Siedzieliśmy w ciszy na ławce, trzymaliśmy się za ręce i udawaliśmy, że nic poza nami nie istnieje. Nasze relacje się zmieniły, jeszcze nie wiem czy na lepsze, jednak czuję się przy nim inaczej. Poznałam go, mam świadomość tego, z czym się zmaga. Śmierć bliskiej osoby zawsze jest bolesna, do tego strata przyjaciela. Podziwiam go za siłę, którą w sobie nosi. Na jego miejscu, nie zniosłabym czegoś takiego, popadłabym w depresję lub po prostu oszalała. Jednak z takich sytuacji, wyciągnęłaby mnie mama, a jemu nikt nie pomagał. Sam musiał zajmować się młodszym bratem, który nie rozumiał, co się wydarzyło.
Spojrzałam się na niego i zobaczyłam w nim dobrą osobę, która z jednej strony jest silna, a z drugiej słaba. Mogłam go też nazwać aniołem. Troszczył się o mnie, kiedy wymagała tego sytuacja. Przykładem może być moment, kiedy odebrał mnie z komisariatu. Oczywiście pokłóciliśmy się i mnie wyzywał, ale zaczynam dostrzegać też dobre strony tej sytuacji. Po pierwsze przyjechał, może się to wydawać normalne, ale wtedy myślałam, że to on zabrał mi pamiętnik i odsunęłam się od niego, a mimo to wrócił. Druga sprawa; nic nie powiedział mojej mamie, za co mu nie podziękowałam do tej pory.
- Dziękuję - powiedziałam, wyrywając nas z naszych myśli.
- Za co? - chłopak spojrzał się i zrobił pytającą minę.
- Za każdy dobry uczynek - uśmiechnęłam się.
Felix nic nie zrobił, nic nie odpowiedział. Liczyłam nawet na głupie odwzajemnienie uśmiechu, a on nic,po prostu patrzył się na mnie. Po kilku minutach wstał i spojrzał się na koniec alejki. Zbliżyłam się do niego, ale on momentalnie się odsunął. Skrzyżowałam ręce na piersi i spuściłam wzrok, patrzyłam na swoje stopy, włosy owiewał mi chłodny wiatr. Czekałam na jego ruch. Jednak nic się nie stało, po chwili miałam dość ciszy.
- Co się stało? Przez chwilę zdawało mi się, że jest wszystko dobrze, a teraz okazuję, że znowu coś się dzieje! Za każdym razem, kiedy powiem coś miłego, kiedy myślę, że się zbliżyłam, ty robisz pomiędzy nami większą przepaść.
Łzy napłynęły mi do oczu, miałam ochotę się rozpłakać z powodu takiej głupoty. Niestety taka jestem; straszna histeryczka.
- Felix... - powiedziałam, po czym złapałam go za ramię.
W tym momencie wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Moje usta zrobiły się ciepłe, a całe ciało zaczęło drżeć. Poczułam jego wargi na moich. Pocałował mnie. Ręce położył na moje biodra i przesunął mnie bliżej siebie. Kiedy złapaliśmy oddech, przytulił mnie, a głowę oparł na moim ramieniu.
- Nigdy więcej, nie mów takich rzeczy. Czasami potrzebuję małej chwilki tylko dla siebie. Kocham cię i jesteś moim skarbem, który jest tylko dla mnie. - wyszeptał mi do ucha. Po czym złożył mały pocałunek na mojej szyi.
Po chwili przybliżył swoje usta do moich. Czułam jego oddech, był bardzo nieregularny, zupełnie jakby stresował się przed bliskością.
- Pocałuj mnie - szepnął.
Zrobiłam to co kazał. Tym razem pocałunek był inny. Bardziej namiętny ale jednocześnie czuły. Nie da się tego wyrazić słowami. Po prostu potrzebowaliśmy tego, tak bardzo jak narkotyku. Jego usta, były uzależnieniem, nie dało się od nich oderwać. Moje serce szalało, a w jego ramionach zapominałam o wszystkim. Skupiałam się na jego gorących wargach, które muskały moje usta. Ten pocałunek był najlepszy w moim życiu, kiedy położyłam swoje ręce na jego karku, Felix oddalił głowę i powiedział:
- Chyba trzeba już ruszać do domu.
Przytaknęłam i delikatnie złożyłam całusa na jego ustach.
Złapaliśmy się za rękę i poszliśmy w kierunku samochodu. W czasie drogi zapytałam się, od kiedy posiada samochód. Dowiedziałam się, że w tamtym roku zrobił prawko, a samochód kupił sobie ze swoich pieniędzy. Nie chciałam już się pytać, jak zdobywa pieniądze i z czego się utrzymuję, wystarczyło mi informacji, jak na jeden dzień.
Do mojego domu dotarliśmy około 21. Zanim wysiadłam z auta, zapytałam się Felixa:
- Chcesz wejść do środka?
- Ym... - podrapał się w kark - a twoja mama?
- Nie będzie miała nic przeciwko temu - uśmiechnęłam się.
Pocałował mnie w czoło, po czym rozpiął pasy.
Włożył ręce do kieszeni, co mnie lekko skrępowało. Jednak pomyślałam, że dla niego też nie będzie komfortowe rozmawianie z moją mamą. Miałam nadzieję, że nie dostaniemy na wstępie miliona pytań dotyczące "nas".
Otworzyłam drzwi, zdjęłam kurtkę i buty, po czym pokazałam Felixowi, że ma tu na mnie czekać.
Weszłam do salonu, potem do kuchni, nigdzie jej nie było. Nagle dostrzegłam małą karteczkę leżącą na blacie kuchennym.
"Córeczko,
Wyjechałam na ważną konferencje, wracam w poniedziałek wieczorem. W kopercie zostawiam ci trochę pieniędzy.
Buziaki, Mama
Ps. Nie zrób imprezy, możesz zaprosić swojego chłopaka, jeśli chcesz"
Zaśmiałam się, moja mama chyba czytała mi w myślach. Wzięłam kartkę ze sobą i szybko pobiegłam do miejsca, gdzie kazałam czekać Felixowi. Pokazałam mu wiadomość i popatrzyłam na niego.
Jego szczęka się rozluźniła, dopiero teraz zauważyłam, jak stresowało go możliwość rozmawiania z nią.
Odgarnęłam włosy z twarzy i szybko pobiegłam do pokoju po gumkę do włosów.
Związałam sobie kitka, zanim jeszcze wyszłam popatrzyłam w lustro. Zdecydowanie powinnam się przebrać, wyjęłam z szafki za dużą na mnie białą bluzkę z napisami i szare dresy. Położyłam te rzeczy na łóżko i zaczęłam się przebierać, kiedy skończyłam, usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się i zauważyłam stojącego w progu Felixa.
- Patrzyłeś się na mnie przez cały czas! - krzyknęłam.
Poczerwieniałam ze złości i z zażenowania.
- Patrzyłem i muszę przyznać, że masz cudowne plecy i brzuch - przygryzł wargę i spojrzał się na moją koszulkę - spokojnie cycków nie widziałem - zaśmiał się.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Z jednej strony wyglądał tak seksownie, gdy przygryzał wargę, a z drugiej zobaczył mnie w samym staniku i w gaciach. Postanowiłam się trochę z nim pobawić i przewróciłam oczami.
- No chyba mam prawo, komplementować i patrzeć się na ciało mojej dziewczyny - powiedział, posyłając mi całuska.
- No masz prawo - stwierdziłam oschłym tonem i wyminęłam go w drzwiach. Zeszłam ze schodów i poszłam do kuchni. Usłyszałam jego kroki, które podążały za mną.
- Nie mów, że jesteś zła - prychnął, po chwili oparł się o jedną z szafek.
Nic nie odpowiedziałam, szukałam czegoś do jedzenia.
- Dziewczyny ... - powiedział.
Podeszłam do niego, w końcu nie wytrzymałam i wybuchłam:
- Tak jestem zła, postaw się na moim miejscu i pomyśl jak się poczułam. Może dla ciebie normalne widzieć półnagą dziewczynę w pokoju, ale dla mnie to chore - powiedziałam prawie płacząc.
Odwróciłam się od niego i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Ashley... - wymamrotał - ja... ja... przepraszam - oznajmił i przytulił mnie od tyłu.
Po chwili odsunął się i odwrócił mnie,teraz stałam twarzą w jego stronę. Gdy podniósł moją głowę, zaczęłam się śmiać.
- Ale cię nabrałam - śmiałam się.
- O ty mendo - odpowiedział z uśmiechem, po czym zaczął mnie gilgotać.
- Felix... - nie mogłam złapać oddechu - proszę... przestań...
Położyłam się ze śmiechu na podłogę, a on położył się na mnie.
- Przestanę, jeśli zrobisz mi coś do jedzenia
- Jeszcze czego! - prychnęłam i przewróciłam oczami.
- Dobrze, sama tego chciałaś - położył już ręce na moim brzuchu, był przygotowany, żeby znów mnie gilgotać.
- Dobra, dobra! - krzyknęłam - Zgoda!
Wstaliśmy z podłogi, a ja podeszłam do kuchenki i zaczęłam robić dla nas kolację.
- Jesteś najlepsza - szepnął mi do ucha.
Felix przytulił mnie od tyłu i pocałował w policzek.
----------------------------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ 17!
Przepraszam, że tyle czekaliście, ale wreszcie jest. Ten rozdział jest bardziej o Ashley i Felixie. Przepraszam tych, którzy wolą bardziej akcję, ale musicie to przetrwać. Za tydzień w rozdziale, będzie więcej akcji, jednak też nie za dużo. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, a szczególnie tym, którzy wolą takie rozdziały. No nie przynudzam już. Za tydzień w sobotę będzie rozdział. KOMENTUJCIE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz