sobota, 3 października 2015

ROZDZIAŁ 37

Siedziałam na murku wpatrując się w jego oczy, byłam wreszcie wolna i szczęśliwa. Do tego wszystkiego najważniejsza osoba w moim życiu stała tuż obok mnie. Wiedziałam, że on w końcu po mnie przyjdzie i zrobił to w odpowiednim momencie, bo Oscar przygotowywał się, aby mnie kolejny raz uderzyć. W sumie powinnam pojechać do szpitala, ale najpierw chce zobaczyć, jak zabierają tego idiotę do radiowozu. Oparłam swoje czoło o głowę Felixa i wsłuchiwałam się w jego nierównomierny oddech.
- Felix - szepnęłam.
Nie miałam siły na powiedzenie czegoś głośno, byłam wykończona fizycznie jak i psychicznie.
- Tak kochanie? - zapytał i uniósł oczy ku górze.
Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko się już skończyło. Teraz wiem, że będzie już lepiej i nie zostawię Felixa dla nikogo innego. To co się wydarzyło przez ostatnie pół roku wywarło na mnie duży wpływ, jednak jestem pewna, że od dziś już wszystko będzie lepiej.
W pewnym momencie zorientowałam się, że zaczęły lecieć mi łzy po twarzy.
- Nie płacz - oznajmił blondyn i pogłaskał mnie dłonią po policzku.
Uśmiechnęłam się, tak, po raz pierwszy od długiego czasu, wykonałam ten niewinny ruch.
- To łzy szczęścia - odpowiedziałam wciąż po cichu.
Moja miłość wyciągnęła ku mnie ręce, a ja schyliłam się żeby go przytulić. Wtem on oplótł mnie w pasie, natomiast moje nogi powędrowały na jego biodra. Przytulaliśmy się tak około pięciu minut, aż nagle przeszło mi przez myśl, że jest mu pewnie ciężko.
- Może już zejdę, co? - spytałam.
- Dlaczego? - zaśmiał się.
Jak ja dawno nie słyszałam tego dźwięku. Przez to przypomniało mi się, jak spędzaliśmy ze sobą prawie każdy dzień i śmialiśmy się na okrągło.
- Ashley! - krzyknął zdenerwowany.
- Przepraszam zamyśliłam się, nie jestem ciężka?
- Chyba przytyć powinnaś, Oscar w ogóle pozwalał ci jeść? - zmartwił się.
- Tak, tylko bardziej niż o jedzenie martwiłam się o swoje życie - zachichotałam.
Jednak on nie zaśmiał się, nie było to dla niego w żadnym stopniu zabawne.
Postawił mnie na ziemie i schował ręce do kieszeni. Jego głowa opadła na dół, a twarz przykryły włosy.
Nagle usłyszałam jego szloch.
- Ej Felix co jest? - zapytałam podnosząc jego blond grzywkę do góry, żeby ujrzeć jego twarz.
- Po prostu już nie mogę dłużej słuchać tego, jak on cię krzywdził, bo to moja wina - odparł.
- Nie, to nie...
- Tak, to jest moja wina - przerwał mi.
Nic nie odpowiedziałam, wiedziałam, że zaraz wszystko mi wyjaśni i dowiem się czegoś złego.
- Posłuchaj to było tak, że tego dnia, kiedy u ciebie nocowałem, po wyjściu z twojego domu, spotkałem go. Chciał ze mną porozmawiać, więc pojechaliśmy do mojego domu na ogródek i tam zaczął mi go grozić. To znaczy nie tylko mi, a także mojemu młodszemu bratu. Powiedział, że jak sobie ciebie nie odpuszczę, to mnie i mojemu bratu coś się stanie, obstawiałem, że nie tylko mojemu bratu ale także mojemu tacie i twojej mamie. Wiedziałem, że nie kłamał, Oscar był człowiekiem zdolnym do wszystkiego. Był też jeszcze jeden powód tego wszystkiego, kiedy jechał z moją mamą samochodem tego dnia, co zginęła. Podobno, gdy samochód się palił wyciągnęłaś Oscara z auta, a mojej mamy nie udało ci się, wezwałaś wtedy pogotowie i policję. Jednak, kiedy przyjechali było już za późno. Miałaś wtedy osiem lat, więc nie wiedziałaś, że to byli moi najbliżsi. Dziwne nasze losy się już wtedy jakoś połączyły - uśmiechnął się na te słowa - Byłem zszokowany, na początku nie chciałem uwierzyć w tą historię. Potem natomiast Oscar powiedział mi, że potem przez lata szukał ciebie i gdy już cię znalazł i chciał się zobaczyć, byłem wtedy z tobą tzn. nie byliśmy razem, tylko to był właśnie ten dzień na basenie. To wszystko jest strasznie pogmatwane, ale tak właśnie było. Nie chciałem z ciebie rezygnować, ale nie miałem wyjścia i przestałem się do ciebie odzywać. Jednak tamtego dnia, kiedy zobaczyłem cię na schodach u niego w domu, byłem jednocześnie szczęśliwy, jak i zły. Zadawałem sobie cały czas pytanie jakim cudem, tak szybko jesteście razem. Przecież to mnie powinnaś kochać. Jednak wieczorem, gdy zaczął cię dotykać, a ty krzyczeć, nie wytrzymałem. Musiałem cię stamtąd zabrać, już wtedy, kiedy wyszliśmy miałem ochotę cię przytulić i powiedzieć, jak bardzo mi cię brakuję, ale nie mogłem. Cały czas miałem obraz swojego brata całego we krwi, przed oczami. Wtedy niestety sypnąłem ci o jakimś układzie, strasznie się o to wypytywałaś, nawet nie wiesz jak strasznie chciałem ci wszystko wyjaśnić i przeprosić. Bardzo długo szukałem rozwiązania, jakby tu znowu być z Tobą, albo spotykać się tak, żeby Oscar się o niczym nie dowiedział, jednak nie znalazłem nic, zero pomysłów. Dlatego podczas tamtej jazdy, tak strasznie się wkurzałem. Byłem wściekły na niego, ciebie i siebie. Jak wiesz, to wszystko doprowadziło do wypadku, kolejnego jebanego zdarzenia, które nigdy nie powinno mieć miejsca. Za to chciałbym cię również przeprosić, cierpiałaś przez takiego dupka, jakim jestem. - zaczął znowu płakać - W szpitalu, kiedy ocknąłem się przy Tobie, nie potrafiłem udawać kolejny raz dupka bez uczuć i  musiałem cię przytulić. Poczułem wtedy, jak mi jest źle bez ciebie. Dajesz mi zapach wolności w moim życiu i wiem, dzięki Tobie, że wszystko jest możliwe, jeśli się tego pragnie. Niestety, potem do mojej sali przyszedł Oscar, który rozkazał mi udawać, że straciłem pamięć. Była to najgorsza rzecz, jaką musiałem zrobić kiedykolwiek w moim życiu. Można byłoby powiedzieć, że to jest jakaś kara za grzechy. Za to, jaki kiedyś byłem dla ludzi. Na szczęście wierzyłaś w to, że kiedyś odzyskam pamięć i przychodziłaś do mnie bardzo często, z czego się ogromnie cieszyłem. Bo mogłem wykorzystać tę sytuację na moją korzyść i udawać, że z twoją pomocą wszystko sobie przypominam. Jednak okazało się, że mówiłaś o tym wszystkim Oscarowi, a raczej pisałaś w smsach. Więc pewnego dnia do mnie przyszedł i kolejny raz mi zagroził. Wtedy zrobiłem to, co było konieczne, poprosiłem pielęgniarkę, aby cię już do mnie nie wpuszczała. Wtem po raz pierwszy po stracie matki, tak strasznie płakałem. Łzy leciały mi całą noc i następny cały dzień. Nie mogłem przeżyć tego, co ci zrobiłem. W ogóle nie umiałem się pozbierać po tym wszystkim. Potem po kilku miesiącach, gdy dowiedziałem się, że chcesz zamieszkać z Oscarem cały ból powrócił, nie myślałem, że kiedyś, będę kochać kogoś tak bardzo, jak ciebie. Dlatego teraz, chcę cię przeprosić za wszystko, za to, że rozpieprzyłem ci życie. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie myślałam, że to wszystko tak wyglądało. Jedyne, co teraz wiem, to, że Felix chciał dobrze i bez względu na  wszystko mnie kocha, a ja kocham jego. Powinniśmy zostawić to za sobą i ruszyć na przód, nie wspominając złych chwil. Chce z nim spędzić resztę mojego dziwnego życia i będę walczyć z każdym, żeby to się spełniło.
- Felix spójrz na mnie! - rozkazałam mu.
Uniósł głowę do góry.
- Mam gdzieś to, co zrobiłeś. Było minęło, oczywiście jestem w szoku i smutno mi, jak to wszystko słyszę. Jednak chcę być z Tobą i... - chciał mi przerwać - daj mi dokończyć.  Na twoim miejscu pewnie postąpiłabym tak samo, kocham cię i mam gdzieś przeszłość.
Przytuliłam go.
- A to z moją mamą to prawda? - zapytał.
- Tak, kiedy podeszłam do tego samochodu, chciałam wyciągnąć najpierw twoją mamę, ale ona wskazała na niego i ostatkiem sił powiedziała, żebym to jego wydostała.
Tylko westchnął.
- Posłuchaj, cieszmy się, że jestem cała i zdrowa - wysiliłam się na największy uśmiech.
- Masz racje - odpowiedział.
Nagle oboje usłyszeliśmy trzask drzwi i zobaczyliśmy wychodzących policjantów z budynku. Po chwili ujrzeliśmy też bujne blond włosy w kajdankach.
- Wreszcie! Należało mu się! - warknął Felix.
Przytrzymałam go za ramiona i odparłam:
- Spokojnie. Teraz wszystko się ułoży, zobaczysz.
W głębi duszy wiedziałam, że to co mówię jest prawdą.
Felix spojrzał na mnie, złapał moją twarz w dłonie i pocałował mnie. Znowu te same ciarki i jego wargi pasujące idealnie do moich ust. Ten sam ciepły i przyjemny oddech. Tego potrzebowałam od dawna.
Kiedy skończyliśmy, blondyn wziął mnie za rękę i poprowadził do swojego samochodu.
- Przyszła pora na zawiezienie cię do szpitala - zaśmiał się.
Po raz pierwszy czuję, że to wszystko się skończyło. Ta cała przygoda z Oscarem i tymi tajemnicami. Wszystkie chwile, które przeżyłam nauczyły mnie bardzo wiele. Były to lekcje, których nigdy nie zapomnę.


------------------------------------------------------------
Został tylko epilog!
To już prawie koniec :( smutno mi z tego powodu, bo już za tydzień się żegnam i przez pewien czas nie będę w ogóle pisać. Potrzebuję trochę odpoczynku, bo ostatnio prawie czasu dla siebie nie mam. Mam nadzieję, że ten rozdział wam wiele wyjaśnił i mam nadzieję, że się spodobał. Oczywiście liczę na to, że nie zawiedliście się na tym ff.
Komentujemy!


2 komentarze:

  1. Łamiesz mi serce kobieto :'( dlaczego to juz koniec? Bardzo chce juz next ale jednocześnie go nie chce :(
    Uwielbiam tego bloga ♡.♡
    Ps: Rozdział boski jak zawsze ♡.♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wstępie przepraszam że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów :) Co do tego i wcześniejszych rozdziałów tą sytuację z Oscarze bardzo mnie zaskoczyłaś o.O Naprawdę bardzo :D Jeszcze ta akcja z udawaniem utraty pamięci nie no dziewczyno ty masz genialne pomysły :)Szkoda że kończysz to opowiadanie bo było genialne jedno z moich ulubionych <3 To teraz z niecierpliwością czekam na epilog :D Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń