj tak nie zrobię.
Wyjęłam miseczkę i postanowiłam, że też zjem płatki, ale na pewno nie tutaj przy nim. Nasypałam płatki, a potem nalałam mleko, wzięłam łyżkę i pomaszerowałam do salonu. Jednak nie udało mi się przejść obojętnie obok Oscara. Chwycił mnie za nadgarstek i powiedział:
- Gdzie idziesz?! Myślisz, że przejdziesz tak obojętnie obok mnie, po tym co powiedziałaś? Nie powinnaś była się tak do mnie odnosić, teraz dostaniesz karę.
Przestraszyłam się, jednak nie zamierzałam ulec.
- Puść mnie! Daj mi w spokoju zjeść, chyba nie chcesz żebym umarła z głodu.
Wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.
Dziwne, podziałało to na niego. Może muszę być taka chamska jak on. Nie mówię, że zacznę go kopać, ale po prostu będę mu odpowiadać bezczelnie. 
Usiadłam na kanapie, na której wcześnie spałam, włączyłam telewizor i zaczęłam jeść. 
Po chwili, przyszedł Oscar i krzyknął:
- Wstań!
- Po co? - odpowiedziałam, nie patrząc się na niego.
On złapał mnie za rękę i pociągnął do góry.
- Nie mówiłem, że masz pyskować. Więc siedź cicho i słuchaj, co mam ci do powiedzenia szmato.
- Nie odzywaj się tak do mnie! - krzyknęłam.
Już nic nie odpowiedział. Pociągnął mnie za sobą, żebyśmy byli z dala od mebli i  wtedy popchnął mnie na podłogę. Dokładnie mną rzucił.
- Posłuchaj idiotko, kurwa mówiłem, że masz nie pyskować i się słuchać. Mówiłem też o karze, ale ty jesteś taka głupia, że to się kurwa w głowie nie mieści. Ja pierdole.
Kopnął mnie w brzuch. Był to taki ból, że nie mogłam tego znieść. Czułam jak moje narządy pękają, rozrywają się i zaczyna się wszystko z nich rozlewać. Wyplułam trochę krwi na podłogę, Oscar mnie uszkodził i w tym momencie naprawdę potrzebowałam do szpitala.
- Proszę - wyszeptałam.
- Nie kurwa, o nic już nie prosisz głupia suko. Sama na to zasłużyłaś! Teraz wychodzę, a ty masz nikomu nie otwierać, bo inaczej będzie bardziej bolało skarbie.
Przykucnął do mnie i wziął mi włosy z twarzy.
- Są tu kamery - szepnął mi do ucha.
Momentalnie rozejrzałam się po domu.
- Widzisz? - zapytał.
Kiwnęłam głową.
- No to świetnie, ja idę skarbie.
Nie patrzyłam na to, co robi. Leżałam na podłodze i modliłam się o to żebym nie musiała jechać do szpitala.
- A właśnie, możesz tu jeszcze posprzątać, strasznie tu brudno.
Gdybym mogła wstać, przywaliłabym mu w ryj.
Jednak nie mogę, jestem sparaliżowana na ten moment, przez ból brzucha. 
Przez następną godzinę, leżałam tak w bez ruchu. Wszystko mnie bolało. Nie mogłam w ogóle wstać, a gdy tylko próbowałam, plułam krwią na podłogę.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szkoda tylko, że nie mogłam otworzyć.
- Ashley jesteś tam? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki Naomi.



-----------------------------------------------------
JEJ! ROZDZIAŁ 32!
Rozdział troszeczkę dłuższy, ale mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Komentujemy! Lots of love xx

1 komentarz:

  1. rozdział supi jak zwykle ale co tu sie dziej!!! Czemu Oscar jest takim psychopatą? Mam nadzieję ze Ashlie uda się od niego uciec :)
    czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń