poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 7

Felix Pov

Siedziałem przy oknie, trzymając telefon w ręku. Zastanawiałem się czy zadzwonić do Ashley, czy zaczekać do jutra. Byłem wściekły na siebie i na nią.
"Dlaczego to zrobiła? Rozumiem, że chciała się zabawić, ale nie musiała go całować. Jest mi wstyd, za to, że potem ją uderzyłem, ale to chyba było zrozumiałe. Emocje mną ogarnęły i tyle, a nią co ogarnęło? Alkohol... i to wszystko. Teraz Oscar ma wszystko czego chciał. Sprawił, że Ashley mnie nienawidzi i prawdopodobnie ze mną zerwie. Do tego wszyscy ludzie zobaczyli, jaki jestem agresywny. Dałem się sprowokować i to jeszcze przez najgorszego kretyna na świecie."
- Przepraszam Ashley - powiedziałem po cichu.
Usiadłem na łóżku, schyliłem głowę i ręce położyłem na karku.
- Co ja teraz mam zrobić? - mówiłem sam do siebie.
Siedziałem tak, nie ruszając się przez ponad godzinę. Nagle, ktoś otworzył drzwi w moim pokoju. Odwróciłem się i zobaczyłem małą postać z misiem w ręku. 
- Felix, nie mogę spać - oświadczył mój młodszy brat.
Josh miał dopiero 5 lat i bardzo rzadko spał sam przez całą noc. Zwykle śniło mu się, coś strasznego i dlatego przychodził. Jednak dzisiaj było inaczej.
- No to wskakuj do łóżka. Znowu zły sen?
- Nie - odpowiedział - Nie spałem odkąd wyszedłeś z domu i martwiłem się o ciebie.
Popatrzyłem na niego, wyglądał tak niewinnie, jakby żadne sprawy go nie dotykały. Jednak teraz zrozumiałem, że było inaczej. Przejmował się każdym moim wyjściem z domu, (pewnie nie tylko moim) dlatego miewał koszmary.
Położyłem się obok niego i powiedziałem:
- Już się nie musisz martwić, jestem cały i zdrowy.
Spojrzałem na niego, jak zamykał oczy, po czym sam zamknąłem swoje.
Ashley pov

