Lekcje mijały, a ja na żadnej nie mogłam się skupić. Siedziałam wpatrzona w niebo, rozmyślałam o tym, co wydarzy się za kilka godzin. Dowiem się wszystkiego. Byłam lekko podenerwowana, co chwilę przygryzałam dolną wargę w nadziei, że to mnie uspokoi. Jaki mógł być sekret Felixa? Musiało to być coś strasznego, skoro nie powiedział mi o tym, do tej pory. Może był dilerem, albo mordercą. Same czarne myśli krążyły mi po głowie. Wyobrażałam sobie Felixa, który bez najmniejszego poczucia winy zabijał. Ciarki przechodziły mi po plecach za każdym razem, gdy przez głowę przechodziła mi kolejna fantazja.
Tak to było fantazjowanie na temat chłopaka. Jednak nie miało nic wspólnego z przyjemnością.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła pierwsza po południu. Za niecałe pół godziny wszystkie tajemnice, miały zostać rozwiane. Nagle do moich uszu doszedł głos nauczycielki.
- Wyjmijcie kartki - poinformowała.
Cała moja klasa oburzyła, się na samą myśl o "małym sprawdzianiku" - jak to ona miała w zwyczaju nazywać. Pani Merlon, była zdolna do robienia kartkówek w środku lekcji z bieżącego tematu.
Spojrzałam na Naomi, która siedziała obok mnie. Po cichu zapytałam się jej, czy pomoże mi. Odpowiedziała, że tak, ale niestety musiała się przesiąść z rozkazu Pani Merlon. Ona zawsze utrudniała mi życie, do tego uczy najgorszego przedmiotu matematyki. Która teraz jest cholernie trudna. Przez wszystkie lata nauczania, miałam dobre oceny z tego przedmiotu. Niestety, od kiedy jestem w ostatniej klasie i mamy z tą babą, będę miała ledwo 3.
Do tego na dzisiejszej lekcji, w ogóle nie słuchałam, więc nie miałam nawet pojęcia o czym będzie sprawdzian.
Napisałam na karteczce swoje imię, nazwisko i klasę. Potem ładnie z tablicy przepisałam wszystkie zadania i zaczęłam myśleć nad nimi. Tak na prawdę, przez pół godziny gryzłam długopis i wypisywałam głupoty. Niestety, gdy dowiedziałam się, że zostało 5 minut, spojrzałam na kartkę i z 5 zadań, zrobiłam tylko 2 dobrze. Wiedziałam, że i tak lepiej nie napisze. Odłożyłam kartkę na brzeg ławki i czekałam na sygnał oznaczający moją wolność.
Po dzwonku, pani Merlon zatrzymała mnie na chwilę.
- Ashley, dowiedziałam się, że chcesz dostać się na studia medyczne prawda?
Skąd mogła to wiedzieć, o czymś takim mówiłam 2 lata temu. Jednak były to tylko marzenia. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, nie miałam szans, aby zostać lekarzem. Przez ostatnie tygodnie tyle się działo, że zapomniałam o takich sprawach, jak moja przyszłość. Nie zdawałam sobie też sprawy, że teraz jest okres, w którym powinnam wybierać i przygotowywać się do nadchodzących egzaminów.
- Nie wiem, już sama. Ostatnio tyle się dzieje, że zapominam o tym, co najważniejsze. - westchnęłam.
- Uważam, że masz jeszcze szanse się tam dostać, jeśli tylko będziesz chciała.
- Niech pani spojrzy na moje oceny. Mogę dostać 100% ze wszystkich testów, co nie zmieni faktu, że dla uczelni w ostatecznym rozrachunku, liczą się też oceny z tych przedmiotów.
- Posłuchaj, sprawdziłam twoje oceny. Dobrze radzisz sobie na przedmiotach przyrodniczych.
- Ale jest jeszcze matematyka...
- To nic, posłuchaj masz szanse jeszcze wybronić się na 5, pod warunkiem, że od tej chwili będziesz się systematycznie uczyć i pokazywać mi swoje osiągnięcia.
- Co to oznacza? - zapytałam.
- Że będziesz robić w zeszycie zadania z tematów, które były w tym roku szkolnym. Oczywiście musisz też pisać testy i sprawdziany na, co najmniej ocenę dobrą. - powiedziała.
Uśmiechnęłam się do niej i odpowiedziałam:
- Bardzo dziękuję, za taką szansę - po czym udałam się do wyjścia.
- Ash, tylko mnie nie zawiedź.
Przytaknęłam głową i ruszyłam korytarzem w stronę wyjścia z budynku.
Po dzisiejszej rozmowie z nią, stwierdziłam iż nie jest taką straszną kobietą, za jaką ją uważałam. Miała około 40, chociaż wyglądała na 50. Codziennie swoje długie blond włosy, miała upięte różnymi kolorowymi spinkami. Chodziła w długich i kolorowych sukienkach lub spódniczkach. Wyglądały, jakby ukradła je mojej babci. Była wysoka i szczupła. Zawsze wydawało mi się, że jest samotną kobietą, którą interesują tylko zabawy typu dręczenie uczniów. Nigdy nie pomyślałabym, że pomoże mi w takiej sytuacji.
Dała mi dużo do myślenia. Musiałam od dzisiaj zająć się swoją przyszłością na poważnie. Pomyśleć o uczelniach, na które mogę iść. Egzaminy są za 5 tygodni, co oznacza, że muszę trochę posiedzieć nad książkami. Pewnie szykuję się też bal, z okazji ukończenia szkoły. Niestety ta sprawa musiała poczekać. Chociaż wyobrażałam sobie siebie w długiej balowej sukni, a u mojego boku stał ...
- Cholera Felix! - krzyknęłam.
Pobiegłam, jak najszybciej do schodów i zaczęłam z nich zbiegać. Kiedy się skończyły podeszłam spokojnie do drzwi, przy okazji poprawiając swoje włosy. Na zewnątrz ujrzałam blondyna stojącego przy drzewie, rosnącym na dziedzińcu. Spojrzał na mnie, kiedy schodziłam ze schodów. Ruszył w moim kierunku, ręce trzymał w kieszeniach spodni,a głowę miał spuszczoną. Przez chwilę myślałam, że jest smutny, jednak po chwili zobaczyłam jego złośliwy uśmieszek, który miał wymalowany na twarzy.
- Witaj piękna - powitał mnie, po czym położył ręce na moich biodrach, tym sposobem zmniejszając odległość między nami.
- Przepraszam, że ...
- Zamknij się i mnie pocałuj - przerwał mi.
Jego usta złączyły się z moimi. Przechodziły mnie dreszcze po ciele, ale jednocześnie czułam spokój. Jego wargi były ciepłe. Moje palce wplotły się w jego włosy. Mogłam tak stać do końca życia. Jednak czekały na mnie informację, dlatego skończyłam się całować odsuwając się od niego.
- Czy możesz mi już wyjaśnić wszystko?
- Za chwilkę, najpierw zabiorę cię w jedno miejsce. - powiedział, po czym pocałował mnie w głowę.
-*-
Dojechaliśmy do parku Mystery, który znajdował się w północnej części miasta. Mieliśmy szczęście, że dzisiaj była ładna pogoda i nie wiało. Najpierw przeszliśmy się wzdłuż kilku alejek. Po czym usiedliśmy na jednej z ławek w cieniu drzew. Felix oparł się i położył rękę na moim ramieniu. siedzieliśmy tak, jednak moje zniecierpliwienie dało o sobie znać.
- To już możesz mi wszystko powiedzieć? - dopytywałam się, jak małe dziecko.
- Dobrze - westchnął - Zacznę od tego, że już wiesz... moja mama zginęła. Jednak nie była to zwykła śmierć. Zginęła w wypadku samochodowym, około 2 lata temu. Byłem jeszcze wtedy gówniarzem, który nigdy nie myślał o śmierci, a szczególnie śmierci jednego z rodziców.
Nagle powiał nie przyjemny wiatr. Przeszły mnie dreszcze, a Felix przybliżył mnie do siebie.
- Było to w słoneczny dzień, moja mama wracała z pracy i po drodze spotkała Oscara, który wtedy był moim kumplem, praktycznie najlepszym przyjacielem. Jechali razem, mama prawdopodobnie odwoziła go do domu, kiedy na jednym ze skrzyżowań w jej samochód wjechał tir. Ona zginęła na miejscu, Oscra przeżył, za co w pierwszych tygodniach go obwiniałem. Myślałem, że to przez niego ona zginęła - zaczął płakać, wiedziałam, że to jest nieprzyjemna rozmowa. Pewnie żałował, że obwiniał swojego (w tamtych czasach) najlepszego przyjaciela. Po chwili Felix schował twarz w dłoniach, chciałam go przytulić, jednak on powstrzymał mnie ręką. - Była wielka kłótnia pomiędzy nami. Dopiero po długim czasie, uświadomiłem sobie, co zniszczyłem. Póżniej próbowałem to naprawić, jednak nie potrafiłem. Oboje zmieniliśmy środowisko, ja przeniosłem się do innej szkoły. On uznał się za lidera w poprzedniej paczce, w której byłem ja, Oscar, OG i Omar. Tak nasze drogi się rozeszły. Teraz, tak na prawdę, nie wiem kto, kogo bardziej nienawidzi. Sam nawet nie wiem z jakiego powodu, tak jest. Wydaję mi się, że Oscar coś do mnie ma, ale ja cały czas nie mam pojęcia, o co mu chodzi.
Już nie płakał, opierał swoje głowę na złożonych rękach, które oparte były o kolana. Patrzył w dal, nie wiedziałam o czym teraz myśli. Sama też nie wiedziałam, co mam dokładnie zrobić. Jednak przysunęłam się do niego i powiedziałam:
- Przepraszam za to, że tak naciskałam na ciebie, ale pamiętaj zawsze masz mnie. Ja cię kocham.
Oparłam głowę na jego ramieniu, a on momentalnie się podniósł i przytulił mnie.
- Dobrze, że już wszystko wiesz - oznajmił i ucałował mnie w czoło.
------------------------------------------------------------------------
16 ROZDZIAŁ! WOW!
Wszystko się wyjaśniło. Ale czy na pewno? Myślicie, że to koniec? Otóż nie musicie zgadywać. To jest koniec pierwszego działu fanfiction. Spokojnie przed nami jeszcze 2. Ogólnie ten rozdział ma dedykację dla Karoliny, która ma dzisiaj urodziny, więc to taki prezent ode mnie dla niej.
Nie wiem nawet, co napisać. Jest świetną osobą i życzę jej jak najlepiej. W sumie to ona mnie zawsze motywuję i popędza do wszystkiego. Dlatego tak się super złożyło, że na jej urodziny, coś się wyjaśni i rozdział też jest dłuższy,żeby miała co czytać. Oczywiście złożę jej jeszcze później życzenia. Takie bardziej oficjalne, ale spieszyłam się z tym, więc mogą być pod koniec błędy. Początek nie jest ciekawy, eh...
WAŻNE!
1. Na blogu pojawił się obrazek, jak już zauważyliście (ten kto wchodził przez komputer)
2. Pojawił się też nowa strona z muzyką, która bywała w rozdziałach, jak ktoś chce, to tam może jej posłuchać.
3. Po raz pierwszy od dawna pisałam na komputerze, dlatego długi rozdział, jak na mnie. Postaram się od teraz takie pisać. Jednak nie obiecuję, ponieważ komputer mam na chwilę.
4. Rozdziału w weekend nie będzie, dlatego pisałam go dzisiaj. Mam trochę rzeczy do zrobienia, więc przepraszam. Od następnego weekendu będą już regularnie.
Komentujcie i piszcie co sądzicie!
Rozdzial Wow nareszcie sie cos wyjasnia ale dla mnie to i tak za malo
OdpowiedzUsuńI dzieki za dedykacje KC<3
~KG
uwielbiam twojego bloga wiec nominuje cie do LBA
OdpowiedzUsuńhttp://zazakretemas.blogspot.com/2015/04/libster-blog-award.html
❤czekam na next
OdpowiedzUsuń