sobota, 27 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 25

Stałam zapłakana i roztrzęsiona. Jak on mógł mnie nie poznać? Jeszcze kilka godzin temu, przytulił mnie i powiedział, że mnie kocha. Co się mogło wydarzyć? Może to była tylko moja wyobraźnia? Czy to wszystko sobie wymyśliłam?
- Hej, Ashley. - powiedział Oscar.
Podszedł do mnie, odgarnął mi włosy z twarzy i zaczął głaskać mnie po policzku.
Przeszły mnie przyjemne dreszcze, wiem, że to złe ale chciałabym żeby Oscar mnie teraz przytulił i nic więcej nie mówił.
- Posłuchaj... - zaczął, ale nie skończył.
Objęłam go z całych sił, był zdziwiony moim zachowaniem, no ale mówi się trudno. Potrzebuję tego i nie obchodzi mnie to, że sobie coś pomyśli. Po chwili odwzajemnił mój uścisk.
- A co jak ktoś wejdzie i nas zobaczy np. twoja mama?
- Mało mnie to w tej chwili obchodzi...
Po tych słowach poczułam jak Oscar jeszcze mocniej mnie obejmuję i kładzie swój podbródek na moją głowę.
- Wiesz jak to jest, gdy osoba, którą kochasz o tobie zapomina? - zapytałam. 
Nic nie odpowiedział.
- Wiesz jak to jest, gdy myślisz, że uznają cię za wariatkę? Więc w dupie mam to, czy ktoś to zobaczy czy nie! Jeśli chcesz możesz iść, skoro tak bardzo boisz się opinii ludzi!
- Nie boję, mi nic to nie robi, ale oficjalnie jesteś z Felixem.
Musiał to mówić? Nie jestem głupia i o tym wiem. Jednak nie chcę o tym myśleć, bo wszystko zaczyna mnie boleć na samą myśl. Tak strasznie potrzebuję mojego chłopaka, a on nawet nie pamięta o mnie. To cholernie boli.
Dopiero po chwili orientuję się, że płaczę w bluzkę Oscara.
- Spokojnie, wszystko się ułoży
- Ym przepraszam - mówi Alice, wchodząc do pokoju - muszę pobrać krew Ashley.
- Tak jasne i tak już się miałem zbierać.
Oboje odsuwamy się od siebie, a na pożegnanie Oscar całuję mnie w głowę.
Po jego wyjściu siadam na łóżko i próbuję nie patrzeć na pielęgniarkę, żeby nie zobaczyła mojej zapłakanej twarzy.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Zdziwiło mnie to, myślałam, że zapyta się o któregoś z chłopaków. Przynajmniej jedna osoba nie zamęcza mnie na ten temat.
- Ogólnie dobrze, nic mnie nie boli, mogę już sama chodzić i wszystko pamiętam.
- To dobrze, teraz się nie ruszaj.
Nie lubię patrzeć, jak pielęgniarki wbijają igłę w skórę, dlatego zamknęłam oczy. Kiedy mnie ukuła aż pisnęłam z bólu.
- Przepraszam, zaraz będzie po wszystkim. - oznajmiła.
- Wiesz, co jest najgorsze, że mogę patrzeć na krew godzinami i nic mi nie jest. Jednak, kiedy to ma dotyczyć mnie umieram na samą myśl. W przyszłości chciałabym zostać lekarzem, niestety nie wiem, co na to moja mama. Ona widzi mnie w roli dziennikarki lub szefowej wielkiej firmy. W dzieciństwie powtarzała mi, że lekarz to nie praca dla mnie. Mówiła, że nie będę mieć czasu na rodzinę i w końcu zostanę sama. Jednak patrząc na moje życie teraz, wolę być sama niż przeżywać takie rzeczy jak dzisiaj.
Alice popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, po czym powiedziała:
- Rób, co ty uważasz. Nie przejmuj się opinią matki, to twoje życie i rób to co kochasz, a na pewno daleko zajdziesz.
- Dziękuję za wszystko - uśmiechnęłam się do niej.
- Skoro tak już rozmawiamy o przyszłości, wracasz jeszcze na ten rok do szkoły?
Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym, w sumie bardzo dużo ominęłam przez wypadek.
- Który dzisiaj mamy? - zapytałam
- 24 kwietnia wtorek, a coś się stało?
- Za nie całe dwa tygodnie mam egzaminy, tak więc przystąpię do nich i zobaczymy jak mi pójdzie.
- Na pewno pójdzie ci świetnie, zasiedziałam się tu trochę, a zostało mi jeszcze kilka pacjentów to obskoczenia, dlatego wpadnę później. Odpocznij sobie, za pół godziny powinna być kolacja.
- Dziękuję jeszcze raz za wszystko Alice.

Przez resztę wieczoru nic się nie działo, oglądałam szpitalną telewizję, oczywiście jak zwykle nic nie zjadłam. Jeśli pewnego dnia zostanę ordynatorem tego szpitala zmienię kucharki. Jak można podawać pacjentom truciznę do jedzenia?! Około północy zasnęłam.

Jestem w pokoju, nie ma okien, drzwi...
Ściany są czarne. Nagle pojawia się Felix.
Próbuję do niego podbiec i się przytulić, nie mogę...
Coś mi to utrudnia, dzieli nas niewidzialna ściana.
- Felix, co my tu robimy?
- Musisz o mnie zapomnieć!
- CO? O CZYM TY DO CHOLERY MÓWISZ?!
- Odtąd nie znamy się, jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi. Zapomnij o mnie, tak będzie dla ciebie najlepiej.
- Nie mogę...
- Posłuchaj, kocham cię jak nikogo innego, ale to wszystko jest zbyt skomplikowane.
- Nic nie rozumiem.
- Nie musisz, pamiętaj zawsze cię będę kochać.
Zniknął, a na suficie pojawiły się głośniki.
Po chwili usłyszałam...
The heart wants what it wants

Budzę się. To tylko kolejny koszmar, który nie pozwala mi spać. Włączam sobie telewizję i postanawiam ją oglądać do rana.

Około dziewiątej rano przychodzi Alice razem z lekarzem.
- Dzień dobry Ashley - mówi doktor - dzisiaj mam dobre wieści...
- Wypisujecie mnie? - pytam zanim dokończy.
- Skąd wiedziałaś?
- Domyśliłam się - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- W takim razie, twoja mama przyjedzie po ciebie około dwunastej.
- Dziękuję.
Po chwili znów zostałam sama w pokoju, chciałam już iść się przebrać, ale zapomniałam, że nie mam tu żadnych rzeczy. Muszę czekać jeszcze kilka godzin zanim dostanę swoje ubrania. W takim razie, co powinnam teraz zrobić?
Może najpierw napiszę do Oscara, że już nie musi do mnie przychodzić.
"Hej,
Wypisują mnie ze szpitala i dzisiaj wracam już do domu. Nie musisz już się martwić.
xx"
Uśmiecham się na samą myśl, że na pewno nie długo mi odpisze.
Boże nie! Dlaczego zaczęło mi tak bardzo zależeć na nim? Czemu już nie myślę w pierwszej kolejności o Felixie? Może to przez ten sen? Nie! To głupie, przecież to tylko sen, który nic nie znaczy. Chyba powinnam teraz iść do Felixa. Może jak będę przychodzić to sobie mnie przypomni. Ludzie często tak robią w filmach i na końcu zawsze wszyscy są szczęśliwi. Muszę chociaż spróbować.
Bez większego zastanawiania się idę korytarzem w kierunku sali Felixa. Co mu powiem, kiedy wejdę? Znowu wezwie ochronę i mnie znienawidzi, uzna, że go nachodzę. Zachowaj spokój, będzie wszystko dobrze, przedstawisz się i pójdziesz. Minutę później stałam oddalona o kilka kroków od mojego celu. Trzęsłam się i ze strachu i z podekscytowania.
- Ashley no dawaj! - mówiłam szeptem sama do siebie.
Nie chciałam podchodzić cała do szyby, wychyliłam tylko kawałek swojej głowy i dostrzegłam jakiś ludzi stojących u niego przy łóżku. Wydaje mi się, że jest to jego młodszy braciszek i tata. Nigdy w sumie nie zastanawiałam się nad tym jak wygląda jego rodzina i nigdy nie byłam też u niego w domu. Teraz jest za późno na zastanawianie się nad tym. Stałam tak dłuższą chwile, gdy nagle Felix odwrócił wzrok i popatrzył na mnie. Nic nie zrobił tzn. nie wezwał ochrony, nie powiedział o tym tacie. Siedział i patrzył się na "nieznajomą". Co powinnam teraz zrobić? Na pewno nie zachować się jak idiotka. W takim razie uśmiechnę się. Po kilku sekundach Felix odwzajemnił uśmiech. Coś jeszcze mogę zrobić? Może powinnam już sobie iść i przyjść jutro? A co jeśli nie na mnie patrzy? Rozejrzałam się szybko po korytarzu i nikogo na nim nie było oprócz mnie. Z powrotem skierowałam wzrok na chłopaka i zobaczyłam, że mi macha. Szybko zrobiłam to samo i zauważyłam, że jego ojciec się odwraca. W kilka sekund przylgnęłam do ściany, tak aby mnie nie zobaczył. Co jeśli sobie wszystko przypomniał? Jego krewni są w środku, więc może udało mu się odzyskać pamięć. Jednak nie mogę tam wejść, nikt z jego rodziny mnie nie zna, nawet nie wiem czy wiedzą o tym że ma... miał dziewczynę. To będzie głupie wejść, przedstawić się i oznajmić, że kocham pańskiego syna i jest moim chłopakiem. Do tego wszystkiego nie mam pewności, że odzyskał pamięć. Dlaczego to wszystko jest tak skomplikowane? Czasami się zastanawiam czy nie chciałabym takiego życia, jakie miałam przed pojawieniem się Felixa, Oscara i ich wszystkich znajomych. Wszystko wydawało się takie łatwe, nie miałam oczywiście chłopaka, który kręcił by się wokół mnie, ale miałam przyjaciół. Mogłam spokojnie się uczyć, żadnego dnia nie opuściłam i byłam wzorową uczennicą. Teraz moje życie to jedne wielkie gówno. Zsunęłam się po ścianie na podłogę i schowałam twarz w dłoniach, pierwsza łza spływała mi po policzku, gdy nagle usłyszałam:
- Coś się stało?
Szybkim ruchem dłoni otarłam łzę i spojrzałam na osobę, która stała nade mną. Była to jakaś pielęgniarka.
- Wszystko dobrze, dziękuję.
Wstałam i ruszyłam w stronę mojego pokoju.
Kiedy przyszłam czekał już na mnie Oscar, nie myślałam, że zobaczę go jeszcze dzisiaj. Jednak muszę przyznać, że to miłe z jego strony.
- No hej piękna, rozumiem, że dzisiaj wreszcie się uczeszesz - zaśmiał się.
- Też mi miło cię widzieć - zachichotałam.
Objęłam go z całych sił.
- Masz jakieś nowe perfumy - powiedziałam, siadając na łóżko.
Chyba się zawstydził, bo policzki zrobiły mu się czerwone i zaczął drapać się po karku.
- No wiesz..., ja...
- Bardzo mi się podobają, spokojnie.
- Naprawdę?
- Tak - uśmiechnęłam się.
- Kiedy twoja mama przyjeżdża po Ciebie?
- O dwunastej, a właśnie miałam do niej napisać, dzięki.
Wzięłam telefon do ręki i szybko napisałam do mamy:
"Mamo,
Weź mi jakieś rzeczy do ubrania, najlepiej czarne spodnie z dziurami i jakąś białą bluzę. Szara też może być ;)"

