wtorek, 30 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 5

"Gdzie ten cholerny autobus" - pomyślałam sobie. Stałam na przystanku i modliłam się, żeby przyjechał za chwilę. Felix będzie na miejscu lada moment, a ja co? Godzina drogi. Muszę mu napisać, że się spóźnię. Wyjęłam telefon z kieszeni swoimi zamarzniętymi palcami. Na dworze było ledwie 2 stopnie, zaczynała się zima, czyli pora roku, za którą nie przepadam. W tym okresie zawsze jestem zmęczona i na nic, nie mam ochoty. Jednak na dzisiaj muszę mieć dużo siły, bo wydaję mi się, że to będzie długi dzień.
Wciskałam z trudem każdy przycisk. Wiadomość była krótka:
"Spóźnię się, czekam na autobus.
xx" 
Chciałam go zobaczyć, miałam tę świadomość, że mnie kocha. Dodawało mi to odwagi. Moje policzki zrobiły się czerwone na samą myśl o nim. W tej chwili, w głowie miałam różne scenariusze naszego spotkania. Mogło się to zakończyć dobrze, jak i źle. "Ashley myśl pozytywnie, musi się udać" usłyszałam głos w mojej głowie. Moja mama zawsze mi tak powtarza, kiedy stresuję się czymś.
                                              *************
- Ashley, spóźnisz się! - krzyczała moja mama z dołu.
- Już idę, tylko ...
- Nie ma już "tylko" 
Zeszłam po schodach z książkami w ręku. Gdy mama mnie zobaczyła, od razu zaczęła się śmiać.
- Co ci jest? - zapytałam.
- Po co ci to wszystko? 
- Muszę sobie powtórzyć przed sprawdzianami - oznajmiłam, poprawiając spódniczkę. W tym momencie wszystko mi zleciało z rąk.
- Widzisz, to wszystko przez ten galowy strój - skomentowałam.
Schyliłyśmy się z mamą, aby to pozbierać.
- Mamo, a co jeśli nie zdam, albo ...
- Ashley myśl pozytywnie, musi się udać - powiedziała z uśmiechem.

                                                 ***********

 Obudziłam się z zamyślenia i spojrzałam na drogę. W oddali zobaczyłam ... 
- Autobus - szepnęłam.

~*~

"Szybciej no, jeszcze tylko jeden przystanek"
Ludzi było w pojeździe zdecydowanie za dużo. Większość to starzy ludzie lub pijaki. Jeden stał obok mnie, powstrzymywałam odruchy wymiotne przez całą jazdę. Cieszmy się, że zaraz wysiadam. Widzę już mój przystanek, tylko teraz największy problem. Muszę się dostać do drzwi, żeby to zrobić, popchnęłam kilka pań. Wysiadając, usłyszałam krzyki kilku osób. Chyba przewróciłam komuś torebki. Mówi się trudno. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie pojadę autobusem. 

Rozejrzałam się i w oddali zobaczyłam ciemną postać. Przez chwilę zastanawiałam się, czy to na pewno on. Jeśli się pomylę i to jest ktoś inny. Poczułam wibrację w kieszeni, spojrzałam na telefon. Był to sms od Felixa:
"Co tak stoisz? Chodź tutaj!". Nie potrzebowałam większego potwierdzenia. Pobiegłam najszybciej, jak tylko umiałam. Gdy byłam już blisko, zwolniłam, aż w końcu rzuciłam mu się na szyję. Był zaskoczony, ale objął mnie mocno. Stalibyśmy tak o wiele dłużej, gdyby nie Felix. Który zdjął ze mnie swoje ręce, a ja odruchowo zrobiłam to samo.
- No to hej - przywitał się.
- Cześć - zaskoczona, opuściłam głowę, jak małe dziecko.
Na chwilę zrobiło się niezręcznie.
- Wiesz, chciałem ci coś oddać. - powiedział.
- Co takiego? - zapytałam.
Wyciągnął zza pleców mój pamiętnik i podał go mi.
- Czyli to ty? - odebrałam swoją własność i zachciało mi się płakać.
- Tak ... przepraszam - odpowiedział.
Czemu to zrobił? Jak chciał mnie poznać, to trzeba było się zapytać. Nie robi się takich rzeczy, jeśli się kogoś kocha.
- Dlaczego?
- Moja głupota i tyle, ale przysięgam, nic nie przeczytałem. Nie mógłbym ... na prawdę.
- Mam ci uwierzyć? Jak?
Zamknęłam oczy, a łzy same zaczęły mi spływać po policzku. Nagle jego ręka dotknęła mojej twarzy.
- Uwierz, bo cię kocham, jak nigdy nikogo.
Podniosłam powieki i spojrzałam na niego. 
- Nawet z tym rozmazanym tuszem po oczami, wyglądasz przepięknie - powiedział i uśmiechnął się.
Przetarłam palcem, skórę pod okiem i zobaczyłam, że opuszek jest cały czarny. 
- Na opakowaniu pisało wodoodporny - oznajmiłam i zaczęłam się śmiać.
Felix zrobił to samo.
Pogładził mnie delikatnie po policzku. Przeszły mnie ciarki. 
- Zimno ci? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam.
Nasze twarze zbliżyły się. Nagle poczułam ciepło, które mnie wypełnia. Całowaliśmy się i było to najlepsze uczucie, jakie do tej pory miałam.
Mogę powiedzieć, że Felix umie się całować.

                                            Oscar pov

Czemu ona woli jego? Co on ma takiego w sobie? - rozmyślałem sobie, idąc w stronę domu - Staram się jak mogę, ale ona i tak, tego nie zauważa. Co takiego źle robię?
- Hejka Oscar.
Kiedy usłyszałem swoje imię, od razu się ocknąłem i rozejrzałem. Koło mnie, na ławce siedziała Rebecca i Anna. Dwie parszywe żmije, nie chciałem z nimi rozmawiać. Szczególnie z Rebeccą, z którą kiedyś byłem.
- Cześć dziewczyny - przywitałem się i poszedłem dalej. 
Jednak nie przeszedłem kilku kroków,a znowu usłyszałem:
- Jesteś zły na Felixa prawda? - głos mojej byłej.
- Może, a co cię to? - zapytałem.
- Wiesz bo ja ... - w tym momencie, szturchnęła ją Anna - tzn. my jesteśmy złe na Ashley. Czyli, może połączymy swoje siły?
Zainteresowało mnie to co mówi, może uda mi się ich rozdzielić, dzięki nim.
- Zależy ... - odpowiedziałem.
- Może cię zainteresuję to, że mamy telefon Ash.
Dziewczyny są niezłe, jednak, skoro zwróciły się do mnie o pomoc tzn., że same niczego w nim nie znalazły. Chyba, że coś przeoczyły.
- Mogę go zobaczyć? - zapytałem.
Anna wyjęła go z kurtki i podała mi. Telefon nie miał żadnego kodu ani blokady. Zacząłem szukać czegoś podejrzanego, aż nagle zauważyłem jej notatnik. Było tam to czego się obawiałem ... Od razu skasowałem tą notatkę i wszystkie jej kopię.
- Nic tutaj, nie widzę dziewczyny
- Nie potrzebnie go ukradłyśmy - westchnęła Anna.
- Ale na pewno, nic tam nie ma? - zapytała dla pewności Rebecca.
- Na 100%, poza tym jestem zły na Felixa, a nie na Ashley. Więc nie będę wam pomagać. 
- To po co chciałeś jej telefon? - dopytywała się moja była - chciałeś sprawdzić, czy nie ma tam czegoś o Felixie, albo czy jest tam jakiś jej sekret. 
- Posłuchaj, już wolę, żeby byli razem niż dogadywać się z wami. - skomentowałem i odszedłem. 
- Takim sposobem, ona na pewno nie będzie twoja. - krzyknęła Rebecca.
Odwróciłem się i pokazałem jej środkowy palec. Może tym sposobem zrozumie, że nie chce mieć z nią nic wspólnego. Włożyłem ręce do kieszeni i poszedłem dalej. Nie chciało mi się, już wracać do domu. Skręciłem w stronę parku,a tam zobaczyłem ich - Ashley i jego. Tego idiotę, który może mieć każdą, a chce właśnie ją. Szli za rękę, czy oni są już razem? Moje serce o mało co, nie wyskoczyło, a po sekundzie czułem się tak, jakby ktoś zrzucił na mnie cegłę. Byłem przybity i wkurzony. Chyba najwyższy czas się spotkać z Felixem i wytłumaczyć, dlaczego Ashley należy się mnie.


*czcionka pochyła - wspomnienia Ashley
************************************************


Więc mamy rozdział 5, długo mi to zajęło. Przepraszam, ale sami rozumiecie. Był ostatni tydzień szkoły, więc sprawdziany. Potem okres przed świąteczny, na koniec same święta, które u mnie w rodzinie trwały 5 dni. No niestety. 
Osobiście chciałam 6 rozdział dodać jutro, aby wynagrodzić wam moją nie obecność, niestety nie wiem, czy mi się uda. 
Jeśli nie to myślę, że pojawi się w tym tygodniu.

ogłoszenia:

1. Pojawiła się strona na blogu pt."Bohaterowie". Możecie tam zaglądać i zobaczyć, jak wyglądają nasze postacie. Kiedy pojawi się ktoś nowy w opowiadaniu, naturalnie zostanie dodany do tej strony.
2. Ostatnio pojawiły się kolejne miłe komentarze na blogu. Za które oczywiście dziękuję. Wszystkie czytam i mam nadzieję, że będzie ich więcej.
3. Specjalnie podziękowanie należą się też stronce The Fooo Poland, która udostępniła mojego bloga.
4. Piszcie mi w komentarzach, co jeszcze mam ulepszyć lub dodać na bloga.
5. Poprosiłam moją koleżankę o zrobienie obrazka do mojego bloga, na którym będzie Felix i Ashley z opowiadania. Sama nie jestem w stanie tego zrobić. Oczywiście przydałoby mi się kilka takich obrazków, więc jak ktoś jest chętny niech pisze w komentarzu lub przesyła od razu swoje prace na mój e-mail Fooomylove@gmail.pl 
To chyba wszystko co chciałam i dziękuję za dużą aktywność na blogu.



środa, 10 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 4

Od tamtej wiadomości minęło kilka dni, a ja wciąż, nie mogę o niej zapomnieć. Czułam się tak, jakbym miała skrzydła i potrafiła latać. Wszystkie moje emocje odczuwałam 3-krotnie bardziej. Chodziłam zakochana i teraz mogę to powiedzieć otwarcie "Kocham Felixa". Tylko, była jeszcze sprawa pamiętnika. 
Nie byłam do końca pewna, czy to na pewno on zrobił. Jednak wszystko wskazywało na to. On tylko był u mnie w ten dzień.
- Co za miła niespodzianka Ashley! - od razu poznałam ten głos.
- Hejka Oscar - przywitałam się - Masz jakieś wieści od Felixa?
- Co? A co z nim nie tak?
- W sumie to tyle, że się nie odzywa.
- Wiesz to chyba dobrze - zdziwiło mnie to, co powiedział. 
- Dla ciebie, bo go nie lubisz - podniosłam głos.
- Nie, to nie prawda 
- Nie kłam, a zresztą, po co ja z tobą rozmawiam - powiedziałam i odeszłam.
Nagle ktoś ścisnął moją rękę i szarpnął mnie tak, że o mało, co się nie przewróciłam. 
- Nie skończyliśmy chyba gadać! - warknął na mnie.
Przestraszyłam się, nie wiedziałam, że on taki jest. Felix miał rację, co do niego. Nie trzeba ufać wszystkim.
- Puść! - krzyknęłam.
- Ym przepraszam.
"CO DO CHOLERY?" - pomyślałam. Nagle miły? Ja chyba wariuję. Może mi się to tylko śni. W sekundę mnie puścił, a ja skorzystałam z okazji i zaczęłam uciekać.
Biegłam, nie patrząc w tył. Nie słyszałam, żeby mnie gonił, dlatego stanęłam po chwili i obejrzałam się. Stał dalej w tym samym miejscu, z ręką nad głową i spuszczonym wzrokiem. Było mi go szkoda, bo w sumie przeprosił. Postanowiłam, że wrócę do niego i porozmawiam. Każdy zasługuję na drugą szanse. Po chwili stałam już obok Oscara. Spojrzał się na mnie ze smutkiem. Zraniłam go swoją ucieczką, było mi go w tym momencie szkoda.
- Oscar, ja ... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nie, nic nie mów. Zachowałem się jak najgorszy drań i cię za to przepraszam.
- Ja też postąpiłam głupio ...
- Nie, każdy by w tej sytuacji tak postąpił. Zraziłaś się do mnie teraz - powiedział to tak, że czułam jakby, to całe zamieszanie było moją winą.
- Wydawałeś się taki miły ...
- To wszystko przez to, jaki kiedyś byłem. Możemy pójdziemy na kawę to wszystko ci opowiem?
Nie byłam przekonana, co do tego pomysłu.
- No proszę zgódź się! - nalegał.
"Ashley, nie rób tego" 
- No dobra - powiedziałam, co innego niż myślałam.
                                     ************************       
                                           Felix Pov

Leżę na łóżku i myślę, co mam zrobić? Zadzwonić? Może zaczekać aż sama to zrobi? Sięgam po telefon i nic.
- Ashley, Ashley, Ashley ...
Biorę w ręce jej pamiętnik i przypomina mi się to, co zrobiłem. 
                                         ********************
Idę ulicą, nie ma nikogo. Tylko ja i ciemność. Na szczęście znam drogę na pamięć. Bywałem u niego zawsze po lekcjach. Jeszcze tylko 2 domy i będę na miejscu. Patrzę na telefon, dochodzi północ, o tej porze na pewno go nie ma. Jego rodziców pewnie też nie. Tym lepiej dla mnie.
Stoję przed furtką, moment zawahania, ale wchodzę. Zakładam kaptur, aby na pewno nikt z przechodzących, nie odróżnił mnie od cienia. Przeskakuję trzy pierwsze schodki i znajduję się na ganku. Teraz najgorsza część roboty - drzwi.
Wyjmuję z kieszeni kurtki jedną wsuwkę, którą ukradłem przed wyjściem mamie. Zamki po chwili puszczają, a ja mogę wejść do środka. Wszystko tu jest mi znajome, dlatego nawet po ciemku, wiem, gdzie co leży. Schody na góry są po prawej stronie i tam się udaję. Wchodzę ostrożnie, próbując nie zostawiać śladów. Pokój, którego szukam jest na przeciwko mnie. Kieruję się tam i wszystko jest umeblowane, jak przed dwoma laty. Łóżko w centralnej części, po bokach szafki, a przy oknie biurko. Nic nadzwyczajnego. Światło z ulicy wpada do pokoju, idealnie oświetlając szufladę, którą chce otworzyć. Podchodzę do niej i po woli ją wysuwam. W środku leży jeden, jedyny przedmiot. Pamiętnik Ashley (nie chciałem go czytać, to są jej wspomnienia).Została mi tylko jedna rzecz do zrobienia. Zabrać go i wyjść. Byłoby to łatwe, gdyby nie fakt, parkującego samochodu przed domem. Jego rodzice wrócili. Musiałem wymyślać plan awaryjny. Wyjść przez okno? Dobre, tylko nie mam liny, a wyskoczyć się nie da. Słyszę ich głosy, moja adrenalina rośnie. Wyjmuję szybko to, po co przyszedłem. W tym momencie słyszę przekręcanie klucza. Weszli. Co teraz? "Myśl" - podpowiadał mi głos w głowie. 
- Idę zrobić nam coś na kolację - mówi jego mama.
- To ja pójdę do piwnicy po wino - oświadczył tata Oscara.
To był idealny moment, żeby się wymknąć. Zszedłem po cichu ze schodów, a następnie uchyliłem lekko drzwi. Błyskawicznie wyszedłem i zacząłem biec, jak najszybciej mogłem. Po kilku minutach zaczęło brakować mi tchu. Kiedy zobaczyłem, co trzymam w ręce, uśmiechnąłem się sam do siebie. 
- Niezły jestem - powiedziałem, po czym poszedłem w kierunku domu.
Byłem z siebie bardzo dumny.
                                         ******************
Muszę się z nią zobaczyć i pogodzić. Od razu powiem jej co czuję i mam nadzieję, że przez to się ode mnie nie odsunie. Biorę w rękę telefon, wybieram jej numer i dzwonie. Oczywiście słyszę:
Z tej strony Ashley Kien, niestety nie mogę teraz odebrać, zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału. PIB.
- Cholera
Nie zastanawiam się dłużej, zabieram najpotrzebniejsze rzeczy i wychodzę. Udaję się w kierunku jej domu. To pół godziny piechotą, muszę pójść na przystanek, będzie szybciej. Przebiegam przez ulicę i po chwili docieram do celu.
                                           *******************
                                           Ashley Pov

Siedziałam z nim w kawiarni, słuchając jego opowieści o swoim życiu. Nie obchodził mnie on. Myślałam tylko o Felixie. Chciałam się z nim tak bardzo zobaczyć.
- Ashley słuchasz mnie? - zapytał Oscar.
- Pewnie - powiedziałam.
- Nie kłam, wiem, że o nim myślisz.
- Dobra przyznaję się. Tylko nie bij - zażartowałam.
- Nie, spokojnie. Zazdroszczę mu.
- Czego? - zdziwiłam się.
- W sumie niczego ... Zadzwoń do niego.
Wyjęłam telefon i zobaczyłam Jedno nieodebrane połączenie: Felix.
- Kurde
- Co się dzieję?
- Nic, ale muszę już iść. Odezwę się jutro. Pa.
Zdjęłam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z kawiarni. Zaczęłam dzwonić do Felixa, jednak nie odbierał. 
- Gdzie on teraz może być? - powiedziałam po cichu.
Nagle usłyszałam znajomą mi piosenkę Shawn Mendes Something Big. Mój telefon! Natychmiast odebrałam.
- Halo?! - byłam tak przejęta, że zapomniałam spojrzeć, kto dzwoni.
- Ashley. Twój dom. Teraz! - oznajmił Felix.
- Okey.
Byłam godzinę drogi od miejsca spotkania. Nie miałam innego wyjścia, jak pobiec na autobus.

-------------------------------------------------------------------------
I mamy 4 rozdział. Kto się cieszy? Nie jest zbyt długi i ciekawy, ale musiał być on stworzony. Ponieważ bez niego, nie byłoby całej historii. Przepraszam za wszystkie błędy, starałam się go napisać jak najszybciej

INFORMACJĘ:
1. Chce podziękować wszystkim, za to, że doceniają moją pracę. Nie jestem im obojętna. Jeśli komentujecie to na prawdę jest mi bardzo miło.
2. Jeśli widzicie tytuły piosenek, klikajcie w nie! Odtworzy się wam ten kawałek. W tym rozdziale jest to Shawn, którego bardzo kocham. I oczywiście piosenka pasuję mi bardzo do tego momentu, ponieważ jest to chwila kiedy Ashley i Felix są bardzo podekscytowani spotkaniem i adrenalina w nich skaczę.
3. Chcę stworzyć na blogu ZAKŁADKĘ: BOHATEROWIE, aby lepiej ich wam przybliżyć. Jednak nie wiem, czy ktoś będzie chciał to czytać?
4. Czy chcielibyście dostawać jakieś małe spojlery przed pojawieniem się rozdziału?
Chodzi mi o np. jakąś linijkę tekstu.
To chyba wszystko jak na razie. Tak myślę. 
Jeszcze jedno:
Jeśli macie jakieś pomysły, co do ulepszenia bloga lub też, co mogę poprawić, śmiało piszcie. 
Dziękuję. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie za nie długo.



niedziela, 7 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 3

Godzina 19, a my siedzimy z Felixem na łóżku i opowiadamy sobie, nasze historię z dzieciństwa. Na prawdę dobrze mi się z nim gada. Myślałam, że jest rozpieszczonym dzieckiem, jednak okazało się zupełnie inaczej. Jego rodzice się rozwiedli, jak był mały. Od tamtej pory musiał opiekować się młodszym rodzeństwem, ponieważ jego mama pracowała na dwie zmiany. Kiedy mi to wszystko opowiadał, nie wydawał się smutny, ani przygnębiony, wręcz przeciwnie był cały czas uśmiechnięty. Nagle w pokoju zapadła cisza, nie śmialiśmy się już, tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Czas stanął i zostaliśmy tylko my, to było dziwne, a zarazem bardzo magiczne. Można by uznać, to za scenę, jak z filmu. Nie, nie chciałam tego. "Ashley" - słyszałam głos w mojej głowie. W tym momencie zamknęłam oczy i powiedziałam:
- Przepraszam.
- Ale za co? - zapytał, zdziwiony Felix
Widział, że było to dla mnie niezręczne. Zbliżył się do mnie, myślałam, że chce mnie przytulić, a on zaczął mnie gilgotać.
- Przestań - krzyczałam, śmiejąc się.
- Chciałabyś
Kiedy skończyliśmy się śmiać, okazało się, że Felix na mnie leży. Był to kolejny moment, którego na pewno nie zapomnę. Nasze głowy powoli zbliżały się do siebie. To nie była kwestia, czy tego chcemy, tu kierowały nami nasze uczucia. Wszystko to zmierzało, ku jednej rzeczy, milimetry dzieliły nas od siebie. 
- Słoneczko, jestem - usłyszałam głos mamy.
Wtedy ocknęliśmy się i oboje się zarumieniliśmy. Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do lustra, patrząc, czy wyglądam jakoś podejrzanie. Felix stanął za mną i patrząc na nasze odbicia zaczął mówić:
- Wiesz to było dziwne i trochę głupie.
- Ta - odpowiedziałam.
- Chyba już pójdę - oświadczył.
Odwróciłam się do niego i oznajmiłam:
- Jesteś tu zawsze mile widziany.

