sobota, 5 września 2015

ROZDZIAŁ 33

Naomi pov
 
Każdy z nas miał kiedyś tak, że miał przeczucie, co do czegoś. Ja właśnie mam pewne dziwne uczucie. Mam wrażenie, że moja przyjaciółka cierpi, a to, że nie wpuszcza mnie do domu, jeszcze bardziej zaczyna mnie martwić. Jest możliwość, że gdzieś wyszła. To w takim razie zadzwonię do niej. Wybieram jej numer i po chwili słyszę pocztę głosową. Nie mam zamiaru zapychać jej skrzynki jakimiś głupimi wiadomościami, więc po prostu się rozłączam i idę do windy. Wciskam numer zero i po chwili zamykają się drzwi. W drodze na dół zastanawiam się, jakby tu się spotkać dzisiaj z Ashley. Muszę upewnić się, że nic jej nie jest, a moja intuicja po prostu jest głupia.
Kiedy wychodzę na korytarz i przechodzę obok portiera, czuję nie przyjemne spojrzenie ze strony tego człowieka. Spojrzałam na niego, a on momentalnie wybrał numer telefonu i do kogoś zatelefonował. Ja natomiast zwolniłam kroku, żeby przed wyjściem usłyszeć jeszcze kawałek rozmowy.
- Tak, właśnie wychodzi - oznajmił mężczyzna stojący za ladą.
Zdziwiło mnie to, ale nie mogłam teraz iść się spytać z kim ten człowiek rozmawiał, bo było by to dziwne. Zdecydowałam, że może jeszcze raz powinnam zadzwonić do mojej przyjaciółki. Moje przeczucie nie chciało mnie opuścić, naprawdę bałam się, że jest coś nie tak. Wiedziałam to już od tego dnia, kiedy Ash przeprowadziła się tu z Oscarem, że wydarzy się coś strasznego.
Kolejny raz nacisnęłam na zieloną słuchawkę i po dwóch sygnałach usłyszałam:
- Halo - przestraszyłam się.
To na sto procent nie był głos Ashley.
- Kto mówi? - zapytałam na spokojnie.
Może coś się stało np. ktoś ją okradł.
- Oscar, a kto ma mówić?
Odetchnęłam z ulgą, ale chwila czemu on ma jej telefon?
- Dasz mi twoją dziewczynę na chwilę? - poprosiłam.
- Ym ... nie ma jej tu. - odpowiedział.
- To po co ci jej telefon? - zdziwiłam się.
- Jezu, a ty co detektyw? Zajmij się swoim życiem, żegnam.
Rozłączył się. Co za cham. Naprawdę jestem ciekawa, po co mu jej komórka.
Ona nie oddała by mu tego dobrowolnie, coś się musiało stać, tylko jak się tego dowiedzieć? Omar? Nie, on tutaj nic nie pomoże. Boże, nie mogę tak stać bezczynnie, przecież dobrze wiem, że coś się stało. Już wiem, kto może mi pomóc. Ale jak mam się z nim spotkać? Nie mam jego numeru. Musiałabym jakimś sposobem go zdobyć. Może jeszcze raz się wrócę do mieszkania i spróbuję pokombinować coś z zamkiem. To jest dobry pomysł, poza tym Ashley musi mieć gdzieś jeszcze zapisany numer Felixa, a może przy okazji się czegoś dowiem.
Szybko dotarłam do windy, nacisnęłam guzik i po chwili znalazłam się na ostatnim piętrze.
Zapukałam w drzwi, tak jak ostatnim razem. Odpowiedzią była głucha cisza, więc wyjęłam z włosów jedną wsuwkę i włożyłam ją w otwór w drzwiach. Nie wiedziałam, czy to podziała, ponieważ widziałam tą taktykę tylko w filmach. Gdyby mi się faktycznie udało, mogłabym się zaliczyć do jakiejś kategorii ninja. Było by to całkiem fajne.
Zamek ani trochę nie chciał przeskoczyć, chyba już setny raz próbowałam, aż nagle drzwi otworzyły się. W progu stała Ashley, cała poobijana i trzymająca się cały czas za brzuch. Stanęłam jak słup, nie wiedziałam co zrobić. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie.
- Pomóż proszę - wyszeptała, po czym padła na podłogę.
- Ash! - krzyknęłam.
Podeszłam do mojej przyjaciółki. Na szczęście nie zemdlała, tylko nie mogła się już dłużej utrzymać na nogach. Zamknęłam za sobą drzwi i od razu podniosłam moją przyjaciółkę z ziemi i zaniosłam ku kanapie w salonie. Następnie pobiegłam do kuchni i nalałam do szklanki wody. Kiedy wróciłam z naczyniem w dłoni, zobaczyłam krew na podłodze.
- Co się stało? - zapytałam, podając jej szklankę.
- T-to wszystko zaczęło się wczoraj - mówiła bardzo powoli, jakby każde słowo sprawiało jej ból - zresztą, nie mam czasu. On może tu wejść w każdej chwili. Posłuchaj tu są kamery, jeśli tu zostaniesz on zrobi to samo Tobie.
- Nie boję się go - odpowiedziałam.
- Też tak myślałam, a teraz spójrz jak wyglądam.
Rzeczywiście, miała racje. Wyglądała fatalnie, jej ciuchy całe czerwone, kilka siniaków na ramionach, włosy potargane, a policzek...
Ciekawe co jeszcze może jej zrobić? Zaczęłam się bać o jej zdrowie, ale już wiedziałam, co powinnam zrobić.
- Posłuchaj, daj mi numer Felixa, albo chociaż powiedz, gdzie mogę go znaleźć. Przyjedziemy po Ciebie jak najszybciej się da, a potem złożysz skargę na policję.
- Naomi, ja nie...
- Nie będę cię słuchać. Podaj ten numer, dzisiaj jeszcze się stąd wyniesiesz. Obiecuję ci to.
Spojrzałam jej w oczy, były pełne przerażenia, ale wiedziałam, że w tej sprawie mi zaufa.
- Dobrze, daj mi swoją komórkę.
Podałam jej przedmiot, a ona wstukała w niego kilka liczb i oddała mi go.
- Dobrze, wychodzę. Najchętniej zabrałabym cię teraz, ale wiem, że recepcjonista jest w zmowie z Oscarem, więc raczej nie dam rady. Przepraszam najmocniej.
- Nic się nie stało. Wiedziałam, że tak będzie, ale mam nadzieję, że razem z Felixem coś wymyślicie.
- Na pewno - uśmiechnęłam się - Teraz musisz się trzymać, pa.
Pożegnałyśmy się i jak najprędzej pobiegłam do wyjścia z budynku.
Kiedy byłam już na świeżym powietrzu.  Spojrzałam na telefon i postanowiłam, że nie będę czekać, tylko od razu zatelefonuję.
Po trzech sygnałach, usłyszałam:
- Halo, kto mówi?
- Przyjaciółka Ashley, Naomi
- Cześć, co chcesz? - zapytał miłym głosem.
- Moglibyśmy spotkać się w jakiejś kawiarni, mam sprawę dotyczącą osoby, którą kochasz. - oświadczyłam.
- Dobra, to gdzie i o której?
- Za dwadzieścia minut w Mike&Gabi?
- Zgoda, do zobaczenia.
Na szczęście nie muszę tam jechać żadnym środkiem transportu. Mogę się przejść i będę idealnie na czas. Będę miała chwilkę, żeby o tym wszystkim pomyśleć.
Od początku w sumie wiedziałam, że Oscar jest jakiś dziwny, nigdy nie chciałam mu wierzyć i zawsze ostrzegałam Ash. No ale cóż, teraz jest za późno, a ja muszę pomóc, ponieważ to moja przyjaciółka i nie zostawię jej w potrzebie. Tylko jakim trzeba być człowiekiem, żeby bić kogoś i zostawiać potem w takim stanie. Przecież ona nawet wyjść nie mogła, bo portier by od razu poinformował o wszystkim jej chłopaka. Oby dostał dożywocie. Należy mu się. Mam nadzieję, że dzisiaj jej nic nie zrobi przez to, że do niej przyszłam. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś się jej stało przeze mnie. Dobra nie powinnam o tym myśleć, teraz moim priorytetem jest ustalić plan działania z Felixem.
