Naomi pov
Ta cała historia Felixa była jednocześnie dziwna i pogmatwana. Wielu rzeczy nie rozumiem, ale chyba nie ma czasu na wyjaśnianie ich. Najważniejsze teraz jest to, żeby uwolnić Ashley. Powinna się też dowiedzieć całej prawdy, ale to na razie odkładam na dalszy plan.
- Co o tym wszystkim myślisz? - zapytał mnie blondyn.
Siedziałam cicho, nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Z jednej strony mamy wyjaśnienie, dlaczego Oscar taki jest, ale z drugiej strony to jest chore. Poza tym nie wiemy, czego jeszcze spodziewać się po tym człowieku.
Siedziałam zamyślona, obracając pustą szklanką po wodzie. Zastanawiało mnie, w jaki sposób pomożemy mojej przyjaciółce.
- Ej! - Felix klasnął mi dłońmi przed oczami.
Od razu się ocknęłam.
- Tak? - odpowiedziałam.
- Musimy działać. Teraz! - rozkazał mi chłopak.
- Tylko, co możemy zrobić? Kto nam może pomóc? - prawie płakałam. Bałam się, że wszystko jest stracone i nie mamy już żadnych szans.
- Przede wszystkim, bądź spokojna. Panika w niczym nam nie pomoże, a raczej utrudni. - uspokajał mnie.
Wzięłam kilka wdechów.
- Bardzo dobrze. Mam pewien pomysł, ale musimy do niego zaangażować Ogge'go i Omara.
- Super dwóch kolesi, których nie znam - zirytowałam się. Skrzyżowałam ręce na piersi, oparłam się placami o krzesło i spojrzałam na blondyna spode łba.
- Oni są bardziej godni zaufania niż ja - przekonywał mnie.
- Sama nie wiem - odparłam.
Wiem, że są to jacyś jego znajomi. Jednak nie mamy stu procentowej pewności, czy nie wydadzą naszego planu przed Oscarem.
- To tylko jedno spotkanie z nimi - błagał.
- No dobra - oznajmiłam.
- Tak! - krzyknął - Piszę do nich.
Nie byłam do końca przekonana, ale ja i Felix nie damy sobie sami rady.
Przez następne kilka minut siedziałam i gapiłam się na chłopaka, który cały czas się szczerzył do telefonu.
- Wysyłacie sobie pornograficzne fotki, że tak się śmiejesz?! - prychnęłam.
- Nie. - o mało, co nie wybuchł śmiechem - Przepraszam, ale zaczęliśmy rozmowę o ...
Spojrzał na mnie i widział, że jestem wkurzona. Siedziałam tu i traciłam czas, tylko po to, żeby dowiedzieć się, czy jego koledzy nam pomogą. Tymczasem on sobie zaczął z nimi konwersację. Boże...
- Przepraszam - powiedział.
Przewróciłam oczami.
- Gdzie się z nimi umówiłeś? - zapytałam chamsko.
- W garażu Omara, jest to dobre miejsce na planowanie tego typu akcji - uśmiechnął się.
- Skąd wiesz?
- Tego osobiście wolałbym ci nie mówić. - odparł.
Nigdy nie pojmę tego, jakim cudem ten chłopak spodobał się Ashley.
Wstaliśmy razem z Felixem od stolika. Podeszłam do baru w tej kawiarni i zapłaciłam rachunek. Trochę wstyd mi, że nie oddałam mu rachunku, ale w sumie to ja, go tu zaprosiłam. Następnie wyszłam na zewnątrz, gdzie blondyn już na mnie czekał. Stał oparty o ścianę budynku. Gdy mnie zobaczył, od razu podszedł i zapytał:
- Jedziemy?
- No tak - odpowiedziałam.
Kierowałam się w stronę przystanku autobusowego, kiedy usłyszałam głośnie chrząknięcie.
- To nie ta strona - powiedział Felix.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak stoi przy czarnym samochodzie.
- To twoje? - zapytałam zaskoczona.
- No tak, a co myślałaś, że nie mam auta - zaśmiał się.
Kolejny raz przewróciłam oczami.
Podeszłam do pojazdu. Wyglądał na bardzo drogi. W sumie jestem ciekawa czy sam zarobił na nie, czy może od rodziców dostał. Właściwie to ciekawi mnie dużo rzeczy jak np. czy pracuję, jeśli tak to gdzie?
Usiadłam na tylnym siedzeniu. Oparłam głowę o szybę i próbowałam się skoncentrować i trochę uspokoić, jednak nie wyszło mi to, przez Felixa.
- Czemu nie usiadłaś na przodzie? - zapytał.
- Bo nie - rzuciłam i ponownie zamknęłam oczy.
Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Po pół godzinie dojechaliśmy na miejsce. Domek, który zobaczyłam, był bardzo szeroki i miał może jedno piętro. Ogródek był piękny, pełno wszędzie kwiatów i krzewów.
- Serio on tutaj mieszka? - zapytałam zszokowana.
Wysiadłam z samochodu i nie mogłam wyjść z podziwu dla tego miejsca.
- Tak właściwie to dom jego mamy. On ma swoje mieszkanie w centrum, jednak od czasu do czasu tu wpada.
Stanęłam przed furtką. Głupio mi było wejść, zwłaszcza że nie znam Omara ani jego mamy. Felix zauważył moją nie pewność, więc sam otworzył małe białe drzwiczki i wpuścił nas na teren Rudbergów. Poszłam za nim w stronę garażu, tam też podobno mieli na nas czekać chłopacy. Stanęliśmy przed wjazdem, który ciągnął się w dół.
- Serio mają podziemny garaż? - zdziwiłam się.
- Tak. To Omar, on zawsze ma wszystko najlepsze - zachichotał.
Opadła mi szczęka. Jego cały dom wygląda zniewalająco, a teraz ten garaż taki ukryty. Widać, że jego rodzinie się powodzi.
Nagle brama się podniosła, a Felix ruszył w stronę wejścia.
Szłam za nim. Gdy weszłam do środka, moje zaskoczenie było jeszcze większe niż wcześniej. Całe pomieszczenie było dwa razy większe niż jego dom. Znajdowało się tutaj koło pięćdziesiąt różnych samochodów. Do koloru do wyboru. Małe, duże, kolorowe, klasyczne, wszystkie, jakie tylko mogłeś sobie wymarzyć.
- To wszystko jego? - szepnęłam.
- Tak - odpowiedział.
Pokazał mi ręką na drzwi, które znajdowały się kilkanaście metrów od nas.
- To tam - uśmiechnął się.
Już po chwili usłyszałam głosy dobiegające z tamtego pokoju.
- Nie! Ja to rozłożę!
- Słuchaj! To moje biuro i to ja tu będę rządził.
- Jezu...!
Zachichotaliśmy cicho z Felixem i zapukaliśmy do drzwi.
- Idź, otwórz drzwi! - powiedział głos zza ściany.
- Nie! To twoje biuro sam im otwórz - nabijał się z niego kolega.
Po nie całej minucie wejście do pomieszczenia otworzył nam chłopak w kręconych ciemnych włosach, który miał też ciemną karnację.
- Siema Felix - przywitał go, przybijając mu piątkę - A cóż to za piękność przyprowadziłeś? - obejrzał mnie od stóp do głów.
- To przyjaciółka Ashley, Naomi. - odpowiedział mu blondyn.
- Ach tak - mruknął chłopak - proszę, wejdź, ja jestem Omar - odparł.
- Naomi - podałam mu dłoń.
Kiedy znalazłam się w pokoju, rozejrzałam się dokładnie. Było to rzeczywiście biuro, ale nie takie zwykłe. Ściany były zrobione z czerwonej cegły, jednak pod wpływem światła wyglądały na pomarańczowe. Na środku stał ogromny stół, na którym leżała mapa. Na podłodze walały się papiery, a w głębi znajdowała się wielka szklana tablica z powypisywanymi imionami i jakimiś danymi. Było też jedno krzesło, akurat w tym momencie siedział na nim jeszcze jeden chłopak, który wydawał się dość cichy. Domyśliłam się, że to musi być Ogge. Zerknęłam na niego, włosy miał lekko postawione do góry, był ubrany w jakieś luźnie cichy i wydawał się bardzo nieśmiały. Przywitał się z Felixem tak jak Omar, a potem cała trójka podeszła do stołu. Zrobiłam to samo i zobaczyłam, że mapa przedstawia plan naszego miasta.
- Słuchajcie, musimy nasz "atak" przeprowadzić jak najszybciej się tylko da. Najlepiej, żebyśmy też jeszcze dzisiaj po nią poszli, bo nie wiadomo, czy Oscar nie zrobi jej czegoś gorszego. - oznajmił Felix, jakby był naszym przywódcą.
- Naomi była tam dzisiaj, więc proszę powiedz nam jak to wszystko w środku wygląda - powiedział.
Wszystkie oczy zwrócone były na mnie. Jednak nie przeszkadzało mi to, nigdy nie bałam się mówić do kogoś ani nawet występów publicznych.
- Więc tak - zaczęłam - zanim się wejdzie do windy - pokazałam palcem na mieszkanie Ash - jest portiernia, na której siedzi mężczyzna. Niestety nad nim kontrolę ma Oscar, zapewne zapłacił mu za wzywanie policji albo informowanie go kto przychodzi do budynku. Jestem też na sto procent pewna, że facet wie, jak nasza dwójka wygląda. - wskazałam na siebie i Felixa.
- Kiepsko - skomentował Omar i skrzyżował ręce na piersi.
Wszyscy byliśmy bardzo skupieni na wymyśleni jakiegoś planu działania.
- Winda znajduję się kilka metrów dalej. - pojechałam placem po mapie - Natomiast ich mieszkanie jest na ostatnim piętrze, gdzie również znajdują się kamery. - oznajmiłam - Jednak najłatwiejsza część to drzwi, można je otworzyć za pomocą wsuwki.
- Ale usłyszą, że ktoś majstruję przy wejściu. - odpowiedział Felix.
- Najlepiej będzie je po prostu wyważyć - odparł Ogge.
- Przecież to chore! - krzyknęłam z oburzeniem - Nie jesteśmy jakimiś antyterrorystami!
- Ale to najlepszy pomysł, chociaż nie wiemy, jak grube są te drzwi - odparł ciemnowłosy.
Wszyscy zamilkliśmy. Zaczęłam chodzić po pokoju i obgryzać skórki. Mieliśmy coraz mnie czasu, stres nas zżerał, a my nie umieliśmy wymyślić planu działania. Jestem zła na siebie samą, że nie mogę na razie w żaden sposób pomóc mojej przyjaciółce.
- Dobra zrobimy tak! - wpadł na pomysł Omar - Najpierw wchodzisz ty Ogge do budynku i zagadujesz portiera, ale tak, żeby wyszedł na zewnątrz. Wtedy wchodzi nasza trójka i lecimy do góry. Kiedy jedziemy winą, dzwonię do mojego przyjaciela z policji, żeby przyjechał tu, ale anonimowo, bez sygnałów itp. Następnie wyważamy drzwi i ratujemy ją. Oczywiście bierzemy sprzęt chłopcy - uśmiechnął się do nich.
- Jaki sprzęt? - zapytałam przestraszona.
- Broń - odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem Felix.
Bałam się trochę, nie byłam do końca przekonana co do tego wszystkiego. Jednak uratujemy Ashley i wreszcie uwolnimy ją od tego psychopaty.
Nagle zauważyłam, jak miłość mojej przyjaciółki patrzy na coś w telefonie. Podeszłam do niego. Było to dziwne, ponieważ pozostali przygotowywali się do akcji.
- Ej co się dzieje? - szepnęłam.
Pokazał mi telefon. Było na nim zdjęcie jego i Ash, jak się całują.
- Gdybym wiedział, że stanie jej się kiedykolwiek krzywda przez tego idiotę, nigdy nie wypuściłbym jej ze swoich rąk - łzy zaczęły mu lecieć po policzku.
- To nie jest twoja wina - oznajmiłam.
- Właśnie, że jest. Nie powinienem jej oddawać.
- Teraz ją odzyskasz - uśmiechnęłam się.
Przytuliłam go, wiedziałam, że tego potrzebuję.
-------------------------------------------------------
Hejo! To znowu ja!
3 Rozdziały do końca. Smutno trochę, ale potem rozpocznę nowe ff, jeśli będziesz chciał czytać to jakoś po 2 miesiącach od zakończenia tego opowiadania, pojawi się link do nowej historii. Możesz też obserwować mnie na tt ------ @perfectfel
Komentujemy! Jak wam się podobał rozdział?
Mam nadzieje ze im się uda ja uratować
OdpowiedzUsuńAle takie pytanie po co im bron 😂😂 i czy maja na nią pozwolenie😂😂😂
Czekam na next 😍