Zeszliśmy na dół razem, zdziwienie mojej mamy, było nieuniknione.
- Dobry wieczór - przywitała się - Mama tej, o to młodej panny, a ty to ...
- Felix, miło mi panią poznać.
- Nawzajem, napijesz się czegoś może? - zapytała.
- Nie dziękuję, ja już muszę uciekać. Do widzenia proszę pani.
- Do widzenia, miłego wieczoru - odpowiedziała.
- Mamo, odprowadzę go do drzwi - oznajmiłam.
- Przystojny - szepnęła.
Zrobiłam minę, jakbym zjadła kwaśną cytrynę. Wiem, że ona chce, abym miała chłopaka. Jednak nie chce go mieć na siłę.
Podeszliśmy do furtki i tam musieliśmy się pożegnać. U normalnych osób wystarczyło by "pa, do jutra". U nas to była cisza i gapienie się w swoje buty.
- No więc - zaczęłam - to do zobaczenia.
- Ashley...
- Tak!? - ożywiłam się.
- Mogę cię przytulić? - zapytał.
Spojrzałam się na niego i nie musiałam odpowiadać. Rzuciliśmy się na siebie, Felix lekko mnie podniósł 
- Przyjdziesz jutro?
- Kiedy tylko będziesz chciała, Ash.
Postawił mnie i odszedł, zamykając za sobą furtkę. Patrzyłam jeszcze chwilę, dopóki nie zniknął z mojego pola widzenia.
Wróciłam do domu i od razu od progu, przywitał mnie wzrok mojej mamy.
- No co? - zapytałam.
Wzięła mnie pod rękę i pokierowała w stronę kuchni. Tam na blacie leżały dwa talerzyki z pysznym ciastem czekoladowym. 
- To teraz usiądź i opowiadaj słońce.
                              
                                                        ******************************
                                                              Felix pov
Leżałem w łóżku, rozmyślając o Ashley, kiedy, nagle zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, no i zobaczyłem numer mojej pięknej.
- Hejka - odebrałem i przywitałem się.
- Ufałam ci! - usłyszałem krzyk i płacz. 
- Co się dzieję?
- Nie mogę uwierzyć ... Naprawdę ... - płakała, tak bardzo, że musiałem się mocno skupiać, aby coś zrozumieć.
- Co się dzieję? - ponownie zapytałem.
- U-u-ukradłeś moje wspomnienia.
- Ashley, nic nie ukradłem. Uspokój się. Może przyjdę i wszystko ustalimy?
- Nie, nie zbliżaj się do mnie, nigdy więcej. Zabrałeś moją najcenniejszą rzecz, jaką posiadałam. Pamiętnik!
- No proszę cię, o takie głupstwo afera.
- Dla ciebie to nic nie warta rzecz, ale tam było wszystko, co dotyczyło mnie.
- Po pierwsze, nic nie ukradłem, a po drugie: napiszesz nowy.
- To ty jedynie mogłeś zrobić, byłeś u mnie cały dzień. Nawet nie rozumiesz, ile to dla mnie znaczyło. Nie chce cię widzieć.
Rozłączyła się. 
- Kurwa! - krzyknąłem i rzuciłem telefonem o ścianę. 
Usiadłem na łóżko i zacząłem myśleć. To nie mogłem być ja, więc kto? Co mogło być, aż tak ważnego w tym pamiętniku? Zająłem się najpierw odpowiedzią na pierwsze pytanie. Po kilku minutach już wiedziałem, kto za tym stoi.
- Oscar - szepnąłem.
Po co mu to było? Co tam może być, aż tak ważnego? I to skłania mnie do myślenia nad drugą odpowiedzią. "Zadzwoń do niej" podpowiadał mi głos w głowie.
- Nie, jeszcze nie ta pora. Nie mam dowodów. - powiedziałem, sam do siebie.
Dochodziła dziesiąta wieczorem. Była to dobra pora, na nocne śledztwo.
Wziąłem z szafki, czystą koszulkę i założyłem ją na siebie. Był to jakiś zwykły czarny T-shirt. Podniosłem swój telefon z podłogi i mogłem iść. Przy drzwiach, szybko ściągnąłem moją kurtkę z wieszaka i kiedy dotknąłem klamki, usłyszałem bardzo znany mi głos:
- Dokąd się wybierasz, młody człowieku! - to była moja macocha.
- Wychodzę, ciebie to raczej nie za bardzo obchodzi - odpowiedziałem.
- Synu ...
- Nie wrócę późno, po prostu muszę z kimś pogadać i tyle.
- Tylko nie wpakuj się w żadne bagno.
Nie mogłem jej tego potwierdzić, ani obiecać. Dlatego bez słów wyszedłem. Musiałem udać się na plac główny, od mojego domu to jakieś 15 góra 20 minut drogi. O tej porze, prawie nikogo nie było, już na ulicach. Jedynie jakieś nastolatki wychodzące na imprezę lub osoby biegające. Dzisiaj na szczęście było pusto. Dlatego bez wahania, wyjąłem słuchawki i jedną z nich włożyłem do ucha,a druga sobie po protu zwisała. Włączyłem moją ulubioną piosenkę Beyonce Yonce i zacząłem sobie po cichu ją śpiewać. Kiedy się skończyła, przewinąłem ją i słuchałem od początku. I tak przez całą drogę.
Kiedy dotarłem na miejsce, usiadłem na ławce na przeciwko sklepu z biżuterią. Pamiętam jak ojciec kupił mi tutaj mój pierwszy zegarek, miałem wtedy sześć lat.
                                      **********************
Zwykły spacer z tatą w niedzielne popołudnie był tradycją. Był to męski wypad, moi dwaj bracia byli jeszcze na to zbyt mali. Byłem najstarszy z mojego rodzeństwa i byłem z tego dumny.
- Tato, tato, chodźmy na lody - błagałem ojca.
- Nie - mówił stanowczym tonem.
- No ale tato, tam otworzyli nową budkę. Chodźmy proszę!
- Nie synku, dzisiaj mam dla ciebie niespodziankę.
Moje oczy błyszczały jak dwie gwiazdki. Jeśli miała być to niespodzianka, to na pewno, nie będzie to głupia kolejka, czy też nowy samochodzik do zabawy. Tata chciał mi dać, coś wiele cenniejszego i wartościowego. Szedłem przez cały rynek, podekscytowany. Nagle stanęliśmy.
- Tato, no chodźmy szybko!
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił.
Odwróciłem się i spojrzałem w górę. Nade mną znajdował się wielki szyld sklepu jubilerskiego "Jack jewelry".
- Po co tu jesteśmy? - zapytałem zaskoczony.
- Nadszedł czas, abyś dostał to, co każdy mężczyzna z domu Sandmanów.
- Czyli co?
- Zegarek
- Zegarek? A po co mi?
- Zegarek to ważna rzecz w naszej rodzinie. Jest to taka sama tradycja, jak nasze niedzielne spacerki. - mówiąc to, uśmiechnął się.
- Tato ale ja dalej nie rozumiem.
- Przyjdzie czas, a wszystko ci opowiem i wyjaśnię. Na razie to oznacza, że jestem z ciebie dumny synu - poleciała mu pierwsza łza - kiedy podrośniesz zobaczysz, że zegarek będzie oznaką mojego zaufania do ciebie.
- Dziękuję - powiedziałem i mocno się w niego wtuliłem - Kocham cię.
- Ja ciebie też Felix.
                                      ***********************
- Kogo ja tu widzę - usłyszałem znajomy głos.
Od razu wszystkie moje wspomnienia zniknęły. Czekałem aż ten głos sam do mnie podejdzie.
- Sandman, no proszę, proszę
Powoli wstałem z ławki i zacząłem mówić:
- Rudberg, dużo czasu minęło przyjacielu
Podszedł do mnie na tyle blisko, że widziałem jego twarz w mroku. Nic się nie zmienił. Te same czarne kręcone włosy, ta sama ciemna karnacja, to samo spojrzenie.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał chłopak.
- Wiesz, informacje - odpowiedziałem.
- Szukasz czy może jakieś masz?
- Szukam.
- No to dobrze trafiłeś. Co chcesz wiedzieć?
- Po co Oscar wtrąca się w moje życie?
- O stary, jak coś mu zrobiłeś to nie licz na moją pomoc.
- Czemu? - zaskoczyło mnie to, odkąd się z nimi już nie trzymałem, myślałem, że są dalej kumplami.
- Widzisz sprzeciwiliśmy mu się, po twoim odejściu. Nigdy nie chcieliśmy rozłamu naszej paczki.
- Ty i Ogge, może i nie, ale Oscar zawsze coś do mnie miał.
- Słuchaj nie wiem, to co kiedyś było, minęło. Nie pomogę ci.
Omar powoli zaczął się cofać, ale ja nie dałem mu odejść, bez jakichkolwiek informacji.
- Nie, słuchaj, nic mu nie zrobiłem. To on nagle się wpieprza i wszystko rujnuję. Wiem, że nie powinieneś mi pomagać, bo po co w sumie? Ale może wiesz, gdzie Oscar trzyma wszystkie swoje tajemnice.
- Nie mogłeś lepiej trafić, mistrzunio Omarunio, o takich sprawach wie najwięcej. Druga szuflada od góry w jego nocnej szafce. Nie dziękuj. Zawsze do usług.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Najprawdopodobniej byś zginął.
Nastała cisza, obaj nie wiedzieliśmy, co powiedzieć.
- Słuchaj musimy się spotkać i wszystko obgadać - zacząłem.
- Masz racje, ale dalej możesz na mnie liczyć. Dzwoń, jak będzie ci pomoc potrzebna.
- Dzięki Bro. Ja spadam, pozdrów Ogge'go.
Przybiliśmy sobie piątkę i każdy z nas, poszedł w swoją stronę. Dobrze, że ta sprawa chociaż się wyjaśniła. Nie miałem, już dzisiaj nic do roboty, więc poszedłem do domu. W drodze powrotnej zadzwoniłem do Ashley, nie odebrała, jednak nagrałem się jej na pocztę.
- Słuchaj, kiedy wyjaśnię tą sprawę. Nie, przepraszam to głupie. Może mnie teraz słyszysz, może nie. Zależy mi na tobie, dlatego dobranoc i powiem dość dziwną rzecz. KOCHAM CIĘ! Śpij dobrze słońce.
                                   *************************
                                      Ashley pov
- KOCHAM CIĘ! Śpij dobrze słońce. 
Leżałam w łóżku, kiedy zadzwonił do mnie Felix. Nie odebrałam, jednak odsłuchałam wiadomości. Na ostatnie słowa uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Ja ciebie też



******************************************************


Skończyłam rozdział 3.

Jak wam się podoba?

Komentujcie i piszcie, komu kibicujecie Ashley i Felixowi, czy Oscarowi i Ashley?

Nie długo święta, więc myślę, że przed nimi jeszcze coś dodam.

Potem wolne i nie możecie o mnie zapomnieć, bo moja aktywność udzieli się właśnie wtedy.

xx 



sobota, 22 listopada 2014

ROZDZIAŁ 2

                                                           Felix pov's

Czekałem na nią, myśląc o wszystkim, co się do tej pory wydarzyło. Miałem wyrzuty sumienia, że ją tak potraktowałem na basenie. W sumie później było lepiej, ale to mi nie wystarcza, muszę ją przeprosić za moje zachowanie. 
- No siema - usłyszałem znajomy głos.
Kiedy się tylko odwróciłem, ujrzałem Oscara, co mogło oznaczać tylko jedno, kłopoty. Typek jest wkurzający, nie dość, że chce się wbić do naszej paczki, to zawsze odbija mi dziewczyny. Do tego wszystkiego jest oszustem. Szczerze, to nie mogę uwierzyć, że się tak zmienił. Przyjaźniliśmy się kiedyś, ale odkąd poszliśmy do innych szkół, on zaczął się zmieniać. Poznał osoby, których nie powinien był poznawać. Wspierałem go nawet wtedy. Ale odkąd wydarzyło się coś, co zmieniło moje życie, przestałem go szanować i lubić.
- A ty tu czego? - zapytałem, mając ochotę mu przywalić.
- Dowiedziałem się czegoś Sandman ... - oznajmił z uśmiechem Oscar.
- Czego i od kogo?
- Powiedzmy, że tajemnica zawodowa, przyjacielu, nie musisz wszystkiego wiedzieć - odpowiedział z uśmieszkiem na twarzy.
Miałem go już dość, po tych kilku zdaniach. Zawsze myślał, że jest ode mnie lepszy i próbował we wszystkim ze mną konkurować. Mnie nie interesowały takie rzeczy, szczególnie z nim. 
- Powiedziałeś, to co miałeś, a teraz spadaj - oznajmiłem, krzyżując ręce i odsuwając się od niego, wszystkie mięśnie miałem napięte.Czekałem tylko na moment, w którym mnie sprowokuję i przywalę mu, w tą jego słodką buźkę.
- Co tak ostro, lepiej powiedz co tam u ciebie? Jak życie? - miał przy tym niezłą zabawę, wiedział, że zaraz nie wytrzymam.
- Mówiłem ci kiedyś, żebyś spadał, a tak to było przed chwilą - moje chamskie odpowiedzi oznaczały, że moje zdenerwowanie i wkurzenie bierze górę - co cię intersuję moje życie w tej chwili. Lepiej wracaj do swoich kumpli.
- Nie powinieneś Sandman już iść do domu, mamusia cię woła.
Po tych słowach moja agresja wzięła górę. To co powiedział było nie na miejscu, zrobił to, po to, żeby mnie sprowokować i udało mu się. Popchnąłem go na najbliższą ścianę, tak, że się od niej odbił. Czułem jak moje serce bije, coraz szybciej. Powoli podszedłem do Oscara, podniosłem swoją ręke i przyłożyłem do szyji. Czułem każdą żyłe w mojej ręcę, miałem pełną świadomość swojej siły. Potrzebowałem dużo energi, aby powiedzieć coś w tym momencie.
- Chyba powiedziałem, żebyś spadał. Chyba, że jesteś głuchy.
Widziałem przerażenie w jego oczach, bał się mnie. Może wreszcie to coś da, nie lubię rozwiązywać problemów siłą, ale w tym wypadku, chyba tak trzeba.
- Wkurzyłeś się - powiedział szeptem, uśmiechając się.
Wisiało mi to, że udało mu się, mnie sprowokować. Wiem, że taki był jego cel, ale może wreszcie do niego dotrze, że ma się do mnie nie zbliżać. Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Odwróciłem głowę, Oscar zrobił dokładnie to samo. Zobaczyłem jej kręcone brązowe włosy i długie nogi. 
- Ashley - powiedziałem po cichu, sam do siebie.
                                              **************
                                             Ashley pov's     