Otworzyłam oczy i zobaczyłam tylko ciemność. Leżałam na jakimś łóżku, ubrana w luźną podkoszulkę i krótkie wełniane spodenki. Zaczęłam macać wszystko, co leżało blisko mnie. Na podłodze wyczułam swoje ubrania,a w spodniach znalazłam telefon. Włączyłam z niego latarkę i oświetliłam część pomieszczenia. Byłam w swoim pokoju, dziwne, że go nie rozpoznałam. Jak się tu znalazłam? Nagle poczułam ból na policzku, dotknęłam go i zastanawiałam się, czy mam na nim jakąś ranę. Zapaliłam światło w pokoju i podeszłam do lustra. Miałam wielki czerwony odcisk. Gdzie mogłam się wczoraj na imprezie uderzyć? Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć. Moje wspomnienia po chwili zaczęły wracać. Kłótnia z Felixem, jego ręka, wielki ból. Do domu chyba przyniósł mnie Oscar. Mam nadzieję, że mama nie widziała mnie w takim stanie. Nie puściła by mnie na żadną imprezę, już nigdy więcej. Po tej akcji z wczoraj, sama nie wiem, czy kiedyś jeszcze pójdę na domówkę. Jest jeszcze sprawa z Felixem, na pewno wiem, że nie chce go widzieć przez najbliższy czas. Wiem, że przesadziłam ale on też nie jest święty. Co jeśli, kiedyś powtórzy się taka sytuacja? Znowu mnie uderzy,a ja nie chce cały czas mu wybaczać. Oczywiście nie oddam mu, bo jestem na to za słaba. Powinnam z nim porozmawiać, ale zrobię to jutro po szkole. Teraz muszę położyć się do łóżka i odpocząć przed jutrem.
                                                   *************
Budzik zadzwonił około szóstej rano, wiedziałam, że po imprezie śmierdzę, dlatego szybko pobiegłam do łazienki. Zdjęłam piżamę i wskoczyłam pod prysznic. Minęło 15 minut i wyszłam, założyłam ręcznik i zaczęłam się szykować do szkoły. Mycie twarzy, zębów, suszenie, czesanie, malowanie i perfumowanie zajęło mi dużo czasu. Więcej niż zazwyczaj... Zanim wyszłam usłyszałam jak ktoś chodzi w kuchni na dole. To znaczyło, że moja mama wstała i zanim wyjdę do szkoły będę musiała jej opowiedzieć, jak było na imprezie. Nie lubiłam kłamać, a szczególnie mamie, ale w tym wypadku to konieczne. Ubrałam się w białą bluzkę na ramiączkach i w czarne legginsy (włosy, jak zwykle rozpuszczone). Spakowałam do torebki kilka zeszytów i długopis. No i poszłam do kuchni. Tak właśnie wygląda mój codzienny poranek.
- Hejka mamuś - powiedziałam i uśmiechnęłam się do kobiety, kiedy tylko ją zobaczyłam.
- Witaj słoneczko, jak impreza?
Przyszedł ten moment, kiedy muszę powiedzieć:
- Świetnie, a tobie jak minęła noc?
- Dobrze... co ty taka podejrzanie radosna jesteś? - mama odwróciła się do mnie.
- Zdaje ci się - odpowiedziałam i zaczęłam zmieniać temat - jest jeszcze kawa?
- Tak jest - oznajmiła i wróciła do czytania porannych wiadomości.
Spojrzałam na nią i żałowałam, że nie mogę jej powiedzieć prawdy. Westchnęłam tylko i dalej nalewałam kawę do kubka.
- Mamo ja się zbieram. Do zobaczenia wieczorem, będę o... - nie zdążyłam dokończyć, kiedy usłyszałam.
- Dzisiaj idziemy na obiad do tej włoskiej restauracji o 16. Nie spóźnij się.
Wygląda na to, że mama chciała coś ważnego ze mną omówić.
- Dobrze, dobrze - odpowiedziałam.
- Idziesz z Naomi do szkoły? - zapytała mnie, jeszcze przed wyjściem.
- Nie umawiałam się, ale mogę po nią podejść - wiedziałam, że wolała, kiedy chodziłam z nią niż sama.
Na te słowa uśmiechnęła się i oznajmiła:
- Miłego dnia.
Założyłam białą kurtkę,czarne trampki i wyszłam z domu.
                                                 ************
Dobrze, że Naomi mieszka kilka domów dalej i nie muszę daleko chodzić. Przed furtką, zadzwoniłam do niej, żeby się dowiedzieć, czy jest już ubrana. 
- Halo - usłyszałam.
- No hejka, to ja Ash. Wychodzisz już?
- Tak, za jakieś 5 minut.
- To świetnie, czekam przed domem - powiedziałam i rozłączyłam się.
Wyjęłam z torby słuchawki i założyłam tylko jedną. Włączyłam sobie The summer set boomerang. Zaczynała się wiosna, a już było około 20 stopni rano. Zdjęłam kurtkę i żałowałam, że nie wzięłam okularów przeciwsłonecznych.
- Hejka - usłyszałam znajomy głos.
Była to Naomi, która wyszła już z domu.
- Jak po imprezie? - spytała.
- Nawet mi nie przypominaj...
- Co się stało?
- Nie wiem, w którym momencie sobie poszłaś, ale zacznę od tego, że całowałam się z Oscarem i w tym momencie przyszedł Felix. Pokłóciliśmy się i mnie uderzył.
- Co? Jak to? - zdziwiła się.
- No tak było i...
- Ashley - przerwała mi - przepraszam to moja wina.
- Co twoja wina!? - zdenerwowałam się.
- To ja zadzwoniłam po Felixa.
Byłam w szoku, ale w sumie to nie jej wina, że on mnie uderzył, nie wiedziała, że tak się stanie. Martwiła się i to wszystko.
- Spokojnie, nie jestem zła na ciebie. Przecież nie wiedziałaś, co się wydarzy.
Naomi rzuciła mi się na szyję, a ja odwzajemniłam jej uścisk.
- Chodźmy już, bo się spóźnimy - powiedziałam.
Pokiwała tylko głową i ruszyłyśmy w stronę szkoły.
                                             ****************
Moja pierwsza lekcja minęła strasznie, do tego wszystkiego dostałam sms od Oscara.
"Wyjdź po swojej pierwszej lekcji"
Nic nie odpisałam, ale byłam ciekawa o co chodzi.
Po dzwonku zeszłam po schodach na parter budynku i zobaczyłam przez okno jakiegoś blondyna w oddali, ale nie byłam pewna, czy to jest Oscar. Zaryzykowałam i wyszłam ze szkoły, na dźwięk zamykanych drzwi, chłopak spojrzał się na mnie i zaczął iść w moim kierunku. Po chwili już wiedziałam, że to on.
- Hej - powiedziałam, kiedy był już wystarczająco blisko mnie.
- Witaj piękna - na te słowa, przewróciłam oczami - no dobra mniejsza z tym, sprawa jest taka, że zabieram cię ze szkoły.
- Co? - krzyknęłam.
Palcem pokazał mi, żebym była ciszej.
- Zwariowałeś! Niby jak chcesz to zrobić?
- Proste! Musiałem wejść, jakoś na teren szkoły, więc wmówiłem tym ludziom od ochrony, że jestem twoim bratem. Podpisałem kilka papierków, oczywiście twoim nazwiskiem i wpuścili mnie.
- A jak im wytłumaczysz, że wychodzę?! Nie masz na to upoważnienia.
- A co, jeśli mam podrobione dokumenty? - pokazał mi zmieniony dowód osobisty.
- Kiedy? Jakim cudem? - byłam zaskoczona i równocześnie podekscytowana.
- Mam swoje sposoby. Idziemy? - zapytał z zadowoleniem.
- Muszę zabrać, tylko rzeczy z szafki.

Okazało się, że okłamanie ludzi od pilnowania uczniów, nie było wcale, takie trudne. Razem z Oscarem udawaliśmy, że jestem chora i musi mnie zabrać do lekarza. Czułam się jednocześnie cudownie, a z drugiej źle. To były moje pierwsze wagary, które zostały sprytnie usprawiedliwione. Do tego wszystkiego miałam uczucie, jakbym zdradzała Felixa. Jednak on się nie odzywa, może to naprawdę jest koniec.
- ASH! - krzyknął Oscar.
- Hm?
- O czym tak myślisz?
- O wszystkim i o niczym - uśmiechnęłam się do niego - gdzie idziemy?
- Znam fajne miejsce, ale jest daleko stąd, więc od ciebie zależy, czy chcesz tam jechać czy wolisz zostać tutaj w mieście.
W mieście jest niebezpiecznie, bo w każdej chwili może mnie ktoś zobaczyć, jak wagaruję.
- Możemy pojechać w to "fajne miejsce".
Nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. Dalej szliśmy w milczeniu, po 10 minutach zorientowałam się, że przystanek autobusowy jest w drugą stronę.
- Ej słuchaj, idziemy w złym kierunku, do autobusu idzie się tamtą ulicą - wskazałam palcem na Erie St. Jednak on szedł dalej, jakby nie usłyszał tego co powiedziałam. Podbiegłam do niego, a on w tym samym momencie odwrócił się i oznajmił:
- Po co nam autobus, skoro mamy to - położył dłoń na dachu jakiegoś samochodu.
- U-umiesz jeździć?
- Tak, więc chyba nadeszła ta pora, gdzie zabieram cię na przejażdżkę.
Otworzył mi drzwi od samochodu, wsiadłam z lekką obawą, co się może stać.
Po chwili oboje siedzieliśmy na swoich miejscach i byliśmy gotowi na małą podróż.
Oscar miał włączone swoje ulubione piosenki, jakiegoś nieznanego mi zespołu. W sumie nie było to w moim guście, dlatego włączyłam swoją muzykę na telefonie. Założyłam słuchawki i zaczęłam rozmyślać o Felixie. W pewnym momencie poczułam jego rękę na moim udzie. Od razu zdjęłam słuchawki i zapytałam:
- Co ty robisz?
- Nic, rozluźnij się.
Nie zrozumiałam o co mu chodziło. Jednak założyłam jedną nogę, na drugą i w ten sposób, nie mógł już mnie dosięgnąć. Wolałam, żeby został dystans między nami. Nie chciałam się zbliżać do niego, a szczególnie w taki sposób. Jechaliśmy dalej w milczeniu. Po 10 minut samochód się zatrzymał, zgadywałam, że byliśmy już na miejscu. Rozpięłam pasy i wysiadłam, znajdowaliśmy się przed parkiem miejskim, na obrzeżach miasta. Nigdy tu wcześniej nie byłam. Z tej odległości wszystko wyglądało normalnie. Zwykły park, pewnie na środku było jeziorko lub fontanna. Oscar szedł w stronę bramy i w tej chwili zobaczyłam, że była ona zamknięta. Chłopak zaczął się po niej wspinać, a ja nie wiedziałam, co mam zrobić. Stać tak dalej, czy może pójść za nim?
- Poczekaj tutaj! - krzyknął.
Zauważyłam jak biegnie, gdzieś w gęste krzaki. Po chwili brama się otworzyła, a ja ruszyłam w jej kierunku. Nagle zza drzewa wyskoczył Oscar.
- I jak ci się podoba niespodzianka? - zapytał.
- Czy możemy tu być? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jasne, ten park od dawna jest zamknięty, a moi koledzy wyłączyli wszystkie kamery znajdujące się w tej okolicy.
- Nikt, jeszcze się nie skapnął?
- Nie - odpowiedział z uśmiechem.
- Chodź pokaże ci coś! - wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Widać, że nikt tutaj nie dbał o roślinność. Trawa w pewnych miejscach sięgała po kolana. Od czasu do czasu widać było małą stokrotkę. Jedyne, co wyglądało normalnie, to były drzewa. W pewnym momencie usłyszałam śmiech ludzi, a po kilku następnych sekundach, już ich zobaczyłam.
