Piosenka - Kyle Andrews - Sushi
----------------------------------------------------------------------
Dzisiaj dostaję swoje własne pierwsze mieszkanie. W sumie dziwne uczucie. Nie
sądziłam, że zdarzy się to tak szybko. Chociaż mega się cieszę, z jednej strony dlatego, że zamieszkam z Oscarem. Jesteśmy razem już od dwóch miesięcy. Przez ten cały czas się nic nie działo strasznego, było wręcz idealnie. Tańczyłam z nim nawet na moim balu na zakończenie szkoły. Wydaje się, jakby to był mój idealny facet. To prawda jest mi z nim dobrze, ale czegoś mi brakuję, jednak nie umiem określić tego uczucia.
Od dnia spalenia pamiętnika nie widziałam Felixa, nie wiem, co u niego słychać, ani gdzie się aktualnie znajduję. Codziennie zastanawiam się, czy sobie wszystko przypomniał, a jeśli tak to dlaczego nie zadzwonił. Od czasu do czasu rozmyślam o tym, co by było gdyby ...?
- Ashley - wyrwał mnie z rozmyśleń Oscar.
Jechaliśmy właśnie do centrum miasta, zobaczyć nasz nowy dom. Naszą nową przyszłość.
- Przejmujesz się tym, czy się dostałaś tak? - zapytał.
Uśmiechnęłam się w geście potwierdzenia i zaczęłam obgryzać skórki przy paznokciu.
Dzisiaj miałam się dowiedzieć, czy dostałam się na studia medyczne. Właściwie to testy wypadły całkiem nieźle, właściwie miałam najwięcej punktów ze wszystkich. Moje oceny też były większości bardzo dobre. Mimo ciężkiego roku, udało mi się wyjść na prostą. W sumie to rozpoczynam swoje wymorzone życie.
- Jesteśmy - oznajmił Oscar.
Spojrzałam na budynek. Miał około dziesięć pięter, był cały biały, a balkony zbudowane były ze szkła.
Wysiadłam z samochodu i nie mogłam się napatrzeć na moje nowe miejsce zamieszkania.
- Podoba ci się? - Oscar objął mnie w tali i przyciągnął do siebie.
- Jest piękny, już się nie mogę doczekać, jak będzie wyglądał w środku.
Dałam mu buziaka w policzek, złapałam za rękę i razem poszliśmy w stronę drzwi.
Wewnątrz czekał na nas portier z kluczami. Zaprowadził nas do windy i pojechaliśmy na ostatnie piętro. Z nerwów ściskałam rękę Oskara, zastanawiałam się, czy dopływa mu w ogóle krew. Jestem mu wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił i wciąż robi. Był przy mnie, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Może mieszkanie razem w tym wieku to szaleństwo i coś bardzo dziwnego, ale stwierdziliśmy, że spróbujemy.
Kiedy dojechaliśmy na nasze piętro, Oskar objął mnie w pasie i szepnął do ucha:
- Zobaczysz, będzie wszystko wspaniale wyglądać.
Nic nie odpowiedziałam, wiedziałam, że ma rację. Mimo wszystko i tak miałam pewne obawy.
Nasze mieszkanie miało numer czterdzieści i znajdowało się na końcu korytarza.
Stanęliśmy przy drzwiach.
- Gotowa żeby tam wejść? - zapytał.
- Chyba tak, a ty?
- Gdzie ty tam i ja - uśmiechnął się - Kocham cię bardzo. - oznajmił i przytulił mnie do siebie.
- Ja ciebie też - obdarowałam go pocałunkiem na szyi.
- Teraz wybacz, ale muszę to zrobić.
Zdziwiłam się, nie miałam pojęcia o czym on mówi.
Nagle poczułam, jak Oskar łapie mnie ręką pod kolanami i unosi w górę. Wziął mnie w ramiona i powiedział:
- Muszę to zrobić skarbie.
Nie miałam nic przeciwko, to słodkie i kochane. On zawsze taki jest. Romantyczny i stara się robić wszystko tak, żeby było mi jak najlepiej. Zawsze o kimś takim marzyłam.
Po chwili jedną ręką otworzyłam drzwi i razem przekroczyliśmy próg mieszkania.
W pierwszej chwili nasz nowy dom wyglądał na idealny. Gdy się wchodzi, na wstępie jest ogromny salon o białych ścianach. Kanapa, fotele i dywan są szare. Reszta dodatków była czarna. Ogólnie wszystko urządzone jest w minimalistycznym stylu.
Od salonu odchodził korytarz, w którym znajdowały się trzy sypialnie - każda z nich posiadała oddzielną łazienkę.
Na lewo od drzwi wejściowych znajdowała się kuchnia, urządzona jest w nowoczesnym stylu i wszystko jest koloru szarego.
Poszłam do jednej z sypialni, była wręcz idealna. Utrzymana w tych samych kolorach, co reszta mieszkania. Garderoba była ogromna, z tego faktu chyba się najbardziej ucieszyłam. Będę miała dość miejsca na wszystkie ciuchy.
Nagle poczułam, jak ktoś obejmuję mnie w pasie.
- Jak ci się podoba? - to był Oskar.
- Jest cudownie, wszystko idealnie, jak z moich marzeń.
- To się cieszę, pamiętaj musimy się jeszcze dzisiaj dowiedzieć, czy się dostałaś do swojej równie wymarzonej szkoły.
- Pamiętam, ale bardzo się stresuję, a co jeśli nie dostałam się?
- Nawet tak nie mów, bo to nie prawda - powiedział i pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się na ten gest.
- To może zejdę po nasze rzeczy do samochodu, a potem pojedziemy gdzieś na obiad? - zaproponował.
- Chętnie, tylko w pierwszej kolejności przynieś mi komputer - zawołałam, gdy wychodził z pokoju.
- Dobra - odpowiedział.
Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Zostałam sama, wreszcie mogę chwilę pomyśleć. Moje życie wkracza w nową ścieżkę. Staję się samodzielna, spędzam najlepsze chwilę z moim chłopakiem, który jest cudowny. Wszystko jest naprawdę idealne, ale czy na pewno?
Nagle poczułam wibrację w kieszeni. Wyciągnęłam ze spodni telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu imię - Naomi.
- No hej - przywitałam się.
- Hejka, jak tam nowe mieszkanie?
Wiedziałam, że o to zapyta.
- Jest takie jakie zawsze chciałam mieć.
- Zazdroszczę ci - westchnęła - Właśnie, dostałam się na studia medyczne! - pisnęła z radości.
- Gratulację.
- A ty?
- Nie wiem, jeszcze nie sprawdzałam.
- Oh, ale na pewno się dostaniesz i będziemy razem chodzić na zajęcia. Wszystko ...
Ja też się bardzo cieszę, że idziemy razem na studia. W końcu jest moją przyjaciółką, ale nienawidzę, kiedy o tym gada. Potrafi mówić tylko o tym z jakąś godzinę, kiedyś nawet liczyłam.
- Ashley słuchasz mnie? - zapytała.
- Tak jasne.
- No dobra, a jak ci się układa z tym Oskarem?
Zachichotałam, pamiętam jak powiedziałam jej o tym, że z nim jestem. Była zaskoczona i zła jednocześnie, śmiesznie wyglądała. Mówiła, że on nie jest dla mnie i powinnam pogadać z Felixem, jak wyjdzie ze szpitala i wtedy wszystko wyjaśnić. Nie posłuchałam się jej wtedy i wiem, że będzie mi to wypominać do końca życia, kiedy zerwę z Oskarem. Nie żałuję swojej decyzji, pozbierałam się po wypadku i po innych zdarzeniach. Skończyłam szkołę i zaczynam idealne życie. Chociaż Naomi nigdy nie zaakceptuję mojego wyboru, zawsze uważała, że to Felix jest tym odpowiednim. Kiedyś sama tak myślałam, ale teraz to naprawdę przeszłość. Chociaż od czasu do czasu mi go brakuję.
- Wszystko w porządku, jesteśmy szczęśliwi.
- Właśnie skoro taki jest temat, zgadnij kogo dzisiaj widziałam?
- Nie mam pojęcia Naomi. Po prostu mów.
- Więc widziałam Felixa.
- Wreszcie jest - powiedziałam, nawet nie myśląc.
Czemu to padło z moich ust? Czyżbym zanim tęskniła? Nie, to nie możliwe. Cieszę się po prostu, że jednak żyję. Nikt nie widział go od czasu jak wyszedł ze szpitala. Czyli od około dwóch miesięcy. Ja nie widziałam go dłużej, bo od czasu naszej rozmowy w kwietniu. Bałam się trochę o niego, ale teraz w sercu czuję spokój. Jestem trochę ciekawa, jak mu się układa w życiu? Czy wszystko w porządku z jego zdrowiem? Czy ma kogoś? Nie, tego ostatniego nie chce wiedzieć. Chyba...
- Ashley, jesteś tam?! - zapytała Naomi.
- Tak, tak jestem.
- Nie mówiłaś nic przez kilka minut. Zaczęłam się trochę martwić. Wszystko w porządku?
- Tak, chyba... Gdzie go widziałaś?
- Kogo?
- No wiesz kogo - Felixa - powiedziałam szeptem, bojąc się, że za chwilę wejdzie Oskar i usłyszy moją rozmowę.
- Kręcił się obok twojego domu - oznajmiła.
"Ciekawe po co?" - zapytałam sama siebie.
Może sobie wszystko przypomniał i teraz mnie szuka. Serce zabiło mi mocniej. Nie mogę! Mam idealne mieszkanie, wspaniałego chłopaka i wszystko zaczyna się układać. Nie mogę sobie tego zniszczyć, przez dawną miłość.
Usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka.
- Ashley mam ci opowiadać dalej? - spytała moja przyjaciółka.
Wtem do mieszkania wszedł Oskar z przyjaznym uśmiechem. Gestem wskazałam mu telefon, on tylko skinął głową i poszedł odłożyć pudła.
- Nie, posłuchaj może się jutro spotkamy i wtedy mi opowiesz o wszystkim? - zaproponowałam.
- Dobry pomysł, to gdzie i o której jutro?
- U mnie, napiszę ci wieczorem mój nowy adres i godzinę, do zobaczenia.
- Do zobaczenia, trzymaj się. - pożegnała się.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i spojrzałam na mojego chłopaka.
- Coś się stało? - zapytał mnie.
- Nie, czemu pytasz? - podeszłam do niego bliżej.
- Masz taki wystraszony wzrok, jakbyś usłyszała coś strasznego. Z kim w ogóle rozmawiałaś i o czym?
- Z Naomi, a wiesz ona ma trochę problemów teraz i muszę się z nią jutro spotkać i pogadać o tym.
- Dobra - uśmiechnął się - Na pewno nic więcej?
- Nie - skłamałam.
Czemu nie mogę mu powiedzieć prawdy? W sumie nie wiem jak zareaguję na wieść o tym, że Felix kręcił się obok mojego rodzinnego domu. Mógłby przecież się wkurzyć, a wiadomo, że wtedy jest nieobliczalny. Wolę nie ryzykować i nic nie mówić. Dowiem się tylko tego, co ma Naomi do powiedzenia i na tym się skończy. Prawda? Przecież nie zacznie mi znowu zależeć na Felixie i nie zostawię Oskara dla niego. Chcę mieć normalne życie, bez zbędnych dramatów.
- Na tych pudłach leży twój komputer skarbie - powiedział i znowu wyszedł po kolejne rzeczy.
- Dziękuję - odpowiedziałam i sięgnęłam po urządzenie.
Usiadłam na nowej kanapie i czekałam, aż laptop się włączy.
Przez chwilę myślałam o Felixie. Jestem strasznie ciekawa, po co tam był dzisiaj? Dlaczego się jeszcze ze mną nie skontaktował?
Poza tym czemu Oskar tak się mnie o wszystko wypytywał?
----------------------------------------------------------------
KONIEC ROZDZIAŁU 29!
Jak wam się podoba? Mi osobiście nie za bardzo. Nie miałam weny, żeby to napisać. Myślałam nad tym rozdziałem jakieś 3 dni i w końcu stwierdziłam, że dla was go napiszę. Nie jest idealny, przepraszam. Za tydzień będzie lepszy, bo już mam pomysł. Wiem też, że nie było dawno rozdziału, niestety nie mogłam wcześniej byłam na obozie we Włoszech (10 dni). W niedziele dopiero wróciłam i jak widzicie ten rozdział jest też wcześniej, z racji tego, że mam jutro urodziny. Tak HBday to me hahah! Nie wiedziałam, czy będę miała czas go dodać, więc wstawiam dzisiaj. Ogólnie rozdział 29 rozpoczyna 3 dział "Do góry nogami" naszego ff, ogólnie jak chcecie sobie przypomnieć inne działy tzn jak się nazywają, wszystkie podane są w zakładce "Rozdziały". Przypominam też, że są dwie nowe zakładki takie jak Aktualnośći i Spojlery. Zaglądajcie tam czasami. Jeszcze jedna (ostatnia) ważna informacja, dobiliśmy do 4K wyświetleń na blogu. Jeeeej! Z tego powodu jestem bardzo szczęśliwa i dziękuję wam, że jesteście ze mną. Lots of love xx Kocham was bardzo! Komentujcie!!!
Ps. wiem trochę dużo informacji się zebrało haha
piątek, 31 lipca 2015
sobota, 18 lipca 2015
ROZDZIAŁ 28
Podczas czytania możecie puścić - Live forever
------------------------------------------
Nie chce go znać. Pobawił się. Nie zmienił się. Nie chce, żeby odzyskał wspomnienia. Mam ochotę mu przywalić, ale przecież nie mogę się do niego zbliżać. Serio nie mógł sobie odpuścić? Wiedział po opowiadaniach, jaki jest dla mnie ważny, a i tak wykorzystał to przeciwko mnie. Wiem, że jest taki, bo niczego nie pamięta. Jednak nie do końca go to usprawiedliwia. Zachowuję się, jakby dalej był z "paczki" i bawi się uczuciami. Jeśli chce taki być, proszę bardzo. Mam tylko nadzieję, że nie odzyska pamięci, bo chyba nie potrafiłabym mu wybaczyć. Ja głupia myślałam, że wszystko wraca do normy.
Weszłam do pokoju, trzasnęłam drzwiami i krzyknęłam z całych sił. Następnie oparłam się o ścianę i popatrzyłam na mój pokój. Nie zapalałam światła, wolałam zostać w ciemności. Jedyne, co oświetlało pomieszczenie był blask ulicznych latarni.
- To głupie łóżko - powiedziałam do siebie.
Z tym meblem wiązało się tyle wspomnień. Walnęłam z całej siły pięścią w kołdrę. Podeszłam do mojego biurka i z całej siły wywaliłam na ziemię wszystko, co się na nim znajdowało.
- Felix dlaczego? - łzy leciały po moich policzkach.
Wyjęłam z szuflady swój pamiętnik, otworzyłam na jednej stronie i zaczęłam czytać.
"Nie powinnam mu wybaczać, tego, że cię ukradł, ale zakochuję się w nim. Do tego przeprosił i pocałował. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Przeszły ..."
Nie przeczytałam do końca, bo jednym ruchem ręki wyrwałam tą stronę. Podarłam ją jeszcze na malutkie kawałeczki i jeszcze bardziej się popłakałam.
- Jesteś głupia Ashley - wyszeptałam.
Znalazłam kolejny wpis i przeczytałam go:
"Powiedział mi wszystko. Jego mama nie żyję, cieszę się, że wreszcie to wyznał. Potem wieczorem u mnie nocował i ..."
Wyjęłam spod biurka paczkę zapałek i podeszłam do okna. Rozpaliłam jedną i powiedziałam:
- To już koniec opowieści.
Spaliłam mój pamiętnik i wcale nie czułam smutku, robiąc to. Wręcz cieszyłam się i czułam ulgę. W pewnym stopniu uwolniłam się od niego. Chociaż w głębi serca dalej go kochałam.
Wyjęłam ze spodni telefon i zaczęłam oglądać zdjęcia. Cholernych kilka wspomnień. Miałam przez chwilę chęć rzucić nim o ścianę, ale nie wiedziałabym jak wytłumaczyć to mamie. Poza tym jutro musiałam wstać jakoś do szkoły.
Miałam ochotę z kimś teraz pogadać o tym, wyżalić się, niestety Naomi pewnie się uczyła lub już spała, gdyby była inna sytuacja pewnie robiłabym to samo.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy został mi ktoś jeszcze. Nagle wpadłam na pomysł, wybrałam numer i zadzwoniłam.
- Hej - odezwałam się.
- Ymm hej - usłyszałam po drugiej stronie.
- Przepraszam obudziłam cię, nie chciałam, nie będę przeszkadzać.
- mmm Nie, nie przeszkadzasz! Już się rozbudziłem - słychać było, że się porusza i przeciera twarz - mów o co chodzi?
- Mam ochotę z kimś pogadać.
- No to mów - odpowiedział.
- A nie mógłbyś przyjechać? - zapytałam.
- Nooo mogę w sumie, będę za piętnaście minut, do zobaczenia - powiedział, po czym się rozłączył.
Przez moment miałam wątpliwości, czy to aby na pewno dobry pomysł. Chociaż wydaję mi się, że Oscar się zmienił, pokazał to w szpitalu. Co jeśli on też mnie nabiera, jak Felix? W końcu, kiedyś też należał do paczki. Już w sumie nic nie wiem i nie mam pojęcia komu wierzyć.
Przez następne dwanaście minut krążyłam po pokoju i rozmyślałam o wszystkim, co przeżyłam. Zadawałam sobie pytanie, czy potrafię zapomnieć o człowieku, którego kocham najmocniej na świecie?
Nagle usłyszałam ciche:
- Ashley!
Otworzyłam okno i zobaczyłam Oscara. Serce zabiło mi trochę mocniej na jego widok.
- Jak mam wejść? Przez okno?
Czy to jest dobry pomysł?
- Nie, czekaj otworzę ci drzwi na dole - oznajmiłam, zamykając okno.
Wiem powinnam pozwolić mu wejść przez okno. Jednak w moim sercu to miejsce jest zarezerwowane dla Felixa. Chyba jeszcze mam prawo do tego, dopiero dzisiaj mi to zrobił. W sumie jak na siebie i tak się dobrze trzymam.
Zeszłam po schodach na dół, tak żeby nie obudzić mojej mamy.
Otworzyłam drzwi i po chwili do domu wszedł Oscar, na początku się przytuliliśmy i gestem dłoni oznajmiłam mu, żeby był cicho. Weszliśmy na górę i w moim pokoju dopiero zaczęliśmy gadać.
- No to o co chodzi? - zapytał.
Spojrzałam na niego. Stał dokładnie na przeciwko mnie. Po chwili zrobiłam coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Nawet nie sądziłam, że mam tyle odwagi. Pocałowałam Oscara, nie wiem dlaczego. Tak po prostu wyszło, myślałam, że mnie od siebie odepchnie, a on zrobił coś odwrotnego. Przyciągnął mnie bliżej do siebie i rękami objął mnie w talii. Jego wargi nie były takie jak Felixa. Całowało mi się z nim zupełnie inaczej. Usta miał ciepłe, ale to nie to samo. Nie przechodziły mnie ciarki, ani nie czułam, że potrzebuję więcej. Było fajnie, ale nie pociągająco. Po chwili zorientowałam się, że Oscar mnie złapał za nogi i podniósł. Opierałam się o ścianę i całowałam go. Naprawdę nie mogę w to uwierzyć. W pewnym momencie poczułam jego wargi na szyi, składał mi wilgotne pocałunki.
- Od dawna chciałem to zrobić - wyszeptał pomiędzy całusami.
Wzięłam jego twarz w dłonie i zapytałam:
- Czy ty coś do mnie czujesz? - zapytałam.
- Ym, no - jąkał się przez chwile - Dobra za długo czekałem, tak kocham cię od pierwszej chwili, kiedy cię poznałem.
Zaskoczyło mnie to. Wiedziałam, że mogę mu się podobać, jednak nie sądziłam, że aż tak. Co powinnam teraz zrobić? Jesteśmy w niezręcznej sytuacji. Najpierw całujemy się, potem on wyznaję mi miłość, a kilka godzin temu byłam jeszcze szczęśliwie zakochana w Felixie. Czy kogoś życie jest tak popaprane? Może to nie jest wada, że on mnie kocha. A co jeśli to szansa na zapomnienie o Felixie?
- Ashley odpowiesz coś?
Zupełnie zapomniałam, że on czeka na odpowiedź.
- Widzę, że ja cię w ogóle nie obchodzę.
Zdjął mnie z siebie i chwycił za klamkę od drzwi.
- Nie, czekaj - co ja w ogóle robię - ty mi się też podobasz. Nie mówię, że cię kocham, ale powoli chyba zaczynam coś czuć.
Naprawdę tak jest? Czy ja go kocham? Czy nie okłamuję siebie i go naraz? A co jeśli to pomoże i zapomnę? Warto chyba spróbować.
- A co z Felixem? - zapytał.
"Gdybym tylko wiedziała" - powiedziałam do siebie w myślach.
- Nic, nie wyjdzie to raczej. On dalej nie pamięta i raczej sobie nie przypomni, a ja chyba poczułam coś do ciebie.
Nie wiedziałam czy to prawda, po prostu potrzebuję teraz go koło siebie. Może mogłabym zaryzykować i spróbować z nim być.
- W takim razie powinienem się cieszyć - odpowiedział zadowolony.
Zbliżył się do mnie i położył rękę na moim karku.
- W takim razie, co będzie z nami? - spytał.
Nie wiem, co mam mu powiedzieć, nie chce go krzywdzić, ale...
- Może zostaniesz na noc?
Warto ryzykować, może przy nim znajdę szczęście, którego szukam. Wiem zrobił wiele złych rzeczy, ale ostatnio się zmienił. To on teraz jest tym dobrym i się stara, a Felix to ten kretyn, który rani.
- Chętnie i może odwiozę cię jutro do szkoły. W sumie nie mam planów, to może potem jakaś randka? - zapytał, szczerząc się.
Uśmiechnęłam się, z nim jest inaczej. Wcześniej zawsze kłótnie i spotykanie się tylko na chwilę lub na jedną noc. Rankiem Felix zawsze szybko wychodził. Chociaż to przy nim czułam się lepiej. Nie. Ashley zranił cię i nic to nie zmieni. Muszę zapomnieć.
- To chodźmy już spać - uśmiechnęłam się - możemy iść na randkę jutro.
Oscar zdjął ubrania i został w samych spodnia, już miał kłaść się na łóżko, gdy musiałam spytać:
- Mogę twoją koszulkę?
Zdziwił się na początku, jednak potem schylił głowę, a gdy ją podniósł poprawił grzywkę i powiedział:
- Zawsze - zachichotał.
- Dzięki.
Ubrałam jego zwykłą białą koszulkę i położyłam się na łóżku. Wcześniej nie ubrałabym koszulki kogoś innego niż Felka. Cieszę się to jakiś postęp, chociaż to trochę szybko, ale ja przynajmniej nie bawię się uczuciami.
Oscar w nocy przytulił się do mnie, a mnie to jakoś nie przeszkadzało. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej chciałam się rozpłakać.
Prawdopodobnie wykorzystuję Oscara, tylko po to żeby nie czuć tej straty i pustki.
- A może będę jednak szczęśliwa? - zapytałam sama siebie po cichu.
---------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 28
Przepraszam, że jest krótki, ale pisałam to przed wyjazdem na szybko. Wiem nie jest idealny, ale jak wrócę, obiecuję postaram się napisać o wiele lepszy rozdział. Więc ja teraz jestem we Włoszech i nie mam jak wchodzić na bloga. Rozdział dodał się sam bo go tak ustawiłam. Pewnie większość z was będzie nie zadowolona z faktu, że teraz jest Ashley i Oscar, no ale trudno. Pewnie mnie znienawidzicie, ale ja was kocham XD. Na górze jest piosenka, która bardzo mi pasuję do tego rozdziału i przy okazji teraz cały czas jej słucham. Włączcie ją sobie, naprawdę polecam. Są też nowe strony:
- Aktualności
- Spojlery
Zaglądajcie tam czasami
Komentujcie!
------------------------------------------
Nie chce go znać. Pobawił się. Nie zmienił się. Nie chce, żeby odzyskał wspomnienia. Mam ochotę mu przywalić, ale przecież nie mogę się do niego zbliżać. Serio nie mógł sobie odpuścić? Wiedział po opowiadaniach, jaki jest dla mnie ważny, a i tak wykorzystał to przeciwko mnie. Wiem, że jest taki, bo niczego nie pamięta. Jednak nie do końca go to usprawiedliwia. Zachowuję się, jakby dalej był z "paczki" i bawi się uczuciami. Jeśli chce taki być, proszę bardzo. Mam tylko nadzieję, że nie odzyska pamięci, bo chyba nie potrafiłabym mu wybaczyć. Ja głupia myślałam, że wszystko wraca do normy.
Weszłam do pokoju, trzasnęłam drzwiami i krzyknęłam z całych sił. Następnie oparłam się o ścianę i popatrzyłam na mój pokój. Nie zapalałam światła, wolałam zostać w ciemności. Jedyne, co oświetlało pomieszczenie był blask ulicznych latarni.
- To głupie łóżko - powiedziałam do siebie.
Z tym meblem wiązało się tyle wspomnień. Walnęłam z całej siły pięścią w kołdrę. Podeszłam do mojego biurka i z całej siły wywaliłam na ziemię wszystko, co się na nim znajdowało.
- Felix dlaczego? - łzy leciały po moich policzkach.
Wyjęłam z szuflady swój pamiętnik, otworzyłam na jednej stronie i zaczęłam czytać.
"Nie powinnam mu wybaczać, tego, że cię ukradł, ale zakochuję się w nim. Do tego przeprosił i pocałował. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Przeszły ..."
Nie przeczytałam do końca, bo jednym ruchem ręki wyrwałam tą stronę. Podarłam ją jeszcze na malutkie kawałeczki i jeszcze bardziej się popłakałam.
- Jesteś głupia Ashley - wyszeptałam.
Znalazłam kolejny wpis i przeczytałam go:
"Powiedział mi wszystko. Jego mama nie żyję, cieszę się, że wreszcie to wyznał. Potem wieczorem u mnie nocował i ..."
Wyjęłam spod biurka paczkę zapałek i podeszłam do okna. Rozpaliłam jedną i powiedziałam:
- To już koniec opowieści.
Spaliłam mój pamiętnik i wcale nie czułam smutku, robiąc to. Wręcz cieszyłam się i czułam ulgę. W pewnym stopniu uwolniłam się od niego. Chociaż w głębi serca dalej go kochałam.
Wyjęłam ze spodni telefon i zaczęłam oglądać zdjęcia. Cholernych kilka wspomnień. Miałam przez chwilę chęć rzucić nim o ścianę, ale nie wiedziałabym jak wytłumaczyć to mamie. Poza tym jutro musiałam wstać jakoś do szkoły.
Miałam ochotę z kimś teraz pogadać o tym, wyżalić się, niestety Naomi pewnie się uczyła lub już spała, gdyby była inna sytuacja pewnie robiłabym to samo.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy został mi ktoś jeszcze. Nagle wpadłam na pomysł, wybrałam numer i zadzwoniłam.
- Hej - odezwałam się.
- Ymm hej - usłyszałam po drugiej stronie.
- Przepraszam obudziłam cię, nie chciałam, nie będę przeszkadzać.
- mmm Nie, nie przeszkadzasz! Już się rozbudziłem - słychać było, że się porusza i przeciera twarz - mów o co chodzi?
- Mam ochotę z kimś pogadać.
- No to mów - odpowiedział.
- A nie mógłbyś przyjechać? - zapytałam.
- Nooo mogę w sumie, będę za piętnaście minut, do zobaczenia - powiedział, po czym się rozłączył.
Przez moment miałam wątpliwości, czy to aby na pewno dobry pomysł. Chociaż wydaję mi się, że Oscar się zmienił, pokazał to w szpitalu. Co jeśli on też mnie nabiera, jak Felix? W końcu, kiedyś też należał do paczki. Już w sumie nic nie wiem i nie mam pojęcia komu wierzyć.
Przez następne dwanaście minut krążyłam po pokoju i rozmyślałam o wszystkim, co przeżyłam. Zadawałam sobie pytanie, czy potrafię zapomnieć o człowieku, którego kocham najmocniej na świecie?
Nagle usłyszałam ciche:
- Ashley!
Otworzyłam okno i zobaczyłam Oscara. Serce zabiło mi trochę mocniej na jego widok.
- Jak mam wejść? Przez okno?
Czy to jest dobry pomysł?
- Nie, czekaj otworzę ci drzwi na dole - oznajmiłam, zamykając okno.
Wiem powinnam pozwolić mu wejść przez okno. Jednak w moim sercu to miejsce jest zarezerwowane dla Felixa. Chyba jeszcze mam prawo do tego, dopiero dzisiaj mi to zrobił. W sumie jak na siebie i tak się dobrze trzymam.
Zeszłam po schodach na dół, tak żeby nie obudzić mojej mamy.
Otworzyłam drzwi i po chwili do domu wszedł Oscar, na początku się przytuliliśmy i gestem dłoni oznajmiłam mu, żeby był cicho. Weszliśmy na górę i w moim pokoju dopiero zaczęliśmy gadać.
- No to o co chodzi? - zapytał.
Spojrzałam na niego. Stał dokładnie na przeciwko mnie. Po chwili zrobiłam coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Nawet nie sądziłam, że mam tyle odwagi. Pocałowałam Oscara, nie wiem dlaczego. Tak po prostu wyszło, myślałam, że mnie od siebie odepchnie, a on zrobił coś odwrotnego. Przyciągnął mnie bliżej do siebie i rękami objął mnie w talii. Jego wargi nie były takie jak Felixa. Całowało mi się z nim zupełnie inaczej. Usta miał ciepłe, ale to nie to samo. Nie przechodziły mnie ciarki, ani nie czułam, że potrzebuję więcej. Było fajnie, ale nie pociągająco. Po chwili zorientowałam się, że Oscar mnie złapał za nogi i podniósł. Opierałam się o ścianę i całowałam go. Naprawdę nie mogę w to uwierzyć. W pewnym momencie poczułam jego wargi na szyi, składał mi wilgotne pocałunki.
- Od dawna chciałem to zrobić - wyszeptał pomiędzy całusami.
Wzięłam jego twarz w dłonie i zapytałam:
- Czy ty coś do mnie czujesz? - zapytałam.
- Ym, no - jąkał się przez chwile - Dobra za długo czekałem, tak kocham cię od pierwszej chwili, kiedy cię poznałem.
Zaskoczyło mnie to. Wiedziałam, że mogę mu się podobać, jednak nie sądziłam, że aż tak. Co powinnam teraz zrobić? Jesteśmy w niezręcznej sytuacji. Najpierw całujemy się, potem on wyznaję mi miłość, a kilka godzin temu byłam jeszcze szczęśliwie zakochana w Felixie. Czy kogoś życie jest tak popaprane? Może to nie jest wada, że on mnie kocha. A co jeśli to szansa na zapomnienie o Felixie?
- Ashley odpowiesz coś?
Zupełnie zapomniałam, że on czeka na odpowiedź.
- Widzę, że ja cię w ogóle nie obchodzę.
Zdjął mnie z siebie i chwycił za klamkę od drzwi.
- Nie, czekaj - co ja w ogóle robię - ty mi się też podobasz. Nie mówię, że cię kocham, ale powoli chyba zaczynam coś czuć.
Naprawdę tak jest? Czy ja go kocham? Czy nie okłamuję siebie i go naraz? A co jeśli to pomoże i zapomnę? Warto chyba spróbować.
- A co z Felixem? - zapytał.
"Gdybym tylko wiedziała" - powiedziałam do siebie w myślach.
- Nic, nie wyjdzie to raczej. On dalej nie pamięta i raczej sobie nie przypomni, a ja chyba poczułam coś do ciebie.
Nie wiedziałam czy to prawda, po prostu potrzebuję teraz go koło siebie. Może mogłabym zaryzykować i spróbować z nim być.
- W takim razie powinienem się cieszyć - odpowiedział zadowolony.
Zbliżył się do mnie i położył rękę na moim karku.
- W takim razie, co będzie z nami? - spytał.
Nie wiem, co mam mu powiedzieć, nie chce go krzywdzić, ale...
- Może zostaniesz na noc?
Warto ryzykować, może przy nim znajdę szczęście, którego szukam. Wiem zrobił wiele złych rzeczy, ale ostatnio się zmienił. To on teraz jest tym dobrym i się stara, a Felix to ten kretyn, który rani.
- Chętnie i może odwiozę cię jutro do szkoły. W sumie nie mam planów, to może potem jakaś randka? - zapytał, szczerząc się.
Uśmiechnęłam się, z nim jest inaczej. Wcześniej zawsze kłótnie i spotykanie się tylko na chwilę lub na jedną noc. Rankiem Felix zawsze szybko wychodził. Chociaż to przy nim czułam się lepiej. Nie. Ashley zranił cię i nic to nie zmieni. Muszę zapomnieć.
- To chodźmy już spać - uśmiechnęłam się - możemy iść na randkę jutro.
Oscar zdjął ubrania i został w samych spodnia, już miał kłaść się na łóżko, gdy musiałam spytać:
- Mogę twoją koszulkę?
Zdziwił się na początku, jednak potem schylił głowę, a gdy ją podniósł poprawił grzywkę i powiedział:
- Zawsze - zachichotał.
- Dzięki.
Ubrałam jego zwykłą białą koszulkę i położyłam się na łóżku. Wcześniej nie ubrałabym koszulki kogoś innego niż Felka. Cieszę się to jakiś postęp, chociaż to trochę szybko, ale ja przynajmniej nie bawię się uczuciami.
Oscar w nocy przytulił się do mnie, a mnie to jakoś nie przeszkadzało. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej chciałam się rozpłakać.
Prawdopodobnie wykorzystuję Oscara, tylko po to żeby nie czuć tej straty i pustki.
- A może będę jednak szczęśliwa? - zapytałam sama siebie po cichu.
---------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 28
Przepraszam, że jest krótki, ale pisałam to przed wyjazdem na szybko. Wiem nie jest idealny, ale jak wrócę, obiecuję postaram się napisać o wiele lepszy rozdział. Więc ja teraz jestem we Włoszech i nie mam jak wchodzić na bloga. Rozdział dodał się sam bo go tak ustawiłam. Pewnie większość z was będzie nie zadowolona z faktu, że teraz jest Ashley i Oscar, no ale trudno. Pewnie mnie znienawidzicie, ale ja was kocham XD. Na górze jest piosenka, która bardzo mi pasuję do tego rozdziału i przy okazji teraz cały czas jej słucham. Włączcie ją sobie, naprawdę polecam. Są też nowe strony:
- Aktualności
- Spojlery
Zaglądajcie tam czasami
Komentujcie!
sobota, 11 lipca 2015
ROZDZIAŁ 27
*kursywa* - kilka dni wcześniej
Przychodziłam do szpitala jeszcze przez kilka dni, aż w końcu w poniedziałek, gdy pojawiłam się w pobliżu pokoju Felixa, podeszła do mnie jedna z pielęgniarek.
- Jesteś Ashley tak? - zapytała.
- No tak - odpowiedziałam.
- Felix nie życzy sobie abyś go odwiedzała.
Moje serce stanęło, przecież przez ostatnie dni zaczęliśmy się dobrze dogadywać.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Nie wiem. Niestety nie powiedział. - poszła sobie.
Spojrzałam przez szybę na leżącego w łóżku "mojego chłopaka". Wiedział, że przyszłam, dlatego patrzył się w okno i nawet nie śnił odwracać wzroku w moją stronę. Co się stało? Przecież było tak dobrze. Myślałam, że zrobiliśmy krok w naszej znajomości. Już prawie sobie wszystko przypominał, a teraz to się skończyło. Nie chce mnie widzieć. Teraz mam żyć bez niego!? Jak?! Kocham go najbardziej na świecie i teraz zapomnieć.
Oparłam się o ścianę i pozwoliłam łzom lecieć.
*czwartek*
"Masz tą siłę! Musisz tam iść, on cię potrzebuję" - mówiłam sobie na każdym kroku.
Weszłam do środka, a on zwyczajnie leżał i jadł kanapkę, oglądając telewizję.
- Hej - przywitałam się.
Spojrzał na mnie i kiwnął głową na stojące obok niego krzesło. Z dnia na dzień wyglądał coraz lepiej (może nie koniecznie, gdy pochłaniał kanapkę).
- Co leci? - próbowałam zacząć od jakiegoś normalnego tematu.
- Mwcz - odpowiedział.
- Co? - zaśmiałam się.
Próbując powiedzieć, część jedzenia, które miał w buzi, wypadło mu na kołdrę.
Przez chwilę próbowałam powstrzymać śmiech, jednak w końcu wybuchłam.
- Przepraszam - powiedział, połykając resztę kanapki.
Kiedy spojrzałam na niego wydawał się zawstydzony. Zrobił dokładnie to samo, co Oscar w takich sytuacjach: jego policzki zrobiły się czerwone, a ręką drapał się po karku.
- Nic się nie stało, to było bardzo zabawne - stwierdziłam.
Podeszłam do stolika, na którym leżały chusteczki i wyciągnęłam jedną z opakowania. Pomogłam Felixowi sprzątnąć i potem zapytałam:
- To co w końcu leciało?
- Mecz - odpowiedział, kładąc się.
- To dlatego nawet się nie przywitałeś? - uśmiechnęłam się.
- Mhm
Wpatrywał się w ekran, jakbym w jednej chwili przestała istnieć.
"Faceci" - pomyślałam.
- Chyba już pójdę.
- Nie! - w tym momencie wziął pilota i wyłączył telewizor - Zostań!
- Dobra, ale wiesz musisz ze mną rozmawiać.
- No dobra, to co u ciebie? Jak w szkole? Jeżeli jeszcze do niej chodzisz?
- Tak chodzę, jest w porządku. Nadrabiam zaległości, a jak ty się czujesz?
Chyba dobrze jest prowadzić taką "normalną" rozmowę. Nie powinnam go naciskać, w końcu kiedyś i tak sobie wszystko przypomni.
- Nieźle, mam nadzieję, że w następnym tygodniu mnie wypiszą.
- No jeśli sobie wszystko przypomnisz - szybko zakryłam usta ręką.
"Fuck, a co z tym żeby się nie śpieszyć? Brawo Ashley."
- Nie, nic się nie stało - położył dłoń na moich rękach.
Przeszły mnie ciarki, nie wiem czy on poczuł to samo, ale to było coś dziwnego. Tęsknie za nim. Za każdym spędzonym wspólnie czasie. Za przytuleniami i pocałunkami, ale teraz muszę się opanować, bo inaczej wybiegnę stąd z płaczem.
- Możesz mi powiedzieć, jak to z nami było? - zapytał.
Zdziwiło mnie to. Może jest jakaś szansa na uratowanie tego wszystkiego.
- W sumie nie wiem, od czego zacząć.
- Może od tego, jak się poznaliśmy?
Jego zapał do tego wszystkiego jest nie wiarygodny. Wolałabym położyć się obok niego i wtedy mu wszystko opowiedzieć. Niestety, metoda małych kroczków.
- No więc, byliśmy na basenie i ogólnie pokonałam cię w zawodach, a to były moje pierwsze zajęcia. Miałeś swoją paczkę, która była mega wredna dla wszystkich i raczej się nie lubiliśmy.
Zaczął się śmiać.
- Musiałem być niezły, poza tym jakim cudem mnie pokonałaś? - zachichotał.
- Normalnie - uśmiechnęłam się - Jesteś cieniasem.
- Chciałabyś - pochylił się bliżej mnie i po chwili zaczął mnie gilgotać.
- Felix! Przestań! - śmiałam się.
- Dobra, już. - uśmiechnął się - Mów dalej!
- No, twoje koleżanki ukradły mi telefon, a ty pocieszyłeś mnie tym, że mnie przytuliłeś i trochę zmieniłam nastawienie do ciebie.
- Dla mnie wszystkie miękną - zachichotał.
- Ta, od razu.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Po kilku sekundach do pokoju weszła pielęgniarka, informująca nas o tym, że muszę już iść. Felix miał iść na jakieś badania, więc pożegnałam się z nim, mówiąc "Pa" i wyszłam z sali.
Po raz pierwszy uwierzyłam, że wszystko może być dobrze i przyszłam do domu pełna nadziei i uśmiechu na twarzy.
*piątek*
Tego, jak dzisiaj przyjdę do szpitala nie mogłam się doczekać. Brzmi to dość dziwnie, ale taka jest prawda. Wczoraj dostałam mocnego kopniaka z oznaką, że nie powinnam się poddawać. I tak zrobię.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że Felix stoi pod oknem.
- Hejka - przywitałam się.
Momentalnie się odwrócił i podszedł do mnie. Po chwili poczułam jego ciepłe ręce na swoich plecach. Przytulił mnie. Tego potrzebowałam od dawna. Poczułam się, jakbym mogła znów oddychać. Moje serce zaczęło szybciej bić, a ja sama miałam ochotę krzyczeć z radości. Mimo tych wszystkich dni, które spędził w szpitalu, pachniał cudownie.
- Dzisiaj się chyba dobrze przywitałem - powiedział, odklejając się ode mnie.
- Tak - uśmiechnęłam się - To co chcesz słuchać dalej naszych opowieści?
- Z chęcią - oznajmił i poszedł położyć się z powrotem do łóżka.
Już chciałam zająć miejsce na krześle, kiedy usłyszałam jego głos:
- Połóż się obok mnie.
Nareszcie wracamy do tego, co było. Jeszcze tylko kilka dni i pewnie wróci mu pamięć. Mam taką nadzieję. Jestem cała roztrzęsiona, nie mogę teraz zrobić ani powiedzieć czegoś głupiego.
Wreszcie zrobiłam, co powiedział. Żebym miała się, o co oprzeć Felix objął mnie ręką i przysunął tak, abym leżała na jego piersi.
Tego też potrzebowałam. Teraz to już nie pozwolę, mu się ode mnie oddalić. Mam nadzieję, że dalej znaczę dla niego tyle ile kiedyś znaczyłam. Kocham go i wiem, że on w głębi duszy też mnie kocha. Na razie muszę cieszyć się chwilą.
- Więc skończyłam na tym, że się przytulaliśmy, kiedy ukradli mi telefon. - wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu jest jak kiedyś - Potem kazałam ci czekać na mnie przy drzwiach wyjściowych.
- Pewnie cię posłuchałem tak?
- No pewnie - zachichotałam.
- Złego "bad boya" zmieniłaś w jakiegoś romantycznego chłopaczka - z tymi słowami, przysunął mnie bardziej do siebie.
Dlaczego mam ochotę go teraz pocałować? Dlaczego tak strasznie go kocham? Kiedy on sobie to wszystko przypomni? Dlaczego w ogóle robi te wszystkie rzeczy, skoro mnie nie pamięta? Czyżby pamięta swoją miłość do mnie?
To jest skomplikowane, ale tak cholernie go potrzebuję. Chciałabym zostać u niego w ramionach do końca życia. Czekam na moment, aż wszystko będzie jak kiedyś.
- Nie do końca cię zmieniłam, bo jak schodziłam na dół po schodach do drzwi, dusiłeś Oscara.
- Jakiego Oscara? To ten chłopak, co tu z tobą był?
- Tak, to twój były przyjaciel.
- To czemu się z nim zadajesz, skoro to moją dziewczyną jesteś? - czyżby to powiedział? - Albo byłaś? Jak to w ogóle jest z "nami"?
Bałam się tego pytania, od kiedy zrobiło się między nami dobrze. Wiedziałam, że w końcu je zada, ale chciałam z tym trochę poczekać. Teraz się wszystko skończy, bo pewnie nie jest pewny swoich uczuć i potrzebuję czasu i bla bla bla ...
Popatrzyłam na niego i powiedziałam:
- To zależy od ciebie i twoich uczuć.
- W sumie nie wiem, co czuję... Ale chcę, żebyś tu była i leżała obok mnie. Sam do końca, nie wiem dlaczego tak jest. Po prostu cię potrzebuję.
Na dźwięk tych słów, moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi. Jest gdzieś w nim, dawny Felix i ja o tym wiem. Nie umiemy żyć bez siebie. Tak wydaję się to głupie, ale taka jest prawda.
Z powrotem położyłam się na jego piersi.
- Ja też cię potrzebuję Felix - oznajmiłam.
Nagle poczułam, jak całuję mnie w głowę. Wreszcie byłam szczęśliwa. Już nic nie mówiliśmy, żadne z nas nie chciało niczego zepsuć. W końcu po pół godzinie zamknęłam oczy.
*sobota*
Otworzyłam oczy i dopiero po chwili zorientowałam się gdzie jestem. Spałam razem z Felixem na łóżku szpitalnym. W pierwszym momencie myślałam, że dalej jest piątek, jednak kiedy wzięłam do ręki telefon, nie sądziłam, że aż tak się zdziwię.
- Cholera - wyszeptałam.
Zdjęłam z siebie rękę Felixa, starając się go nie obudzić i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Moja mama pewnie się martwi, nie dałam znaku życia od kilkunastu godzin. Spojrzałam na godzinę, dochodziło w pół do szóstej nad ranem. Jeśli się pospieszę, będę w domu przed tym jak mama się obudzi i nic mi się nie stanie.
- Co robisz? - usłyszałam głos za sobą.
Odwróciłam się i zauważyłam, że Felix podnosi się z łóżka. Wyglądał cudownie z rana i naprawdę miałam ochotę zostać z nim dłużej. Niestety nie mogłam.
"Nie trzeba było zasypiać Ashley" - podpowiadał mi głos w mojej głowie.
- Ym muszę już iść, jest sobota i wiesz moja mama nic nie wie o tym, że nie ma mnie w domu.
- Zostań jeszcze trochę - wyszeptał, mrużąc oczy z niewyspania.
Spaliśmy trochę czasu, więc nie powinien być zmęczony. Dalej uśmiechałam się, wyglądał naprawdę uroczo z rana i jego głos też był cudowny.
Po chwili wstał i podszedł do mnie.
- Zostań no! - mówił jak małe dziecko.
Zachichotałam.
- Nie mogę - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego?
- Już ci mówiłam.
- A przyjdziesz po południu i może znowu zostaniesz na noc? - przygryzł wargę.
Naprawdę to robi, chce żebym została. Umie manipulować, ale niestety muszę myśleć o mamie.
- Chyba nie przyjdę, zobaczymy. Napisze ci dzisiaj.
- A masz mój ... a no tak masz - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- To pa.
Przytuliłam go na pożegnanie i pobiegłam do domu.
*niedziela*
Nie byłam u niego w sobotę po południu, wolałam się trochę pouczyć i zostać w domu. W sumie musiałam odpokutować mamie, to że spałam w szpitalu. Nie dowiedziała się tego, ale gdybym nie spędziła z nią czasu, czułabym się źle. Oczywiście napisałam sms do Felixa, ten odpisał mi, że tęskni ale rozumie mnie. W ogóle znajduję się z nim w dziwnej sytuacji. Nie pamięta mnie i tego wszystkiego, ale w głębi duszy wie, że mnie kocha. To jest najdziwniejsze, co mnie w życiu spotkało. Oby nie długo, dzięki moim wysiłkom, przypomniał sobie wszystko.
Weszłam do niego uśmiechnięta i szczęśliwa.
- Hejka - przywitałam się.
- Hej - leżał na łóżku i patrzył się na mnie.
Widziałam, że chciał podejść, ale nie mógł przez kroplówkę, którą mu podłączyli.
Podeszłam do krzesełka i już chciałam usiąść, kiedy usłyszałam:
- No gdzie ty? Na swoje miejsce wracaj!
Wpakowałam mu się kolejny raz do łóżka. Znowu ułożyliśmy się w takiej pozycji, co przedwczoraj.
- Jesteś słaby i chyba nie powinieneś przyjmować takiej ciężkiej głowy, jak moja na swoją klatę - zachichotałam.
- Ha, ha, ha bardzo zabawne. Masz tu leżeć i koniec - cieszyło mnie to, co powiedział.
- To, co mi dzisiaj opowiesz? - zapytał, głaszcząc mnie po głowie.
- Nie wiem, chcesz romantyczną czy jakąś inną?
- To mamy inne?! - zdziwił się.
- Tak - roześmiałam się.
- Jakaś fajną, może coś romantycznego i dziwnego? Mamy taką opowieść?
Nie widziałam jego twarzy, ale wiedziałam, że się uśmiecha.
- Każda jest taka.
Nagle jego ręka dotknęła moje i po chwili splotły się w uścisku. Kolejna rzecz, która nas zbliża.
- Kiedyś przyszedłeś do mnie po pijaku do pokoju, krzyczałeś, w sumie to chyba się kłóciliśmy. Chociaż dalej nie mam pojęcia, jak wdrapałeś się na drzewo po alkoholu.
- Magik ze mnie - oznajmił.
- Może - zaśmiałam się - W końcu nie wiedzieć czemu, pocałowałeś mnie.
Nastała cisza między nami. Liczyłam, że coś powie, a on nic.
- Prawdopodobnie, potrzebowałem tego bardziej niż ci się zdaje - powiedział.
- Możliwe...
Cieszy mnie to, że pragnie/pragnął mnie tak samo, jak ja jego. Docenia się takie rzeczy, jak się je straci.
- Głupio mi, że nie pamiętam tych wszystkich wspaniałych chwil z Tobą.
- Kiedyś je sobie przypomnisz.
- Ta na pewno.
Nic nie mówiliśmy. Leżeliśmy w ciszy, jakby każde z nas o czymś myślało.
- Wiesz Ashley - zaczął - chyba zawsze będę cię kochać.
Odebrało mi mowę. Powiedział coś takiego, mimo braku tej pieprzonej pamięci.
Czy mogę już płakać ze szczęścia?
- Ja ciebie też Felix.
Zamknęłam oczy, tylko po to, żeby nie płakać.
***********
Teraz naprawdę nic nie rozumiem. Przyciąga mnie do siebie, a potem odpycha. Po tych wszystkich dniach, serio nie chce mnie widzieć?! W ten sposób każe mi zapomnieć? Nie umiem. Kocham go z całego mojego głupiego serca. Nie mogę nawet z nim o tym pogadać, bo nie mogę wejść. Może zrobił to specjalnie. Może po wypadku to dalej ten zły i arogancki Felix, którego spotkałam na basenie. Zobaczył, że jestem naiwna i pobawił się moim kosztem. Czuję się teraz, jak jakaś głupia zabawka, którą wyrzucono, bo już się znudziła. Oby jednak nie odzyskał tej pamięci, bo nie wiem czy kiedykolwiek mu to wybaczę. Nienawidzę go. Chciałabym żebyśmy się nigdy nie spotkali na tym cholernym basenie, tego dnia.
---------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ 27!!!!!
Nie wierzę, że jestem aż tutaj. Nigdy nie sądziłam, że uda mi się tyle tego napisać. Dziękuję wam! Wiem, że dawno nie było rozdziału. Jednak postanowiłam, że rozdziały będą tak jak kiedyś w SOBOTY! W sumie mi samej też to pasuję. Kocham was i dziękuję, że dalej jesteście ze mną. Rozdział nie aż taki długi i mam nadzieję, że się podoba. Tak ten rozdział to bardzo Ashlix XD.
Wgl piszcie, co sądzicie o Felixie i o tym wszystkim. Komentujcie!!
Przychodziłam do szpitala jeszcze przez kilka dni, aż w końcu w poniedziałek, gdy pojawiłam się w pobliżu pokoju Felixa, podeszła do mnie jedna z pielęgniarek.
- Jesteś Ashley tak? - zapytała.
- No tak - odpowiedziałam.
- Felix nie życzy sobie abyś go odwiedzała.
Moje serce stanęło, przecież przez ostatnie dni zaczęliśmy się dobrze dogadywać.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Nie wiem. Niestety nie powiedział. - poszła sobie.
Spojrzałam przez szybę na leżącego w łóżku "mojego chłopaka". Wiedział, że przyszłam, dlatego patrzył się w okno i nawet nie śnił odwracać wzroku w moją stronę. Co się stało? Przecież było tak dobrze. Myślałam, że zrobiliśmy krok w naszej znajomości. Już prawie sobie wszystko przypominał, a teraz to się skończyło. Nie chce mnie widzieć. Teraz mam żyć bez niego!? Jak?! Kocham go najbardziej na świecie i teraz zapomnieć.
Oparłam się o ścianę i pozwoliłam łzom lecieć.
*czwartek*
"Masz tą siłę! Musisz tam iść, on cię potrzebuję" - mówiłam sobie na każdym kroku.
Weszłam do środka, a on zwyczajnie leżał i jadł kanapkę, oglądając telewizję.
- Hej - przywitałam się.
Spojrzał na mnie i kiwnął głową na stojące obok niego krzesło. Z dnia na dzień wyglądał coraz lepiej (może nie koniecznie, gdy pochłaniał kanapkę).
- Co leci? - próbowałam zacząć od jakiegoś normalnego tematu.
- Mwcz - odpowiedział.
- Co? - zaśmiałam się.
Próbując powiedzieć, część jedzenia, które miał w buzi, wypadło mu na kołdrę.
Przez chwilę próbowałam powstrzymać śmiech, jednak w końcu wybuchłam.
- Przepraszam - powiedział, połykając resztę kanapki.
Kiedy spojrzałam na niego wydawał się zawstydzony. Zrobił dokładnie to samo, co Oscar w takich sytuacjach: jego policzki zrobiły się czerwone, a ręką drapał się po karku.
- Nic się nie stało, to było bardzo zabawne - stwierdziłam.
Podeszłam do stolika, na którym leżały chusteczki i wyciągnęłam jedną z opakowania. Pomogłam Felixowi sprzątnąć i potem zapytałam:
- To co w końcu leciało?
- Mecz - odpowiedział, kładąc się.
- To dlatego nawet się nie przywitałeś? - uśmiechnęłam się.
- Mhm
Wpatrywał się w ekran, jakbym w jednej chwili przestała istnieć.
"Faceci" - pomyślałam.
- Chyba już pójdę.
- Nie! - w tym momencie wziął pilota i wyłączył telewizor - Zostań!
- Dobra, ale wiesz musisz ze mną rozmawiać.
- No dobra, to co u ciebie? Jak w szkole? Jeżeli jeszcze do niej chodzisz?
- Tak chodzę, jest w porządku. Nadrabiam zaległości, a jak ty się czujesz?
Chyba dobrze jest prowadzić taką "normalną" rozmowę. Nie powinnam go naciskać, w końcu kiedyś i tak sobie wszystko przypomni.
- Nieźle, mam nadzieję, że w następnym tygodniu mnie wypiszą.
- No jeśli sobie wszystko przypomnisz - szybko zakryłam usta ręką.
"Fuck, a co z tym żeby się nie śpieszyć? Brawo Ashley."
- Nie, nic się nie stało - położył dłoń na moich rękach.
Przeszły mnie ciarki, nie wiem czy on poczuł to samo, ale to było coś dziwnego. Tęsknie za nim. Za każdym spędzonym wspólnie czasie. Za przytuleniami i pocałunkami, ale teraz muszę się opanować, bo inaczej wybiegnę stąd z płaczem.
- Możesz mi powiedzieć, jak to z nami było? - zapytał.
Zdziwiło mnie to. Może jest jakaś szansa na uratowanie tego wszystkiego.
- W sumie nie wiem, od czego zacząć.
- Może od tego, jak się poznaliśmy?
Jego zapał do tego wszystkiego jest nie wiarygodny. Wolałabym położyć się obok niego i wtedy mu wszystko opowiedzieć. Niestety, metoda małych kroczków.
- No więc, byliśmy na basenie i ogólnie pokonałam cię w zawodach, a to były moje pierwsze zajęcia. Miałeś swoją paczkę, która była mega wredna dla wszystkich i raczej się nie lubiliśmy.
Zaczął się śmiać.
- Musiałem być niezły, poza tym jakim cudem mnie pokonałaś? - zachichotał.
- Normalnie - uśmiechnęłam się - Jesteś cieniasem.
- Chciałabyś - pochylił się bliżej mnie i po chwili zaczął mnie gilgotać.
- Felix! Przestań! - śmiałam się.
- Dobra, już. - uśmiechnął się - Mów dalej!
- No, twoje koleżanki ukradły mi telefon, a ty pocieszyłeś mnie tym, że mnie przytuliłeś i trochę zmieniłam nastawienie do ciebie.
- Dla mnie wszystkie miękną - zachichotał.
- Ta, od razu.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Po kilku sekundach do pokoju weszła pielęgniarka, informująca nas o tym, że muszę już iść. Felix miał iść na jakieś badania, więc pożegnałam się z nim, mówiąc "Pa" i wyszłam z sali.
Po raz pierwszy uwierzyłam, że wszystko może być dobrze i przyszłam do domu pełna nadziei i uśmiechu na twarzy.
*piątek*
Tego, jak dzisiaj przyjdę do szpitala nie mogłam się doczekać. Brzmi to dość dziwnie, ale taka jest prawda. Wczoraj dostałam mocnego kopniaka z oznaką, że nie powinnam się poddawać. I tak zrobię.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że Felix stoi pod oknem.
- Hejka - przywitałam się.
Momentalnie się odwrócił i podszedł do mnie. Po chwili poczułam jego ciepłe ręce na swoich plecach. Przytulił mnie. Tego potrzebowałam od dawna. Poczułam się, jakbym mogła znów oddychać. Moje serce zaczęło szybciej bić, a ja sama miałam ochotę krzyczeć z radości. Mimo tych wszystkich dni, które spędził w szpitalu, pachniał cudownie.
- Dzisiaj się chyba dobrze przywitałem - powiedział, odklejając się ode mnie.
- Tak - uśmiechnęłam się - To co chcesz słuchać dalej naszych opowieści?
- Z chęcią - oznajmił i poszedł położyć się z powrotem do łóżka.
Już chciałam zająć miejsce na krześle, kiedy usłyszałam jego głos:
- Połóż się obok mnie.
Nareszcie wracamy do tego, co było. Jeszcze tylko kilka dni i pewnie wróci mu pamięć. Mam taką nadzieję. Jestem cała roztrzęsiona, nie mogę teraz zrobić ani powiedzieć czegoś głupiego.
Wreszcie zrobiłam, co powiedział. Żebym miała się, o co oprzeć Felix objął mnie ręką i przysunął tak, abym leżała na jego piersi.
Tego też potrzebowałam. Teraz to już nie pozwolę, mu się ode mnie oddalić. Mam nadzieję, że dalej znaczę dla niego tyle ile kiedyś znaczyłam. Kocham go i wiem, że on w głębi duszy też mnie kocha. Na razie muszę cieszyć się chwilą.
- Więc skończyłam na tym, że się przytulaliśmy, kiedy ukradli mi telefon. - wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu jest jak kiedyś - Potem kazałam ci czekać na mnie przy drzwiach wyjściowych.
- Pewnie cię posłuchałem tak?
- No pewnie - zachichotałam.
- Złego "bad boya" zmieniłaś w jakiegoś romantycznego chłopaczka - z tymi słowami, przysunął mnie bardziej do siebie.
Dlaczego mam ochotę go teraz pocałować? Dlaczego tak strasznie go kocham? Kiedy on sobie to wszystko przypomni? Dlaczego w ogóle robi te wszystkie rzeczy, skoro mnie nie pamięta? Czyżby pamięta swoją miłość do mnie?
To jest skomplikowane, ale tak cholernie go potrzebuję. Chciałabym zostać u niego w ramionach do końca życia. Czekam na moment, aż wszystko będzie jak kiedyś.
- Nie do końca cię zmieniłam, bo jak schodziłam na dół po schodach do drzwi, dusiłeś Oscara.
- Jakiego Oscara? To ten chłopak, co tu z tobą był?
- Tak, to twój były przyjaciel.
- To czemu się z nim zadajesz, skoro to moją dziewczyną jesteś? - czyżby to powiedział? - Albo byłaś? Jak to w ogóle jest z "nami"?
Bałam się tego pytania, od kiedy zrobiło się między nami dobrze. Wiedziałam, że w końcu je zada, ale chciałam z tym trochę poczekać. Teraz się wszystko skończy, bo pewnie nie jest pewny swoich uczuć i potrzebuję czasu i bla bla bla ...
Popatrzyłam na niego i powiedziałam:
- To zależy od ciebie i twoich uczuć.
- W sumie nie wiem, co czuję... Ale chcę, żebyś tu była i leżała obok mnie. Sam do końca, nie wiem dlaczego tak jest. Po prostu cię potrzebuję.
Na dźwięk tych słów, moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi. Jest gdzieś w nim, dawny Felix i ja o tym wiem. Nie umiemy żyć bez siebie. Tak wydaję się to głupie, ale taka jest prawda.
Z powrotem położyłam się na jego piersi.
- Ja też cię potrzebuję Felix - oznajmiłam.
Nagle poczułam, jak całuję mnie w głowę. Wreszcie byłam szczęśliwa. Już nic nie mówiliśmy, żadne z nas nie chciało niczego zepsuć. W końcu po pół godzinie zamknęłam oczy.
*sobota*
Otworzyłam oczy i dopiero po chwili zorientowałam się gdzie jestem. Spałam razem z Felixem na łóżku szpitalnym. W pierwszym momencie myślałam, że dalej jest piątek, jednak kiedy wzięłam do ręki telefon, nie sądziłam, że aż tak się zdziwię.
- Cholera - wyszeptałam.
Zdjęłam z siebie rękę Felixa, starając się go nie obudzić i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Moja mama pewnie się martwi, nie dałam znaku życia od kilkunastu godzin. Spojrzałam na godzinę, dochodziło w pół do szóstej nad ranem. Jeśli się pospieszę, będę w domu przed tym jak mama się obudzi i nic mi się nie stanie.
- Co robisz? - usłyszałam głos za sobą.
Odwróciłam się i zauważyłam, że Felix podnosi się z łóżka. Wyglądał cudownie z rana i naprawdę miałam ochotę zostać z nim dłużej. Niestety nie mogłam.
"Nie trzeba było zasypiać Ashley" - podpowiadał mi głos w mojej głowie.
- Ym muszę już iść, jest sobota i wiesz moja mama nic nie wie o tym, że nie ma mnie w domu.
- Zostań jeszcze trochę - wyszeptał, mrużąc oczy z niewyspania.
Spaliśmy trochę czasu, więc nie powinien być zmęczony. Dalej uśmiechałam się, wyglądał naprawdę uroczo z rana i jego głos też był cudowny.
Po chwili wstał i podszedł do mnie.
- Zostań no! - mówił jak małe dziecko.
Zachichotałam.
- Nie mogę - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego?
- Już ci mówiłam.
- A przyjdziesz po południu i może znowu zostaniesz na noc? - przygryzł wargę.
Naprawdę to robi, chce żebym została. Umie manipulować, ale niestety muszę myśleć o mamie.
- Chyba nie przyjdę, zobaczymy. Napisze ci dzisiaj.
- A masz mój ... a no tak masz - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- To pa.
Przytuliłam go na pożegnanie i pobiegłam do domu.
*niedziela*
Nie byłam u niego w sobotę po południu, wolałam się trochę pouczyć i zostać w domu. W sumie musiałam odpokutować mamie, to że spałam w szpitalu. Nie dowiedziała się tego, ale gdybym nie spędziła z nią czasu, czułabym się źle. Oczywiście napisałam sms do Felixa, ten odpisał mi, że tęskni ale rozumie mnie. W ogóle znajduję się z nim w dziwnej sytuacji. Nie pamięta mnie i tego wszystkiego, ale w głębi duszy wie, że mnie kocha. To jest najdziwniejsze, co mnie w życiu spotkało. Oby nie długo, dzięki moim wysiłkom, przypomniał sobie wszystko.
Weszłam do niego uśmiechnięta i szczęśliwa.
- Hejka - przywitałam się.
- Hej - leżał na łóżku i patrzył się na mnie.
Widziałam, że chciał podejść, ale nie mógł przez kroplówkę, którą mu podłączyli.
Podeszłam do krzesełka i już chciałam usiąść, kiedy usłyszałam:
- No gdzie ty? Na swoje miejsce wracaj!
Wpakowałam mu się kolejny raz do łóżka. Znowu ułożyliśmy się w takiej pozycji, co przedwczoraj.
- Jesteś słaby i chyba nie powinieneś przyjmować takiej ciężkiej głowy, jak moja na swoją klatę - zachichotałam.
- Ha, ha, ha bardzo zabawne. Masz tu leżeć i koniec - cieszyło mnie to, co powiedział.
- To, co mi dzisiaj opowiesz? - zapytał, głaszcząc mnie po głowie.
- Nie wiem, chcesz romantyczną czy jakąś inną?
- To mamy inne?! - zdziwił się.
- Tak - roześmiałam się.
- Jakaś fajną, może coś romantycznego i dziwnego? Mamy taką opowieść?
Nie widziałam jego twarzy, ale wiedziałam, że się uśmiecha.
- Każda jest taka.
Nagle jego ręka dotknęła moje i po chwili splotły się w uścisku. Kolejna rzecz, która nas zbliża.
- Kiedyś przyszedłeś do mnie po pijaku do pokoju, krzyczałeś, w sumie to chyba się kłóciliśmy. Chociaż dalej nie mam pojęcia, jak wdrapałeś się na drzewo po alkoholu.
- Magik ze mnie - oznajmił.
- Może - zaśmiałam się - W końcu nie wiedzieć czemu, pocałowałeś mnie.
Nastała cisza między nami. Liczyłam, że coś powie, a on nic.
- Prawdopodobnie, potrzebowałem tego bardziej niż ci się zdaje - powiedział.
- Możliwe...
Cieszy mnie to, że pragnie/pragnął mnie tak samo, jak ja jego. Docenia się takie rzeczy, jak się je straci.
- Głupio mi, że nie pamiętam tych wszystkich wspaniałych chwil z Tobą.
- Kiedyś je sobie przypomnisz.
- Ta na pewno.
Nic nie mówiliśmy. Leżeliśmy w ciszy, jakby każde z nas o czymś myślało.
- Wiesz Ashley - zaczął - chyba zawsze będę cię kochać.
Odebrało mi mowę. Powiedział coś takiego, mimo braku tej pieprzonej pamięci.
Czy mogę już płakać ze szczęścia?
- Ja ciebie też Felix.
Zamknęłam oczy, tylko po to, żeby nie płakać.
***********
Teraz naprawdę nic nie rozumiem. Przyciąga mnie do siebie, a potem odpycha. Po tych wszystkich dniach, serio nie chce mnie widzieć?! W ten sposób każe mi zapomnieć? Nie umiem. Kocham go z całego mojego głupiego serca. Nie mogę nawet z nim o tym pogadać, bo nie mogę wejść. Może zrobił to specjalnie. Może po wypadku to dalej ten zły i arogancki Felix, którego spotkałam na basenie. Zobaczył, że jestem naiwna i pobawił się moim kosztem. Czuję się teraz, jak jakaś głupia zabawka, którą wyrzucono, bo już się znudziła. Oby jednak nie odzyskał tej pamięci, bo nie wiem czy kiedykolwiek mu to wybaczę. Nienawidzę go. Chciałabym żebyśmy się nigdy nie spotkali na tym cholernym basenie, tego dnia.
---------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ 27!!!!!
Nie wierzę, że jestem aż tutaj. Nigdy nie sądziłam, że uda mi się tyle tego napisać. Dziękuję wam! Wiem, że dawno nie było rozdziału. Jednak postanowiłam, że rozdziały będą tak jak kiedyś w SOBOTY! W sumie mi samej też to pasuję. Kocham was i dziękuję, że dalej jesteście ze mną. Rozdział nie aż taki długi i mam nadzieję, że się podoba. Tak ten rozdział to bardzo Ashlix XD.
Wgl piszcie, co sądzicie o Felixie i o tym wszystkim. Komentujcie!!
środa, 1 lipca 2015
ROZDZIAŁ 26
Dziwnie jest stąd wyjeżdżać. Wydaję mi się jakbym spędziła tutaj całe swoje życie, a to było zaledwie kilka dni, w których wiele się wydarzyło. Głupio się czuję, bo nie pożegnałam się z Alice, która wiele dla mnie zrobiła. Wspierała mnie jak nikt inny. Jeszcze Felix, nie wiem czy wróciła mu pamięć, czy nie?
- Ashley wsiadasz? - pyta moja mama - A może chcesz zostać?
Spoglądam ostatni raz na okno szpitalne, które znajduję się w pokoju Felixa. Myślę nad tym, co teraz może robić. Czy jest ktoś u niego? Czy będzie go ktoś odwiedzał, tak jak mnie Oscar? Właśnie gdzie jest Oscar?
Rozglądam się po parkingu i widzę jak stoi przed czarnym autem. Nie znam się na markach, ale samochód jest duży i po części wygląda na terenowe. A może nie? Sama już nie wiem. Chwila, chwila czy... Czy on ma papierosa w ustach? Nie wierzę, nigdy jeszcze nie widziałam go palącego, oprócz tego dnia co zabrał mnie do parku pełną pijanych nastolatków. Wtedy to była inna sytuacja, a teraz pali publicznie. Jednak muszę przyznać, że dodaje mu to uroku takiego "bad boy'a".
- Ash, no z takim tempem to my do wieczora w domu nie będziemy! - krzyczy moja mama z auta.
- Już wsiadam.
Zanim jeszcze to zrobię, zauważam, że Oscar już rusza.
- Czemu jedzie przed nami? - pytam mamę, siadając na fotelu pasażera.
- Powiedział, że musi coś załatwić - odpowiada.
Po raz ostatni patrzę na okno Felixa i odjeżdżamy.
Przez chwilę, czuję się wolna od tego całego gówna szpitalnego. Jednak po chwili czuję jakąś dziwną pustkę w sercu. W sumie się nie dziwię, bo zostawiłam w tamtym szpitalu swoje serce.
- Mamo?!
- Tak kochanie.
- Chciałabym wrócić do szkoły.
- To dobry pomysł.
- Ale jutro.
- Co?! Przecież to za wcześnie o wiele.
- Mamo, ale nie chcę już opuszczać zajęć. Mam dużo zaległości, a chciałabym przystąpić do egzaminów. - wyjaśniam jej.
- I tak nie będziesz miała dobrych wyników.
"Dzięki, że we mnie wierzysz MAMO" - mówię sobie w myślach. Przez resztę drogi żadna z nas nie podejmuję się rozmowy, więc jedziemy w ciszy. Wolałabym jechać z Oscarem niż z nią. Przynajmniej on zobowiązał mi się pomóc, mam nadzieję, że pokażę swojej mamie, co potrafię i uda mi się wszystko napisać jak najlepiej.
Chociaż w małym stopniu wiem, że mama ma rację. Boję się tego, że nie uda mi się nadrobić materiału. Niby tylko kilka dni mnie nie było, jednak przed wypadkiem też trochę nie chodziłam do szkoły.
Dojeżdżamy do domu. Wreszcie. Minęło tak niewiele czasu, a ja się czuję jakby minął cały rok. Dziwne uczucie wracać do domu. Patrzę na ekran w telefonie dochodzi siódma wieczorem. Jestem taka zmęczona, ale muszę już dzisiaj się zacząć uczyć. Zadzwonię do Naomi, zapytam się czy coś jest na jutro zadane i wszystko zrobię. Tylko najpierw wezmę kąpiel.
Podeszłam do bagażnika aby pomóc mamie w rozpakowywaniu moich rzeczy i zakupów, które najwidoczniej zrobiła przed przyjazdem do mnie do szpitala. Żadna z nas w dalszym ciągu nic nie mówiła, czuję się z tym niezręcznie, ponieważ rzadko miewamy "kłótnie". Mama jest mi bardzo bliska, ale czasami denerwuję mnie, że zawsze musi mieć swoje zdanie, tak jak w tym przypadku. Przecież to chyba dobrze, że chce wrócić do szkoły i nie zawalać roku.
Wzięłam dwie siatki w ręce ale po chwili usłyszałam:
- Córeczko idź do domu, zajmę się tym. Nie chcę żebyś się przemęczała nie potrzebnie.
- Mamo nic mi nie jest. Mogę wziąć bez problemu te siatki, nie traktuj mnie jak małe dziecko. - wkurzyłam się.
- A jak mam cię traktować? Jak dorosłą? Popatrz do czego doprowadziło to twoje bycie dorosłą. Miałaś wypadek i mogłaś zginąć. - zaczęła płakać - Ashley nie mogę cię stracić. - upadła na kolana.
Nie wiedziałam, co robić. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
- Mamo nie stracisz mnie, wiem byłam głupia i nieodpowiedzialna, przepraszam.
Chyba wreszcie mamie ulżyło, że mogła powiedzieć to wszystko. Zeszły z niej emocje i ta dziwna i niezręczna atmosfera, również się ulotniła.
Pomogłam jej wstać, a następnie przytuliłam ją do siebie.
- Przepraszam cię bardzo, kocham cię.
- Ja ciebie też córeczko.
Nagle usłyszałam klakson samochodu i w tym samym czasie z moją mamą spojrzałyśmy na nadjeżdżające auto. Był to Oscar, na jego widok przeszły mnie ciarki, ponieważ w małym stopniu ucieszyłam się, że przyjechał. Zaparkował obok mojego domu i po kilku sekundach wyszedł i szybko podbiegł żeby nam pomóc. Wziął siatki moje i mojej mamy do domu. To było z jego strony bardzo urocze. Kiedy weszłam do środka od razu usłyszałam głos mojej mamy:
- Dziękuję ci bardzo Oscar za to, że nam pomogłeś. Chcesz coś się napić albo może coś zjeść? Mamy bardzo dobry sernik, no chyba, że wolisz coś na ciepło to nam przygotuję. W sumie i tak miałam to zrobić, więc może zostaniesz na kolacji co?
Zdjęłam buty i pobiegłam do kuchni.
- Mamo, my już z Oscarem na górę pójdziemy.
- Czyli zostaniesz na kolacji tak?
- Tak, oczywiście proszę pani.
Złapałam Oscara pod ramię i zaprowadziłam do mojego pokoju.
- Jak ja dawno tu nie byłam - powiedziałam, wchodząc.
- Ładnie tu masz - oznajmił Oscar i zaczął się rozglądać po pokoju - takie wszystko w dziewczęcym stylu.
- Ha, Ha, Ha bardzo zabawne
Rzucił się na łóżko i zaczął się ze mnie śmiać.
- No przestań, jestem dziewczyną, więc mam taki pokój - uśmiechnęłam się.
Nic nie odpowiedział, leżał na plecach i patrzył się w sufit. Zauważyłam że na kołdrze nie ma mojej piżamy, więc prawdopodobnie jest w praniu, co oznaczało, że muszę iść i zrobić bałagan w mojej szafie.
- Hej Oscar, nie chcesz mi poszukać piżamy w szafie? - zachichotałam.
- Nie jakoś nie - odpowiedział bez żadnych emocji w głosie.
W takim razie sama musiałam to zrobić. Otworzyłam duże białe drzwi od mojej szafy i zaczęłam szukać. Nagle przypomniało mi się jak miałam ubraną zamiast piżamy, koszulkę Felixa na sobie. To było takie kochane i było w niej mi tak cudownie, do tego ten boski zapach. Nie. Muszę zapomnieć przynajmniej na ten moment. Nauka przede wszystkim. Do tego mam dzisiaj gościa i przy nim powinnam udawać szczęśliwą. Po chwili szukania znalazłam dość długą białą bluzkę z czarnym napisem I was born to keep your body warm. Kiedy chciałam już iść do łazienki zauważyłam, że Oscar zmienił pozycję. Teraz leżał na łokciu i patrzył na swój telefon. Wyglądał bardzo seksownie. O nie. O czym ja myślę? Lepiej pójdę się już umyć.
- Ym, idę się wykąpać.
- Dobra - nawet na mnie nie spojrzał.
Myślałam, że dłużej mi zajmie branie prysznica, a nie tylko 10 minut. Następnie wytarłam ręcznikiem swoje mokre włosy i podeszłam do lustra. Istny koszmar, naprawdę cieszę się, że jestem już w domu. Moja twarz nie myta żadnym kremem przez kilka dni, wygląda fatalnie. To, że spałam tak źle w nocy też się odbiło na moich oczach. Nałożyłam wszystkie możliwe środki do twarzy i w końcu wyszłam z łazienki.
Moja bluzka sięgała do połowy ud, więc nie czułam się aż tak niekomfortowo.
- Muszę teraz zadzwonić do Naomi i możemy się brać do pracy z moją nauką.
Oscar tylko westchnął.
- A myślałem, że będziemy coś fajnego robić.
- Co to miało znaczyć? - zdziwiłam się, czyżby wrócił dawny on.
- No na przykład, bitwa na poduszki! - rzucił we mnie jedną.
- Nie mamy na to czasu - zaśmiałam się, chociaż w głębi duszy wolałam robić to niż się uczyć.
Po chwili z dołu usłyszałam:
- Kolacja! Chodźcie!
- Ej może weźmiesz nam tu na górę jedzenie, a ja w tym czasie zadzwonię do Naomi? - zaproponowałam.
- Pewnie - odpowiedział, po czym zszedł na dół.
Szybko wybrałam numer Naomi, a ta po trzech sygnałach odebrała:
- Halo - usłyszałam jej głos.
Jak ja dawno z nią nie rozmawiałam.
- Hej, tu ja Ashley.
- Ashley! Wreszcie! Przepraszam, że nie mogę być przy tobie w szpitalu, ale jestem zawalona nauką. Jak się czujesz?
- Właściwie to jestem w domu - roześmiałam się, po sekundzie usłyszałam jak piszczy do słuchawki.
- OMG, nie mogę uwierzyć! Od kiedy jesteś? Co się w ogóle stało? Dlaczego dopiero teraz się odzywasz?
- Posłuchaj opowiem ci wszystko jutro w szkole - znowu usłyszałam jej pisk - ale powiedz mi, co na jutro.
Oscar wszedł ze stosem pełnym naleśników, dwoma talerzami, sosem czekoladowym, bitą śmietaną i truskawkami.
- Dzięki Naomi, do zobaczenia jutro.
- Wiesz już wszystko? - zapytał się.
- Tak, a ty próbujesz mnie uwieźć? - zachichotałam
W tym momencie się zawstydził, policzki mu poczerwieniały i zaczął drapać się po karku. Ten słodki i niewinny gest.
- Ja, tzn ten, no. Twoją mamę jest bardzo trudno przekonać do tego żebym zjadł z tobą na górze - powiedział.
- Cała moja mama - zaśmiałam się - To zabieramy się za naukę?
- Pewnie.
Nasz wieczór był wspaniały z małym minusem - nauką. Siedzieliśmy,gadaliśmy i uczyliśmy się jednocześnie. Nie zjedliśmy prawie w ogóle naleśników przygotowanych przez mamę. Strasznie boli mnie brzuch od śmiania się, przez cały czas Oscar siedział na ziemi, a ja na łóżku. Dopiero, gdy teraz leżę w łóżku i o tym myślę, to było bardzo nie miłe z mojej strony. Jednak jemu to chyba nie przeszkadzało. Tym razem na prawdę widzę, że się zmienił. Około dziesiątej musiał jechać do domu, ale nie przeszkadzało mi to. Oczywiście żałowałam, bo chciałabym spędzić więcej czasu z nim. Jednak nie chciałam, żeby spytał się mnie o to czy może zanocować. Wiadomo z grzeczności bym nie odmówiła, ale na dzień dzisiejszy nie chciałabym nikogo innego w łóżku obok siebie oprócz Felixa. Prawdopodobnie przez to, że był pierwszym chłopakiem, z którym było mi tak dobrze i który tyle razy u mnie nocował. Nawet moja mama nie miała nic przeciwko temu. Jestem ciekawa czy ona wie, że Oscar i Felix są starsi ode mnie. W sumie zwykle nie myślę o takich sprawach i chyba lepiej. Dochodzi północ, cholera, co ja robiłam przez te dwie godziny?!
Rano wstałam, poszłam do łazienki, ubrałam się i umalowałam. Gotowa zeszłam do kuchni. Kawa już na mnie czekała. Czyli jednak mama wiedziała, że idę dzisiaj do szkoły. Ucieszyłam się z tego, że zaakceptowała moją decyzję.
- Cześć mamo - przywitałam ją, dając jej buziaka w policzek.
Ona stała przy kuchni i robiła mi jajecznice. Nawet sama nie przygotowała się jeszcze do pracy. Dziwnie widzieć ją w szlafroku o tej porze. Zwykle już jest gotowa, żeby za chwilę wychodzić.
- Nie idziesz do pracy? - zapytałam.
- Idę - odpowiedziała - ale dzisiaj mam tylko jakąś konferencje, więc jak chcesz mogę cię po szkole odebrać?
- Nie, dzięki. Nic mi nie będzie.
- Wiem, przecież nic takiego nie powiedziałam.
"Ale miałaś to na myśli"- powiedziałam do siebie w myślach.
- Może pójdziesz do Felixa po szkole? - zaproponowała, podając mi śniadanie.
- Hm nie wiem - powiedziałam, przeżuwając.
- Masz dzisiaj plecak, co za zmiana w mojej córce.
- Taak, stwierdziłam, że muszę coś zmienić.
Nagle zobaczyłam na wyświetlaczu imię Naomi i zorientowałam się, która jest godzina.
- Ym, dobra mamo muszę lecieć, pa.
Szybko wybiegłam z domu.
Moje lekcje i cały mój dzień zleciały szybko. Niestety było strasznie nudno. Wiadomo cała klasa cieszyła się z tego, że wróciłam. Dowiedziałam się co muszę zrobić z jakich przedmiotów, żeby podciągnąć oceny. Muszę tez wypełnić kilka papierów i dostałam różne powtórzenia na testy. Kilka osób z klasy pytało się o mój wypadek, jednak zwykle odpowiadałam im tym, że to był wypadek samochodowy i ktoś mnie potrącił. Nie chciałam zdradzać szczegółów. Nie potrzeba mi szumu i sensacji. Poza tym zaraz wszyscy gadali by o tym, jak im jest przykro. Ja tego nie potrzebuję. Tylko Naomi powiedziałam o wszystkim, ta jak zwykle mnie wysłuchała i powiedziała, że powinnam po szkole pojechać do Felixa. Krzyczała na mnie za to, że teraz się zadaję z Oscarem, nawet powiedziała:
"Chłopaki się nigdy nie zmieniają, nie wierz w jego słowa"
Nie wiem, czy w tym wypadku się jej słuchać, czy nie. Zwykle ma rację, jednak coś mi mówi, że on się zmienił i powinnam mu dać szansę. Oczywiście mam obawy, ale kto ich nie ma.
Po lekcjach wsiadłam w autobus, który jechał prosto do szpitala. Po pół godzinie byłam na miejscu i pobiegłam jak najszybciej na oddział Felixa. Jeśli sobie przypomniał, a ja siedziałam na głupich lekcjach. Muszę się uspokoić, spokój przede wszystkim.
Powtarzałam to sobie wchodząc do pokoju Felixa. Usiadłam na krzesełku i przysunęłam się do niego najbliżej jak tylko się dało. Spał tak słodko, postanowiłam posiedzieć przy nim, mam tylko nadzieję, że nie zjawią się jego rodzice. Nie umiałabym wyjaśnić kim jestem. Wyciągam z kieszeni spodni telefon i zaczynam sprawdzać odebrane wiadomości, kilka od mamy i od Naomi. Jedna jest od Oscara, na samą myśl się uśmiecham.
- Co cię tak ucieszyło? - słyszę jego głos.
Moje serce zaczyna szybciej bić. Patrzę się na niego i nie mogę uwierzyć, że leży obok mnie i mówi tym swoim kochanym głosem. Mam ochotę go pocałować, aż cała drżę.
- Ym nie nic - spokojnie, zapytaj czy cię pamięta - Pamiętasz mnie?
- Tak - w tym momencie chce rzucić mu się na szyję i powiedzieć, jak bardzo go kocham - to do ciebie machałem wtedy, co przyszłaś.
- Tak ale wiesz jak się nazywam?
- Ym nie - mam ochotę uciec i zacząć płakać, nie wiem co teraz odpowiedzieć. Jak się przedstawić, jako jego dziewczyna? Znowu może wezwać ochronę.
- T-to dlaczego machałeś? - wielka gula, którą mam w gardle zaczyna się powiększać. Jednak tylko ona powstrzymuję mnie przed łzami.
- Bo jesteś ładna - odpowiada tym swoim uśmieszkiem.
Teraz to kompletnie nie wiem co robić, cieszyć się czy smucić.
- Dzi-dziękuję, jestem Ashley.
- Wiem krzyczałaś wtedy, że powinienem cię pamiętać. Jesteś trochę walnięta, ale za to miła i ładna.
- Mmm o-okej
- Przykro mi, że cię nie pamiętam, ale no nie mogę nic z tym zrobić.
- Rozumiem - odpowiadam i schylam głowę, mam nadzieję, że nie zobaczy tych kilku łez.
- Pewnie coś nas łączyło?
- T-ta-tak - jąkam się.
- Hm, chyba powinnaś już iść - mówi.
- Co? Dlaczego?
- Chcę zostać sam.
- Rozumiem.
Biorę wszystkie swoje rzeczy i wychodzę. Nie mogę się teraz rozpłakać, zrobię to dopiero w domu. Nie teraz.
Jest jedenasta wieczorem, myślę o całym dniu i płaczę. Czy zawsze z nim już tak będzie? Czy nigdy już sobie nie przypomni o mnie? Powinnam walczyć o niego! On by tak robił, gdyby gdyby...
Zaczynam jeszcze bardziej płakać.
Gdyby był SOBĄ
------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział! Jeeeeeeej!
Mówiłam, że teraz będę pisać 2 tygodniowo, chyba może tak być? Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Dzisiaj nie mam za bardzo jakiś super informacji, dlatego proszę tylko o komentowanie. xx
Oczywiście rozdział nie powala eh.
- Ashley wsiadasz? - pyta moja mama - A może chcesz zostać?
Spoglądam ostatni raz na okno szpitalne, które znajduję się w pokoju Felixa. Myślę nad tym, co teraz może robić. Czy jest ktoś u niego? Czy będzie go ktoś odwiedzał, tak jak mnie Oscar? Właśnie gdzie jest Oscar?
Rozglądam się po parkingu i widzę jak stoi przed czarnym autem. Nie znam się na markach, ale samochód jest duży i po części wygląda na terenowe. A może nie? Sama już nie wiem. Chwila, chwila czy... Czy on ma papierosa w ustach? Nie wierzę, nigdy jeszcze nie widziałam go palącego, oprócz tego dnia co zabrał mnie do parku pełną pijanych nastolatków. Wtedy to była inna sytuacja, a teraz pali publicznie. Jednak muszę przyznać, że dodaje mu to uroku takiego "bad boy'a".
- Ash, no z takim tempem to my do wieczora w domu nie będziemy! - krzyczy moja mama z auta.
- Już wsiadam.
Zanim jeszcze to zrobię, zauważam, że Oscar już rusza.
- Czemu jedzie przed nami? - pytam mamę, siadając na fotelu pasażera.
- Powiedział, że musi coś załatwić - odpowiada.
Po raz ostatni patrzę na okno Felixa i odjeżdżamy.
Przez chwilę, czuję się wolna od tego całego gówna szpitalnego. Jednak po chwili czuję jakąś dziwną pustkę w sercu. W sumie się nie dziwię, bo zostawiłam w tamtym szpitalu swoje serce.
- Mamo?!
- Tak kochanie.
- Chciałabym wrócić do szkoły.
- To dobry pomysł.
- Ale jutro.
- Co?! Przecież to za wcześnie o wiele.
- Mamo, ale nie chcę już opuszczać zajęć. Mam dużo zaległości, a chciałabym przystąpić do egzaminów. - wyjaśniam jej.
- I tak nie będziesz miała dobrych wyników.
"Dzięki, że we mnie wierzysz MAMO" - mówię sobie w myślach. Przez resztę drogi żadna z nas nie podejmuję się rozmowy, więc jedziemy w ciszy. Wolałabym jechać z Oscarem niż z nią. Przynajmniej on zobowiązał mi się pomóc, mam nadzieję, że pokażę swojej mamie, co potrafię i uda mi się wszystko napisać jak najlepiej.
Chociaż w małym stopniu wiem, że mama ma rację. Boję się tego, że nie uda mi się nadrobić materiału. Niby tylko kilka dni mnie nie było, jednak przed wypadkiem też trochę nie chodziłam do szkoły.
Dojeżdżamy do domu. Wreszcie. Minęło tak niewiele czasu, a ja się czuję jakby minął cały rok. Dziwne uczucie wracać do domu. Patrzę na ekran w telefonie dochodzi siódma wieczorem. Jestem taka zmęczona, ale muszę już dzisiaj się zacząć uczyć. Zadzwonię do Naomi, zapytam się czy coś jest na jutro zadane i wszystko zrobię. Tylko najpierw wezmę kąpiel.
Podeszłam do bagażnika aby pomóc mamie w rozpakowywaniu moich rzeczy i zakupów, które najwidoczniej zrobiła przed przyjazdem do mnie do szpitala. Żadna z nas w dalszym ciągu nic nie mówiła, czuję się z tym niezręcznie, ponieważ rzadko miewamy "kłótnie". Mama jest mi bardzo bliska, ale czasami denerwuję mnie, że zawsze musi mieć swoje zdanie, tak jak w tym przypadku. Przecież to chyba dobrze, że chce wrócić do szkoły i nie zawalać roku.
Wzięłam dwie siatki w ręce ale po chwili usłyszałam:
- Córeczko idź do domu, zajmę się tym. Nie chcę żebyś się przemęczała nie potrzebnie.
- Mamo nic mi nie jest. Mogę wziąć bez problemu te siatki, nie traktuj mnie jak małe dziecko. - wkurzyłam się.
- A jak mam cię traktować? Jak dorosłą? Popatrz do czego doprowadziło to twoje bycie dorosłą. Miałaś wypadek i mogłaś zginąć. - zaczęła płakać - Ashley nie mogę cię stracić. - upadła na kolana.
Nie wiedziałam, co robić. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
- Mamo nie stracisz mnie, wiem byłam głupia i nieodpowiedzialna, przepraszam.
Chyba wreszcie mamie ulżyło, że mogła powiedzieć to wszystko. Zeszły z niej emocje i ta dziwna i niezręczna atmosfera, również się ulotniła.
Pomogłam jej wstać, a następnie przytuliłam ją do siebie.
- Przepraszam cię bardzo, kocham cię.
- Ja ciebie też córeczko.