Przez kolejne kilka minut szłam spokojnie do celu. Nie myślałam już o niczym.
Kiedy dotarłam do kawiarni, zajęłam stolik w głębi sali i czekałam na jego przyjście. Nie minęło wiele czasu, a zauważyłam blondyna, który wchodzi do pomieszczenia. Rozglądał się przez chwilę, a kiedy znalazł mnie wzrokiem, podszedł i się przywitał:
- Cześć, coś się ważnego stało?
- Tak i Witaj - uśmiechnęłam się.
Nagle zza pleców Felixa pojawił się kelner, który zapytał się czy coś zamawiamy. My oboje stwierdziliśmy, że chcemy tylko wodę, na co mężczyzna zaproponował kawałek ich podobno najpyszniejszego ciasta. Żadne z nas się nie skusiło, więc kelner odszedł, chyba bardzo niezadowolony, bo nie udało mu się naciągnąć ludzi. Kawiarnia Mike&Gabi nie cieszy się jakoś wielkim uznaniem. Mają słabą jakoś napoi i ciast. Natomiast mają przyjemne lokale, utrzymane w klasycznym stylu, trochę bieli i pudrowego różu,a na każdym stoliku są kwiatki, które nie są sztuczne.
- To mów o co chodzi?
- Powiem wprost, Ashley jest bita przez Oscara.
Nic na to nie odpowiedział, wiedziałam, że będzie w szoku, ale nie myślałam, że aż takim.
- Żartujesz sobie? - zapytał.
Do stolika została przyniesiona nasza woda. Od razu upiłam łyk i zaczęłam opowiadać.
- Przyszłam do niej dzisiaj, ma wszędzie pełno siniaków i krwawi - pochyliłam się nad stolikiem, by mówić ciszej - ma też rozcięty policzek i to nie jest małe draśnięcie. Obiecałam, że pomożemy jej się stamtąd wydostać.
- Oczywiście, że pomożemy. Tylko pytanie jak?
- No wzywamy policję, albo idziemy teraz po nią. Co mamy więcej zrobić? - zdziwiłam się, myślałam, że od razu się poderwie z miejsca i pójdziemy do niej.
- Nie. Musimy najpierw zadzwonić do Omara... O i może do Ogge'go.
- Po co?
Ale nie usłyszał mojego pytania, od razu wyciągnął telefon.
- Oni nam pomogą Naomi - stwierdził.
Złapałam go za nadgarstek. Spojrzał na mnie.
- Chwila, przecież chyba poradzimy sobie sami. Oscar nie jest aż tak potężny - zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedział przerażony.
Patrzył się gdzieś w dal i o czymś myślał.
- Wiesz chyba najwyższy czas, żebym powiedział dlaczego odsunąłem się pewnego dnia od Ashley.
 
 
 
 
 
--------------------------------------------------------------
Mamy kolejny rozdział!!!!
Informuję was, że zostały do końca 5 rozdziałów razem z Epilogiem. Więc widzimy się jeszcze przez miesiąc, a potem robię sobie przerwę. Ale spokojnie wrócę po miesiącu może dłużej z nowym ff, które mam nadzieję będzie o wiele lepsze. Napisze wam tutaj wszystko, jeśli nowy rozdział z nowego ff się pojawi. Mam już nawet pomysł, ale przed jego realizacją potrzebuję przerwy po prostu.
Kocham was.
Komentuj!!!!
 
 
 
 


1 komentarz:

  1. Jejku mam nadzieje ze uda im się uratować Ashley
    Nie mogę się doczekać nexta i mam nadzieję ze będzie równie świetny 😊😍

    OdpowiedzUsuń