- To jest ta moja niespodzianka - oznajmił.
Otworzyłam usta z wrażenia. Na wielkiej polanie, znajdowało się ponad setka dzieciaków, w wieku 15-20 lat. Większość siedziała w grupkach kilkuosobowych, niektórzy chodzili po wszystkich i dołączali się do rozmowy. Wszyscy mieli koce, były też pojedyncze namioty. Parę osób się całowało pod drzewami (dokładnie wpychali sobie język do ust). Jeden chłopak miał gitarę. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to, że wszyscy mieli alkohol,papierosy i pełne torebeczki z ziółkami. Czy oni nie umieją się inaczej bawić?
- Oscar! - zawołał jakiś jego kolega.
Na oko wydawał się w wieku Felixa i był podobnego wzrostu. Nosił luźne ciuchy (przypominał trochę hipisa). Swoje ciemnoblond włosy, przytrzymywał bandaną, która była na jego czole. 
- Siema OG! - przywitał się Oscar i przybił mu piątkę.
- Dawno cię tu nie było - odpowiedział mu chłopak.
- Fakt, ale dzisiaj zaprosiłem koleżankę.
- Jestem Ashley - oznajmiłam i podałam mu rękę.
- Oscar,ale mów mi OG - uśmiechnął się - Ile masz lat?
- 18 
- Czyli wagary? - zaśmiał się.
- Można powiedzieć, a jak twoja szkoła? 
- Dziewczyno mam 20 lat, tak jak on - powiedział i wskazał palcem na Oscara.
Nigdy nie interesowałam się wiekiem wroga Felixa, ale teraz się zdziwiłam. Zawsze myślałam, że był w moim roczniku.
- Dobra chodź zapoznam cię - oznajmił Oscar i objął mnie w pasie - Przepraszam za niego, zwykle jest trochę inny. Sama rozumiesz alkohol...
Nic nie powiedziałam, szłam w milczeniu. Podeszliśmy do grupki osób, która nie wydawała się przyjazna na pierwszy rzut oka.
- To jest Ashley - przedstawił mnie.
- Ash to jest James - pokazał na chłopaka w ciemnych okularach - ma tyle lat, co ty. Następnie, to jest Annie - brunetka, posiadała kilka tatuażów - Stephanie - dziewczyna z ciemniejszą karnacją - i na koniec Scoot - on przykuł moją uwagę, wyglądał zwyczajnie i nie pasował mu papieros w ręku. On jako jedyny wstał i podał mi rękę.
- Nie jesteśmy takie, na jakie wyglądamy - powiedziała Annie.
Usiadłam do nich. Nie wiem ile czasu mijało, ale oni byli najlepszymi ludźmi jakich poznałam. Cały czas się śmialiśmy, wypaliłam tylko jednego papierosa oraz wzięłam łyka piwa. Kiedy zrobiło się bardzo gorąco, wszyscy położyliśmy się i opalaliśmy. Leżałam na Oscarze, było mi z nim dobrze. Żadnych kłótni i awantur, jak z Felixem. Nagle zza krzaków wybiegł jakiś chłopak, krzycząc:
- Uciekać! Gliny!
Na te słowa wszyscy wstali i zaczęli zabierać swoje rzeczy.
- O cholera! - usłyszałam od Oscara
Nie mogłam w tym całym zamieszaniu znaleźć swojej torebki. Gdy miałam ją już przy sobie, zorientowałam się, że wszyscy uciekli i zostawili mnie samą. W sumie na ziemi leżało jeszcze kilka osób, ale one były tak pijane, że nie mogły wstać. Przy możliwości złapania przez policję, każdy martwi się o siebie i właśnie to zauważyłam. Usłyszałam jak do parku wbiegają policjanci i krzyczą:
- Przeszukajcie tamten teren!
Nie było sensu już uciekać, kiedy tylko mnie zobaczyli, podbiegli i nałożyli kajdanki. Nie opierałam się, to była moja nauczka, za to, co zrobiłam. Zawiodłam się jedynie na Oscarze i nie wiem, czy zdołam mu jeszcze zaufać.
Co ze mną teraz będzie? Moja mama będzie miała przeze mnie, tylko nie potrzebny stres. Może jednak jest jeszcze ktoś, kto mi pomoże.
Felix...
-----------------------------------------------------------------------------------------