Nagle usłyszałam klakson samochodu i w tym samym czasie z moją mamą spojrzałyśmy na nadjeżdżające auto. Był to Oscar, na jego widok przeszły mnie ciarki, ponieważ w małym stopniu ucieszyłam się, że przyjechał. Zaparkował obok mojego domu i po kilku sekundach wyszedł i szybko podbiegł żeby nam pomóc. Wziął siatki moje i mojej mamy do domu. To było z jego strony bardzo urocze. Kiedy weszłam do środka od razu usłyszałam głos mojej mamy:
- Dziękuję ci bardzo Oscar za to, że nam pomogłeś. Chcesz coś się napić albo może coś zjeść? Mamy bardzo dobry sernik, no chyba, że wolisz coś na ciepło to nam przygotuję. W sumie i tak miałam to zrobić, więc może zostaniesz na kolacji co?
Zdjęłam buty i pobiegłam do kuchni.
- Mamo, my już z Oscarem na górę pójdziemy.
- Czyli zostaniesz na kolacji tak?
- Tak, oczywiście proszę pani.
Złapałam Oscara pod ramię i zaprowadziłam do mojego pokoju.
- Jak ja dawno tu nie byłam - powiedziałam, wchodząc.
- Ładnie tu masz - oznajmił Oscar i zaczął się rozglądać po pokoju - takie wszystko w dziewczęcym stylu.
- Ha, Ha, Ha bardzo zabawne
Rzucił się na łóżko i zaczął się ze mnie śmiać.
- No przestań, jestem dziewczyną, więc mam taki pokój - uśmiechnęłam się.
Nic nie odpowiedział, leżał na plecach i patrzył się w sufit. Zauważyłam że na kołdrze nie ma mojej piżamy, więc prawdopodobnie jest w praniu, co oznaczało, że muszę iść i zrobić bałagan w mojej szafie.
- Hej Oscar, nie chcesz mi poszukać piżamy w szafie? - zachichotałam.
- Nie jakoś nie - odpowiedział bez żadnych emocji w głosie.
W takim razie sama musiałam to zrobić. Otworzyłam duże białe drzwi od mojej szafy i zaczęłam szukać. Nagle przypomniało mi się jak miałam ubraną zamiast piżamy, koszulkę Felixa na sobie. To było takie kochane i było w niej mi tak cudownie, do tego ten boski zapach. Nie. Muszę zapomnieć przynajmniej na ten moment. Nauka przede wszystkim. Do tego mam dzisiaj gościa i przy nim powinnam udawać szczęśliwą. Po chwili szukania znalazłam dość długą białą bluzkę z czarnym napisem I was born to keep your body warm. Kiedy chciałam już iść do łazienki zauważyłam, że Oscar zmienił pozycję. Teraz leżał na łokciu i patrzył na swój telefon. Wyglądał bardzo seksownie. O nie. O czym ja myślę? Lepiej pójdę się już umyć.
- Ym, idę się wykąpać.
- Dobra - nawet na mnie nie spojrzał.
Myślałam, że dłużej mi zajmie branie prysznica, a nie tylko 10 minut. Następnie wytarłam ręcznikiem swoje mokre włosy i podeszłam do lustra. Istny koszmar, naprawdę cieszę się, że jestem już w domu. Moja twarz nie myta żadnym kremem przez kilka dni, wygląda fatalnie. To, że spałam tak źle w nocy też się odbiło na moich oczach. Nałożyłam wszystkie możliwe środki do twarzy i w końcu wyszłam z łazienki.
Moja bluzka sięgała do połowy ud, więc nie czułam się aż tak niekomfortowo.
- Muszę teraz zadzwonić do Naomi i możemy się brać do pracy z moją nauką.
Oscar tylko westchnął.
- A myślałem, że będziemy coś fajnego robić.
- Co to miało znaczyć? - zdziwiłam się, czyżby wrócił dawny on.
- No na przykład, bitwa na poduszki! - rzucił we mnie jedną.
- Nie mamy na to czasu - zaśmiałam się, chociaż w głębi duszy wolałam robić to niż się uczyć.
Po chwili z dołu usłyszałam:
- Kolacja! Chodźcie!
- Ej może weźmiesz nam tu na górę jedzenie, a ja w tym czasie zadzwonię do Naomi? - zaproponowałam.
- Pewnie - odpowiedział, po czym zszedł na dół.
Szybko wybrałam numer Naomi, a ta po trzech sygnałach odebrała:
- Halo - usłyszałam jej głos.
Jak ja dawno z nią nie rozmawiałam.
- Hej, tu ja Ashley.
- Ashley! Wreszcie! Przepraszam, że nie mogę być przy tobie w szpitalu, ale jestem zawalona nauką. Jak się czujesz?
- Właściwie to jestem w domu - roześmiałam się, po sekundzie usłyszałam jak piszczy do słuchawki.
- OMG, nie mogę uwierzyć! Od kiedy jesteś? Co się w ogóle stało? Dlaczego dopiero teraz się odzywasz?
- Posłuchaj opowiem ci wszystko jutro w szkole - znowu usłyszałam jej pisk - ale powiedz mi, co na jutro.
Oscar wszedł ze stosem pełnym naleśników, dwoma talerzami, sosem czekoladowym, bitą śmietaną i truskawkami.
- Dzięki Naomi, do zobaczenia jutro.
- Wiesz już wszystko? - zapytał się.
- Tak, a ty próbujesz mnie uwieźć? - zachichotałam
W tym momencie się zawstydził, policzki mu poczerwieniały i zaczął drapać się po karku. Ten słodki i niewinny gest.
- Ja, tzn ten, no. Twoją mamę jest bardzo trudno przekonać do tego żebym zjadł z tobą na górze - powiedział.
- Cała moja mama - zaśmiałam się - To zabieramy się za naukę?
- Pewnie.
Nasz wieczór był wspaniały z małym minusem - nauką. Siedzieliśmy,gadaliśmy i uczyliśmy się jednocześnie. Nie zjedliśmy prawie w ogóle naleśników przygotowanych przez mamę. Strasznie boli mnie brzuch od śmiania się, przez cały czas Oscar siedział na ziemi, a ja na łóżku. Dopiero, gdy teraz leżę w łóżku i o tym myślę, to było bardzo nie miłe z mojej strony. Jednak jemu to chyba nie przeszkadzało. Tym razem na prawdę widzę, że się zmienił. Około dziesiątej musiał jechać do domu, ale nie przeszkadzało mi to. Oczywiście żałowałam, bo chciałabym spędzić więcej czasu z nim. Jednak nie chciałam, żeby spytał się mnie o to czy może zanocować. Wiadomo z grzeczności bym nie odmówiła, ale na dzień dzisiejszy nie chciałabym nikogo innego w łóżku obok siebie oprócz Felixa. Prawdopodobnie przez to, że był pierwszym chłopakiem, z którym było mi tak dobrze i który tyle razy u mnie nocował. Nawet moja mama nie miała nic przeciwko temu. Jestem ciekawa czy ona wie, że Oscar i Felix są starsi ode mnie. W sumie zwykle nie myślę o takich sprawach i chyba lepiej. Dochodzi północ, cholera, co ja robiłam przez te dwie godziny?!
Rano wstałam, poszłam do łazienki, ubrałam się i umalowałam. Gotowa zeszłam do kuchni. Kawa już na mnie czekała. Czyli jednak mama wiedziała, że idę dzisiaj do szkoły. Ucieszyłam się z tego, że zaakceptowała moją decyzję.
- Cześć mamo - przywitałam ją, dając jej buziaka w policzek.
Ona stała przy kuchni i robiła mi jajecznice. Nawet sama nie przygotowała się jeszcze do pracy. Dziwnie widzieć ją w szlafroku o tej porze. Zwykle już jest gotowa, żeby za chwilę wychodzić.
- Nie idziesz do pracy? - zapytałam.
- Idę - odpowiedziała - ale dzisiaj mam tylko jakąś konferencje, więc jak chcesz mogę cię po szkole odebrać?
- Nie, dzięki. Nic mi nie będzie.
- Wiem, przecież nic takiego nie powiedziałam.
"Ale miałaś to na myśli"- powiedziałam do siebie w myślach.
- Może pójdziesz do Felixa po szkole? - zaproponowała, podając mi śniadanie.
- Hm nie wiem - powiedziałam, przeżuwając.
- Masz dzisiaj plecak, co za zmiana w mojej córce.
- Taak, stwierdziłam, że muszę coś zmienić.
Nagle zobaczyłam na wyświetlaczu imię Naomi i zorientowałam się, która jest godzina.
- Ym, dobra mamo muszę lecieć, pa.
Szybko wybiegłam z domu.
Moje lekcje i cały mój dzień zleciały szybko. Niestety było strasznie nudno. Wiadomo cała klasa cieszyła się z tego, że wróciłam. Dowiedziałam się co muszę zrobić z jakich przedmiotów, żeby podciągnąć oceny. Muszę tez wypełnić kilka papierów i dostałam różne powtórzenia na testy. Kilka osób z klasy pytało się o mój wypadek, jednak zwykle odpowiadałam im tym, że to był wypadek samochodowy i ktoś mnie potrącił. Nie chciałam zdradzać szczegółów. Nie potrzeba mi szumu i sensacji. Poza tym zaraz wszyscy gadali by o tym, jak im jest przykro. Ja tego nie potrzebuję. Tylko Naomi powiedziałam o wszystkim, ta jak zwykle mnie wysłuchała i powiedziała, że powinnam po szkole pojechać do Felixa. Krzyczała na mnie za to, że teraz się zadaję z Oscarem, nawet powiedziała:
"Chłopaki się nigdy nie zmieniają, nie wierz w jego słowa"
Nie wiem, czy w tym wypadku się jej słuchać, czy nie. Zwykle ma rację, jednak coś mi mówi, że on się zmienił i powinnam mu dać szansę. Oczywiście mam obawy, ale kto ich nie ma.
Po lekcjach wsiadłam w autobus, który jechał prosto do szpitala. Po pół godzinie byłam na miejscu i pobiegłam jak najszybciej na oddział Felixa. Jeśli sobie przypomniał, a ja siedziałam na głupich lekcjach. Muszę się uspokoić, spokój przede wszystkim.
Powtarzałam to sobie wchodząc do pokoju Felixa. Usiadłam na krzesełku i przysunęłam się do niego najbliżej jak tylko się dało. Spał tak słodko, postanowiłam posiedzieć przy nim, mam tylko nadzieję, że nie zjawią się jego rodzice. Nie umiałabym wyjaśnić kim jestem. Wyciągam z kieszeni spodni telefon i zaczynam sprawdzać odebrane wiadomości, kilka od mamy i od Naomi. Jedna jest od Oscara, na samą myśl się uśmiecham.
- Co cię tak ucieszyło? - słyszę jego głos.
Moje serce zaczyna szybciej bić. Patrzę się na niego i nie mogę uwierzyć, że leży obok mnie i mówi tym swoim kochanym głosem. Mam ochotę go pocałować, aż cała drżę.
- Ym nie nic - spokojnie, zapytaj czy cię pamięta - Pamiętasz mnie?
- Tak - w tym momencie chce rzucić mu się na szyję i powiedzieć, jak bardzo go kocham - to do ciebie machałem wtedy, co przyszłaś.
- Tak ale wiesz jak się nazywam?
- Ym nie - mam ochotę uciec i zacząć płakać, nie wiem co teraz odpowiedzieć. Jak się przedstawić, jako jego dziewczyna? Znowu może wezwać ochronę.
- T-to dlaczego machałeś? - wielka gula, którą mam w gardle zaczyna się powiększać. Jednak tylko ona powstrzymuję mnie przed łzami.
- Bo jesteś ładna - odpowiada tym swoim uśmieszkiem.
Teraz to kompletnie nie wiem co robić, cieszyć się czy smucić.
- Dzi-dziękuję, jestem Ashley.
- Wiem krzyczałaś wtedy, że powinienem cię pamiętać. Jesteś trochę walnięta, ale za to miła i ładna.
- Mmm o-okej
- Przykro mi, że cię nie pamiętam, ale no nie mogę nic z tym zrobić.
- Rozumiem - odpowiadam i schylam głowę, mam nadzieję, że nie zobaczy tych kilku łez.
- Pewnie coś nas łączyło?
- T-ta-tak - jąkam się.
- Hm, chyba powinnaś już iść - mówi.
- Co? Dlaczego?
- Chcę zostać sam.
- Rozumiem.
Biorę wszystkie swoje rzeczy i wychodzę. Nie mogę się teraz rozpłakać, zrobię to dopiero w domu. Nie teraz.
Jest jedenasta wieczorem, myślę o całym dniu i płaczę. Czy zawsze z nim już tak będzie? Czy nigdy już sobie nie przypomni o mnie? Powinnam walczyć o niego! On by tak robił, gdyby gdyby...
Zaczynam jeszcze bardziej płakać.
Gdyby był SOBĄ
------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział! Jeeeeeeej!
Mówiłam, że teraz będę pisać 2 tygodniowo, chyba może tak być? Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Dzisiaj nie mam za bardzo jakiś super informacji, dlatego proszę tylko o komentowanie. xx
Oczywiście rozdział nie powala eh.
Subskrybuj:
Posty (Atom)