- Felix! - krzyknęłam - Co ty robisz? - zeszłam ze schodów i to co zobaczyłam, zmieniło całkiem moje zdanie o nim. Zobaczyłam, że tak na prawdę był tym samym chłopakiem, którego poznałam na basenie. To co wydarzyło się w szatni, było tylko zwykłą gierką. Zawsze mam takie szczęścię, co do chłopaków, a już myślałam, że tym razem będzie inaczej. Jednak pomyliłam się. Nie wiem kim był, ten drugi chłopak, ale na pewno nie miał prawa go dusić. Podeszłam do Felixa i położyłam swoją dłoń na jego ramieniu.
- Puść go! - powiedziałam - po co to robisz? - chciało mi się płakać, znowu wyszło na to, że jestem łatwowierna.
- Nie zrozumiesz tego - odpowiedział i szturchnął ramieniem, tak, abym go nie trzymała.
- Rób co chcesz, widzę, że jednak jesteś dalej takim dupkiem! - krzyknęłam.
Wszystko we mnie wybuchło i zaczęłam płakać.
- Ashley ... - wyszeptał Felix i w tym momencie puścił chłopaka.
- Nie Ashley! Mam dość, że kolejny raz zawiodłam się na kimś. Przez chwilę myślałam, że tylko przed znajomymi udajesz takiego dupka, ale widzę, że jednak nie. Skończ to co zacząłeś, a ja idę.
Po czym wybiegłam z budynku. Na ulicy potykałam się o innych ludzi, czułam się okropnie. Nagle zaczęło mi brakować tchu, oparłam się ręką o najbliższy słup, po czym usiadłam na chodniku i zaczęłam głośno płakać. Moje myśli były, jak wielki węzeł, którego nie da się odplątać, a najgorsze jest to, że chciałabym, żeby tu był. Chcę żeby mnie przytulił, tak, jak za pierwszym razem. Wtedy moje problemy zniknęłyby. Nagle poczułam czyiś oddech na moim ramieniu, wiedziałam, że to on.
- Ashley - powiedział.
Spojrzałam na niego i rzuciłam mu się na szyję znowu płacząc. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak zrobiłam. Wszystko jest skomplikowane, całe moje życie. Jednak kiedy go przytulam, wszystko inne znika, przechodzą mnie wtedy dreszcze po całym ciele.
- Przepraszam - powiedział - wszystko ci z czasem wytłumacze, na prawdę nie jestem dupkiem, za jakiego mnie uważasz. 
Po tych słowach podniósł mnie z ziemi i odsunął od siebie. Położył swoje ręcę na mojej twarzy, a ja złapałam jego nadgarstki, najmocniej jak potrafiłam. 
- Popatrz na mnie - mówiąc to uśmiechnął się - Masz piękne niebieskie oczy, a przez łzy ich nie widzę. Na prawdę, polubiłem cię i też ci w jakimś stopniu zaufałem. Nie chcę tego stracić.
Popatrzyłam na niego i odpowiedziałam:
- Ja też.
Po czym, zrobił to co chciałam, przytulił mnie. Czułam jego bicie serca, jego oddech, jego mięśnie. Staliśmy tak dopóki nie przyszedł chłopak, którego widziałam na basenie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, jestem Oscar - przedstawił się.
Oderwałam się od razu od Felixa i podałam mu rękę.
- Ashley, miło mi - odpowiedziałam z uśmiechechem.
- Już pogodzeni, możemy iść tam, gdzie macie zamiar?
- To chyba nie twoja sprawa, gdzie ja i Ash idziemy - odpowiedział chamsko Felix.
- Przestań! - powiedziałam - Odprowadzicie mnie? 
- Z chęcią - oznajmił Oscar, po czym podał mi rękę i poszliśmy w stronę mojego domu. W czasie drogi odwróciłam kilka razy głowę, aby spojrzeć na Felixa. Widać było po nim, że jest wkurzony. Szedł z rękami w kieszeniach i z opuszczoną głową. Po kilkunastu minutach widać było mój dom.
- To tam - powiedziałam do chłopaków i wskazałam palcem na biały budynek z małym ogródkiem. Furtka była otwarta, jednak samochodu rodziców nie było, co oznaczało, że w pośpiechu po prostu zapomnieli zamknąć. Spojrzałam za siebie, patrząc, gdzie znajduję się Felix. Szedł powoli w ogóle się na mnie nie patrząc. Nie chce się z nim kłócić. Przeprosze go, jak, tylko tu dojdzie.
- Ashley idziesz? - zawował Oscar, który znajdował się już przy drzwiach.
- Tak tak ... - odpowiedziałam.
Przeskoczyłam trzy schodki, które dzieliły mnie od chłopaka. Wyjęłam klucze z torebki i zaczęłam otwierać drzwi. Nacisnęłam klamkę i powiedziałam do Oscara:
- Wejdź, ja jeszcze muszę pogadać z nim - wskazałam na Felixa, który w tym momencie przekraczał furtkę.
- Nie ma sprawy - po czym wszedł do środka.

Kiedy Felix chciał, już mnie ominąć, złapałam go za rękaw bluzki.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- O nic.
- Przecież widzę, przez całą drogę nie odezwałeś się, ani słowem.
- Nie znasz go i nie masz pojęcia jaki jest. 
- Ciebie też nie znam - po tych słowach coś w nim pękło.
- Ale na pewno nie chce cię skrzywdzić! - krzyknął - Natomiast Oscar przynosi same kłopoty i wejdę do twojego domu, nawet, jeśli mi nie pozwolisz - uśmiechał się, gdy to mówił.
Znowu wydarzyło się to co lubiłam.
                                               ***********
                                               Oscar pov's

- Dopóki oni tam stoją, rozejrzę się po domu - powiedziałem sam do siebie. Wszędzie było pełno zdjęć: Ashley, ona z rodziną, rodzice, pierwsze święta. " Nie byłoby cię tu, gdyby nie ona" usłyszałem cichy głos w mojej głowie. Mam mało czasu, więc muszę szybko coś znaleźć. Zobaczyłem na blacie stołu pieniądze i jej pamietnik. To było, to czego szukałem. Teraz wszystkie podejrzenia padną na Felixa, a ja będę miał, to co chce. Usiadłem na kanapie i czekałem aż wejdą do środka. Wszystko odegra się, po mojej myśli. Usłyszałem kroki i od razu poderwałem się na nogi. 
- Chcesz coś do picia? - powiedziała Ashley.
- Nie, dzięki - odpowiedział mój były przyjaciel.
W tym momencie weszli do salonu.
- O Oscar widziałeś już wszystko? - zapytała 
- Nie, siedziałem tu, czekając na was - oznajmiłem.
- Ok, chcesz coś do picia może?
- Nie dzięki, ja się muszę już zbierać - powiedziałem - miło było znów cię spotkać, Felix - posłałem mu uśmiech, a ten oparł się o ścianę i udawał, że tego nie słyszy.
- Ciebie też było miło poznać, Ashley - dodałem, po czym skierowałem się do drzwi i wyszedłem.
                                            *******************
                                                Ashley pov's

- Mam nadzieję, że ty zostaniesz dłużej - powiedziałam do Felixa.
- Pewnie - odpowiedział.
   



--------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno. Nie miałam ostatnio siły na pisanie.
Przepraszam też za błędy, ten rozdział nie jest taki jak chciałam. Jednak mam nadzieję, że wam się spodoba. Następny rozdział będzie w przeciągu tygodnia. 