Witam, po długiej przerwie!
Nie było mnie trochę i za to przepraszam. Myślałam, że przed feriami zdążę coś napisać, nie udało się. Miałam za dużo sprawdzianów. Kiedy przyszedł pierwszy tydzień odpoczynku nie miałam dostępu do bloga, ponieważ pojechałam do mamy,a ona ma zepsuty laptop. Jednak zaczęłam drugi tydzień i już wzięłam się do pracy. Od wczoraj pracowałam nad tym rozdziałem. Widzicie, że z tych wszystkich jest najdłuższy, co powinno was cieszyć :). Miałam pomysł, żeby był dłuższy ale odpuściłam sobie. Następną część będę pisać już jutro, więc myślę, że ukaże się w tym tygodniu. Niestety nie obiecuję. Postaram się!
Co nowego na blogu?
1. Pojawiły się nowe postacie w zakładce bohaterzy. Jeśli kogoś pominęłam to napiszcie w komentarzach.
2. Pojawiła się nowa strona "Rozdziały". Tam możecie bez problemu znaleźć każdy rozdział. 
3. Dzisiaj jeszcze postaram się zrobić stronę z muzyką, która pojawiła się w rozdziałach.
4. Jeden rozdział będzie o moich pytaniach i odpowiedziach. Pewnie nie długo się on pojawi. Doda go moja koleżanka, bo mi się po prostu nie chce zajmować tymi sprawami.
5 No właśnie, takimi sprawami jak organizacyjne czy z wyglądem, zajmować się będzie Karolina. Przedstawiam ją, żeby nie było.
6 W tym rozdziale, również jest dodana muzyka.
7 Jest jeszcze pytanie do was. Chcielibyście coś tutaj zmienić?
Komentujcie! Za wszystkie komentarze bardzo dziękuje! Jesteście kochani!


3 komentarze:

  1. Cudowny rozdzial *.*
    mam nadzieje ze nic sie nie stanie z Ashlie i czekam na next *.*
    ~KG

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkoncu!!! Narescie jest ciesze sie najbardziej na swiecie! Uwielbiam nowych bohaterow <3 jestes najlepsza :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem twoja wielka fanka!

    OdpowiedzUsuń