- Okej, już możemy rozmawiać dalej. - oznajmiłam.
- Dobrze, to gdzie byłaś?
- U Felixa, ale spokojnie nie weszłam do środka, stałam na zewnątrz.
- I jak się czujesz?
- Na razie dobrze... Przynajmniej tak myślę.
Nie chce teraz o tym myśleć, bo się popłaczę. Mam straszny mętlik w głowie dotyczący tej całej sprawy, więc chyba wolę gadać i skupić się na czymś innym.
- Wiesz postanowiłam, że zdam w tym roku testy i ogólnie dokończę ten rok.
- To poważna decyzja - powiedział - jesteś gotowa wrócić do nauki i do szkoły?
- Tak, chcę już iść na studia i zakończyć to nauczanie, skoro mam na to szanse. Poza tym zostały tylko te testy i po nich kilka dni na jakieś poprawienie ocen i koniec już. Potem tylko trzeba składać papiery na wybrane uczelnie i oficjalnie wakacje. - oznajmiłam.
Jak tak teraz myślę, to przez ten cały czas, nie zauważyłam, że zbliżają się wakacje. Nie mam w sumie żadnych planów na nie, chciałabym spędzić je z Felixem. Niestety z każdym dniem ten plan będzie tylko większym marzeniem nie do zrealizowania.
- Dobrze, że ja to wszystko mam za sobą - powiedział i rozciągnął się na krześle.
- Mam nadzieję, że mi w tym wszystkim pomożesz - zaśmiałam się, ale po chwili zorientowałam się, co powiedziałam.
- Czyli będziesz się chciała ze mną widywać? - zapytał.
Jezu ja nie myślałam, kiedy to powiedziałam. Ja nie wiem, czy chce się z nim widywać. Jest miły, ale co jeśli jak wyjdę ze szpitala znowu stanie się palantem, który od czasu do czasu nad sobą nie panuje?!
- Tak.
W końcu i tak będę potrzebować czyjejś pomocy, a Naomi też musi się sama uczyć.
Oscar jest teraz moją drugą "najlepszą przyjaciółką". Na samą taką myśl, zachciało mi się śmiać.
- Z czego się tak śmiejesz?
- Z niczego - uśmiechnęłam się.
- Mów, bo oberwiesz - zaśmiał się.
- Niby, co mi zrobisz? - prowokowałam go.
Oscar wstał i podszedł do mnie, powoli usiadł i po chwili powiedział:
- To!
Zaczął mnie łaskotać, ja oczywiście zaczęłam kopać, krzyczeć i się śmiać jednocześnie.
- Oscar przestań! - próbowałam powiedzieć to poważnie, jednak mi nie wyszło.
Nagle przestał i zorientowałam się, że on na mnie leży. Zrobiło mi się wstyd i zaczerwieniłam się.
- Dlaczego mam przestać?
Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.
- Nie przeszkadzam!?
Spojrzałam na drzwi i zobaczyłam, że w progu stoi moja matka. Od razu oboje się podnieśliśmy.
- Nie przeszkadzasz. Cześć mamo - podeszłam do kobiety i ją przytuliłam.
- Dzień Dobry pani - przywitał się zawstydzony Oscar.
- Witam, to co Ashley zbieramy się?!
- Tak, tylko musisz mi dać moje rzeczy. - powiedziałam z uśmiechem.
- A ten młody i przystojny chłopaczek jedzie z nami?
- Ja ym - zaczął Oscar.
- Tak jedzie - odpowiedziałam.

Po piętnastu minutach schodziliśmy całą trójką na dół do samochodu.





------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM!
Wiem, że rozdział powinien pojawić się w tamtym tygodniu, ale nie mogłam jakoś go napisać. Myślę, że nawet teraz nie jest on jakiś super i liczę, że mi to wybaczycie. Na blogu są już obrazki mojej w przyjaciółki, jeśli wchodzicie przez komputer to zdążyliście to zauważyć. Ogólnie wolicie Ashley&Oscar czy Ashley&Felix? Jestem ciekawa waszych opinii. Zastanawiam się, czy nie pisać 2 razy w tygodniu rozdziałów? Byłyby np. w środę i tak jak zawsze w sobotę. Ogólnie zaczęły się wakacje i uprzedzam, że będziecie rozdziały dostawać nawet wtedy, kiedy pojadę gdzieś i mam nadzieję, że dalej będziecie czytali to ff.
Komentujcie!!!!!!!!!!

3 komentarze:

  1. wole Ashley&Felix <333 to będzie moje Ashlix <333
    Rozdział boski czekam na next <3333
    życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam że tak długo nie komentowałam!
    Rozdział super!
    Wolę Ashley&Felix i żeby Felix sobie przypomniał!

    OdpowiedzUsuń