                           


                                                   



sobota, 8 listopada 2014

ROZDZIAŁ 1

Strój opinał moje ciało tak, że czułam, jakbym miała na sobie dwie skóry.
 Boję się, bo ostatnim razem, kiedy byłam na basenie, to miałam 12 lat, a to było sześć lat temu. Nie wiedziałam, czy jeszcze coś pamiętam. Zapisałam się tylko, dlatego, żeby zrobić przyjemność mojej przyjaciółce, która w lato chce zapisać się na kurs ratowniczy, więc obiecałam jej, że zapiszę się razem z nią na zajęcia z pływania. Niestety, okazało się, że dzisiaj nie może przyjść i byłam sama, wśród tłumu nieznajomych mi ludzi. Pływalnia była ogromna, miała z trzy baseny, w tym jeden który miał 100 metrów długości. Odłożyłam klapki i poszłam obejrzeć cały budynek. Moją uwagę zamiast wnętrza przykuła grupka osób, która śmiała się ze wszystkich i wytykali ich palcami. Nienawidzę takich ludzi. Byli bogatymi dzieciakami, którzy myśleli, że mogą wszystko. Najwredniejszy z nich był chłopak z postawionymi na żel blond włosami, był bardzo przystojny ale nie ukrywając, też bardzo chamski. Nie zdążyłam mu się dokładnie przyjrzeć, kiedy usłyszałam krzyk: 
- NA ZBIÓRKĘ!
Był to trener i za razem ratownik na pływalni.Wszyscy ustawili się w jednej linii przy basenie oznaczonym nr 3.
- Mamy w naszych szeregach nowe osoby - powiedział tak, jakbyśmy byli armią - proszę, nie traktować ich z góry. Dotyczy to ciebie Felix - wskazał na blondyna z "paczki"
- Felix, imię tak samo wredne, jak on - powiedziałam sama do siebie.
- Przeczytam teraz listę, a potem przedstawię wam nowe twarze - oznajmił trener.

- No i ostatni nowy członek to Ashley Moon.

Wystąpiłam na środek i jak zwykle zrobiłam się czerwona na twarzy. Spuściłam wzrok i czekałam na słowa, znaczące, że mogę sobie iść. Stojąc, tak przed wszystkimi, usłyszałam śmiechy, Spojrzałam na Felixa i zobaczyłam, że wskazuję na mnie palcem i razem ze swoimi przyjaciółeczkami obgadują mnie, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy nauczyciel pozwolił mi odejść i skończył gadać, Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Co cię tak bawi?
- Nic - odpowiedział i odszedł.
Nie pozwolę się obrażać, to nie moja natura. Za długo dochodziłam do tego, żeby zaakceptować siebie, aby teraz, jakiś dupek to wszystko zniszczył. Byłam wściekła, jednak nikt na to nie reagował. Widać, że boją się rozmawiać z kimkolwiek. "Nasza paczka" od razu by ich wyśmiała. Jak jeszcze raz mnie wkurzą, to wtedy im pokaże.

Lekcja przebiegała bez zakłóceń. Wszyscy wykonywali polecenia bez gadania, aż się zdziwiłam, że Felix i spółka byli cicho. Pewnie zależało im na tych zajęciach. Moja mama dobrze radziła, abym nie oceniała ludzi po pozorach. Widać on ma jakieś cele w życiu. Przez większość lekcji starałam się wypaść jak najlepiej i nie myśleć o nich. Okazało się, że nic nie zapomniałam, pływałam (jak na moje możliwości) dość dobrze. Zajęcia dobiegały ku końcowi, kiedy usłyszałam krzyk trenera:

- WSZYSCY Z WODY!
Zdziwiłam się, że tak nagle, chyba coś musiało się stać?! Jednak wyszłam z basenu, jak wszyscy. Spojrzałam się ukradkiem na Felixa, chyba też nie wiedział, o co może chodzić. Jednak przed przyjaciółmi udawał wyluzowanego.
- Urządzimy wyścigi - oznajmił nauczyciel.
- Co? Ale jak to? - usłyszałam głos kogoś z tyłu.
- Mamy się ścigać z nowicjuszami? Przecież to nam ubliża. - powiedziała jedna z dziewczyn z "paczki".
- Nie prawda Rebecco. Będziecie się ścigać z osobami na swoim poziomie. Ścigacie się dwójkami. - odpowiedział i udał się po swoją listę. Myślę, że przez całą lekcję notował, kto jak sobie radzi - oczywiście chodzi o nowe osoby. 
- No to ja się na pewno będę ścigać z Felixem - oznajmiła Rebecca.
- Dlaczego akurat ty? - wzburzyła się jej przyjaciółka.
- Ponieważ my Anno, jesteśmy idealnie dobrani we wszystkim - widać, że chyba jej się podoba Felix, ale sądziłam, że nie tylko jej. Miał coś w sobie, to prawda, jednak charakter to on miał straszny. Dupek po prostu i tyle. Takie na razie było moje zdanie.
- Nie jesteście, on lubi jeździć na nartach, a ty nie - krzyknęła Anna.
- No to co? Jesteś zazdrosna.
Widać było, że chłopaka nie interesuję ta kłótnia. Gadał z swoimi kolegami tak, jak gdyby, nic się nie działo. Jednak czuję, że schlebia mu to, że one się o niego prawię biją.
- Dziewczyny luzik, każda mnie może mieć - powiedział, zaprzestając im kłótni.
Objął je swoimi rękoma i zaczął coś szeptać do ucha. No wiedziałam, uwielbia, gdy jest rozchwytywany. Typowy chłopak, zawsze trafiam na takich gości. Bardziej denerwują mnie takie naiwne dziewczyny. Nie, one nie są naiwne, one są po prostu głupie. Jednak czego się można spodziewać po taki pustakach, jak one. Ścisnęłam swoją rękę, po to, aby mu zaraz nie przywalić.
- Dobrze, pierwsza para to Felix i ...
Było mi obojętne, kto to będzie. Chciałam przejść do momentu, kiedy ja będę się ścigać.
- Ashley.
Czy ja usłyszałam swoje imię?
- Ustawcie się na miejscach startowych.
Moje serce biło, tak szybko, że bałam się o to, czy mi nie wyskoczy. Szłam powoli, czując na sobie każde spojrzenie. Nie jestem chyba, aż tak dobra jak on.
- Panie trenerze ... - były to ostatnie słowa, jakie do mnie doszły. Było to oburzenie Rebeccy, że to ja idę się ścigać z Felixem, a nie ona.
Jeśli z nim przegram to mnie wyśmieją. Nie mam szans z nim wygrać to jest pewne. Może wymyśle coś, typu: boli mnie brzuch. Nie, okazałabym się tchórzem, jedyne wyjście to stanąć do wyścigu. Stanęłam na podeście startowym i popatrzyłam na niego.
- Boisz się? - powiedział z uśmieszkiem.
To doprowadziło do tego, że skoczyła we mnie adrenalina. Chciałam mu pokazać co umiem. W moim mózgu zakodowała się jedna myśl: MUSISZ TO WYGRAĆ ASHLEY! Zwykle panowałam nad swoimi emocjami, ale jak go widzę, to mam ochotę mu utrzeć nosa. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał.
- START!
Wskoczyłam do wody szybciej niż on, co dało mi lekką przewagę. Płynęłam na maksimum swoich możliwości, cały czas obracałam głowę, żeby spojrzeć na jakiej pozycji jestem. Szliśmy łeb w łeb, co oznaczało, że ułamki sekund będą tu decydowały. Spięłam się w sobie, pomyślałam o minie Felixa, kiedy usłyszy, że przegrał. To spowodowało, że na mecie byłam pierwsza. Popatrzyłam, jak dopływa i wynurza się. Już wiedział, że przegra. Był wściekły.
- Nie bałam się - powiedziałam z uśmiechem.
Trzasnął pięścią w wodę, jakby była niewidzialną ścianą i odpłynął.
- Dobra robota Ashley! - pogratulował mi trener i podał rękę.
- Dziękuję, a tak na przyszłość, proszę mi mówić Ash! 
Zrobiłam to, odegrałam się na Felixie. Czułam wielką dumę, gdy wychodziłam z wody. Większość przechodziła obok mnie i mi gratulowała, to było naprawdę miłe. Jednak, nagle ktoś mnie uderzył w bark, była to Rebecca, za nią przyszła cała paczka (oprócz blondyna,on wyszedł urażony do szatni).
- Myślisz, że teraz będziesz gwiazdą?! To się mylisz.
- O co ci chodzi? - zapytałam się jej.
- Przez to co zrobiłaś, nie masz już życia. - odpowiedział chłopak, który prawdopodobnie był bratem Rebeccy.
Po tych słowach odeszli, poczułam się strasznie, jakbym zabiła kogoś. Umieli sprawić, że miałam ochotę uciekać i nigdy nie wracać. Szłam w stronę szatni, odwracając się cały czas, żeby sprawdzić czy nikt mnie nie śledzi. Cała ta ich grupka, była zdolna do wszystkiego. Miałam ochotę wypisać się natychmiast z tych zajęć. NIE ASHLEY! NIE DAJ SIĘ ZASTRASZYĆ! Głos w mojej głowie miał rację. Postraszą trochę i będzie po wszystkim.
                                          ****************
                                             REBECCA POV
Nienawidzę jej, zhańbiła nas wszystkich. Co ona sobie myśli? Felix też nie lepszy, czemu na końcu zwolnił i dał jej wygrać. Jednak kocham mojego misiaka i wiem, że na pewno miał powód, a tej dziewczynie nie ujdzie na sucho, Odegram się i chyba mam już pomysł, jak.
- Anno, czy nie uważasz, że powinnyśmy się odegrać na tej całej Ashley?
- No nie wiem, może tak - odpowiedziała tym swoim piskliwym głosikiem.
Irytuję mnie jej zachowanie i cała ona. Przymila się do Felka, a dobrze wie, że on mnie woli i to mnie podrywa. Jednak Anna jest w naszej paczce, nie wyrzucę jej, ale kiedyś, zrobię tak, aby sama odeszła. Muszę udawać na razie, że się przyjaźnimy. Podeszłam pod prysznic do niej i stanęłam tak blisko niej, aby inne dziewczyny nie słyszały.
- Mam pomysł, jak się zemścić, tylko musisz mi pomóc.
- Ale ja nie chcę, jej nic robić - odpowiedziała.
- Nie widzisz, że ona chce nam się dobrać do Felixa, a obu nam zależy na nim.
Wiedziałam, że ten argument podziała, jej oczy pociemniały od złości.
- Dobra, co mam robić? - zapytała.
Nasz plan był prosty, Anna miała zdobyć kluczyk od szafki i patrzeć, czy nikt nie idzie. Ja natomiast, miałam wkraść się do torebki Ashley i dowiedzieć się czegoś o niej. Wszystko szło zgodnie z planem.
- Pamiętaj, że masz mi mówić jak ktoś idzie - poinformowałam Anne
- Wiem idiotką, nie jestem - oznajmiła.
- Nie byłabym tego, taka pewna - powiedziałam sama do siebie.
Zaglądając to torebki na samym wierzchu znalazłam, jej dokumenty. Nie było w nich nic ciekawego, więc przeglądałam dalej. Portfel - nie modny - same pieniądze i karty. Otworzyłam małą kieszonkę i było tam to czego szukałam ...
- Rebecca, ktoś idzie!!! - krzyknęła Anna.
- Dobra, już zamykam - odpowiedziałam.
Rzuciłam kluczyk mojej przyjaciółce, a sama udałam się do swojej szafki, aby się przebrać.
                                       ******************  
                                              Ashley Pov      
Wyszłam z szatni jako ostatnia, zanim zaczęłam suszyć włosy, popatrzyłam czy ktoś jeszcze znajduję się w tym pomieszczeniu. Niestety zauważyłam Felixa, wyglądał na zmęczonego i przybitego. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, mogłam dać mu wygrać, byłby święty spokój. Chciałam go pocieszyć, jednak wiedziałam, że powinnam zając się swoimi sprawami. Tak więc spojrzałam w lustro i wyglądałam strasznie. Moje oczy były czerwone od chloru, a włosy to totalna porażka. Musiałam się doprowadzić do porządku. Jednak za nim to zrobiłam, zaczęłam szukać telefonu. Nie było go, może w szafce został. Pobiegłam do szatni, przeszukałam wszystko, nigdzie. Jeszcze raz przeszukałam torebkę, też nic. Zgubiłam go, a w nim były zapisane wszystkie ważne informację. Oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Chowając swoją głowę w rękach.
- Co się stało? - usłyszałam znajomy głos.
Podniosłam głowę i ujrzałam Felixa, kucającego obok mnie. Super, widzi mnie w takim stanie, gorszej i upokarzającej rzeczy nie może być.
- Nic - odpowiedziałam.
- Ej, nie jestem, aż takim dupkiem, za jakiego mnie uważasz - oznajmił z uśmiechem.
- Zgubiłam telefon
- I o to cała afera - powiedział z nutą zdziwienia w głosie.
- Możesz sobie iść, ja cię nie zatrzymuję.
- Nie, przepraszam. Było coś tam ważnego? - zapytał
- Tak, numery pinów do karty, kopie ważnych dokumentów.
- Hm, nie jestem pewien, czy na pewno zgubiłaś ten telefon.
Nagle łzy przestały mi lecieć, a moja ciekawość wzrosła.
- Jak to? - zapytałam
- Skoro miałaś tam ważne rzeczy, to domyślam się, że Anna i Rebecca ukradły ci ten telefon.
Moja twarz w tym momencie musiała wyglądać dziwnie, ponieważ zaczęłam płakać i jednocześnie byłam wkurzona, spuściłam głowę, a ręce oparłam na karku. Nagle poczułam, jak ktoś chwyta mnie za dłonie i podnosi ku górze. Moje oczy były zamknięte, nie chciałam na nikogo patrzeć. Felix przytulił mnie, a ja odwzajemniłam uścisk. To było bardzo kochane z jego strony. Uznałam, że chyba nie jest aż taki idiotą,za jakiego go uważałam. Do tego ładnie pachniał. Staliśmy tak wtuleni w siebie, dopóki nie przyszła pani sprzątająca, która powiedziała:
- Młodzi i zakochani.
Po tych słowach odkleiliśmy się od siebie, zawstydzeni.






środa, 5 listopada 2014

PROLOG

Widzę światło, więc biegnę, co jest na końcu nie wiem. Nie odczuwam zmęczenia, wszystko wokół mnie jest zamazane. Dobiegam do celu i widzę ...

Otwieram powoli oczy, czuję jakby moje powieki ważyły tone. Nade mną stoją ludzie, chyba coś mówią, jednak nie mogę usłyszeć. Co się dzieję? Gdzie jestem? Chwila ...

Jestem na peronie metra, nie ma ludzi, tylko ja i pustka. Chyba coś słyszę ...

- Ash! Słyszysz mnie?
- Co się dzieję doktorze?

Ulica, dookoła drzewa, to tutaj. Nie widzę go, zaczynam biec i go szukać, nagle ...

Znowu widzę ludzi, chyba się martwią, jednak ja ich nie znam. Przekręcam głowę w prawo i rozpoznaje go, a potem ciemność ...

Siedzi pod drzewem, tam, gdzie go ujrzałam po raz ostatni tego wieczoru. Podchodzę do niego, przytulam się i siadam. On obejmuję mnie ramieniem i całuję w czółko. Ja wyszeptuję jego imię 
"Felix".
----------------------------------------------------
witam wszystkich kochanych ludzi którzy przeczytali prolog 
mam nadzieję że ciekawi was co będzię dalej
komentujcie i piszcie wasze przemyślenia
ten ff będzie o the fooo - szwedzkim boysbandzie
poszukajcie o nich trochę informacji bo warto